krzesla.

Frank Wallace, jego zastepca, odezwal sie niesmialo:

– Przepraszam, ze przeszkadzam…

Jeffrey zrobil poirytowana mine, tyle ze Sara nie po trafila ocenic, czy to ona jest powodem tej irytacji, czy tez pojawienie sie Franka.

– O co chodzi? Wallace zerknal na telefon wiszacy na scianie i odparl:

– Nie odlozyles sluchawki.

Jeffrey nadal przygladal mu sie w milczeniu.

– Marla prosila, bym ci przekazal, ze w lobby czeka jakis chlopak. – Wyciagnal z kieszeni chusteczke i otarl spocone czolo. – Witaj, Saro.

Otworzyla juz usta, zeby odpowiedziec, lecz zaskoczyl ja widok Franka.

– Dobrze sie czujesz?

Skrzywil sie i przycisnal reke do brzucha.

– Chyba cos mi zaszkodzilo.

Wstala i przytknela dlon do jego policzka. Skore mial lepka od potu.

– Jestes odwodniony. – Zlapala go za reke i zaczela mierzyc puls. – Powinienes duzo wiecej pic.

Wzruszyl ramionami.

Jeszcze przez chwile wpatrywala sie w tarcze zegarka, po czym zapytala:

– Wymiotowales? Miales rozwolnienie? Poruszyl sie nerwowo, najwyrazniej zmieszany.

– Nic mi nie jest – baknal, przeczac oczywistym faktom. – Slicznie dzis wygladasz.

– Ciesze sie, ze w koncu ktos to zauwazyl – odparla, posylajac Jeffrey owi znaczace spojrzenie.

Ten zabebnil palcami o brzeg biurka, wciaz tak samo poirytowany.

– Idz do domu, Frank. Kiepsko wygladasz. Wallace popatrzyl na niego z wyrazna ulga.

– Jesli nie poprawi ci sie do jutra, zadzwon do mnie – powiedziala Sara.

Skinal glowa i zwrocil sie do Jeffreya:

– Nie zapomnij o tym chlopaku czekajacym w lobby.

– Kto to jest?

– Jakis Smith. Nic wiecej nie wiem… – Znowu przycisnal reke do brzucha i jeknal gardlowo. Pospiesznie odwrocil sie do wyjscia, rzucajac przez ramie: – Przepraszam.

Jeffrey zaczekal, az Frank sie oddali, po czym syknal:

– Wszystko na mojej glowie.

– Przeciez sam widziales, jak on sie czuje.

– Na szczescie wraca dzis Lena – rzekl, nawiazujac do bylej partnerki Franka. – Powinna sie stawic na sluzbie o dziesiatej.

– I co z tego?

– Nie natknelas sie jeszcze na Matta? Dzwonil rano i probowal sie wymowic choroba, ale kazalem mu przyjezdzac na komisariat.

– Podejrzewasz, ze dwoch najstarszych ranga sledczych specjalnie sie zatrulo, zeby nie spotkac dzisiaj Leny?

Jeffrey podszedl do telefonu i odwiesil sluchawke na widelki.

– Pracuje tu juz od pietnastu lat i jeszcze nigdy nie widzialem, zeby Matt Hogan kupowal chinskie zarcie.

Moze i cos w tym bylo, Sara wolala jednak traktowac te przypadki jak zwykly zbieg okolicznosci. Niezaleznie od tego, co Frank mowil o Lenie, z pewnoscia nie byla mu obojetna. W koncu pracowali razem prawie przez dziesiec lat. Wiedziala z wlasnego doswiadczenia, ze po tak dlugim czasie trudno po prostu o kims zapomniec.

Jeffrey przelaczyl aparat na glosnik i wybral numer wewnetrzny.

– Marla?

Rozlegla sie seria trzaskow i po chwili dolecial glos sekretarki.

– Slucham, komendancie.

– Czy Matt sie juz pojawil?

– Jeszcze nie. Zaczynam sie martwic, czy nie rozchorowal sie na dobre.

– Jak tylko przyjedzie, powiedz mu, ze go szukalem Nadal ktos tam na mnie czeka?

– Tak. I zaczyna sie powoli denerwowac – odparla sciszonym glosem.

– Zaraz przyjde. – Przerwal polaczenie i mruknal pod nosem: – Nie mam czasu na zadne pogawedki.

– Jeff…

– Musze sprawdzic, o co chodzi – rzucil i wyszedl z pokoju.

Ruszyla za nim korytarzem prawie biegiem, chcac go dogonic.

– Jesli skrece sobie kostke w tych przekletych szpilkach…

Zerknal na jej buty.

– Czyzbys myslala, ze jak przydrepczesz tu z nieprzyzwoita propozycja, w szpilkach i garsonce, od razu zaczne cie blagac, zebys pozwolila mi do siebie wrocic?

Rosnace zaklopotanie doprowadzilo ja do zlosci.

– Jak to jest, ze gdy mi na tym zalezy, mowisz o nieprzyzwoitych propozycjach, ale gdy nie mam ochoty, a mimo wszystko to robie, jest to wylacznie kwestia seksu?

Zatrzymal sie przed zelaznymi drzwiami przeciwpozarowymi z reka na klamce.

– To nie w porzadku.

– Pan tez tak uwaza, doktorze Freud?

– Dla mnie to nie jest zabawa, Saro.

– A myslisz, ze dla mnie jest?

– Nie wiem, z jakim zamiarem tu przyszlas – syknal ze zloscia, a lodowate blyski w jego oczach zmrozily ja do szpiku kosci. – W kazdym razie nie moge tak dluzej zyc.

Polozyla mu dlon na ramieniu i szepnela:

– Zaczekaj. – Kiedy nadal wpatrywal jej sie prosto w oczy, zmusila sie, by wyznac: – Kocham cie.

Usmiechnal sie lekcewazaco.

– Dzieki.

– Prosze. Przeciez niepotrzebny nam urzedowy swistek, bysmy mogli sobie nawzajem powiedziec, co naprawde czujemy.

– Czy nadal do ciebie nie dociera, ze mnie on jednak jest potrzebny? – wycedzil, otwierajac drzwi.

Wkroczyla za nim do sali ogolnej, lecz urazona duma nakazala jej zwolnic kroku. Kilku funkcjonariuszy z patroli i detektywow przystapilo juz do pracy, siedzieli przy swoich biurkach i pisali raporty, badz rozmawiali przez telefon. Brad zaciagnal grupke swoich podopiecznych w kat przy ekspresie do kawy, gdzie zapewne tlumaczyl dzieciom, jakiego typu filtrow papierowych nalezy uzywac w tym urzadzeniu albo ile lyzeczek kawy trzeba wziac na dzbanek napoju.

W lobby stalo dwoch mlodych ludzi. Jeden tkwil w niedbalej pozie, oparty ramieniem o sciane, drugi czekal przed stanowiskiem Marli. Sara domyslila sie, ze to wlasnie on chcial sie widziec z Jeffreyem. Ocenila, ze Smith jest bardzo mlody, mniej wiecej w wieku Brada. Ubrany w czarna pikowana skorzana kurtke, zapieta pod szyje mimo sierpniowego upalu, z wygolona do gladkiej skory glowa. Nawet grube ubranie nie bylo w stanie ukryc jego muskularnej, atletycznej sylwetki. Nerwowo wodzil spojrzeniem po calej sali, na nikim nie zatrzymujac dluzej spojrzenia. Do tego przy kazdym obrocie glowy zerkal na drzwi frontowe, jakby uwaznie lustrowal ulice przed komisariatem. W samej jego postawie bylo cos, co kazalo go wiazac z wojskiem, a co dodatkowo nasililo podenerwowanie Sary.

I ona zaczela sie rozgladac po sali, probujac zidentyfikowac obiekt zainteresowania Smitha. Jeffrey zatrzymal sie na chwile przy jednym ze stanowisk, zeby zamienic pare slow ze swoim podwladnym. Przesunal kabure z bronia bardziej do tylu i przysiadl na brzegu biurka, zeby wpisac cos do komputera. Brad wciaz tlumaczyl cos dzieciom, trzymajac reke na tkwiacym za pasem pojemniku z gazem lzawiacym. Poza tym w sali naliczyla jeszcze pieciu policjantow, wszyscy byli zajeci spisywaniem raportow albo mozolnym stukaniem w klawisze komputerow. Poczucie blizej nieokreslonego zagrozenia przeszylo ja niczym wstrzas elektryczny. Miala wrazenie, ze obraz przed oczami nagle zadziwiajaco jej sie wyostrzyl.

Frontowe drzwi otworzyly sie z cichym szumem i do srodka wszedl Matt Hogan. Na jego widok Marla

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×