IV
– To sa bloki z tego specjalnego betonu, o takim ksztalcie – Res Strogel za pomoca swietlnego rejestratora wykonala niezbyt udany szkic szescianu. – Ulozymy je jedne na drugich po prostu tak, bez zadnego spoiwa. Chyba jasne jest, co to moze oznaczac dla nas: potok zywych ustrojow, rozciagajacy sie teraz na szerokosc niemal piecdziesieciu metrow, zostalby stloczony na obszarze jednego metra kwadratowego. Poza tym budowa tych, nazwijmy to, ulic do zarcia, nie stanowi problemu. Ten specjalny beton wymaga waszego gazu, to jest tego, ktory w szescdziesieciu procentach pochodzi ze zloz krajowych, a w czterdziestu z Syberii. Nie udalo nam sie jeszcze ustalic, ktore skladniki gazu wywieraja wlasciwy skutek, ale faktem jest – i to ma dla nas decydujace znaczenie – ze te drobnoustroje przekladaja ten rodzaj betonu nad wszystko inne: syci je i jednoczesnie rozleniwia, hamujac ich rozmnazanie. Krotko mowiac, po takim posilku sa mniej agresywne. Pod tym wzgledem nie roznia sie od wielu naszych ziomkow. – Res usmiechnela sie posepnie i powiodla wzrokiem po zebranych. Na sali rozlegl sie smiech. – Dopoki nie wykryjemy ich genetycznego klucza, wasz gaz bedzie najskuteczniejszym srodkiem…
Hal Reon nie wlaczal sie do dyskusji. Od samego poczatku uwaznie sie przysluchiwal. Nie tylko dlatego, ze ta kobieta, ktora tak wladczo wtargnela do ich zakladu, organizujac zebranie dyrekcji, byla bardzo pociagajaca. W jej wywodach tkwilo wiele istotnych problemow. Chyba nie wszyscy zebrani zdawali sobie sprawe z powagi sytuacji. Swiadczyly o tym stawiane pytania.
Res Strogel odpowiadala cierpliwie i wyczerpujaco. Wyglada na znuzona, pomyslal Hal. Na jej szczuplej twarzy widnial wokol ust jakis cierpki rys, kilkakrotnie sprawiala tez wrazenie, jakby znajdowala sie myslami daleko stad.
Hal czul cos w rodzaju satysfakcji. Czy obecnosc tej Res oraz sprawa, z ktora zwrocila sie do nich, to nie potwierdzenie jego wlasnej teorii? Zaraz wezme sie za to od nowa, kochany kolego Royl, postanowil w duchu.
Uplynelo jednak jeszcze troche czasu, zanim mogl wykonac swoje zamierzenie: na razie stawiano pytania dotyczace genezy tego zarlocznego potoku drobnoustrojow.
Dyrektor Royl ucial dyskusje. Bardzo uprzejmie zwrocil Res uwage, ze byloby dobrze, gdyby juz teraz udala sie do hotelu zakladowego, poniewaz sluzba porzadkowa czeka na nia. Nie chcial bowiem zlecic opieki nad tak czarujacym gosciem zwyklemu robotowi.
– To jednak tylko robot – zazartowal – ze wszystkimi swoimi wadami.
Ustalono, ze Res zostanie powiadomiona o decyzji dyrekcji nazajutrz.
Royl odprowadzil goscia do drzwi, dajac zebranym do zrozumienia, ze maja pozostac na miejscach. Po powrocie zapytal:
– A wiec jakie jest wasze zdanie, zrobimy to?
Hal poprosil o glos. Powiodl wzrokiem dokola, odchrzaknal i zapytal:
– Czy moge powiedziec cos, co wedlug mnie ma zasadnicze znaczenie?
Dyrektor Royl skinal glowa:
– Ale prosze sie streszczac!
– Powinnismy zastanowic sie powaznie nad tym, co przedstawila nam kolezanka Strogel. Co do mnie, to zostalem utwierdzony w przekonaniu, ze ani ja, ani koledzy z mojej grupy nie bujamy wcale w oblokach, jak to niektorzy chcieliby przedstawic. – Ktos na sali zasmial sie. – Ten potok drobnoustrojow, chociaz zachowuje sie teraz tak niszczycielsko – mowil dalej Hal, nie dajac zbic sie z tropu – nasunal mi pomysl, aby bakterie albo wirusy wykorzystac w produkcji, oczywiscie po zmianie ich cech dziedzicznych. Spodziewam sie, ze dyrekcja przychyli sie wreszcie do naszego wniosku i wyrazi zgode na zajecie sie ta praca. Powtorze raz jeszcze: produkcje naszego gazu syntezowego, z ktora zwiazanych jest tyle zakladow pracy, utrudniaja i hamuja katalizatory. Zamiast grzebac sie w tym bez konca, powinnismy zastosowac nowa technologie. Oto kompletna dokumentacja na ten temat.
– To ciekawe – Royl usmiechnal sie ironicznie. – Kompletna dokumentacja! A ja sie dziwie, ze ciagle jeszcze nie otrzymalem projektu ulepszonych katalizatorow. Ale jezeli wy zamiast tego zajmujecie sie obszernym studium… Osobliwa dyscyplina, moj drogi Hal.
Hal Reon machnal gniewnie reka.
– Zrobilismy to w trojke w czasie wolnym od pracy – odparl. – Moge to udowodnic!
– W taka pogode, jaka byla ostatnio? Przyjaciele, powinniscie otrzymac za to ordery! – zawolal ktos z sali. Niektorzy rozesmieli sie.
– To twoje, studium mozesz mi kiedys podrzucic, a przy okazji porozmawiamy sobie o tym – odezwal sie Royl Z nieprzenikniona mina. – Nie chcialbym, zeby ktos mowil o mnie, ze hamuje tworczy polot. – Kilka osob zasmialo sie znowu. Hal przygryzl dolna warge.
– A wiec – Royl nie dawal za wygrana – co robimy? Oczekuje propozycji.
– Sama produkcja nie jest tu istotna – zaczal kierownik produkcji tonem, jak gdyby chcial dac do zrozumienia, ze mozna ja podjac,
– I dlatego, jak sadze, nie wchodzi ona w rachube – przerwal mu dyrektor ekonomiczny.
– Wie to mialem na mysli – odparl kierownik produkcji z rozdraznieniem.
– A mozliwosci techniczne, Hal? – zapytal Royl. Nie zwrocil nawet uwagi na rodzaca sie sprzeczke.
Hal potrzasnal glowa.
– Tu nie ma zadnych problemow. Potrzebne by nam byly jedynie skraplacz, dodatkowa komora i chyba z tysiac kontenerow, zeby puscic to wszystko w obieg.
– Mowilem przeciez – wtracil sie znowu dyrektor ekonomiczny. – To nie ma sensu. – Zaczal wyliczac niezbedne koszty i wynikle przez to straty. – Nie mowie juz nawet o zablokowanym transporcie – dodal na zakonczenie.
– A gdyby uzyc statku i rurociagu? – zwrocil sie szef produkcji do Hala.
– To by bylo mozliwe – odparl tamten – tylko ze wiazalyby sie z tym pewne klopoty. Im na pewno zalezy na produkcji ciaglej. A kontenery mozna w razie koniecznosci przetransportowac szybko nawet droga lotnicza.
– Poza tym – argumentowal ekonomista – musimy zadbac o uporzadkowanie wlasnego kramu, a oni niech zajma sie swoim. Nie, Hal, nie mowie w tej chwili wylacznie w imieniu swojego resortu – uprzedzil reakcje Hala – ale nareszcie nasza produkcja ruszyla pelna para. Nie mozemy sobie pozwolic na jakies eksperymenty, nawet jezeli teraz nie przewidujemy zadnych trudnosci. Wszystko wskazuje na to, ze przez najblizsze dziesiec lat mozemy produkowac to, co teraz. Nikt by nie zrozumial, dlaczego nagle przestawilismy sie na cos niepewnego. Dosyc sie juz nasluchalem w swoim czasie przy rozliczaniu bonow za wydajnosc…
– Tak, masz racje, produkujemy kosztem astronomicznych nakladow – burknal Hal. – Patrz: katalizatory.
– Na tak olbrzymim kontynencie, jak Afryka, znajdzie sie na pewno wystarczajaco duzo betonu, zeby wykarmic te stwory. Po prostu musza zrezygnowac z wariantu optymalnego – wtracil inzynier do spraw gazu.
– Ta Strogel chce sobie ulatwic sprawe – argumentowal z uporem ekonomista. – Watpie, zeby przebadala juz pod katem przydatnosci wszystkie zasoby gazu w Afryce.
– Chyba jej nie doceniasz – potrzasnal glowa szef produkcji.
– Gdyby istnialy inne, bardziej korzystne mozliwosci, nia przyjechalaby do nas – zauwazyl Hal.
– Jak juz powiedzialem, niektorzy ulatwiaja sobie sprawe. – Ekonomista zdawal sie tracic spokoj.
– A co na to ekspedycja? – zapytal Royl.
– Chce, zeby nam dali spokoj. Dzis to, jutro tamto. Cala nasza produkcje diabli wezma.
– Wiecie co, nie moge juz tego sluchac! – Niewysoka, nieco przysadzista kobieta powiedziala to z oburzeniem. – Oczywiscie zalezy nam na produkcji ciaglej. Jestem tez pewna, ze kazdy z was ma racje. Ale tam ktos potrzebuje pomocy!
– Nie mieszajmy dwoch roznych spraw – inzynier do spraw gazu bronil swego z przekonaniem. – Pomoc potrzebna jest nie komus, ale pewnej sprawie, i nie dlatego, ze nie ma innego wyjscia, tylko zeby uzyskac lepsze efekty. A to juz jest roznica.
– Kolezanka z komitetu produkcyjnego ma racje – powiedzial z naciskiem Hal. – Jezeli nasz gaz przyhamuje pochod tych mikrobow, zmniejszy sie niebezpieczenstwo, a tym samym bedzie wiecej czasu na badania.
– Dawniej – odezwala sie znowu niewysoka kobieta – nikt by nie dyskutowal nad taka sprawa. Po prostu zostalibysmy do tego zobowiazani. Wydaje mi sie, ze ta zintegrowana odpowiedzialnosc tez ma swoje wady. Dzis pod byle pozorem ukrywa sie wlasne lenistwo…
– Czy chcesz przez to powiedziec, ze jestesmy leniwi? – zapytal ostrym tonem kierownik zbytu.
Kobieta nie odpowiedziala. Wzruszyla ramionami, a twarz jej zdawala sie mowic: Kto wie? Ekonomista