zabaw.
Szla teraz za Chrisem. Otrzasnela sie juz ze wspomnien i skoncentrowala calkowicie na obserwacji okolicy.
Przed nimi ukazaly sie soczysto-zielone, zwezajace sie ku gorze rosliny, wyrastajace ponad krawedzie platformy.
– Spojrz – zawolala Gela. – Woda! Pomiedzy licznymi gigantycznymi zdzblami lsnily olbrzymie wodne kule. Chris zatrzymal sie.
– Nie skorzystamy? – zapytala, a jej wzrok zdradzal, ze pragnie, aby powiedzial “tak”. Zrozumial.
– Ale nie mam… – powiedzial.
– Ja mam – przerwala mu Gela. – Zawsze nosze przy sobie. – Zasmiala sie, polyskujac biela zebow. Z torby zawieszonej u pasa wyciagnela pojemnik z rozpylaczem, wspiela sie na rosnace ukosnie zdzblo, ktorego wysokosc umozliwiala jej dotarcie do najwiekszej kuli, po czym zaczela opryskiwac jej gorna powierzchnie. Lewa reka rozpinala juz kombinezon.
– I to wytrzyma? – zapytal Chris.
– Pewnie, mam w tym wprawe! – Gela rownomiernie spryskiwala powierzchnie, ktora w tych miejscach tracila momentalnie polysk i pojawialy sie drobne fale. – No, starczy – stwierdzila wreszcie. – Mozemy troche poplywac.
W mgnieniu oka rozebrala sie.
Mimo ogarniajacego go zaklopotania, za co n»wymyslal sobie od glupcow, Chris rowniez zaczal szybko zrzucac z siebie ubranie.
Gela, rozbawiona jak dziecko, wspiela sie po lezacej ukosnie lodydze. Jej sylwetka odcinala sie wyraznie od jasnego tla.
Chris, ktory zdejmowal wlasnie lewy but, zatrzymal sie w pol ruchu i spojrzal na nia. Co za dziewczyna, pomyslal. I po raz ktorys juz z rzedu zadal sobie pytanie: Czy naprawde musze miec wzglad na jej zaginionego przyjaciela? Lubie ja! Czy ona nie moze byc dla mnie kims wiecej niz tylko kolezanka, czlonkiem wyprawy? Tylko czy ona w ogole tego chce? Powinienem jej to wyznac. Teraz? Tu? Serce zabilo mu mocniej.
Gela dotarla juz do celu. Uniosla ramiona do gory, wydala cichy okrzyk zadowolenia i glowa naprzod wskoczyla do wodnej kuli. Skakala wprawdzie z wysokosci okolo dziesieciu stop, ale trafila dokladnie w sam srodek spryskanej powierzchni, pozbawionej elastycznej powloki. Bryzgi wody dolecialy az do Chrisa, ktory smiejac sie zrzucil z nogi but, ale znieruchomial ponownie. Gela niczym ryba poplynela w kierunku dna, wykonala zrecznie obrot i otulona falujacym welonem wlosow wynurzyla sie tuz obok niego. Zadyszana wolala:
– Chris, jak cudownie, pospiesz sie!
Chris byl juz gotow. Wdrapal sie na pien, gdzie wisiala kula, trafil w te czesc jej powierzchni, ktorej Gela nie opryskala, i zaczal kolysac sie na elastycznej powloce.
– Przestan – smiala sie Gela. – Jezeli kula opadnie, nie bedziesz mogl poplywac.
Chris odbil sie i glowa naprzod wskoczyl do wody.
Nurkowali, szaleli w wodzie, plywali w kolko po powierzchni.
Potem Gela zapragnela zabawic sie w skoki. Nie robila tego zbyt wprawnie. Zeby utrzymac rownowage, wykonywala najkomiczniejsze ruchy.
Chris, nie wychodzac z wody, udzielal jej rad, rozkoszujac sie jednoczesnie jej widokiem. Zdawalo mu sie, ze ma przed soba zupelnie nie znana mu osobe. Byla wesola i pelna zycia. W oczach blyskaly szelmowskie ogniki.
Opanowalo go nagle pragnienie, aby podejsc do niej, ujac jej glowe w dlonie i powiedziec, ze bardzo ja kocha. Zamiast tego zawolal:
– Podciagnij bardziej lewa noge, ramiona do gory, zlacz stopy…
– Chodz, pocwiczymy razem – zaproponowala Gela.
Chris znowu poczul sie niezrecznie. Jednak juz po chwili wyszedl z wody na grube obrzeze otworu w kuli. Gela wyciagnela ku niemu rece i zaczeli podskakiwac razem.
– Na trzy skaczemy! – zawolala Gela zupelnie zadyszana, liczac w takt skokow: – Raz, dwa, trzy!
Woda prysnela wysoko. Ale przyczepnosc kuli zostala widocznie wystawiona na zbyt ciezka probe, gdyz zanim jeszcze nurkowie wynurzyli sie na powierzchnie, kula poczela poruszac sie powoli, zsunela sie po pniu, opadla na ziemie i pekla. Woda momentalnie wsiakla w podloze.
Siedzieli obok siebie. Nieoczekiwane zakonczenie kapieli ubawilo ich tak bardzo, ze wybuchneli smiechem. Smiejac sie patrzyli na siebie.
Pierwszy spowaznial Chris, patrzac Geli w oczy. Ona takze spowazniala, po czym ostentacyjnie odwrocila od niego wzrok.
Przez kilka chwil siedzieli obok siebie w milczeniu. Potem Chris chwycil ja za reke. Nie protestowala, ale nagle, zupelnie nieoczekiwanie, wstala, odeszla pare krokow i zatrzymala sie ze spuszczona glowa.
– Gela – szepnal Chris – kocham cie…
Odwrocila sie do niego. Jej wzrok byl jakby nieco zamglony. Powoli potrzasnela glowa.
– Ja… przykro mi, Chris… wiesz… – Jej glos stal sie bardziej zdecydowany. – Nie wiem, czy jestem jeszcze do tego zdolna. Znales Harolda, byliscie nawet zaprzyjaznieni… Przejelam jego zadanie… – Spojrzeniem bladzila gdzies daleko. – Od tego czasu nie myslalam w ogole o tym, ze jestem kobieta. Nie odczuwalam takiej potrzeby, nie wiem tez, czy kiedykolwiek odczuje.
– Alez Gela – zaoponowal Chris rozczarowany. Postawa Geli wydala mu sie melodramatyczna, nie pasowala w ogole do jej zywiolowego charakteru.
Po prostu dostala bzika, pomyslal. I co komu z tego?
Podniosl sie rowniez, stanal za nia, po czym delikatnie, ale stanowczo ujal ja za ramiona i odwrocil do siebie. Na jej twarzy perlily sie jeszcze krople wody. Popatrzyla na niego, unoszac glowe.
– Na to jestes jeszcze za mloda – powiedzial. Jej ramiona drgnely. – Powiedz mi tylko jedno – poprosil. – Czy tak bardzo ci sie nie podobam, czy… – Zmieszal sie, opuscil wzrok.
Zupelnie nieoczekiwanie Gela usmiechnela sie.
– Wiesz, jestes gluptasek – powiedziala lagodnie i przesunela dlonia po jego ramieniu. Potem zrecznie wywinela sie z jego uscisku i dodala: – Robi sie chlodno. Na nas juz czas. Chodz! – Pobiegla po swoje ubranie, w ktore wskoczyla w mgnieniu oka.
Chris poszedl za jej przykladem. Zarzucili na ramiona strzelby, po czym ruszyli najkrotsza droga, na przelaj przez plaskowyz, w strone helikoptera. Chris kroczyl za Gela. Czy zachowalem sie glupio? – rozmyslal. Wszystko jedno. Teraz juz wie. Ciekawe, co ona o tym sadzi? Przypominal sobie jej lekkie dotkniecie, rozpamietywal je ze wzruszeniem.
Zameldowali sie u Carol i zeszli na dol po gladkim zboczu.
– Przygotuje jeszcze raport – powiedziala Gela. Uniosla noge na stopien helikoptera, ale Chris byl juz przy niej, podajac reke. Na gorze zatrzymala sie jeszcze przez chwile, spojrzala na niego, poczul lekki uscisk jej palcow, potem ich dlonie rozlaczyly sie, a Gela szepnela:
– To by nie mialo sensu, Chris…
Skinal glowa chcac jej dodac otuchy i odszedl. Bylo mu troche ciezko na duszy, ale jednoczesnie tlila sie w nim jeszcze watla iskierka nadziei. Nagle odczul potrzebe samotnosci.
Carol spojrzala na niego ze zdziwieniem, kiedy pojawil sie obok niej ze strzelba w dloni i plaszczem pod pacha, gotow do objecia warty.
– Jeszcze mam ponad godzine – powiedziala.
– No to co? – odparl. – Pospisz sobie godzine dluzej. To ci dobrze zrobi po dzisiejszym dniu, prawda? – zapytal nieco uszczypliwie. – Zreszta lekarz powinien byc wyspany. Kiedy sobie pomysle, ze mialabys usuwac mi slepa kiszke drzaca reka…
Carol zasmiala sie.
– Przeciez tobie usunieto juz wyrostek profilaktycznie, wiem o tym. A wiec nie jestes zdany na moje sztuczki. Ale to milo z twojej strony, Chris. Dobranoc.
Chris wdrapal sie na jeden z glazow, skad roztaczal sie widok dokola, usiadl wygodnie w zaglebieniu i polozyl strzelbe na kolanach, nastawiajac sie na trzygodzinna warte.
Spogladal na Carol, ktora powoli schodzila po zboczu. Zapadal juz zmierzch. Z okien kabiny helikoptera przebijalo swiatlo. Gela przekazuje raport, pomyslal Chris. Co powie Tocs na te cala sprawe z Ennilem?. Amnezja