innego. Wysoki zolnierz ruszyl przed swoich kompanow, rozsznurowal bryczesy i zblizyl sie do Eufemii.
– Chodz no tu, dzieweczko – warknal mezczyzna, idac rownym krokiem naprzod. – Johnny cie pieknie dosiadzie.
Wyciagnal w jej strone dlon, Eufemia krzyknela i skoczyla w bok, ale dwaj inni zolnierze ruszyli w jej strone, chwycili i przewrocili ja na ziemie. Wielki Johnny stanal nad nia, potem z usmiechem uklakl i polozyl sie na niej.
Robert Hamilton wzdrygnal sie na to wspomnienie. Spojrzal nieprzytomnym, wystraszonym wzrokiem na hrabiego Dunmor.
– Po chwili mezczyzni zaczeli zachowywac sie jak banda bydlakow, gwalcili ja jeden po drugim, jeszcze raz i jeszcze raz. Tak jak Meg, do konca zycia nie przestane slyszec jej krzykow! Nigdy sobie nie wybacze, milordzie! Moglem ja uratowac, ale tego nie uczynilem. Schowalem sie w jarze, jak bezbronne dziecko, gdy moja siostre mordowano na moich oczach. Nie moglem jej pomoc. Jedyne, co bylem w stanie zrobic, to ocalic Meg, Mary i malego George’a. Pocieszalem go i uwazalem, zeby nie plakal, bo bardzo sie bal. Bylem sam. Anglikow bylo wielu. Dziewczynki i stara Una uczepily sie mnie, blagajac, bym ich nie zostawial. Co wiec mialem robic? Nie moglem zostawic mlodszych siostr i brata na pastwe tych diablow wcielonych. Nie moglem! Kiedy skonczyli z Eufemia, wrzucili jej nagie cialo do plonacego domu. Na pewno byla juz wtedy martwa, bo od wielu minut nie krzyczala.
Potem Anglicy zabrali moje bydlo i konie i ruszyli w strone granicy. Mimo milosci do siostry, a Bog mi swiadkiem, zem kochal ja szczerze, mimo jej haniebnych postepkow, mimo tego, twierdze, ze to wszystko nie zdarzyloby sie, gdyby nie byla taka dziwka. Teraz znasz, panie, cala prawde. Najszczersza prawde! – zakonczyl mlodzian, spogladajac na hrabiego.
Nastapila chwila zupelnej ciszy, az w koncu Tavis Steward polozyl mu dlon na ramieniu i powiedzial:
– Postanowione wiec. Twoi ludzie i rodzina, wszyscy pojedziecie do zamku Dunmor i zostaniecie tam, poki nie odbudujemy twego domu. – Jego glos nie zdradzal emocji. – Kimkolwiek by byla, Eufemia Hamilton miala zostac moja zona i nie moge pozwolic, by jej rodzina cierpiala. Anglicy, mordujac twoja siostre, splamili honor rodu Stewartow z Dunmor oraz Hamiltonow z Culcairn. Jako hrabia Dunmor mam prawo szukac zemsty na tym angielskim szlachetce. Zemscimy sie, chlopcze, przyrzekam ci to!
– Co zrobimy, milordzie? – zapytal Robert Hamilton.
– Och, Rob, najpierw dowiemy sie, gdzie ten angielski lis ma swoja nore, a potem spalimy ja, jak on spalil twoj dom. Odbierzemy twoje konie i bydlo i oczywiscie zabierzemy jego zwierzeta jako zadoscuczynienie. Kiedy to uczynimy, Anglik pomysli pewnie, ze juz z nim skonczylismy, ale to nie bedzie jeszcze koniec, Rob. Poczekamy. Bedziemy go obserwowac. Pochwalil sie twojej siostrze, ze krol Ryszard znalazl mu odpowiednia zone.
– Moze sie tylko przechwalal – stwierdzil chlopak. – Moze wcale nie mial sie zenic. Dlaczego krol mialby szukac zony dla malo waznego, przygranicznego wasala? Zreszta nie wiem o tym czlowieku nic procz tego, co powiedziala mi o nim Eufemia. Nawet nie wiem, czy ma majatek. Siostra nigdy nie wspominala, by mial jakies koneksje.
– Cierpliwosci, chlopcze – uspokajal go hrabia. – Z czasem wszystkiego sie dowiemy na temat sir Jaspera Keane. Jesli to prawda, ze krol Ryszard znalazl mu majetna zone, wybadamy sprawe i zrobimy z niej wdowe, nim jeszcze stanie na slubnym kobiercu. Anglik slono zaplaci za to, co uczynil w Culcairn.
– Ale jak odnajdziemy dom sir Jaspera? – wzbranial sie Robert.
– Pomysl, Rob! Ten czlowiek nie potrafi utrzymac korzenia na wodzy. Wszedzie ma swoje kobiety, nawet po obu stronach granicy. Bog jeden wie, ze my Szkoci tez czasem napadamy na przygraniczne wioski, ale ten czlowiek zeszlej nocy zabil kobiete z szanowanej rodziny. Zrobil to naumyslnie, z okrucienstwem i diabelska zloscia. Znajdziemy go, chlopcze, bo ktos na pewno wie, gdzie jest jego dom. Jesli wie, to nam powie. Na wiesc o jego zbrodni i o nagrodzie za wszelkie wiesci o nim znajda sie chetni. Sowicie wynagrodze kazdego, kto powie mi, gdzie mamy go szukac. Zloto to potezniejsza bron niz miecz.
Mlody wlasciciel ziemski zastanawial sie chwile, a potem przytaknal. Nie powiedzial jednak nic, bo ktos szarpal go za rekaw. Byla to niepozorna kobieta, spogladajaca nan niecierpliwie.
– O co chodzi, Uno?
– O co chodzi? – powtorzyla poirytowana staruszka. – Juz ja paniczowi powiem, o co chodzi. Panienka Meg zaraz omdleje, a Mary i George przemarzli do kosci. Sa glodni. Juz stracilam jedno z dzieci – powiedziala ze Izami w oczach, choc glos wciaz miala nieprzejednany – i nie zamierzam stracic kolejnych, kiedy panowie knujecie sobie zemste. Nie mozna z tym poczekac?
Nieznaczny usmiech pojawil sie na surowym obliczu Tavisa Stewarta, kiedy Una glosno pouczala swego pana. Byla mala szczupla kobietka, ale najwyrazniej niczego sie nie bala.
– Czy dzieci moga jechac konno, kobieto? – zapytal.
– Tak – odparla. – Ja pojade z panienka Mary, panienka Meg z paniczem Robertem, ale nie ma kto jechac z paniczem George’em. Sama wolalabym jechac powozem, bo nie lubie czworonogow. A dokad to wyruszamy, jesli wolno zapytac?
– Do Dunmor, dobra kobieto. Zabiore dzieci. Moja matka, lady Fleming, poradzi mi w ich kwestii. Zostaniecie w Dunmor, nim odbudujecie dwor Culcairn – rzekl hrabia.
Una skinela glowa.
– To pieknie, ze dales nam schronienie, panie – powiedziala rzeczowo i odeszla w strone tego, co kiedys bylo ich domem.
– Jest bekartem mego dziada – wyjasnil mlody szlachcic. – Jej matka byla mamka dla jego dzieci z prawego loza.
– Rozumiem – odparl hrabia. – Jest krewna, a to dobrze, bo krewni sa zwykle lojalni.
Szlachcic zaczerwienil sie, jakby slowa hrabiego go dotknely.
– Nie wiedzialem, co zrobic z Eufemia – wyjasnil bezradnie, choc nikt go o to nie prosil. – Byla starsza o trzy lata. Kiedy matka urodzila George’a, zmarla, a ojciec faworyzowal najstarsza siostre. Nigdy tego nie mowil, ale wszyscy wiedzieli, ze byla jego ulubienica.
W zeszlym roku zginal ojciec, a ja nie umialem jej upilnowac. Byla niesforna – wyjasnil Robert Hamilton.
– Eufemia mnie nie oczarowala, Robercie. Gdybym byl jej bratem, pewnie bym ja bil za takie zachowanie. Prawie jej nie znalem. Mialem nadzieje, ze z czasem nauczymy sie nawzajem szanowac i lubic. Wiesz, dlaczego chcialem sie z nia ozenic. Pora juz przyszla, bym mial potomka. Matka nie dawala mi spokoju. Chcialem miec zone, ktorej ziemie przylegalyby do moich. Poza tym Eufemia byla ladna, a mezczyzna lubi miec w lozu ladna kobiete.
– Tak – zgodzil sie wesolym tonem mlodzieniec – i zeby ladnie pachniala. Eufemia pachniala kwiecista laka. – Nagle przypomnial sobie, co sie stalo i powiedzial – Dzieki ci, panie, ze przyszedles nam z pomoca, dales schronienie mojej rodzinie i sluzbie. – Powody dla ktorych hrabia chcial poslubic Eufemie wcale nie zdziwily Roberta. Wydaly mu sie nawet rozsadne. Milosc zawsze przychodzila w malzenstwie pozniej. Cieszyl sie, ze hrabia poprosil o reke Eufemii, bo byl przyrodnim bratem krola Jakuba i mogl przeciez szukac sobie lepszej zony. Mimo ze hrabia byl jego sasiadem, nie widywal go wczesniej, bo ten bywal na dworze, w sluzbie brata. Mial opinie surowego, ale sprawiedliwego czlowieka.
– Zanosi sie na deszcz, Robercie – powiedzial hrabia, przerywajac jego zadume. – Wiosna szybko przyszla w tym roku. Twoje siostry i brat nie wytrzymaja dluzej na tym zimnie. Powinnismy jechac.
Robert spojrzal z niepokojem na rodzenstwo.
– Tak – przyznal po chwili i poczul straszliwe zmeczenie.
Hrabia zauwazyl zmartwiona mine chlopaka i powiedzial:
– Niedlugo bedziemy w Dunmor, chlopcze. Tam mozemy dalej snuc plany zemsty. Nie zmyje plamy na honorze, poki ten Anglik nie zaplaci za smierc Eufemii wlasnym zyciem, ale najpierw sie troche z nim pobawimy. – Machnal dlonia, a sluzba sprowadzila konie. Wsiadl na swego rumaka i wzial ze soba George’a. Umiescil szlochajacego brzdaca w siodle przed soba. – Nie placz, George, bo przestraszysz konie – ostrzegl go surowo. – Jestes przeciez Hamiltonem, a Hamiltonowie boja sie jeno Boga!
Chlopiec spojrzal wielkimi niebieskimi oczyma i skinal do ciemnowlosego mezczyzny, ktory trzymal go, zapewniajac poczucie bezpieczenstwa. Malec rozejrzal sie i poczul dume. Nikt inny nie jechal na tak pieknym koniu. Stara Una i Mary jechaly na niewielkim walachu, a Rob musial jechac z Meg.
– Nie bede plakac – powiedzial malec.
– Dobrze – odparl hrabia i ruszyli w droge.