Niedlugo potem, z niewiadomych przyczyn, dziecko zmarlo z powodu naglego zatrzymania akcji serca i pluc.
– Tak jak bylo z ta mala dwa miesiace temu? – spytal.
– Prawie identycznie.
– Co powiedzial Harrington? – Harrington byl ordynatorem neonatologii.
– Nie ma pojecia, co sie stalo. Moze cos wyjdzie w czasie sekcji, ale to raczej malo prawdopodobne. Przepraszam, ale musze juz leciec. Zadzwon do mnie, dobrze?
Brad stal z zalozonymi rekami, pograzony w myslach, wpatrzony w zamykajace sie drzwi windy. Choc osobiscie nie zajmowal sie matka Nickiego Giancoli, w czasie narodzin dziecka przebywal w sali porodowej, wezwany na blyskawiczna konsultacje. Choc bez watpienia byla smiertelnie przerazona, powitala go cieplym usmiechem.
Przez czterdziesci minut Brad i drugi lekarz niepokoili sie nieregularna akcja serca nie narodzonego dziecka. Wreszcie Donna wydala na swiat chlopca. Dopiero po stwierdzeniu u malego Nicholasa wad wrodzonych stalo sie jasne, co powodowalo zaburzenia w rytmie serca.
Przez kilka ostatnich tygodni Brad zagladal na oddzial intensywnej terapii noworodkow kilka razy dziennie, by sprawdzic, co z malym. Zauwazyl ze smutkiem, ze mlodzi panstwo Giancola byli coraz bardziej przygnebieni i zaczeli unikac spojrzen lekarzy, obawiajac sie nawet pytac o stan synka. Jednak mimo wszystkich nekajacych go przypadlosci Nickie radzil sobie niezwykle dzielnie. Jego zgon byl rownie zaskakujacy jak smierc tamtych dwojga dzieci i rownie demoralizujacy dla personelu szpitala.
ROZDZIAL 3
O jedenastej przed poludniem Jennifer skrecila swoim volvo kombi na szeroki, polkolisty podjazd przed siedziba AmeriCare. Jen namowila siostre, by ta towarzyszyla jej w czasie pierwszej wizyty u doktora Hawkinsa. Kiedy samochod sie zatrzymal, Morgan wybiegla z budynku. Jen powiodla wzrokiem za siostra. Trzydziestoletnia Morgan, o urodzie Nicole Kidman, byla wysoka, smukla i pelna zycia. Miala rozpuszczone wlosy, ktore zawsze unosily sie na wietrze niczym rdzawoczerwone jesienne liscie. Szla sprezystym krokiem, nie za szybko, nie za wolno.
– Bardzo ladna bryka, siostrzyczko – powiedziala Morgan, wsiadajac od strony pasazera. Przejechala dlonia po obitej skora desce rozdzielczej. – Richard dal sie namowic na taki wydatek z uwagi na bezpieczenstwo twoje i dzieci?
Jennifer skinela glowa.
– Jego Biblia jest „Raport konsumenta'. Ten model dostal bardzo dobre oceny. Ma niezlego kopa i wyglada nawet troche sportowo, nie sadzisz?
– Idealny dla matki blizniat.
– No cos ty, nie jest az taki zly! Zreszta priorytety sie zmieniaja, kiedy sie zaklada rodzine. Sama to zrozumiesz, gdy ktoregos dnia zajdziesz w ciaze.
Morgan usmiechnela sie.
– Dzieki, wierze ci na slowo.
W drodze gawedzily o wszystkim i o niczym, jak to siostry, ale Morgan byla rozkojarzona. Tego ranka na jej biurko trafil raport dotyczacy kolejnego zgonu na oddziale intensywnej terapii noworodkow w Szpitalu Uniwersyteckim. Morgan znala Nicka Giancole; osobiscie wyrazila zgode na pokrycie kosztow sztucznego natleniania krwi. Okolicznosci i przyczyna smierci nie byly jeszcze dokladnie znane. Morgan przekonala siostre, ze wysyla ja do dobrego szpitala, a tu okazuje sie, ze w ciagu trzech miesiecy mialy w nim miejsce trzy zagadkowe zgony. Przydaloby sie dyskretnie zapytac tego Hawkinsa, co jest grane.
Jego gabinet miescil sie w przestronnym, parterowym biurowcu, w ktorym urzedowalo wielu pracownikow szpitala. Jen zaparkowala woz i obie siostry weszly do duzej pustej poczekalni. Najwyrazniej Jennifer byla pierwsza i jedyna pacjentka umowiona na te godzine. Po zapisaniu sie w rejestracji dostala do wypelnienia standardowe formularze dotyczace ubezpieczenia i stanu zdrowia. Usiadla obok Morgan, zajetej przegladaniem magazynu „People'.
– Jest juz? – spytala, unoszac glowe.
– Podobno tak. Dobrze, ze przyszlysmy troche wczesniej.
W tej chwili otworzyly sie drzwi przy stanowisku rejestratorki i do poczekalni wszedl mezczyzna w bialym kitlu. Mial okolo metra osiemdziesieciu wzrostu byl szczuply i dobrze zbudowany. Rozpiety kitel i widoczna pod nim koszula w krate swiadczyly o jego upodobaniu do luznego stylu bycia. Usmiechnal sie przelotnie do kobiet w poczekalni i podszedl do duzego akwarium w kacie pomieszczenia.
Otworzywszy pojemnik z karma dla ryb, wsypal spora jej ilosc do wody, wpatrujac sie w opadajace jak snieg ziarenka.
– Pizza! – krzyknal, i z usmiechem zastukal delikatnie w szybe. – Bierzcie i jedzcie! – Kolorowe ryby przecinaly wode, rzucajac sie lapczywie na pokarm.
Siostry popatrzyly po sobie niepewnie. Morgan wzruszyla ramionami.
– Ostatnimi czasy niektorzy lekarze sa bardzo wyluzowani – szepnela. – Zeby pacjenci czuli sie pewniej. – W glebi duszy jednak zastanawiala sie, czy ten lekarz ma choc tyle rozumu co jego rybki.
Doktor Hawkins usmiechnal sie glupkowato do Morgan i Jennifer, po czym ruszyl ku drzwiom gabinetu.
– Biedactwa nie poradzilyby sobie beze mnie – rzucil przez ramie.
Zanim zamknal za soba drzwi, rejestratorka wychylila sie ze swojego stanowiska i oznajmila, ze pan doktor wlasnie zaczal dyzur. Morgan i Jen weszly do jasno oswietlonego gabinetu, w ktorego katach staly donice z dracenami i innymi roslinami. Brad siedzial za biurkiem z drewna tekowego. Na widok dwoch kobiet wchodzacych do gabinetu pospiesznie wrzucil jakies pismo na polke za swoimi plecami. Potem wstal i podal reke tej, ktora byla w widocznej ciazy. Jennifer przedstawila mu swoja siostre.
– To Morgan Robinson – powiedziala Jen z nuta dumy w glosie. – Doktor Robinson.
– Chyba nie mialem przyjemnosci pani poznac – powiedzial z usmiechem. – Na pewno pamietalbym. Jest pani lekarka?
– Tak – odparla Morgan z niezwyklym dla niej skrepowaniem. – Nie spotkalismy sie osobiscie, ale wiele o panu slyszalam.
– Naprawde? Cos wartego powtorzenia?
– Tylko i wylacznie. Pracuje w AmeriCare.
– Ach, tak – powiedzial powoli, mruzac oczy. Morgan po raz kolejny uprzytomnila sobie, ze praca w zarzadzaniu ochrona zdrowia czyni ja pariasem w srodowisku lekarskim. Wiekszosc lekarzy nie odnosila sie przychylnie do systemu finansowania opieki zdrowotnej! Mimo to Morgan uwazala, ze nie zasluguje na tak chlodne traktowanie. Poczula niechec do Hawkinsa. Miala ochote jakos mu sie odgryzc. Najpierw wyglupia sie przy akwarium, a potem zadziera nosa. Postanowila jednak powsciagnac nerwy, przynajmniej na razie. W koncu ten czlowiek bedzie zajmowal sie jej siostra. Odchylila sie na oparcie krzesla i postanowila nic nie mowic. I dobrze zrobila. Przez pietnascie minut Brad rozmawial z Morgan, zadajac szczegolowe, inteligentnie formulowane pytania. Jego swobodny styl uspokajal rozmowce; wygladalo na to, ze Jennifer dobrze sie przy nim czuje.
Morgan rozejrzala sie po gabinecie. Wystroj pokoju byl gustowny, a na scianach wisialy wszelkie wymagane dyplomy. Jej wzrok padl na pismo, ktore Brad w takim pospiechu odlozyl na polke. Nosilo tytul „Au naturel', na okladce widniala naga kobieta wchodzaca na palcach w morskie fale. Dobry Boze, pomyslala Morgan. Pan doktor jest nudysta.
Wyzej znajdowala sie polka ze zdjeciami. Kilka z nich przedstawialo ladnego chlopca na przestrzeni lat, od malego berbecia po mniej wiecej szesciolatka. Obok stala fotografia pieknej kobiety w stroju jezdzieckim, usmiechajacej sie do obiektywu. Morgan doszla do wniosku, ze to zona doktora Hawkinsa. Dziwne. W aktach personalnych zapisano, ze jest wdowcem. Zerknela ukradkiem na jego dlon. Na serdecznym palcu nosil obraczke.
Brad odlozyl dlugopis.
– No, to by bylo tyle. Teraz zrobimy badanie ogolne i ultrasonografie. Potem wrocimy tutaj i zobaczymy, czy uda nam sie uzgodnic harmonogram wizyt. – Zwrocil sie do Morgan. – Bedzie nam pani towarzyszyc, pani doktor?