blizej, czujac uderzajacy w nozdrza, slaby zapach wanilii, ktory jednak wdarl mu sie we wszystkie zmysly z tak ogromna sila, iz potrzebowal troche czasu, aby zlapac oddech i zapanowac nad zawrotami glowy. Oblizal wyschniete wargi i pochylajac sie jeszcze nizej, tak iz niemal oparl sie czolem o przeciete blizna czolo naprzeciw, wyszeptal ochryplym, lamiacym sie glosem:

- Harry... nie zmuszaj mnie, zebym cie blagal.

I wtedy zielone oczy poruszyly sie nieznacznie, na ulamek sekundy spoczywajac na jego twarzy i natychmiast ponownie zaglebily sie w swoim swiecie.

Ale ta jedna, nieoczekiwana reakcja wystarczyla, aby twarz Severusa rozswietlila sie opetanczym, niemal bolesnym zarem nieokreslonej emocji.

- Dobrze. A teraz spojrz na mnie jeszcze raz i powiedz, jak mam na imie - wyszeptal goraczkowo, zatapiajac plonace spojrzenie w nienaturalnie powiekszonych zrenicach. Przesunal drzaca dlon z chlodnego policzka na wlosy i wplotl palce w czarne kosmyki, a ledwie slyszalny szept, ktory wydobyl sie z jego ust, byl tak niewyrazny i zachrypniety, jakby pochodzil z najodleglejszego, najciemniejszego zakatka duszy:

- Powiedziales, ze zawsze bedziesz do mnie wracal...

Jego glos ucichl nagle, jak zbyt mocno naciagnieta struna, ktora pekla pod naporem oddzialujacych na nia sil. I pozostal jedynie wzrok. Wzrok szalenca. Wzrok, ktory nagle zadrzal, rozpadajac sie niczym kolorowe szkielka w kalejdoskopie, kiedy ujrzal w oczach naprzeciw... kiedy ujrzal...

...jak zrenice zmniejszaja sie gwaltownie, jakby w koncu, po trwajacych dlugo ciemnosciach, naplynelo do nich swiatlo, rozswietlajac je od srodka i napelniajac swiadomoscia.

Usta Harry'ego otworzyly sie odrobine i ponownie zamknely, jakby probowal cos powiedziec, ale slowa napotykaly bariere i nie mogly wyplynac z gardla. Mezczyzna wbil plonace spojrzenie w te drzace z wysilku wargi, jakby samym tylko wzrokiem probowal zmusic je do tego, by sie rozwarly i by w koncu uslyszec z nich... uslyszec...

...ten cichy, oslabiony i zachrypniety szept:

- Severusie...

*

Ciemnosc wypelniala niekonczaca sie kakofonia rozdzierajacych dusze krzykow. Slyszal wrzask swojej mamy, krzyki setek ofiar, zadreczonych na smierc i torturowanych do granicy szalenstwa, a kazdy z nich byl jak oddzielne ukaszenie, zatapiajace kly w jego duszy i wyszarpujace z niego kolejne uczucia. Jedno za drugim, obdzierajac go z nich, az w koncu przestal czuc cokolwiek, poza chlodna obojetnoscia.

Unosil sie w mroku. Zupelnie sam. I wiedzial, ze tak wlasnie ma byc. Musial odpokutowac za wszystko. Za kazdy pojedynczy krzyk, za kazde odebrane zycie, za cale cierpienie, ktorego byl sprawca. Widzial to wszystko tak dokladnie. Niczym na spowolnionym filmie, ktory wydawal sie trwac w nieskonczonosc.

Wszystkie wspomnienia, ktore zobaczyl, przelaly sie przez jego umysl niczym cuchnacy sciek, pozostawiajac po sobie brud i nieczystosci, wypelniajac go najohydniejszymi resztkami, ktore byly zbyt ciezkie i lepkie, by mogl je wyplukac i osiadly w wielu niedostepnych zakamarkach jego umyslu.

Krzyki nie cichly. Wrecz przeciwnie. Wydawaly sie tylko przybierac na sile, a on nie byl w stanie sie przed nimi obronic. Napieraly. Gryzly. Szarpaly.

I wtedy w ciemnosci pojawilo sie malenkie swiatelko. Emanowalo cieplem i znajomym zapachem. Zapachem, ktory na pewno znal, ale nie pamietal, skad. Podazyl za nim, lgnac do niego niczym cma do swiatla. I kiedy znalazl sie blizej, odkryl, ze to ogromny, zlocisty lew. Wydawalo mu sie, ze juz go wczesniej widzial... ale byl niekompletny. Czegos mu brakowalo.

Harry pobiegl za nim, majac wrazenie, ze lew probuje go gdzies zaprowadzic. Krzyki

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату