– To wlasnie chce powiedziec – odparl. – Moja droga, czyz nie ulitujesz sie nad tym, ktory myslal o tobie najpierw od czasu do czasu, by wkrotce potem czesciej myslec, niz nie myslec, az wreszcie pojal, ze calkowicie opanowalas jego swiadomosc?

– Och! – wykrzyknela.

Przeciez to samo dzialo sie z nia, gdy chodzilo o niego! Ale on nie moze mowic tego szczerze! Nie badz smieszna!

– strofowal ja rozum, wzmagajac jej opor.

– I pomyslales, iz to bedzie takie zabawne, jesli zasugerujesz mi, ze uwazasz mnie za zlodziejke? – szydzila.

– Nie, wcale nie – zaprzeczyl natychmiast.

– Czyzby? Z mojego punktu widzenia wydaje sie, ze jednak tak! – Max poruszyl sie, jakby zamierzal wstac i podejsc do niej. Zaniepokoila sie tym, zarowno ze wzgledu na niego, jak i na siebie. – Dobrze slysze z tego miejsca – powiedziala, podrywajac sie gwaltownie.

Przez moment sprawial wrazenie pokonanego, ale po chwili spytal:

– Chyba nie moge liczyc na to, ze podejdziesz tu do mnie?

– Nie mozesz.

– Bardzo utrudniasz mi sytuacje. Czy wiesz o tym, Elyn?

– Wiem – odparla.

Przez dluga chwile Max wpatrywal sie uwaznie w jej zbuntowana twarz. Wtem jego napiecie zniknelo i oswiadczyl ponurym glosem:

– Byc moze juz w chwili, kiedy po raz pierwszy spojrzalem w te uparte, zielone oczy, powinienem byl dostrzec twoj nieujarzmiony charakter i przewidziec udreke, ktorej zrodlem mialas sie stac.

Elyn czula, ze wola oporu ostatecznie ja opuszcza, tymczasem on ciagnal dalej:

– Ale nawet gdybym przewidzial cierpienia, ktorych przysporzy mi ta wyniosla, elegancka kobieta, figurujaca na liscie moich pracownikow, nie sadze, bym zachowal sie inaczej.

Cierpienia?! Rozum podpowiadal jej, ze zapewne ma na mysli bol, ktory sprawiala mu zwichnieta stopa. Lecz co innego mowilo jej serce, szalone serce – moglo przeciez byc inaczej. Moze chodzi mu o cos zupelnie innego?

– Mowisz o klopotach zwiazanych z kradzieza projektu? – sprobowala ostatkiem sil.

Max przygladal sie jej spokojnie, potem wymamrotal:

– Ach, ten projekt… to byl poczatek moich klamstw. Chociaz na samym poczatku, tak jak kazdy, kto mial dostep do pracowni Briana Cole’a, bylas podejrzana.

Elyn nie protestowala.

– Dopoki nie znaleziono winnego, nie mialam o to pretensji.

– Dziekuje – usmiechnal sie Max i zaczal jej opowiadac, jak rzecz sie przedstawiala z jego punktu widzenia. – Brian byl zachwycony projektem. Kiedy informowal mnie o nim, byl w stanie takiej euforii, ze powiedzialem mu, by projektu nie przynosil do mnie, gdyz wspolnie z nim obejrze go na miejscu.

– Ale projektu juz nie bylo.

– Nawet slad po nim nie pozostal – usmiechnal sie Max. – Brian byl wstrzasniety. To bylo jego dziecko, dziecko jego marzen. Nie mogl w to uwierzyc. Przeciez zostawil projekt na biurku i oto go nie ma.

– Biedny Brian – wspolczula Elyn.

– Naturalnie zaczalem wypytywac, kto wchodzil do jego gabinetu, podczas gdy Brian byl u mnie i czekal, az skoncze rozmowe telefoniczna.

– Hugh Burrell powiedzial ci, ze to ja tam bylam, sama… – podpowiedziala mu Elyn.

Max przytaknal.

– Zapytalem o twoj numer wewnetrzny i zadzwonilem do ciebie. Gdy tylko uslyszalem twoj mily glos, bylem pewien, ze nalezy on do tej hardej kobiety, ktora spotkalem wczesniej tego samego rana.

– Naprawde? – wyrzucila ostatkiem tchu, ale zebrala sie w sobie, by dodac: – I od razu zaczales mnie wypytywac o ten projekt.

– I bardzo szybko wywnioskowalem z twojego sposobu udzielania odpowiedzi, ze nie mialas z tym nic wspolnego.

– Rzeczywiscie? – zapytala zdziwiona.

– Och tak, cara - odpowiedzial miekko. – Oczywiscie musialem rzecz ciagnac dalej, ale im bardziej poszlaki zdawaly sie wskazywac na ciebie… przeciez nie mialas powodu, by tam wchodzic, bo dysponowalas juz danymi, ktorych jakoby szukalas, bo wiedzialas, ze nie spotkasz tam nikogo z pracowni projektowej, gdyz zobaczylas ich przy automacie, a nade wszystko dlatego, ze bylas zwiazana z zakladami Pillingera i z tego wzgledu zdawalas sobie sprawe, jaka rynkowa wartosc ma taki projekt… A mimo to, tym mocniej bylem przekonany, ze to nie moglas byc ty.

Patrzac na niego, Elyn nabierala przekonania, ze to, co mowil, jest prawda. Ale przeciez wczesniej klamal, i to w tej samej sprawie.

– Czy kiedy pod koniec tamtego dnia wezwales mnie do siebie, wciaz byles tego zdania? – spytala rozwaznie.

– A czy mialem cie przesluchiwac w pracowni projektowej, swiadom, ze Burrell zaciera rece, widzac, w jakiej sytuacji sie znalazlas?

– Och, Max, to bylo naprawde uprzejme! – wykrzyknela w chwili slabosci, by natychmiast w pospiechu opanowac swoje emocje. – Gdy jednak w tydzien pozniej znow mnie wezwales, sprawa przedstawiala sie inaczej.

Wtedy miales juz niezbita pewnosc, ze to nie ja, lecz Hugh Burrell ukradl ten projekt, gdyz osobiscie go zwolniles i…

– Prosze cie, moja droga Elyn, sprobuj mnie zrozumiec – Max przerwal jej gniewna tyrade. – Przez caly tydzien zylem we Wloszech opetany wspomnieniem twojej twarzy.

– Jego slowa pohamowaly dalszy ciag oracji Elyn. – Gdy otrzymalem telefon z wiadomoscia, ze to Burrell zostal sfilmowany przez ukryta kamere, postanowilem natychmiast jechac do Anglii, choc Brian Cole rownie dobrze mogl sam przesluchac go i zwolnic.

– Uwazales, ze to twoj obowiazek? – wolno spytala Elyn.

– Usilowalem sobie to wmowic – przyznal Max.

– Pozniej jednak zrozumialem, ze moja obecnosc przy zwabianiu tej kreatury stanowila jedynie pretekst. W rzeczywistosci chcialem znow zobaczyc ciebie.

– O Boze! – szepnela Elyn slabnacym glosem.

– I dlatego, gdy juz sie z nim rozprawilem, prosilem, zebys przyszla. Uwierz mi, zamierzalem ci powiedziec, ze to Burrell ukryl projekt, zreszta bardziej po to, by ci zaszkodzic, niz by go ukrasc. Tymczasem, gdy zapytalas, czy juz wiem, kto to zrobil, ku wlasnemu zdumieniu odpowiedzialem: Niestety, nie.

Elyn nie przypuszczala, ze niechec Burrella do niej byla az tak gleboka. Ale nie to ja teraz interesowalo.

– A wiec poczatkowo zamierzales mi wszystko powiedziec? – naciskala, starajac sie pojac jego motywy.

– Oczywiscie, uwierz mi, prosze…

– Wiec dlaczego…? – zaczela pytac, zupelnie zdezorientowana.

– Zadawalem sobie to pytanie wiele razy, ale dopiero znacznie pozniej znalazlem na nie odpowiedz. Wiedzialem tylko jedno: ja, ktory nigdy nie klamie, nagle stalem sie klamca. I po to, by swoje klamstwo ukryc, musialem znalezc jakis powod, dla ktorego wezwalem cie do siebie.

– Przez sekunde lub dwie nie spuszczal z niej wzroku, po czym wyznal: – Znalazlem ten powod, patrzac na ciebie. Gdy przy mnie siedzialas, taka sliczna, taka otwarta na swiat, uswiadomilem sobie, ze chce, abys pojechala ze mna do Wloch jeszcze tego wieczoru.

– Ty… ja… – Elyn przerwala, gdyz jej mozg zaczal gwaltownie pracowac. – Przeciez zadales, zebym pojechala do Wloch na szkolenie… – przypomniala mu. – Wiedziales, ze bardzo potrzebuje tej pracy i ze na pewno ci nie odmowie, gdyz bylam na tyle nieostrozna, by to wypaplac. Ale czyz bylo konieczne, bym leciala juz nazajutrz, a nawet, jak tego chciales, tego samego wieczoru?

– Coz moge powiedziec? – Max bezradnie wzruszyl ramionami. I to wlasnie ja rozczulilo. – Chcialem, zebys byla tam, gdzie moglbym cie widziec. A ja pracuje w Weronie, we Wloszech, ty zas mieszkasz w Anglii, w Pinwich.

Вы читаете Intruz z Werony
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату