Cari pobladla jak sciana. Poczula fale goraca i pulsujacy bol. Postacie wokol zaczely sie zlewac w jedno, rysy twarzy zamazywaly sie. Wyciagnela przed siebie reke, szukajac po omacku balkonika. Nie odnalazla go jednak i upadla, tracac przytomnosc.

Gdy sie ocknela, lezala w lozku. Otworzyla powoli oczy i natrafila na przestraszone spojrzenia mlodej pielegniarki i meza Maggie.

– Jak sie czuje chlopiec? – spytala cicho.

– Swietnie – odparla pielegniarka. Cari probowala sie usmiechnac. Przychodzilo jej to z wielkim trudem, poniewaz bol zdawal sie rozrywac jej cialo.

– Trzeba mu podac dozylnie chloromycetyne- wyszeptala. – Czy doktor Daniels juz wrocil?

– Chyba wlasnie teraz – odparla pielegniarka, slyszac odglos hamujacego samochodu.

– Prosze, niech mu pani to powie – szeptala Cari z coraz wiekszym wysilkiem. – Powinnam byla zalozyc kroplowke, ale nie dalam juz rady. – Gdy pielegniarka odeszla, Cari spojrzala wtedy na mezczyzne stojacego przy jej lozku. – To pan mnie przyniosl? – spytala. – Dziekuje.

Mezczyzna uscisnal jej mocno reke.

– To ja pani bardzo dziekuje – powiedzial z wyraznym wzruszeniem, patrzac przy tym nerwowo w kierunku drzwi.

– Nic mu juz nie grozi – wyjasnila, starajac sie mowic pewnym glosem. – Niech pan idzie do niego i przekona sie o tym na wlasne oczy.

Nie minal kwadrans, gdy Rod wszedl do jej pokoju. Byl spiety i wyraznie zaniepokojony.

– Powinieniem ci chyba podziekowac – odezwal sie wreszcie – ale jak mozna bawic sie w lekarza, majac peknieta miednice? Czy naprawde jestes lekarzem? – zapytal po chwili.

Kiwnela potakujaco glowa.

– Sluchaj, przeciez ty mu uratowalas zycie… Zdajesz sobie chyba z tego sprawe! Najgorsze, ze Kinnane nie daruje mi tego. Wcale mu sie zreszta nie dziwie.

– Ale dlaczego? – spytala, probujac nie myslec o bolu.

– Zawsze musi ktos byc na miejscu – wyjasnil posepnie.

– Przeciez wyjechales kogos ratowac i nie mogles przewidziec, ze zdarzy sie cos podobnego. Potrzasnal glowa.

– Wiesz, co to bylo? Zwykla niestrawnosc! Ale nawet gdyby to byl atak serca, nie wolno mi bylo wyjezdzac. Powinieniem byl nawiazac kontakt z Blairem albo powierzyc Shorta opiece personelu karetki. A ja podjalem ryzyko! – Zasmial sie z gorycza. – Wszystko dlatego, ze lubie ryzyko i trudne sytuacje. Gdyby ciebie nie bylo…

– Ale bylam – szepnela. – Czy zalozyles kroplowke?

– Tak – kiwnal glowa. – Dalem tez srodek uspokajajacy, zeby nie przyszlo mu do glowy wyciagnac rurki, gdy oprzytomnieje.

– Rod?

– Tak? – spytal, choc myslami byl najwyrazniej daleko.

– Czy ja tez moglabym cos dostac?

– Co dostac? Aha… Bob cie?

– Troszke – szepnela.

Blair wrocil do szpitala dopiero poznym popoludniem. Cari uspokoila sie od razu. Lezala do tej pory przerazona, bol bowiem potegowal sie z minuty na minute. Spokoj, ktory ja teraz ogarnal, byl zupelnie irracjonalny. Zdawala sobie z tego doskonale sprawe, a jednak wiedziala, ze teraz nic juz jej sie nie moze stac.

Jak przez mgle dobiegaly do niej rozne glosy. Slyszala, jak Blair mowi cos w pokoju pielegniarek, potem odezwal sie Rod, a po nim Liz i Maggie. Blair prawie milczal, wolal najwyrazniej sluchac.

Przyszedl do niej sam.

– Pan tez chce pewnie spytac, czy jestem lekarzem?

– Nie – odparl, patrzac na nia uwaznie. – Czy Rod pania zbadal?

– Nie – wyszeptala.

– Maggie mowila, ze to byl powazny upadek. Czy moglo dojsc do zlamania?

– Moglo…

Dotknal reka jej twarzy, tak jak pociesza sie zaleknione dziecko. W spojrzeniu jego szarych oczu dostrzegla troske.

– No to trzeba zobaczyc, jak to wyglada.

Nie byla w stanie odwrocic od niego wzroku. On takze stal, jakby zahipnotyzowany jej spojrzeniem. Czula, jak ogarnia ja panika. Uniosla reke i zakryla nia oczy. Niech sobie mysli, ze to wszystko z bolu… Niech sobie mysli, co chce…

Zeby tylko ten bol sie troche uspokoil, szepnela potem do siebie. I zebym sie tylko nie zakochala przypadkiem w tym czlowieku!

Nie odzywali sie do siebie. Cisza zdawala sie ciagnac w nieskonczonosc. Wyobrazam sobie nie wiadomo co, uznala w koncu. Dla niego jestem po prostu pacjentka. W dodatku trudna.

– Trzeba wiec zrobic przeswietlenie – odezwal sie nagle. Patrzyl na nia teraz obojetnie, a na jego twarzy na prozno szukala sladu zainteresowania.

ROZDZIAL PIATY

Ku wielkiemu szczesciu Cari przeswietlenie nie wykazalo zadnego zlamania. Blair wyjasnil jej, ze bol zostal spowodowany uciskiem na kosci, ktore nie byly na to gotowe, gdyz proces zrastania jeszcze sie nie zakonczyl.

Nie posiadala sie z radosci i gdy przywieziono ja z powrotem na oddzial, czula, jak kamien spada jej z serca. Ostatnia rzecza, jakiej potrzebowala, byla operacja. Rana na nodze zaczela po upadku krwawic, ale nie stanowilo to zagrozenia.

– No a teraz, jesli polezy pani spokojnie na plecach przez najblizsza dobe, to jest nadzieja, ze wszystko bedzie wygladalo tak jak wczoraj – odezwal sie Blair, zakladajac jej opatrunek. – Balkonik lepiej zabiore, zeby znow nie przyszlo pani cos glupiego do glowy.

– Glupiego? – spytala z oburzeniem. Zapomnial na chwile o oficjalnym tonie, ktorym tak chetnie przemawial, i usmiechnal sie.

– Trudno to inaczej okreslic, jesli patrzec na to z punktu widzenia lekarza, ktory pragnie pania postawic na nogi – powiedzial lagodnie. – Jednak z punktu widzenia Jamiego Bromptona nie bylo w tym oczywiscie nic glupiego. Mial po prostu szczescie, ze trafil na pania.

– Nie sadze, zeby tak myslal – odparla.

– W tej chwili z pewnoscia o niczym nie mysli, choc gardlo wyglada juz lepiej.

Pokiwala glowa. Spodziewala sie tego. Chloromycetyna czesto zaczyna dzialac juz po szesciu godzinach.

– Maggie mowi, ze jest pani lekarzem o pelnych kwalifikacjach i posiada prawo praktyki. Dlaczego wiec pani nie praktykuje?

Zamknela oczy.

– Moze medycyna mnie po prostu nic nie obchodzi? Zdawala sobie sprawe z jego obecnosci, ale nie otwierala oczu. Nie chciala, by zadawal jej jeszcze jakies pytania.

– Dobranoc – powiedzial wreszcie cicho i odszedl, a ona wsluchiwala sie w jego kroki, ktore oddalaly sie od niej coraz bardziej, i jedyne, czego pragnela, to by do niej wrocil.

Kroki rozlegly sie znowu, lecz tym razem byla to mlodsza pielegniarka.

– Doktor Kinnane pyta, czy chce pani tabletke na sen?

– Prosze – odpowiedziala.

Sen jest najlepszym lekarstwem na zmeczenie, bol i emocje calego dnia. Blair nie mylil sie. Nastepnego ranka czula sie juz nieco lepiej, a w ciagu najblizszych dni nastapila znaczna poprawa. Pod koniec tygodnia zaczela znowu chodzic z balkonikiem i poruszala sie po calym szpitalu niemal bez trudnosci.

Вы читаете Dlaczego Uciekasz Cari?
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×