poniewaz ludzie nie potrafia dochowac tajemnicy.

Amanda Briars to piekna kobieta, ktora udawala brzydka. Byla dowcipna, inteligentna, odwazna, rozsadna i przede wszystkim interesujaca. Dreczylo go jednak to, ze nie wiedzial, czego od niej chce. W jego swiecie kazda kobieta spelniala jasno okreslona role. Jedne byly partnerkami do interesujacej rozmowy, inne sluzacymi rozrywce kochankami, z niektorymi prowadzil interesy, a wiekszosc byla tak nudna lub tak otwarcie polowala na meza, ze nalezalo za wszelka cene ich unikac. Amanda nie pasowala do zadnej z tych kategorii.

– Pocalowalem ja – przyznal nagle Jack. – Jej dlonie pachnialy cytryna. Czulem… – Nie znajdujac slow na wyrazenie tego, co chcial powiedziec, zamilkl. Ku swemu narastajacemu zdumieniu coraz wyrazniej widzial, ze spotkanie z Amanda mocno nim wstrzasnelo.

– Tylko tyle powiesz? – zapytala z zalem Gemma, zirytowana jego milczeniem. – Coz, skoro nie potrafisz sie zdobyc na lepszy opis, nie dziwie sie, ze nigdy nie napisales powiesci.

– Pragne jej, Gemmo – powiedzial cicho. – Ale to nie jest dobrze. Ani dla mnie, ani dla niej. – Urwal i usmiechnal sie ponuro. – Gdybysmy nawiazali romans, zle by sie to skonczylo dla obu stron. Wkrotce zapragnelaby rzeczy, ktorych nie moglbym jej dac.

– A skad to wiesz? – zapytala z dobroduszna kpina.

– Bo nie jestem glupcem. Amanda Briars to kobieta, ktora potrzebuje czegos wiecej niz namiastki mezczyzny. I w pelni na kogos takiego zasluguje.

– Namiastka mezczyzny – powtorzyla rozbawiona tym wyrazeniem Gemma. – Dlaczego tak mowisz? Z tego, co slyszalam o twojej anatomii, kochany, jako mezczyzna jestes bardzo dobrze wyposazony.

Jack postanowil nie wdawac sie w dalsze tlumaczenia, wiedzac, ze Gemma nie lubi ani nie potrafi rozmawiac o problemach, ktore nie znajduja konkretnego rozwiazania. On sam tez nie widzial rozwiazania tej sytuacji. Usmiechnal sie do pokojowki, ktora weszla do saloniku, niosac kawe, smietanke i cukier.

– Coz – wymamrotal pod nosem. – Dzieki Bogu, na swiecie sa tez inne kobiety, nie tylko Amanda Briars.

Gemma litosciwie pozwolila mu zmienic niewygodny dla niego temat.

– Powiedz tylko slowo, jesli kiedys zapragniesz towarzystwa ktorejs z moich dziewczat. Przynajmniej tyle moge zrobic dla swojego drogiego wydawcy.

– To mi o czyms przypomnialo… – Jack urwal, wypil lyk goracej kawy, a po chwili mowil dalej, rozmyslnie zachowujac obojetny wyraz twarzy. – Dzis rano w biurze zlozyl mi wizyte lord Tirwitt. Byl niezadowolony z opisu wlasnej osoby w twojej ksiazce.

– Doprawdy? – spytala Gemma bez wiekszego zainteresowania. – Co ten stary piernik mial do powiedzenia?

– Chcial mnie nadziac na swoja laske z ostrzem.

Gemma wybuchnela niepohamowanym smiechem.

– Cos podobnego! – Z trudem chwytala oddech. – A ja potraktowalam go tak lagodnie. Nie uwierzylbys, o ilu jego wyczynach nie napisalam. Byly po prostu zbyt niesmaczne, zeby wydac je drukiem.

– No tak, a przeciez trudno ci zarzucic przesadnie dobry smak. Na twoim miejscu nakazalbym personelowi zwiekszyc czujnosc, na wypadek gdyby nasz lord zechcial cie odwiedzic, kiedy juz opusci areszt przy Bow Street.

– Nie przyjdzie tu – powiedziala Gemma, ocierajac lze smiechu, ktora splynela z jej podkreslonego henna oka. – To by tylko potwierdzilo te nieprzyjemne plotki. Ale dziekuje ci za ostrzezenie, kochany.

Jeszcze przez chwile gawedzili przyjaznie o interesach, inwestycjach i polityce. Jack lubil ironiczne poczucie humoru Gemmy i jej daleko posuniety pragmatyzm. Oboje zgadzali sie, ze nie nalezy w sobie pielegnowac przywiazania do jakiejkolwiek osoby, partii czy idealu. Popierali liberalow lub konserwatystow w zaleznosci od tego, co bylo korzystniejsze dla ich wlasnych interesow. Gdyby znalezli sie na tonacym okrecie, byliby pierwsza para szczurow, ktora by z niego uciekla, a po drodze ukradliby jeszcze lodz ratunkowa.

W koncu kawa w dzbanku wystygla, a Jack przypomnial sobie, ze ma jeszcze rozne sprawy do zalatwienia.

– Juz dosc czasu ci zajalem – stwierdzil, wstajac. Gemma nadal pollezala na szezlongu. Pochylil sie i ucalowal jej wyciagnieta dlon, dotykajac ustami nie skory, ale licznych pierscieni pobrzekujacych na palcach.

Wymienili przyjacielskie usmiechy i Gemma zapytala z pozorna niedbaloscia:

– Czy panna Briars bedzie dla ciebie pisala?

– Owszem, ale jesli o nia chodzi, to zlozylem sluby czystosci.

– Bardzo madrze, kochany, bardzo madrze. – W jej glosie slychac bylo ciepla nute aprobaty, ale w oczach blyszczalo rozbawienie, jakby w glebi duszy smiala sie z niego. Jack przypomnial sobie z niepokojem, ze tego ranka Oscar Fretwell patrzyl na niego z podobnym rozbawieniem. Ciekawe, co tez az tak zabawnego widzieli ludzie w jego stosunku do Amandy Briars?

6

Ku zdziwieniu Amandy umowe z Jackiem Devlinem przyniosl jej do domu nie poslaniec, tylko Oscar Fretwell. Byl rownie ujmujacy jak podczas ich pierwszego spotkania; jego turkusowe oczy spogladaly przyjaznie i cieplo, a usmiech wydawal sie calkiem szczery. Jego elegancja zrobila wielkie wrazenie na Sukey, ktora przygladala mu sie tak bezceremonialnie, ze Amanda z trudem tlumila smiech. Widac bylo, ze bacznemu spojrzeniu pokojowki nie umknie zaden szczegol, poczawszy od starannie ostrzyzonych jasnych wlosow, blyszczacych niczym moneta prosto z mennicy, a skonczywszy na czubkach wypolerowanych czarnych butow.

Sukey uroczyscie wprowadzila Fretwella do salonu, jakby chodzilo co najmniej o czlonka rodziny krolewskiej.

Zachecony przez Amande Fretwell usiadl na fotelu i siegnal do skorzanej torby, ktora mial u boku.

– Pani umowa – oznajmil, wyjmujac ciezki plik papierow i szeleszczac nimi triumfalnie. – Wystarczy, ze pani to przejrzy i podpisze. – Usmiechnal sie przepraszajaco, kiedy Amanda z uniesionymi brwiami wziela od niego gruby plik dokumentow.

– Jeszcze nigdy nie widzialam takiej dlugiej umowy -powiedziala cierpko. – To bez watpienia sprawka mojego prawnika.

– Pani przyjaciel, pan Talbot, rozwazyl wszystkie szczegoly i dodal swoje zastrzezenia, wiec umowa rzeczywiscie jest niezwykle obszerna.

– Przeczytam ja bez zwloki. Jesli wszystko bedzie w porzadku, podpisze ja i odesle jutro. – Odlozyla dokument na bok. Ogarnal ja nastroj radosnego oczekiwania. Nie wyobrazala sobie, ze perspektywa wspolpracy z takim lobuzem jak Jack Devlin tak na nia podziala.

– Mam pani przekazac osobista wiadomosc od pana Devlina – oznajmil Fretwell. Zielononiebieskie oczy blyszczaly za szklami wypolerowanych okularow. – Prosil, zebym pani powiedzial, ze rani go pani swoja nieufnoscia.

Amanda rozesmiala sie.

– Rownie dobrze moglabym zaufac wezowi. Przy podpisywaniu umowy ani jednego punktu nie pozostawilabym bez szczegolowego wyjasnienia, bo na pewno by to wykorzystal przeciwko mnie.

– Alez panno Briars! – Fretwell wydawal sie szczerze wstrzasniety. – Jesli rzeczywiscie ma pani takie zdanie o panu Devlinie, to zapewniam pania, ze sie pani myli! To wspanialy czlowiek… gdyby pani tylko wiedziala…

– Gdybym co wiedziala? – zapytala nieufnie, unoszac brew. – No, prosze, niech mi pan powie, coz takiego wspanialego widzi pan w swoim szefie? Zapewniam pana, ze ma fatalna opinie i chociaz potrafi zachowywac sie z pewnym dosc watpliwym wdziekiem, do tej pory nie udalo mi sie u niego wykryc zadnych oznak prawego charakteru czy sumienia. Chetnie poslucham, dlaczego uwaza go pan za wspanialego czlowieka.

– Coz, zgadzam sie, ze pan Devlin jest wymagajacy i pracuje w takim tempie, ze trudno dotrzymac mu kroku, ale zawsze jest sprawiedliwy i szczerze nagradza za dobrze wykonane zadania. Ma wybuchowy temperament, przyznaje, ale jest rowniez bardzo rozsadny. W rzeczywistosci ma o wiele mieksze serce, niz to okazuje. Na przyklad, jesli ktorys z jego pracownikow dlugo choruje, po powrocie do zdrowia ma zagwarantowane swoje dawne miejsce pracy. Rzadko ktory pracodawca tak postepuje.

– Zna go pan juz dosc dlugo – stwierdzila Amanda, lekko unoszac glos, przez co jej slowa zabrzmialy jak pytanie.

Вы читаете Namietnosc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату