nie zrobily krzywdy. Nastepne przefrunely na wysokosci ludzkiej glowy i walnely we wzgorze.
Nawet nie uslyszal tej, ktora go zranila.
Odzyskal przytomnosc wieczorem; trzasl sie z zimna w rowie. Spojrzal w dol i omal nie zemdlal na widok swojego kolana: papki ze strzaskanej kosci i krwi. Z wysilkiem wygrzebal sie z dolu i wrocil na droge. Znalazl motocykl i zemdlal.
Oprzytomnial nastepnego ranka w szpitalu. Wiedzial, ze atak poszedl na wprost, gdyz naplywaly kolejne fale rannych. Caly dzien przelezal w lozku, w glowie mu szumialo od morfiny, zewszad dobiegaly jeki rannych. O zmierzchu chlopiec na sasiednim lozku zmarl. Vicary zamknal oczy, bezskutecznie probujac nie dopuszczac do siebie rzezenia konajacych.
Nastepnego ranka odwiedzil go Brendan Evans, przyjaciel z Cambridge, ktory pomogl mu dostac sie do wywiadu. Wojna go zmienila. Zniknela chlopieca uroda. Wygladal teraz na twardego, wrecz bezwzglednego mezczyzne. Brendan przysunal sobie krzeslo i usiadl przy lozku.
– To wszystko moja wina – odezwal sie Vicary. – Wiedzialem, ze Niemcy czekaja. Ale motocykl sie zepsul i nie potrafilem cholerstwa naprawic. A potem zaczal sie ostrzal.
– Wiem. Znalezli papiery w twojej torbie. Nikt cie nie wini. To po prostu cholerny pech. Pewnie i tak nie moglbys naprawic tego motoru.
Jeszcze teraz, trzydziesci lat pozniej, Vicary czasem slyszal we snie krzyki konajacych. Ale ostatnio w jego snach pojawil sie nowy element: snilo mu sie, ze to Basil Boothby uszkodzil mu motocykl.
„A w ogole czytal pan akta Vogla?'.
„Nie'.
Oszust. Skonczony klamca.
Vicary probowal sie powstrzymac od narzucajacych sie porownan wczoraj z dzis, lecz trudno bylo tego uniknac. Nie wierzyl w przeznaczenie, ale ktos lub cos dal mu druga szanse, szanse zadoscuczynienia za blad z owego jesiennego dnia 1916 roku.
Liczyl na to, ze przyjecie, ktore odbywalo sie w pubie naprzeciwko kwatery MI- 5, pomoze mu oderwac mysli od sprawy. Mylil sie. Trzymal sie z boku, zapatrzony w piwo wspominal Francje albo obserwowal, jak koledzy flirtuja z ladnymi maszynistkami. Przy fortepianie Nicholas Jago dawal calkiem niezly popis gry.
Z transu wyrwal go glos jednej z krolowych archiwum, ktora zaczela spiewac „I'll Be Seeing You'. Byla to przystojna blondynka o krwistoczerwonych ustach, Grace Clarendon. Vicary wiedzial, ze na poczatku wojny otwarcie romansowala z Harrym. Bystra, dowcipna i inteligentna roznila sie od wiekszosci dziewczat z archiwum. Ale byla mezatka i Vicary nie pochwalal tego zwiazku. Nie powiedzial o tym Harry'emu; w koncu to nie jego sprawa.
Zreszta, kim jestem, by pouczac w sprawach sercowych – pomyslal teraz.
Przypuszczal, ze to Grace powiedziala Harry'emu, ze Boothby mial w reku teczke Vogla.
Wszedl Harry opatulony w plaszcz. Puscil oko do Grace, potem ruszyl w strone Vicary'ego.
– Wracajmy do biura. Musimy pogadac.
– Nazywala sie Beatrice Pymm. Mieszkala samotnie w niewielkim domku nieopodal Ipswich – zaczal Harry, kiedy szli do gabinetu Vicary'ego. Dzis rano spedzil wiele godzin w Ipswich, grzebiac w przeszlosci Beatrice Pymm. – Zadnych przyjaciol, zadnej rodziny. Jej matka zmarla w trzydziestym szostym. Zostawila jej dom i przyzwoity dochod. Beatrice nie pracowala. Nie miala chlopakow, kochankow, nawet kota. Zajmowala sie wylacznie malowaniem.
– Malowaniem? – powtorzyl Vicary.
– Tak, malowaniem. Ludzie, z ktorymi rozmawialem, mowili, ze malowala prawie codziennie. Wychodzila wczesnym rankiem, wybierala jakis punkt w okolicy i caly dzien malowala. Policjant z posterunku w Ipswich pokazal mi pare jej obrazow. Krajobrazy. Calkiem niezle.
Vicary zmarszczyl brwi.
– Nie wiedzialem, ze znasz sie na sztuce, Harry.
– Sadzisz, ze chlopcy z Battersea nie potrafia docenic sztuki? W takim razie wiedz, ze moja swietej pamieci matka regularnie wlokla mnie do National Gallery.
– Przepraszam, Harry. Prosze, mow dalej.
– Beatrice nie miala samochodu. Albo jezdzila rowerem, albo szla pieszo, albo lapala autobus. Czesto za dlugo malowala, zwlaszcza latem, kiedy bylo dobre swiatlo, i spozniala sie na ostatni autobus. Sasiedzi nieraz widzieli, jak przychodzila w srodku nocy, dzwigajac caly swoj sprzet malarski. Powiadali, ze przesypiala noce w jakichs zakazanych miejscach, byleby zlapac wschod slonca.
– I co, ich zdaniem, jej sie stalo?
– Oficjalna wersja wydarzen: przypadkowe zatoniecie. Jej rzeczy znaleziono nad brzegiem Orwell, obok pusta butelke po winie. Policja sadzi, ze Beatrice musiala za duzo wypic, stracila rownowage, zeslizgnela sie do wody i utonela. Ciala nie znaleziono. Przez pewien czas kontynuowali sledztwo, ale nie wpadli na zaden inny trop. Uznali, ze kobieta utopila sie na skutek nieszczesliwego wypadku i zamknieto sprawe.
– Brzmi bardzo prawdopodobnie.
– Oczywiscie, moglo sie stac i tak. Ale watpie. Beatrice Pymm doskonale znala okolice. Dlaczego akurat tego dnia wypila odrobine za duzo i wpadla do rzeki?
– A druga teoria?
– Druga teoria wyglada nastepujaco: gdy zapadl zmrok, nasz szpieg zabral ja samochodem, zasztyletowal i zaladowal jej cialo do ciezarowki. Rzeczy zostawil nad brzegiem rzeki, zeby to wygladalo na przypadkowe zatoniecie. Tymczasem zas cialo przewiozl przez pol kraju, zmasakrowal i zakopal pod Whitchurch.
Dotarli do gabinetu Vicary'ego i usiedli. Vicary za biurkiem, Harry naprzeciwko. Harry rozparl sie na krzesle i wyciagnal nogi.
– Czy to wylacznie domysly, czy tez masz fakty na poparcie twojej teorii?
– Pol na pol, ale wszystkie pasuja do twojego przypuszczenia, ze Beatrice Pymm zabito, aby ukryc wejscie szpiega na teren kraju.
– Wal.
– Zaczne
– Powiadasz, ze morderczyni mogla skorzystac z ciezarowki. Jakie masz dowody?
– Poprosilem tamtejsza policje, zeby sprawdzili, czy w noc zabojstwa Beatrice Pymm odnotowano jakies przestepstwa albo cos niepokojacego. Tak sie zlozylo, ze w okolicach wioski Alderton ktos porzucil i umyslnie podpalil furgonetke. Sprawdzono, co to za woz.
– I?
– Ukradziony dwa dni wczesniej w Londynie. Vicary wstal i zaczal krazyc po pokoju.
– Wiec nasza agentka wyrasta ni z tego, ni z owego w srodku kraju, zostawiajac za soba plonaca furgonetke. Gdzie teraz jedzie? Co robi?
– Zalozmy, ze wraca do Londynu. Lapie okazje i jedzie ciezarowka albo samochodem. Albo idzie na najblizsza stacje i wsiada w pierwszy pociag do Londynu.
– Zbyt ryzykowne – stwierdzil Vicary. – Na prowincji samotna kobieta w srodku nocy to rzecz bardzo niezwykla. Nie zapominajmy, ze to listopad i jest zimno. Moglaby ja zauwazyc policja. Morderstwo Beatrice Pymm precyzyjnie zaplanowano i wykonano. Zabojczyni niczego nie pozostawila przypadkowi.
– A co bys powiedzial na motocykl ukryty w skrzyni ciezarowki?
– Dobry pomysl. Sprawdz, czy w tamtym okresie nie skradziono jakiegos motocykla.
– Wraca do Londynu i porzuca motor.
– Zgadza sie – potwierdzil Vicary. – A w chwili wybuchu wojny nie szukamy Holenderki Christy Kunst,