korytarzu. Zainstalowane ze wzgledow bezpieczenstwa kamery byly skierowane prosto na nia; niemal bezszelestnie przeszla po wytartym puchowym dywanie do aprtamentu 1803. Nie zawracajac sobie glowy pukaniem, oznajmila glosno swoje przybycie, po czym podsunela odznake pod oko kamery i poczekala, az drzwi sie otworza.

– Dallas.

– Feeney. – Usmiechnela sie zadowolona z widoku znajomej twarzy. Ryan Feeney byl jej starym przyjacielem i eks – partnerem, ktory zamienil ulice na biurko i wysoka pozycje w Wydziale Rozpoznania Elektronicznego. – Wiec teraz przysylaja specow od komputerow.

– Chcieli starszego oficera, i to najlepszego. – Usmiech wykrzywil jego szeroka, pomarszczona twarz, ale oczy pozostaly powazne. Byl malym grubym mezczyzna z malymi grubymi rekami i rudawymi wlosami. – Wygladasz na wykonczona.

– Mialam ciezka noc.

– Slyszalem. – Z torby, ktora zawsze nosil ze soba, wyjal paczke ocukrzonych orzechow i poczestowal nimi Ewe. Przygladal sie jej, probujac ocenic, czy jest przygotowana na to, co zobaczy w sypialni.

Byla mloda jak na swoja range, zaledwie trzydziestoletnia kobieta o duzych brazowych oczach, ktore nigdy nie mialy okazji patrzec na Swiat z mlodziencza naiwnoscia. Jej jasnobrazowe wlosy byly krotko przyciete, raczej dla wygody niz checi holdowania modzie, ale pasowaly do jej trojkatnej twarzy o ostro zarysowanych kosciach policzkowych i malym doleczku w policzku.

Byla wysoka, dlugonoga, i choc sprawiala wrazenie szczuplej, Feeney wiedzial, ze pod skorzana kurtka kryje sie muskularne cialo. Co wiecej, Ewa miala nie tylko muskuly, ale tez serce i rozum.

– Czeka cie przykry widok, Dallas.

– Wiem. Kim jest ofiara?

– Sharon DeBlass, wnuczka senatora DeBlassa. Nic jej to nie mowilo.

– Feeney, polityka nie jest moja mocna strona.

– To dzentelmen z Wirginii, skrajny prawicowiec, wywodzacy sie ze starego bogatego rodu. Kilka lat temu jego wnuczka opuscila niespodziewanie dom, przeniosla sie do Nowego Jorku i zostala 'licencjonowana dama do towarzystwa.

– Byla prostytutka. – Dallas rozejrzala sie po apartamencie. Zostal urzadzony w natretnie nowoczesnym stylu – szklo i chrom, sygnowane hologramy na scianach, barek w kolorze ostrej czerwieni. Za barkiem wisiala ogromna zaslona wymalowana w zlewajace sie ze soba roznorodne ksztalty w zimnych pastelowych kolorach.

Schludna jak dziewica, zadumala sie Ewa, i zimna jak dziwka,. – Nic dziwnego, biorac pod uwage miejsce, w jakim zdecydowala Sie zamieszkac.

– To delikatna sprawa ze wzgledow politycznych. Ofiara jest dwudziestoczteroletnia biala kobieta. Umarla w lozku.

Ewa tylko uniosla brew.

– Wydaje sie to dosc poetyczne, skoro byla kupowana w lozku. Jak zmarla?

– To kolejny problem. Chce, zebys sama zobaczyla.

Gdy przeszli przez pokoj, kazde z nich wyjelo maly pojemniczek; spryskali sobie dokladnie rece, by je natluscic i nie zostawiac odciskow palcow. Na progu sypialni Ewa spryskala tez podeszwy butow, nie chcac, by przyczepialy sie do nich wlokna, zablakane wlosy czy fragmenty naskorka.

Ewa byla ostrozna. W normalnych okolicznosciach na miejscu zabojstwa byloby juz dwoch innych oficerow sledczych, rejestrujacych dzwiek i robiacych zdjecia. Medycy sadowi czekaliby, jak zwykle niecierpliwie, zeby zabrac sie do roboty. Fakt, ze tylko ona i Feeney zostali przydzieleni do tej sprawy, oznaczal, ze musi uwazac na kazdy swoj krok.

– Kamery w hallu, windzie i na korytarzach – zauwazyla Ewa.

– Juz oznaczylem dyskietki. – Feeney otworzyl drzwi i przepuscil ja przodem.

Nie wygladalo to ladnie. Zdaniem Ewy smierc rzadko byla spokojnym religijnym doznaniem. Na ogol oznaczala brutalny koniec, ktory nie mial nic wspolnego ze swietym i grzesznikiem. Ale to, co tutaj zobaczyla, bylo szokujace jak teatralna dekoracja, ktora zbudowano specjalnie po to, by wywolac zgorszenie.

Lozko bylo ogromne, nakryte gladkimi atlasowymi przescieradlami w kolorze dojrzalej brzoskwini. Male reflektorki rzucaly miekkie swiatlo na srodek loza, gdzie w lagodnym zaglebieniu ruchomego materaca lezala naga kobieta.

Materac falowal z nieprzyzwoitym wdziekiem w takt muzyki, ktora przeplywala cicho przez wezglowie lozka.

Kobieta wciaz byla piekna; miala profil jak z kamei, kaskade zmierzwionych, plomiennie rudych wlosow, szmaragdowe oczy, patrzace szklanym wzrokiem na wylozony lustrami sufit, biale jak mleko czlonki, ktore przypominaly obrazy z Jeziora Labedziego, gdy poruszajace sie lozko kolysalo nimi delikatnie.

Teraz nie byly ulozone artystycznie, ale rozrzucone zmyslowo, tak ze cialo martwej kobiety tworzylo litere X posrodku lozka.

Dziewczyna miala dziure w czole i w piersi, a jeszcze jeden makabryczny otwor widnial miedzy jej rozlozonymi udami. Krew obryzgala blyszczace przescieradla, wyciekla na lozko, utworzyla kaluze i zakrzepla.

Poplamila takze polakierowane sciany, ktore przypominaly smiertelne obrazy nabazgrane przez jakies zle dziecko.

Tak ogromna ilosc krwi byla rzadka rzecza, a poprzedniej nocy Ewa widziala jej o wiele za duzo, by patrzec na to miejsce zbrodni ze spokojem, jakiego by sobie zyczyla.

Musiala przelknac sline i zmusic sie do wyrzucenia z pamieci obrazu dziecka.

– Masz te sypialnie na tasmie? – Tak.

– Wiec wylacz to cholerstwo. – Odetchnela z ulga, gdy Feeney odnalazl urzadzenie sterujace glosnoscia i przyciszyl muzyke. Lozko zatrzymalo sie. – Dziwne rany – mruknela Ewa, podchodzac blizej, by je obejrzec. – Zbyt ksztaltne jak na noz. Zbyt krwawe jak na laser.

– Nagle doznala olsnienia – przypomniala sobie dawne filmy 'szkoleniowe, dawne kasety video, dawne zbrodnie.

– Rany boskie, Feeney, wygladaja jak rany postrzalowe. Siegnal do kieszeni i wyjal opieczetowana torebke.

– Ten, kto to zrobil, zostawil nam upominek. – Podal Ewie torebke. – Taki antyk musi oficjalnie kosztowac osiem, dziesiec tysiecy, a na czarnym rynku dwa razy tyle.

Ewa z zaciekawieniem obrocila rewolwer w reku.

– Jest ciezki – powiedziala na wpol do siebie. – 1 duzy.

– Kaliber trzydziesci osiem – odparl. – Pierwszy, jaki widze poza muzeum. To Smith amp; Wesson, model dziesiatka, niebieskoszary.

– Popatrzyl nan z pewna czuloscia. – Prawdziwa klasyczna bron, uzywana przez policje az do lat dwudziestych. Przestali ja produkowac w dwudziestym drugim czy dwudziestym trzecim, kiedy wydano zakaz poslugiwania sie bronia.

– Masz bzika na punkcie historii. – Co tlumaczylo, dlaczego jest teraz z nia. – Wyglada na nowy. – Powachala go przez torebke; poczula zapach oliwy i spalenizny. – Ktos bardzo dbal o niego.

Wystrzelil od razu – powiedziala z zaduma, oddajac torebke Feeneyowi. – Brzydka smierc; w ciagu mojej dziesiecioletniej sluzby w wydziale po raz pierwszy spotykam sie z tego typu zabojstwem.

– Ja po raz drugi. Jakies pietnascie lat temu, w Lower East Side, przyjecie wymknelo sie spod kontroli Facet zabil piec osob dwudziestka dwojka, zanim zrozumial, ze to nie zabawka. Urzadzil niezla jatke.

– Dowcipnis – mruknela Ewa. – Sprawdzimy kolekcjonerow broni, zorientujemy sie, ilu z nich moze posiadac cos takiego. Ktorys z nich mogl zglosic kradziez.

– Mogl.

– Bardziej prawdopodobne, ze zostal kupiony na czarnym rynku.

– Ewa spojrzala przez ramie na zwloki. – Jesli trudnila sie tym fachem przez kilka lat, to musi miec dyskietki, rejestr swoich klientow, notesy, w ktorych zapisywala daty i miejsca spotkan.

– Zmarszczyla brwi. – Przy Kodzie Piatym bede musiala sama sprawdzic wszystkie adresy. To nie jest zwykly

Вы читаете Dotyk Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×