poradzi, dopoki agent bedzie siedzial w przedziale. Ale jesli wyjdzie do toalety, wagonu restauracyjnego albo w ogole do drugiego wagonu, zaczna sie klopoty. Przejscie bylo zapchane, czesc pasazerow stala, czesc siedziala, probujac sie przespac. Przechodzenie przez pociag to mordega. Trzeba sie przepychac, wciskac, nieustannie powtarzac: „Przepraszam, bardzo przepraszam'. Trudno w takiej sytuacji kogos dyskretnie sledzic, a podazanie za dobrym agentem staje sie praktycznie niemozliwe. To zas, o czym Roach juz zdazyl sie przekonac, wskazywalo, ze Rudolf byl dobry.
Roach nabral podejrzen, gdy Rudolf wyszedl z przedzialu, trzymajac sie za brzuch, chociaz pociag jeszcze stal na peronie przy Euston, i zaczal sie przepychac przez zatloczony korytarz. Rudolf byl niski, wiec jego glowa szybko zniknela w morzu glow innych pasazerow. Roach przesunal sie kilka krokow do przodu, wsrod narzekan i stekniec wspolpodroznych. Nie chcial sie zbytnio zblizac do Rudolfa, ktory wielokrotnie dzis sprawdzal swoje tyly i mogl zauwazyc jego twarz. Dzieki wymogom zaciemnienia w korytarzu panowal polmrok, poglebiony jeszcze dymem papierosowym. Roach trzymal sie w cieniu i patrzyl, jak Rudolf dwukrotnie stuka do toalety. Tuz obok przepychal sie inny pasazer. Na pare sekund zaslonil mu widok. Kiedy Roach ponownie spojrzal w tamta strone, Rudolfa nie bylo.
Roach wytrzymal na stanowisku trzy minuty, nie spuszczajac wzroku z drzwi toalety. Podszedl jakis mezczyzna, zapukal, wszedl do srodka i zamknal za soba drzwi.
W mozgu Roacha zabrzmial sygnal alarmowy.
Przedarl sie przez cizbe, zatrzymal przed ubikacja i zalomotal do drzwi.
– Poczekaj na swoja kolej jak kazdy inny – rozlegl sie glos ze srodka.
– Otwierac, akcja policji.
Po kilku sekundach mezczyzna otworzyl drzwi, zapinajac rozporek. Roach zajrzal do srodka, zeby sie upewnic, czy nie ma tam Rudolfa.
Szlag by to!
Otworzyl na osciez drzwi miedzy wagonami. W drugim wagonie rowniez panowal polmrok i scisk, wszedzie snul sie dym papierosowy. Nie znajdzie Rudolfa, chyba ze przeszuka caly pociag, przedzial po przedziale.
Jakim cudem tak szybko zniknal?
Najszybciej jak sie dalo przeszedl do pierwszego wagonu, znalazl konduktora, staruszka w druciakach, ze szpotawa stopa. Roach wyciagnal zdjecie Rudolfa i podsunal kolejarzowi pod nos.
– Widzial gdzies pan tego czlowieka?
– Niski jegomosc?
– Tak – odparl Roach, ostatecznie sie zalamujac. Niech to szlag! Niech to szlag!
– Wyskoczyl z pociagu, kiedy ruszalismy z Euston. Mial szczescie, ze sobie nie zlamal giry.
– Chryste? Dlaczego pan nic nie powiedzial? – Uswiadomil sobie, jak idiotycznie musiala zabrzmiec ta uwaga. Z wysilkiem sie opanowal. – Gdzie jest najblizszy przystanek?
– W Watford.
– Za ile?
– Jakies pol godziny.
– Za dlugo. Musze wysiasc z pociagu juz teraz.
Roach wyciagnal reke, szarpnal hamulec bezpieczenstwa. Pociag natychmiast zwolnil i zaczal hamowac.
Stary konduktor przyjrzal mu sie, jego oczka szybko mrugaly za okularami.
– Nie jest pan zwyklym policjantem, prawda?
Roach nic nie odpowiedzial; pociag wlasnie sie zatrzymal. Otworzyl drzwi, zeskoczyl na torowisko i zniknal w ciemnosciach.
Neumann zaplacil taksowkarzowi w poblizu magazynu Pope'a i przeszedl ostatni odcinek na piechote. Przelozyl mauzera zza paska spodni na piers, do kieszeni kurtki, i podniosl kolnierz, chroniac sie przed deszczem. Pierwszy akt przebiegl bez zaklocen. Zmylka w pociagu poszla idealnie. Neumann byl pewny, ze od stacji Euston nikt juz go nie sledzil. To znaczylo jedno: Plaszczyk, mezczyzna, ktory pilnowal go w pociagu, prawie na pewno wlasnie jedzie z Londynu w strone Liverpoolu. Ale nie jest kretynem. Wkrotce sie zorientuje, ze Neumann nie wrocil do przedzialu i
W magazynie panowaly ciemnosci, wygladal na opuszczony. Neumann nacisnal dzwonek i czekal. Nikt nie odpowiedzial. Zadzwonil jeszcze raz i tym razem z drugiej strony dobiegl go odglos czyichs krokow. Po chwili drzwi sie uchylily i pojawil sie w nich ciemnowlosy olbrzym w skorzanym plaszczu.
– Czego?
– Chcialbym sie widziec z panem Pope'em – odezwal sie uprzejmie Neumann. – Potrzebuje kilku rzeczy
– Pana Pope'a nie ma, a my wycofalismy sie z interesu, wiec sie odwal.
Chcial zamknac drzwi, lecz Neumann wsunal stope w szpare.
– Przepraszam, ale to naprawde pilne. Moze jednak by mi pan pomogl.
Olbrzym mierzyl Neumanna wzrokiem, na jego twarzy malowala sie niepewnosc. Najwyrazniej probowal pogodzic akcent Anglika z dobrej rodziny z kurtczyna i opatrunkiem na twarzy.
– Chyba nie doslyszales, co mowilem – powtorzyl. – Wycofalismy sie z interesu. Zwinelismy bude. – Zlapal Neumanna za ramie. – A teraz spierdalaj.
Neumann rabnal go w jablko Adama, potem wyciagnal mauzera i strzelil mu w noge. Mezczyzna runal na ziemie, na przemian wyjac z bolu i probujac schwytac oddech. Neumann wszedl do srodka i zamknal brame. Magazyn wygladal dokladnie tak, jak go opisala Catherine: furgonetki, samochody, motocykle, zwaly czarnorynkowego jedzenia i liczne kanistry paliwa.
Pochylil sie nad rannym.
– Rusz sie, a strzele jeszcze raz, tyle ze tym razem nie w stope. Zrozumiano?
Olbrzym jeknal.
Neumann wybral czarna furgonetke, otworzyl drzwiczki i uruchomil silnik. Zlapal dwa kanistry paliwa i wrzucil na tyl samochodu. Po namysle jednak uznal, ze czeka ich bardzo dluga podroz, wiec zaladowal jeszcze dwa. Wsiadl do szoferki, podjechal do bramy, wyszedl i otworzyl ja.
Zanim zniknal, przykleknal przy rannym i poradzil:
– Na twoim miejscu udalbym sie natychmiast do szpitala. Tamten popatrzyl na niego. Nic nie rozumial.
– Kim ty, do cholery, jestes?
Neumann usmiechnal sie, wiedzac, ze prawda brzmi zbyt absurdalnie, zeby osilek uwierzyl.
– Jestem niemieckim szpiegiem, uciekajacym przed MI- 5.
– Taa… A ja, kurwa, samym Adolfem Hitlerem. Neumann wspial sie do szoferki i ruszyl.
Harry Dalton zdarl z reflektorow oslony i niebezpiecznie szybko mknal do zachodniej dzielnicy Londynu. Sekcja transportu zaoferowala mu wytrawnego kierowce, ale on wolal sam prowadzic. Jak szalony przedzieral sie przez sznur samochodow, nie zdejmujac reki z klaksonu. Obok niego siedzial Vicary, trzymajac sie deski rozdzielczej. Wycieraczki na prozno probowaly oczyscic szybe z wody. Skrecajac w Cromwell Road, Harry tak ostro przyspieszyl, ze tyl samochodu wpadl w poslizg na wilgotnym poboczu. Policjant dalej lawirowal wsrod samochodow, potem skrecil na poludnie, w Earl's Court Road. Wjechal w boczna uliczke, pomknal waska droga, raz gwaltownie skrecajac, zeby nie wpasc na pojemnik ze smieciami, a drugi raz, zeby nie rozjechac kota. Kiedy znalezli sie na tylach budynku, z calej sily nadepnal na hamulec. Samochod gwaltownie sie zatrzymal.
Harry i Vicary wypadli z wozu, kuchennymi drzwiami wbiegli do srodka i dudniac na schodach popedzili na piate pietro, gdzie miescil sie punkt obserwacyjny. Nie zwracajac uwagi na przenikliwy bol przeszywajacy mu kolano, Vicary dotrzymywal kroku Harry'emu.
Gdyby Boothby pozwolil mi ich aresztowac pare godzin temu, nie wpadlibysmy teraz w to bagno.
Wszystko sie walilo.
Agent, ktorego ochrzcili Rudolfem, wlasnie wyskoczyl z pociagu na dworcu Euston i rozplynal sie w miescie. Vicary musial zalozyc, ze probuje uciec z kraju. W tych okolicznosciach nie pozostalo mu nic innego, jak