Traktowano ja teraz w nieco odmienny sposob. Czyzby zaslugiwala na inne traktowanie tylko dlatego, ze jest lekarzem? Blaira widywala rzadko. Poniewaz jej stan sie poprawil, jego wizyty ograniczyly sie do krotkich wizyt rano i wieczorem.
Odczuwala zazdrosc, slyszac, jak latwo mu przychodza rozmowy z innymi pacjentami. Odnosila wrazenie, ze tylko z nia postanowil utrzymac oficjalne stosunki, jakie lacza zwykle lekarza i pacjenta. A niech tam, pomyslala ze zloscia. A niech tam. Nic mnie to nie obchodzi!
Pobyt w szpitalu zaczal powoli jej sie dawac we znaki. Wedrowala po korytarzach, cwiczac chodzenie, zagladala do „biblioteki', w ktorej bylo pare ksiazek na krzyz, a potem zostawalo jej juz tyko spogladanie w sufit.
Pod byle pretekstem wpadal do niej stale Rod.
– Gdzie studiowalas? – zapytal kiedys. Gdy odpowiedziala, zagwizdal zdziwiony.
– Prosze, prosze!
W tej chwili do pokoju wszedl Blair.
– Sluchaj tylko – powital go Rod. – Czy wiesz, gdzie ta dziewczyna studiowala? – I zaczal opowiadac, jaka estyma cieszy sie uczelnia Cari w Ameryce. – Gdyby tylko chciala, moglaby w kazdej chwili otrzymac tu prawo praktyki – zakonczyl.
Usmiechnela sie tylko.
– A po coz bym miala to robic? – spytala.
– Zeby choc troche pomoc – ciagnal z entuzjazmem Rod. – Co ty na to? – zwrocil sie do Blaira. Blair patrzyl na nia badawczo.
– Pewnie sie pani troche tu nudzi?
Zaczerwienila sie. Blair Kinnane nie ukrywa, co o niej mysli. Nie zmienil tego ani troche fakt, ze pracowala kiedys jako lekarz. Uznal, ze praca byla dla niej tylko dodatkiem, ze mogla ja wykonywac tylko wtedy, gdy nie miala nic innego do roboty.
– Nie pracuje juz jako lekarz – odpowiedziala.
– A to dlaczego? – zdziwil sie.
Tak bardzo nie miala ochoty o tym rozmawiac! Zebrala sie jednak w sobie i wyjasnila:
– Poniewaz zaniedbalam swoje obowiazki i z mojej winy zmarl w Stanach czlowiek – rzucila szorstko. – Latwo moze pan to sprawdzic. Nazwisko doktor Cari Eliss figuruje w rejestrach sadowych stanu Kalifornia. Moje niedopatrzenie spowodowalo smierc dziecka. A teraz, jesli nie ma pan nic przeciwko temu, nie chcialabym wiecej o tym mowic.
Potrzasnal glowa ze zdumieniem i przez dluzsza chwile nie spuszczal z niej oczu.
– Przeciez Maggie mowila, ze jest pani w rejestrze lekarzy. Czy to bylo klamstwo?
– Nie. – Potrzasnela glowa z rozpacza.
– To nie zostala pani wykreslona?
– Prosze pana, czy mozemy zmienic temat? – spytala lamiacym sie glosem.
Opanowala sie jednak szybko i popatrzyla mu odwaznie w oczy. Nie po raz pierwszy juz zauwazyla, ze laczy ich z soba cos niezwyklego. Zdawac by sie moglo, ze przebiega miedzy nimi jakies tajemnicze porozumienie, ktore sprawia, ze liczy sie dla niej tylko on. Rod moglby sobie pojsc, a zadne z nich nawet by tego nie zauwazylo.
– Nie przypuszczalam, ze bede miala jeszcze kiedykolwiek cos wspolnego z medycyna – odezwala sie znowu. – I pewnie bym nie miala, gdyby Jamie tak nagle nie zachorowal.
– A co by pani powiedziala, gdybym poprosil, zeby udzielala pani u nas porad przez radio? Cari spojrzala na niego zaskoczona.
– Wyraznie juz panu mowilam, ze nie wykonuje zawodu lekarza.
– Slyszalem – przytaknal, wzruszajac ramionami. – Jestesmy w dramatycznej sytuacji, inaczej bym nie prosil.
– Dlaczego pan mowi o dramatycznej sytuacji?
– Przeciez jest tu pani ponad dwa tygodnie – zniecierpliwil sie. – Widzi pani sama, co sie tu dzieje. Ten szpital jest obliczony na czterech lekarzy, a pracuje w nim dwoch i jestesmy juz u kresu sil. Przypadek Jamiego mowi tylko o jednym z problemow, z ktorymi sie stale borykamy.
Jeszcze raz energicznie potrzasnela glowa.
– Powiedzialam panu przeciez, ze nie wykonuje zawodu lekarza.
– Zgadza sie. Mowila pani nawet dlaczego, ale jezeli mi to nie przeszkadza… – Patrzyl na nia z zacieta mina.
– Nie! – Byl to niemal krzyk.
– Ma pani wobec nas dlug wdziecznosci. Otworzyla szeroko oczy i uniosla glowe, by napotkac jego chlodne spojrzenie.
– Co pan ma na mysli?
– Dobrze pani wie, ze gdyby nie my, dawno by pani nie zyla. Nie zadamy, zeby powrocila pani na dobre do medycyny. Prosze tylko, zeby przejela pani prowadzenie przychodni radiowej w ciagu szesciu tygodni, kiedy jest pani skazana na pobyt tutaj.
– To wlasciwie maly szantaz – szepnela.
– Wiem – przyznal i usmiechnal sie, a kiedy to robil, swiat przestawal dla niej istniec. – Swiadomie posluguje sie grozbami i szantazem i zrobie wszystko, byle tylko miec w szpitalu potrzebnych ludzi.
– Cos o tym wiem – mruknal Rod. – „Panie doktorze, czeka na pana wspaniala praca' – mowil, nasladujac glos Blaira. – „A co za klimat! Okragly rok mozna plywac…'. Zapomnial tylko dodac, ze idac do kapieliska, grzeznie czlowiek w blocie.
Usmiechnela sie, lecz potrzasnela glowa.
– Nie moge…
– Wprost przeciwnie. Moze pani. – Spojrzal jej w oczy, jakby rzucal wyzwanie. – Czeka pania szesc dlugich tygodni bezczynnosci, wiec uznalem, ze potrzebne jest pani jakies zajecie. Nie moze pani tylko siedziec i rozmyslac o sobie. Jesli nie ma pani nic przeciwko temu, zalatwie pani tutaj prawo praktyki.
– Nie chce!
– Ale dlaczego?
– Bo… bo…
– Stac pania na wymyslenie bardziej wiarygodnego powodu – oswiadczyl i wyszedl z pokoju.
W rezultacie byla zadowolona. Nie miala pojecia, w jaki sposob Blair zdolal zalatwic dla niej prawo praktyki, w kazdym razie nie minely trzy dni, a siedziala w pokoju radiowym, sluchajac w skupieniu jego objasnien. Przed chwila skonczyl jej tlumaczyc razem z radiooperatorem Rexem rozne zawilosci techniczne, a ona myslala, ze peknie jej od tego wszystkiego glowa.
– W kazdym domu i w kazdym punkcie pierwszej pomocy, ktory z nami wspolpracuje, znajduje sie zestaw podobny do tego. – Wskazal duze pudelko w kacie pokoju. – Jest on stale uzupelniany – dodal, wreczajac jej spis lekow i opatrunkow.
Wszystko zdawalo sie jasne.
– Ale w jaki sposob pacjenci opisuja swoje objawy? -spytala niespokojnie.
Przypomniala sobie prace na ostrym dyzurze z poczatkow swej praktyki. Ilez klopotu sprawiali pacjenci narzekajacy na bole w piersi lub bol brzucha! Moglo to znaczyc wszystko, rownie dobrze dolegliwosci w szyi, jak i pachwinie.
Blair wreczyl jej wtedy spory rysunek, na ktorym zaznaczone byly i dokladnie nazwane wszystkie czesci anatomii czlowieka.
– Podobne rysunki znajduja sie w kazdym punkcie – wyjasnil. – Z tylna czescia ciala nie ma klopotow. Pacjenci patrza na rysunek w odpowiedni sposob. Gorzej jest z przodem. Trzeba sie zawsze upewnic, czy przypadkiem nie bedzie tu wystepowal efekt lustrzany; nie dowiedzialaby sie pani wtedy, w ktorym miejscu wystepuje naprawde bol. W razie watpliwosci nalezy poprosic, zeby przylozyli rysunek do piersi i spojrzeli w dol. W ten sposob z pewnoscia sie nie pomyla.
– Czy jest pewnosc, ze nie pomyla lewej strony z prawa? – spytala z niedowierzaniem. Usmiechnal sie. – Czesto sa to ludzie w podeszlym wieku – wyjasnil – zyjacy na odludziu, chorzy i zdezorientowani. A pani musi im wszystko wytlumaczyc w taki sposob, zeby nie popelnili omylki.