18. Siska – ksiezniczka z Ciemnosci. Zasiada w Najwyzszej Radzie Krolestwa Swiatla. Kocha Tsi-Tsungge, ktory gotow byl oddac za nia zycie.

19. Indra – pracownik do wszystkiego, zakochana w Ramie.

20. Sassa – pietnastoletnia pasazerka na gape, gorzko zalujaca teraz swego postepku.

Freke i Gere – dwa wilki, ktore ekspedycja ocalila w Dolinie Roz, zbiegowie z Gor Czarnych.

Tom 10, „Czarne roze”, zakonczyl sie wjazdem Juggernautow do groty. Nagle ryk syren alarmowych J2 kazal im sie zatrzymac. J1 gwaltownie zahamowal, czesc pasazerow z krzykiem usilowala sie schowac. Wkrotce zrozumieli, co sie stalo, zorientowali sie, ze wpadli w pulapke roz, tak jak obawiala sie Indra. W jaki sposob zdolaja sie z niej wydostac?

1

Optymistycznie nastawieni wjechali do groty za drzewami rozanymi. Wjazd przypominajacy tunel? Nareszcie znalezli wejscie do Gor Czarnych.

A potem nastapila groza.

– Wycofuj sie! – zawolal Tich do Chora, wykorzystujac system komunikacji laczacy oba pojazdy, a wielu uczestnikow ekspedycji uderzylo w krzyk, przerazonych i wzburzonych tym, co zobaczylo.

Ale na odwrot bylo juz za pozno. Za plecami przyjaciol rozlegl sie dudniacy grzmot i huk, gdy gigantyczna lawina kamieni i ziemi ostatecznie odciela im droge.

Na moment zapadla cisza.

– I tak zakonczyla sie ta wyprawa – uslyszeli glos Joriego z J2.

To raczej nieudana proba zartu. W ich sytuacji nie bardzo bylo sie z czego smiac.

Zostali uwiezieni. Przestali rowniez cokolwiek widziec. Nawet reflektory Juggernautow nic nie dawaly, bo nad pojazdami klebil sie roj czegos, czego nie potrafili zidentyfikowac, a co udaremnialo wszelkie proby zorientowania sie w sytuacji. Krotka chwila ciszy tez zaraz definitywnie minela. Przy wtorze strasznych trzaskow i zgrzytow nieznane potwory zaczely nadgryzac masywne pancerze pojazdow.

– Predko! – ponaglal Ram. – Wezcie dziewczeta i rannego Tsi do schronu!

Indra bardzo chciala byc tam, gdzie Ram, rozumiala jednak, ze swoja obecnoscia przydalaby mu tylko zmartwienia. Zabrala wiec Siske i Sasse, wspolnymi silami przetransportowaly nosze, na ktorych lezal Tsi, do pomieszczenia zwanego schronem. Nie spodziewali sie, ze tak predko przyjdzie im z niego korzystac.

Z wiezyczki dobieglo wolanie Chora:

– Przegryzly sie przez zewnetrzna powloke! Jeden reflektor jest juz zniszczony. Co robimy?

– Ruszaj naprzod! – nakazal Faron. – Sprobujemy je z siebie strzasnac!

– Nie, zaczekajcie! – uslyszeli protest Joriego. – To one! One!

– Co masz na mysli?

– To te przypominajace larwy potworki, ktore chcialy pozrec mnie i Tsi tamtym razem na skalach. Wlasnie zobaczylem te ich przyssawki, to one! Ale jakie ich mnostwo! Dobrze, ze Tsi tego nie widzi, oszalalby na ten widok.

– Ten korytarz musi byc ich gniazdem – stwierdzil Chor. – Wlacze teraz silniki, jesli i one nie zostaly juz zniszczone.

– Freke – odezwal sie Marco. – Co wiesz o tych stworzeniach?

Wilk, nerwowo krazacy po wiezyczce, odparl:

– Sa niezwykle zarloczne, rzucaja sie na wszystko, co tylko napotykaja na swej drodze. Istoty uwiezione w Gorach Czarnych panicznie sie ich boja.

Marco podniosl reke.

– Zaczekaj chwile, Chor. Wiemy juz sporo o mieszkancach z Gor Czarnych, Svilowie okazali sie nadmiernie wyrosnietymi szczurami, wilkoludy przemienionymi wilkami i tak dalej. Tych larw nie widzimy teraz wprawdzie wyraznie, lecz mozemy chyba przypuszczac, ze nie sa niczym innym jak powiekszonymi gasienicami. Wlasnie wsrod gasienic mozna spotkac nieprawdopodobnie zarloczne gatunki. Ach, na milosc boska, jakze one halasuja!

– Rozumiem, o co ci chodzi, Marco – rzekl Chor, ktory wciaz wahal sie, czy zapuscic silniki. – Ale czy starczy ci na to sil? Wygladasz na strasznie zmeczonego, wiesz o tym?

– Nie wiem, ale czuje – usmiechnal sie Marco blado. – Ta wyprawa jest ciezka dla nas wszystkich.

– Zwlaszcza dla ciebie i dla Dolga – z powaga przyznal Ram. – Ale trzeba sie spieszyc, a wydaje mi sie, ze jesli po prostu ruszymy naprzod, niewiele wskoramy. W dodatku tak czyniac, usmiercimy kolejne zywe istoty, a tego nikt z nas nie chce. Potrzebna ci jakas pomoc?

– Tak. Dolg! Cieniu! – zawolal Marco przez mikrofon.

– Sluchalismy cie – odezwal sie Dolg z J2. – Jestesmy do dyspozycji.

– Doskonale! Bardzo nam teraz brak twojego ojca, Dolgu. Juz nie raz gorzko zalowalismy, ze nie poprosilismy, aby nam towarzyszyl. Chcialbym takze, by pomogli nam Sol, Heike, Shira i Mar. Nie znaja sie zapewne tak dobrze na galdrach jak Mori, lecz na pewno okaza sie przydatni.

– Jestesmy przy tobie – zglosily sie duchy, okrazajac Marca.

Wiedzialy, o co chodzi. Mialy przywrocic potworom ich pierwotna postac.

– Zdolaly sie przedrzec przy ramie okiennej! – krzyknal Chor. – Sytuacja zaczyna sie robic krytyczna!

Yorimoto, Kiro i Oko Nocy otrzymali rozkaz powstrzymywania intruzow, jesli to mozliwe, bez zabijania. W tym czasie wszyscy w J1 znajacy sie na czarach rozpoczeli odmawianie zaklec. Przez glosniki dochodzily do nich monotonne glosy Dolga i Cienia, ktorzy przylaczyli sie do choru. Nie bylo to jednoglosne zaklinanie, kazdy z czarownikow uzywal wlasnych slow i wlasnej techniki.

Ale zaklecia podzialaly!

– Puszczaja! – zawolal Kiro. – I zaczynaja sie zmniejszac!

– Nie przerywajcie – mruknal Marco do przyjaciol.

On sam nie wypowiadal zbyt wielu slow, jego sila bowiem polegala na niezwyklej umiejetnosci wczuwania sie w najglebsze mechanizmy przeciwnika, zarowno duchowe, jak i fizyczne.

Wszyscy zdawali sobie sprawe, ze wlasnie jego moc ma decydujace znaczenie, otrzymal jednak solidne wsparcie od innych. Pozniej, gdy bylo juz po wszystkim, stwierdzil nawet, ze nigdy jeszcze nie mial tak latwej pracy. Szostka pomocnikow przyjela to stwierdzenie z duma i wzruszeniem.

Przerosniete larwy, wielkoscia dorownujace co najmniej doroslemu czlowiekowi, skurczyly sie do swoich zwyczajnych rozmiarow. Uczestnicy wyprawy mogli znow teraz wygladac przez okno, patrzyli, jak male stworzonka w przerazeniu spelzaja z pojazdow, choc doslownie wypelnialy cala grote. Marco uczynil jeszcze kilka stanowczych, lecz zyczliwych gestow, a male stwory wycofaly sie ze srodka i na jego rozkaz popelzly w gore skalnych scian. Marco pragnal oszczedzic im zycie. Wszystko to oczywiscie trwalo, lecz pojazdy czekaly, az larwy opuszcza droge. Tymczasem Chor i Tich z pomoca wielu chetnych dloni zabrali sie do naprawy kadlubow. J1 okazal sie bardziej uszkodzony, J2 lepiej dal sobie rade, ale tez i zbudowano go z trwalszego materialu, a takze wzmocniono po poprzedniej wyprawie w Ciemnosc. Teraz czesci zapasowe, ktore zabrali ze soba, naprawde sie przydaly.

Marco zerknal w tyl przez ramie.

– Sa takie malenkie, ze moga przedostac sie przez szpary w usypisku kamieni – powiedzial. – Postaram sie naprowadzic ich mysli czy tez instynkty na takie rozwiazanie. Sadze, ze lepiej dla nich bedzie, jak wydostana sie spod wladzy rezimu z Gor Czarnych.

Tak, tak, niejeden wiele by dal za to, by dowiedziec sie, na czym ow rezim polega. A raczej woleliby tego nie wiedziec. Skoro jednak ekspedycja zmierzala teraz ku wnetrzu gor, informacja taka bardzo by sie przydala. Dobrze byloby rozpoznac wroga, nie musieliby wtedy poruszac sie na oslep tak jak teraz.

W grocie panowal chlod. Indra opuscila upokarzajace zamkniecie i usilowala takze do czegos sie przydac, biegala wiec, przenoszac wiadomosci miedzy tymi, ktorzy uszczelniali dziury powstale w J1. Przyrzad tak staroswiecki jak spawarka nie istnial w swiecie Madragow, poslugiwali sie o wiele lagodniejszymi metodami. Teraz wzmacniano slabe punkty, odkryte podczas ostatniego ataku. Wymieniono rozbite reflektory, skontrolowano

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×