sie niczym w febrze. - Gdybym nie postanowil... to wszystko przeze mnie... oni wszyscy...

Ciemnosc ponownie nadplywala. Wypelniona przerazajacymi wrzaskami cierpienia, rozrywajacymi jego pluca i serce, sprawiajacymi, ze mial ochote jedynie wic sie po lodowatej ziemi i konac tak samo dlugo, jak oni. Byle znikneli. Byle przestal ich slyszec... Byle przestal widziec rozrywane na kawalki ciala i wyzierajaca z przekrwionych oczu rozpacz...

I wtedy poczul brutalne szarpniecie i przedzierajacy sie przez krzyki, ostry glos, ktory wbil mu sie w umysl niczym rozgrzane do czerwonosci ostrze, wypalajace otwarta rane:

- Przestan! Spojrz na mnie! - Kolejne silne szarpniecie, ktore sprawilo, ze przez rozmyta ciemnosc przedarla sie blada twarz i wbijajace sie w niego, rozpalone skumulowanymi emocjami, czarne oczy. - A teraz posluchasz mnie uwaznie! Wojna byla tylko kwestia czasu. Wszyscy ja podskornie wyczuwali i przygotowywali sie do niej od ponownego pojawienia sie Czarnego Pana, ktory zdazyl zgromadzic o wiele wieksza armie poplecznikow niz poprzednio. Opetanych jego wizja swiata, zaslepionych nienawiscia do Mugoli. Jak myslisz, czy po tym wszystkim, czego dokonali, ot tak powrociliby do zwyczajnego zycia, nawet gdyby ich przywodca zostal pokonany? - W glosie Severusa wibrowaly bardzo silne emocje, a jego oczy plonely goraczkowo, kiedy wpatrywal sie w Harry'ego, potrzasajac nim gwaltownie. - Musieli zostac rozbici, poki nie zgromadzili jeszcze wiekszych sil, aby zemscic sie za upadek swego przywodcy. Nigdy nie zdolalbys pokonac ich wszystkich w pojedynke. Mordowali, palili i torturowali. Byli rownie niebezpieczni jak sam Czarny Pan, a teraz, kiedy zostala ich zaledwie garstka, nie zdolaja juz powrocic do swej potegi i bardzo latwo bedzie ich odnalezc i wyslac do Azkabanu albo skazac na pocalunek Dementora. Wszyscy, ktorzy zgineli na tej bitwie wlasnie za to oddali swoje zycie.

- Ale... nie mieli szans... - szeptal rozpaczliwie Harry. - Nie mieli...

Severus szarpnal nim jeszcze brutalniej.

- Sluchaj mnie! Kazda wojna pochlania ofiary i tak juz jest. To nie ty ich zabiles! Nie jestes temu winien ani ty, ani nikt inny.

Harry odwrocil glowe, spogladajac w ziemie i pragnac uciec przed sztyletujacym go, kasajacym bolesnie spojrzeniem czarnych oczu, ale w tej samej chwili Severus zlapal jego brode w zelazny uscisk i bezlitosnie odwrocil jego twarz z powrotem ku sobie, warczac wsciekle:

- Patrz na mnie, do cholery! I odpowiedz na moje pytania! Czy jezeli dyrektor pozwolil im na udzial w walce, to oznacza, ze to on jest winny ich smierci? Czy jezeli to ja zasugerowalem, ze uczniowie powinni wlaczyc sie w bitwe, to oznacza, ze ja jestem winien ich smierci? A moze to oni sa sobie winni, poniewaz postanowili wybrac sie na wojne, aby uwolnic sie od trwajacego latami terroru, nawet jesli nie mieli pojecia o prawdziwej walce i nie znali zadnych ofensywnych zaklec? Czy moze to wina Smierciozercow, poniewaz to oni rzucali klatwy? A moze to wina tego cholernego skrzata, ktory zaprowadzil nas na pole bitwy? Kto tak naprawde jest winny ich smierci?! Kto rozpetal te wojne?! Kto jest przyczyna, dla ktorej wszyscy wzieli w niej udzial?! Kto zaprowadzil terror, od ktorego pragneli sie uwolnic?! Kto wyslal Smierciozercow, zeby zabili kazdego w polu widzenia?! Kto jest temu winien? Kto jest odpowiedzia na te wszystkie pytania? Powiedz to! Chce to uslyszec z twoich ust!

Harry wpatrywal sie w Severusa szeroko otwartymi oczami, czujac jak piekacy uscisk uwalnia jego gardlo, a pluca ponownie zaczynaja pracowac. A upiorne wycie w umysle powoli przycicha, zastepowane obrazem gadziej twarzy o plonacych, czerwonych oczach. Twarzy, ktora byla juz martwa i nigdy nie powroci.

- Voldemort - wyszeptal niemal bezglosnie.

Severus ponownie nim szarpnal, wbijajac w jego oczy niemal opetancze spojrzenie.

- Jeszcze raz! Kto jest temu wszystkiemu winien?!

Harry przelknal sline wymieszana ze slonymi lzami, ktore splywajac po twarzy, zatrzymywaly sie na jego wargach.

- Voldemort - powiedzial glosniej, ale Severus ponownie nim szarpnal, jakby chcial wytrzasc odpowiedz prosto z jego tlukacego

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату