duzo czasu od znalezienia go do chwili, kiedy wezwala pomoc. Zdaje sie, ze ta pani w miedzyczasie posprzatala nieco w domu. – Podniosl wzrok. – Doktor Pelletier?

Pelletier wzruszyl ramionami i wyciagnal reke. LaManche umiescil czerwone “Pe' na liscie, po czym podal mu formularze, a razem z nimi torebke pelna lekarstw sprzedawanych na recepte i bez. Pelletier wzial materialy, rzucajac pieprzna uwage, ktora jednak mi umknela.

Skoncentrowalam sie na pliku zdjec z polaroida dotyczacych znalezionego dziecka. Z roznych stron ukazywaly plytki strumyk z waskim lukowatym mostkiem nad nim. Drobne cialo lezalo wsrod kamieni, slabe miesnie byly skurczone, a skora pozolkla jak stary pergamin. Delikatne wloski tworzyly obwodke wokol jego glowy, unoszac sie na wodzie, otaczaly tez jego blado niebieskie powieki. Palce dziecka byly szeroko rozpostarte, jakby w gescie wzywania pomocy, jakby staraly sie czegos chwycic. Dziecko bylo nagie i w polowie wystawalo z ciemnozielonego plastikowego worka. Wygladalo jak miniaturowy faraon, ktorego pozbyto sie po obejrzeniu. Zaczynalam czuc gleboka niechec do plastikowych workow.

Odlozylam zdjecia na stol i sluchalam LaManche'a. Skonczyl streszczenie i zaznaczyl “La' na liscie. Sam zrobi autopsje, a ja podam przyblizony wiek dziecka na podstawie stopnia rozwoju kosci. Bergeron zajmie sie zebami. Wszyscy wokol kiwali glowami. Nie bylo juz o czym rozmawiac, wiec zebranie sie skonczylo.

Zrobilam kawe i wrocilam do swojego gabinetu. Na biurku lezala duza, brazowa koperta. Otworzylam ja i powiesilam pierwsze zdjecia rentgenowskie dziecka na podswietlonej, szklanej skrzynce. Wyciagnelam formularz z szuflady i zaczelam badanie. W kazdej rece byly tylko dwie kosci napiestkowe. Niewyksztalcone nasady na koncach kosci palcow. Spojrzalam na dolne czesci rak. Na kosciach promieniowych tez nie. Skonczylam ogladanie gornej czesci ciala, zaznaczajac na formularzu te elementy kosci, ktore juz sie wyksztalcily, a zostawiajac puste miejsce przy kosciach, ktorych u dziecka jeszcze nie bylo. Potem zrobilam to samo z dolna czescia ciala, ogladajac ja bardzo dokladnie, zeby byc pewna swoich wnioskow. Kawa wystygla.

Dziecko rodzi sie z niekompletnym szkieletem. Niektore kosci, na przyklad napiestkowe, po porodzie nie sa jeszcze wyksztalcone, a pojawiaja sie dopiero miesiace albo nawet lata pozniej. Innym kosciom brakuje klykci i grzbietow, ktore sa juz w pelni uformowane u doroslych osobnikow. Poszczegolne elementy wyksztalcaja sie w okreslonej kolejnosci, co pozwala na ilosc precyzyjne okreslenie wieku bardzo malych dzieci. To zylo tylko siedem miesiecy.

Strescilam moje wnioski na jeszcze innym formularzu, wlozylam wszystkie papiery do zoltego skoroszytu i polozylam go na stosie, z ktorego wezma go sekretarki. Wroci do mnie razem z raportem napisanym w moim ulubionym kroju czcionki razem ze wszystkimi dodatkowymi materialami i diagramami, zebranymi i powielonymi. Wygladza tez moj francuski. Zlozylam LaManche'owi ustny raport, a potem zajelam sie swoimi brylkami.

Ziemia sie nie rozpuscila, ale zmiekla na tyle, zebym mogla wydobyc z niej kosci. Po kwadransie drapania i poruszania, wydobylam osiem kregow, siedem fragmentow dlugich kosci i trzy kawalki miednicy. Na wszystkich widac bylo slady ciecia. Pol godziny spedzilam myjac i porzadkujac je, a potem posprzatalam i zrobilam kilka notatek. Idac do gory, poprosilam Lise, zeby sfotografowala niepelne szkielety trzech ofiar: dwoch jeleni polnocnoamerykanskich i jednego sredniej wielkosci psa. Wypelnilam kolejny formularz, schowalam do skoroszytu i polozylam na poprzednim. Dziwna sprawa, ale nie jest to chyba zajecie dla bieglego sadowego.

Lucy zostawila na moim biurku wiadomosc.

Znalazlam ja w jej biurze, siedzaca plecami do drzwi i spogladajaca to na ekran monitora, to na otwarte akta. Pisala jedna reka, a druga zaznaczala miejsce, gdzie jest w aktach, palec wskazujacy przesuwal sie powoli z jednej pozycji na druga.

– Znalazlam twoja wiadomosc – powiedzialam.

Podniosla palec, stuknela jeszcze kilka razy w klawiature, po czym polozyla linijke na dokumencie. Jednym plynnym ruchem obrocila sie, odepchnela i podjechala do swojego biurka.

– Wygrzebalam to, o co mnie prosilas. Mniej wiecej.

Zaczela przeszukiwac stos papierow, potem nastepny, ale po chwili ponownie wrocila do pierwszego, tym razem szukajac wolniej. W koncu wyjela plik papierow spietych zszywaczem, przebiegla wzrokiem kilka stron, po czym podala mi go.

– Nic sprzed 88 roku.

Przekartkowalam strony, troche wystraszona. Jak to mozliwe, ze jest ich az tyle?

– Najpierw wyszukalam przypadki, uzywajac “cwiartowania' jako slowa-klucza. To jest pierwsza lista. Ta dluga. Znalazlam wszystkich ludzi, ktorzy rzucili sie pod pociag albo wpadli pod maszyny i obcielo im konczyny. Podejrzewam, ze nie o to ci chodzilo.

Rzeczywiscie. To wygladalo na liste wszystkich spraw, w ktorych reka, noga albo palec zostaly powaznie uszkodzone w momencie albo nawet tuz przed smiercia.

– Potem dodalam “celowe', zeby ograniczyc liczbe spraw do tych, w ktorych pocwiartowania dokonano celowo.

Spojrzalam na nia.

– Nie uzyskalam nic.

– Zadnego przypadku?

– To nie znaczy, ze takich nie bylo.

– Jak to mozliwe?

– Wystarczylo nie wprowadzic do komputera tych danych. Przez ostatnie dwa lata mielismy tutaj specjalny fundusz przeznaczony na zatrudnianie ludzi na niepelne etaty, zeby jak najszybciej umiescili dane historyczne w komputerach. – Westchnela z rezygnacja i potrzasnela glowa. – Ministerstwo ociagalo sie z komputeryzacja przez lata, a teraz chca zrobic wszystko z dnia na dzien. Niewazne. W kazdym razie ludzie wprowadzajacy dane podaja standardowy zasob informacji: data urodzenia, data smierci, przyczyna smierci i tak dalej. Ale kiedy trafia na cos dziwnego, na cos, co zdarza sie rzadko, wlasciwie wszystko zalezy od nich samych. Oni decyduja, co wpisac…

– I ktos mogl nie uzyc hasla: pocwiartowanie.

– Wlasnie. Ktos moze to nazwac amputacja, a ktos inny rozczlonkowaniem. Przewaznie uzywaja tych samych terminow, co patolog w swoim raporcie. Rownie dobrze moga to wprowadzic jako pociecie albo przepilowanie.

Ponownie spojrzalam na listy, kompletnie zniechecona.

– Sprawdzilam pod wszystkimi tymi nazwami. Bez rezultatow. To tyle sie okazalo z mojego pomyslu.

– Kiedy szukalam pod “Okaleczenie', wyszla kolejna dluga lista. – Czekala, kiedy przewracalam strony. – Gorzej niz z pocwiartowaniem… Potem sprobowalam jeszcze “Rozczlonkowanie' w polaczeniu z “posmiertne', zeby zawezic pole poszukiwan i wybrac przypadki, w ktorych… – Podniosla rece do gory, zgiela palce i poruszala nimi, jakby cos lapala, jakby miala to slowo na koncu jezyka -…nastapilo to po smierci.

Podnioslam wzrok z nadzieja.

– Wyszukalo jeden przypadek: faceta z odrabanym czlonkiem.

– Komputer wzial cie doslownie.

– Tez to odkrylam?

– No dobrze. Co dalej?

– Potem sprobowalam “Okaleczenie' razem z “posmiertne' i… – Siegnela na biurko i pokazala ostatni wydruk. – Bango! Tak mowicie?

– Bingo.

– Bingo! Bo mysle, ze chyba o to ci wlasnie chodzi. Mozesz cos niecos pominac, na przyklad te przypadki z lekarstwami, kiedy uzywali kwasow. – Wskazala na kilka przekreslonych olowkiem linijek. – Te pewnie cie nie interesuja.

Pokiwalam glowa, ale mysli byly juz zaabsorbowane tylko ta lista. Dwanascie przypadkow. Przekreslila trzy z nich.

– Mysle jednak, ze niektore z innych list tez moga cie zainteresowac. Ledwo ja slyszalam. Oczyma wodzilam po wykazie, ale juz po chwili wpatrywalam sie tylko w szoste z kolei nazwisko. Przebiegl mnie dreszcz niepokoju. Chcialam wrocic do swojego gabinetu.

– Lucie, swietnie sie spisalas – powiedzialam. – Nie bylam pewna, czy w ogole cos z tego wyjdzie.

– Jest tu cos, co ci sie przyda?

– Tak. Tak mysle – odparlam, starajac sie, zeby moj glos brzmial zwyczajnie.

Вы читаете Zapach Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×