Pakujac dokumenty do aktowki, uswiadomila sobie, ze jesli ojczym nie wymysli jakiegos cudownego rozwiazania, zarowno ona, jak i reszta zalogi Pillingera znajda sie w tej samej sytuacji. Nie wiedziala, jak teraz spojrzy w oczy herbaciarce, nie mowiac juz o innych pracownikach.

Kiedy wrocila do domu, na podjezdzie nie bylo zadnego samochodu. Ojczym i matka jeszcze nie przyjechali. Weszla do kuchni, gdzie potezna kobieta o matczynym wygladzie stala przy stolnicy z rekoma po lokcie bialymi od maki.

– O tej porze w domu? – Madge Munslow spojrzala zdziwiona, obdarzajac corke chlebodawcy cieplym usmiechem.

– Wagaruje – usmiechnela sie w odpowiedzi Elyn, uswiadamiajac sobie jednoczesnie, ze zapewne niebawem nie bedzie ich juz stac na gospodynie. O Boze! Madge przekroczyla szescdziesiatke i w tym domu miala jeszcze jedna osobe do pomocy. Kto ja teraz zatrudni? – Mama i pan Pillinger wracaja dzis, nie jutro, jak planowali – rzucila w pospiechu.

– Dobrze, ze ktos wpadl na to, zeby mi choc wspomniec o dwu dodatkowych kolacjach! – burczala dobrodusznie Madge. – Napijesz sie herbaty?

Elyn poczula nagle, ze nie moze spojrzec jej w oczy. Szybko sie odwrocila i machajac aktowka, powiedziala:

– Dziekuje. Mam mnostwo papierkowej roboty.

Gdy znalazla sie w swoim pokoju, szybko zmienila elegancki kostium na spodnie, bluzke i sweter. Nie potrafila jednak skupic sie na niczym. Stanela w oknie. Dom polozony byl na rozleglym terenie prywatnym, nie widziala jednak ani starannie utrzymanych trawnikow, ani alei wysadzanej pieknymi drzewami. Wpatrywala sie nieruchomo w droge, oczekujac na powrot ojczyma.

Tymczasem pojawil sie Guy. Szybko zbiegla po schodach.

– Coz to, jestes pierwsza? To niezwykle! – zauwazyl przyjaznie, gdy ja zobaczyl.

– Jak dentysta? – przypomniala sobie w ostatniej chwili.

– Czyste barbarzynstwo. Wygladasz na zmartwiona – powiedzial, podchodzac blizej. – Co sie stalo?

– Do Huttonow wkroczyl likwidator.

– Nie!

– Nie ma watpliwosci.

– A niech to… – wykrztusil. – Co to oznacza dla nas?

– Nic dobrego – odparla ponuro. – Czy wychodzisz wieczorem?

– Mialem zamiar, ale…

– Rozmawialam z Samem. Wracaja dzisiaj.

– Musi byc zle, skoro staruszek przerywa wakacje – zaopiniowal Guy.

– Zostaniesz? To… moze dotyczyc cie bardziej niz pozostalych. – Elyn dostrzegla, ze Guy nagle spowaznial, jak gdyby dopiero teraz uswiadomil sobie, ze zaklady ceramiki artystycznej, ktore mialy pewnego dnia stac sie jego wlasnoscia, moga juz nigdy do niego nie nalezec.

– Tak, lepiej zostane – zgodzil sie gorliwie.

Oboje z Guyem byli na dole, gdy godzine pozniej otworzyly sie ciezkie drzwi frontowe i staneli w nich Ann i Samuel Pillingerowie.

– Popros Madge, by za dziesiec minut podala herbate do salonu – powiedzial Samuel, po czym wraz z zona weszli eleganckimi schodami na gore, by odswiezyc sie po podrozy.

– Przyjechali – oznajmila Elyn, wchodzac do kuchni, ale przygotowala herbate sama i ustawila na tacy cztery filizanki i talerzyki.

– I, jak widac, sa spragnieni – dorzucila Madge, a Elyn pomyslala, ze nie wyobraza sobie tego domu bez niej.

Po pietnastu minutach wszyscy zebrali sie w salonie. Elyn byla przekonana, ze matka rowniez zejdzie, wiedzac, ze ich stabilnosc finansowa jest powaznie zagrozona. Natomiast z ulga przyjela nieobecnosc Loraine, ktora bawila w odwiedzinach u przyjaciol. Lubila przyrodnia siostre, ale wiedziala, ze wiadomosc o obnizeniu kwoty na jej osobiste wydatki spowodowalaby zapewne atak histerii, podczas gdy teraz nalezalo zajac sie sprawami duzo powazniejszymi.

– Sprawdzilem – zaczal Samuel Pillinger. – To prawda. Hutton przepadl. A z nim nasz kapital.

Spojrzal ponownie na zone, potem na syna, by w koncu zatrzymac wzrok na Elyn.

– Jak stoimy? – zwrocil sie do niej spokojnie.

– Fatalnie – odparla zachrypnietym glosem.

– Plajtujemy?

– Obawiam sie, ze tak – potwierdzila z rozpacza, siegajac po aktowke, by wyjac zestawienia, ktore sprawdzala tylokrotnie, iz znala niemal na pamiec kazda cyfre. – Pragnelabym, by sprawy przedstawialy sie inaczej, ale moje zyczenia nie zmienia faktu, ze nie mamy funduszow na wyplaty dla pracownikow, nie mowiac juz o innych zobowiazaniach.

– To niemozliwe! – wykrzyknal Guy.

– Elyn na pewno sie nie myli – stwierdzil jego ojciec. – Przedstaw mi bilans, kochanie.

Minelo pol godziny. Stopniowo ogarnialo ich coraz wieksze przygnebienie. W koncu jednak wszyscy, lacznie z matka Elyn, uznali, ze bez wzgledu na to, co sie stanie, personel zakladow musi otrzymac nalezne pensje.

– Jutro wszyscy beda juz wiedziec o bankructwie Huttona. Takich rzeczy niepodobna ukryc – powiedzial Sam. – Ale do tej pory nikt nie wie, jak wysokiego udzielilismy im kredytu ani jak dalece ich bankructwo uderza w nas. Guy, musisz jutro udac sie do pracy, jak gdyby nic sie nie stalo, a ja z Elyn wyruszymy do bankow i adwokatow szukac wyjscia z sytuacji, w ktorej sie znajdujemy.

Do tej pory Ann Pillinger przysluchiwala sie rozmowie w milczeniu. Elyn byla zaskoczona jej gwaltownym wybuchem:

– To sprawka tego przekletego wloskiego intruza! Gdyby ten Zappelli nie wepchnal sie tu i nie wykupil Gradburna, nigdy by nas to nie spotkalo!

Wrodzone Elyn poczucie sprawiedliwosci doszlo wowczas do glosu. I choc nie zywila cienia sympatii dla tego kontynentalnego bawidamka, miala pewnosc, ze nigdzie sie nie wpychal. O ile slyszala, nikt inny nie reflektowal na zaklady Gradburna, a wlasciciele firmy skwapliwie skorzystali z tej oferty.

Zanim jednak zdolala cos powiedziec, Samuel Pillinger juz wtorowal zonie:

– Masz racje, moja droga! Przeklety intruz – mruczal z przekonaniem.

– Alez… – Elyn znow nie zdolala wykrztusic slowa, gdyz do choru dolaczyl sie jej brat.

– I zabral nam najlepszych pracownikow! – oskarzal zaciekle.

– I najlepszych klientow… – dodal Samuel.

Przez nastepne dziesiec minut, podczas gdy Elyn milczala, wszyscy przescigali sie w oskarzeniach pod adresem Maximiliana Zappellego.

Poznym wieczorem, gdy lezala w lozku, nawiedzilo ja cos w rodzaju poczucia winy z tego powodu, ze w imie uczciwosci nie podjela obrony tego czlowieka. Natychmiast jednak sie otrzasnela. Bronic go? Do licha! Jej rodzina ma racje! – pomyslala, uswiadamiajac sobie ich straszne polozenie. Czemu mialaby bronic tego wloskiego intruza!

Nazajutrz rano zupelnie zapomniala o Maximilianie Zappellim. Pan Eldred, dyrektor banku, wiedzial juz o bankructwie Huttona i bynajmniej nie byl zachwycony wystapieniem Pillingera o pozyczke.

– Jak wiec mam oplacic personel? Niech mi pan powie – naciskal Samuel.

– Ma pan na to trzy tygodnie. Sugerowalbym, by zechcial sie pan przyjrzec portfelowi swoich akcji – doradzil Eldred.

– Mam sprzedac akcje?

Gdy wychodzili, Samuel mruczal, ze przez lata przysparzali temu bankowi obrotow, a teraz, gdy znalezli sie w trudnej sytuacji…

Bedac czlowiekiem honoru, uznal, ze place maja bezwzgledne pierwszenstwo i wydal polecenie sprzedazy akcji. W tydzien pozniej sytuacja ulegla jednak dalszemu pogorszeniu. Liczni dostawcy Huttona, po przykrym doswiadczeniu z bankructwem jego zakladow, zaczeli domagac sie od Pillingera natychmiastowego zwrotu zaciagnietych przez niego kredytow, grozac mu wstrzymaniem dalszych dostaw.

Wyrok na firme zapadl. Samuel musial pogodzic sie z kleska. Przegral jednak z godnoscia. W ostatni dzien

Вы читаете Intruz z Werony
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату