zaczely sie oddalac, a powietrze wypelnialo sie cieplem. I kiedy nagle lew zatrzymal sie i podszedl do niego, ukladajac mu sie u stop i wydajac z siebie przerazajacy ryk, Harry nagle poczul uderzenie tak silnego goraca, iz wszystko wokol rozjarzylo sie czerwienia. I juz wiedzial, czego brakowalo...

Weza.

Przypomnial sobie figurke. Dwie srebrnobiale sylwetki, lew i waz, zlaczone w uscisku tak silnym, iz wydawaly sie niemozliwe do rozdzielenia.

I w tym samym momencie z otaczajacego go mroku zrodzil sie swietlisty waz, ktory natychmiast oplotl lwa i kiedy tylko obie istoty sie polaczyly, przestrzen wypelnila sie blaskiem i Harry nie widzial juz nic wiecej, dopoki blask nie przygasl, ponownie wypelniajac go ciemnoscia.

Ale w tej ciemnosci cos sie poruszalo. Slyszal jakis glos. Nie potrafil rozroznic slow, ale wydawalo mu sie, ze ten glos go wola. Zaczal podazac w jego kierunku, ale czajace sie w zakamarkach wspomnienia atakowaly coraz bardziej, ponownie wypelniajac wszystko zachrypnietymi, niekonczacymi sie wrzaskami i Harry wciaz sie gubil, nie potrafiac znalezc wyjscia.

Czul dotyk. Na twarzy, ktora z pewnoscia nie mogla nalezec do niego, poniewaz on juz nie istnial. Nie istnial od momentu, w ktorym rzucil to zaklecie... ale jednak, mimo wszystko... wciaz tu byl. Wciaz czul dotyk. I glos. Znajomy glos. Glos, ktory go przywolywal i Harry biegl coraz szybciej, pragnac sie do niego zblizyc.

I wtedy, po raz pierwszy, udalo mu sie rozroznic slowo... swoje imie. Wypowiedziane w taki sposob, jakby ktos, kto je wymawial, stal nad przepascia i jezeli Harry nie zareaguje, to sie w nia rzuci.

Niemal sie zachlysnal, kiedy nagle ciemnosc otworzyla sie i Harry ujrzal... twarz Severusa. Tak blisko, jakby naprawde tu byl.

Ale to niemozliwe. Byla tylko ciemnosc. I glosy.

Czul, jak napieraja na niego, probujac wciagnac go z powrotem, ale gdzies na granicy widzenia, pomimo iz obraz byl znieksztalcony i zamazany, wciaz widzial jego twarz. Blada, przykryta opadajacymi na nia, czarnymi kosmykami. I oczy. Przypominajace dwa blyszczace, czarne kamienie, wbijajace sie w niego tak jak zawsze, kiedy... kiedy byl w nim. I cienkie wargi. Wypowiadajace tak niepasujacym do Severusa, niemal desperackim szeptem:

- Powiedziales, ze zawsze bedziesz do mnie wracal...

Tak. Pamietal te slowa.

Znajome wspomnienie otulilo go, wypelniajac przestrzen cieplem.

Tak wlasnie powiedzial. Zawsze bedzie wracal. Zawsze.

Ciemnosc rozstapila sie tak gwaltownie, iz Harry poczul sie tak, jakby ostatkiem sil zdolal wydostac sie na powierzchnie wdzierajacej mu sie do ust i znieksztalcajacej wszelkie dzwieki, smolistej wody.

Chcial mu odpowiedziec. Dac znac, ze go slyszy, ale wszystkie miesnie jego ciala przypominaly roztopiony wosk. Po kilku probach udalo mu sie jednak wypowiedziec zdartym, ochryplym szeptem:

- Severusie...

I to, co sie wtedy wydarzylo...

Twarz mezczyzny zmienila sie tak nagle, jakby zostal porazony pradem. Plonace w oczach szalenstwo przygaslo, zastapione czyms tak... czyms tak goracym i nieokielznanym, iz Harry niemal poczul, jak wdziera mu sie pod skore. Severus przyciagnal go do siebie gwaltownym szarpnieciem i zamknal w uscisku tak silnym, tak pelnym dzikiej zachlannosci, iz Harry stracil dech w piersi, zatopiony w jego ramionach, z twarza wcisnieta w jego obojczyk i wdzierajaca

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату