A nawet lepiej. Oslanialy ja cale warstwy, poczynajac od amuletow na szyi, poprzez heksy wszyte w ubranie, a nawet druciany heks ukryty w koku na glowie. Tylko jeden z nich byl ochronny i nie tak silny jak u Finka. Reszta sluzyla… czemu? Alvin jeszcze nigdy czegos takiego nie widzial i dopiero po dluzszym namysie i badaniu odkryl, jaki byl cel tych okrywajacych ja heksowych sieci. Jadac obok niej, ze wzrokiem wbitym w droge przed soba, odgadl tyle, ze heksy rzucal jakis potezny urok. Sprawialy, ze wygladala inaczej niz w rzeczywistosci.
Jego pierwsza — chyba naturalna — mysla bylo, aby odkryc, jaka jest naprawde pod tym przebraniem. Jej odziez byla rzeczywista. Heksy zmienialy tylko brzmienie glosu, odcien i powierzchnie skory. Jednak Alvin niewielkie mial doswiadczenie z urokami, a zadnego z urokami bioracymi swa moc z heksow. Wiekszosc ludzi czynila uroki slowem i gestem, polaczonymi z wizerunkiem tego. kim chcieli sie wydawac. Wplywaly na umysly patrzacych i kiedy ktos zrozumial, co sie dzieje, juz im nie ulegal. A ze Alvin zawsze potrafil przejrzec takie uroki, wcale na niego nie dzialaly.
Ale jej urok byl inny. Heks odmienial sposob, w jaki padalo na skore i odbijalo sie swiatlo, wiec czlowiek nie myslal tylko, ze widzi cos, czego naprawde nie ma. Rzeczywiscie widzial ja inaczej, bo swiatlo inaczej wpadalo mu do oczu. Zmiana nie dokonywala sie w umysle Alvina, wiec wiedza o niej nie pomagala wykryc prawdy. A uzywajac swojego przenikacza, niewiele mogl powiedziec o tym, co krylo sie za heksami. Tyle tylko ze nie byla taka pomarszczona i koscista, jak sie wydawala. Zaczal podejrzewac, ze moze byc mlodsza.
Dopiero kiedy przestal zgadywac, co kryje sie pod urokiem, zadal sobie o wiele wazniejsze pytanie: jesli kobieta ma moc, by wydac sie taka, jaka tylko zapragnie, dlaczego wybrala sobie ten wlasnie wyglad? Zimna, surowa, podstarzala, bez usmiechu, napuszona, gniewna, obojetna. Wybrala dla siebie wszystkie te cechy, ktorych inna kobieta pragnelaby sie pozbyc.
Moze to uciekinierka w przebraniu… Ale pod tymi wszystkimi heksami byla bez watpienia kobieta, a Alvin nie slyszal jeszcze o kobiecie-przestepcy. A wiec to nie to. A moze po prostu byla mloda i uwazala, ze jesli nie wyda sie starsza, nie beda jej traktowac powaznie. Albo byla ladna i mezczyzni mysleli o niej w niewlasciwy sposob… Alvin sprobowal sobie wyobrazic, jak skonczyloby sie spotkanie z rzecznymi szczurami, gdyby nauczycielka byla prawdziwa pieknoscia. Chociaz nie… Wobec ladnej dziewczyny ci ludzie pewnie zachowywaliby sie grzecznie, gdyby tylko wiedzieli, jak. Tylko brzydkie kobiety zaczepiali, gdyz brzydkie kobiety przypominaly im matki. Czyli ten brak urody nie gwarantowal ochrony. Celem zaslony nie bylo tez ukrycie blizny czy czegos w tym rodzaju, poniewaz Alvin widzial, ze na skorze nie ma krost, skaz ani oszpecen.
Prawde mowiac, nie mial pojecia, dlaczego ukryla sie pod tyloma warstwami klamstwa. Mogla byc wszystkim i kazdym. Nie mogl jej nawet zapytac, poniewaz musialby wyznac, ze przejrzal jej uroki. A wiec zdradzilby prawde o swoim darze. Skad mial wiedziec, czy mozna jej powierzyc taka tajemnice? Przeciez nie wiedzial nawet, jaka jest naprawde i dlaczego postanowila zyc w oszustwie.
Zastanawial sie, czy powinien kogos o tym zawiadomic. Czy rada szkolna, zanim powierzy dzieci jej opiece, nie powinna wiedziec, ze nauczycielka jest kims innym, niz sie wydaje? Ale im takze nie mogl tego wyznac, nie zdradzajac sie jednoczesnie. A poza tym moze ten sekret byl tylko jej sprawa i nikomu nie szkodzil. A wtedy, gdyby na nia doniosl, zniszczylby ja i siebie, a nikomu nic by z tego nie przyszlo.
Nie. Lepiej ja obserwowac czujnie i uwaznie. Przekonac sie kim jest w jedyny sposob, w jaki czlowiek moze poznac innego czlowieka: patrzac, jak postepuje. Tak, to bedzie najlepsze. Zreszta teraz, kiedy juz wiedzial, ze nauczycielka cos ukrywa, czy moglby sie powstrzymac, zeby sie jej nie przygladac? Tak sie przyzwyczail do wysylania przenikacza, ze musialby sie starac, by jej nie kontrolowac. Zwlaszcza jesli zamieszka w zrodlanej szopie. Po czesci mial nadzieje, ze nie, bo wtedy nie dreczylaby go tak bardzo jej tajemnica. Ale po czesci mial tez nadzieje, ze zamieszka. Wtedy bedzie mogl na nia uwazac i pilnowac, czy jest odpowiednia osoba.
A moglbym przygladac sie jej nawet dokladniej, gdyby mnie uczyla. Moglbym na nia patrzec jej wlasnymi oczami, zadawac pytania, sluchac odpowiedzi, osadzac, jaki z niej czlowiek. Moze gdyby mnie uczyla dosc dlugo, zdobylbym jej zaufanie, a ona moje. Wtedy bym jej powiedzial, ze jestem Stworca, a ona wyznalaby mi swoje sekrety. Pomagalibysmy sobie, moze nawet zostalibysmy prawdziwymi przyjaciolmi. Nie mialem prawdziwego przyjaciela, odkad zostawilem w Vigor Kosciele swojego brata Measure'a.
Nie popedzal konia. Woz byl ciezki, a przeciez wiozl jeszcze jej kufer i torby, i ja sama na dodatek. Totez mimo rozmowy i potem dlugiego milczenia, gdy Alvin probowal odgadnac, kim naprawde jest nauczycielka, odjechali nie dalej niz pol mili od Ujscia Hatrack, kiedy naprzeciw pojawila sie elegancka bryczka doktora Physickera. Alvin poznal ja z daleka i krzyknal do Po Doggly'ego, ktory powozil. Po paru minutach nauczycielka i bagaze znalazly sie w bryczce. Po i Alvin przeniesli wszystko, a doktor Physicker z poswieceniem pomogl damie wsiasc do powozu. Alvin jeszcze nie widzial, zeby doktor byl taki elegancki.
— Bardzo mi przykro, ze musiala pani znosic niewygody podrozy tym wozem — mowil. — Nie sadzilem, ze sie spoznimy.
— Przybyl pan nawet wczesniej, niz bylo umowione — odparla. Po czym, odwracajac sie z gracja do Alvina, dodala: — A jazda wozem okazala sie zaskakujaco przyjemna.
Poniewaz Alvin przez wieksza czesc drogi nie odzywal sie ani slowem, nie wiedzial, czy mial to byc komplement dla niego, ze dotrzymal jej towarzystwa, czy podziekowanie, ze nie otwieral ust i nie zaklocal jej spokoju. Tak czy owak, na jej slowa oblal sie rumiencem… i to nie gniewu.
— Jak ma na imie ten mlody czlowiek? — zapytala nauczycielka, kiedy doktor Physicker wsiadal juz do powozu.
Alvin nie odpowiedzial, poniewaz zwracala sie do doktora.
— Alvin — poinformowal ja Physicker. — Urodzil sie tutaj. Terminuje u kowala.
— Alvinie — powiedziala, tym razem wprost do niego, wychylona przez okno powozu. — Dziekuje ci za twoja rycerska postawe. Mam nadzieje, ze wybaczysz mi niewdziecznosc mojej pierwszej reakcji, jednakze nie docenilam nikczemnego charakteru naszych niepozadanych towarzyszy.
Jej slowa byly tak eleganckie, ze brzmialy niemal jak muzyka, choc Alvin tylko czesciowo sie domyslal, co do niego mowi. Spogladala jednak chyba tak uprzejmie, jak to mozliwe przy takiej surowej twarzy. Ciekaw byl jej prawdziwego, ukrytego oblicza.
— To przyjemnosc, psze pani — odparl. — To znaczy: panno.
Po Doggly na kozle popedzil pare klaczy i bryczka ruszyla, oczywiscie na razie w strone Ujscia Hatrack. Na waskiej drodze nielatwo bylo zawrocic, wiec Alvin ujechal spory kawalek, zanim go wyprzedzili. Po Doggly przyhamowal troche, doktor Physicker wychylil sie przez okno i rzucil w powietrze dolarowa monete. Alvin pochwycil ja bardziej odruchowo niz swiadomie.
— Za to, ze pomogles pannie Larner — zawolal doktor.
Po machnal batem i odjechali, a Alvin zostal w tyle i mogl najwyzej przezuwac kurz drogi.
Czul w dloni ciezar monety. Przez moment mial ochote rzucic nia za powozem. Ale nikomu nic by z tego nie przyszlo. Nie, lepiej odda Physickerowi dolara przy innej okazji, w taki sposob, zeby nikt sie nie obrazil. Ale to bolalo, bardzo bolalo, ze zaplacili mu za pomoc damie, jakby byl sluzacym, dzieckiem albo czyms takim. A najbardziej bolala mysl, ze to moze ona chciala mu zaplacic. Jakby myslala, ze broniac jej honoru, zasluzyl na polowe dziennego zarobku. To jasne: gdyby zamiast brudnej koszuli nosil marynarke i krawat, uznalaby, ze oddal przysluge nalezna damie od kazdego chrzescijanskiego dzentelmena i ze winna mu jest wdziecznosc, nie zaplate.
Zaplata. Pieniadz parzyl mu dlon. A przez chwile juz mu sie zdawalo, ze ona go lubi. Juz prawie mial nadzieje, ze zgodzi sie go uczyc, pomoze mu zrozumiec, jak dziala swiat, jak moze sie stac prawdziwym Stworca, jak powstrzymac straszliwa potege Niszczyciela. Ale skoro tak wyraznie nim pogardza, jak moze chocby poprosic? Jak moze udawac, ze wart jest nauki, kiedy ona dostrzega w nim tylko brud, krew i to glupie ubostwo? Wiedziala, ze chcial dobrze, ale nadal byl w jej oczach bestia, jak to powiedziala na poczatku. W glebi serca nadal tak uwazala. Brutalnosc.
Panna Larner. Tak zwracal sie do niej doktor. Smakowal to imie, kiedy je wymawial. Jakby mial piasek w ustach. Nie wpuszcza sie zwierzat do szkoly.
ROZDZIAL 15 — NAUCZYCIELKA
Panna Larner nie zamierzala ustapic nawet na krok. Dosc sie nasluchala przerazajacych opowiesci o radach szkolnych w miasteczkach na pograniczu. Wiedziala, ze beda probowali wykpic sie z wiekszosci zlozonych obietnic.