Dama obserwowala go. Stala najwyzej szesc stop od niego, poniewaz zatrzymal woz tuz przy rampie ladunkowej. Na twarzy miala wyraz glebokiego niesmaku. Alvin pomyslal, ze pewnie czuje obrzydzenie do takiego brudasa. Moze nie powinien wkladac koszuli, ale to przeciez niegrzecznie chodzic polnago przy kobiecie. Wiecej nawet, ludzie z miasta, zwlaszcza doktorzy i prawnicy, wstydzili sie pokazywac publicznie bez marynarki, kamizelki i krawata. Biedniejsi zwykle nie mieli takich ubran, a terminator zadzieralby nosa, gdyby chodzil tak wystrojony. Ale koszula… musial miec na sobie koszule, niewazne, czy byla brudna i zakurzona, czy nie.

— Przepraszam pania — powiedzial. — Umyje sie, jak wroce do domu.

— Umyjesz? — powtorzyla. — Czy wtedy splynie tez z woda twoja brutalnosc?

— Mysle, ze nie wiem, psze pani, bo pierwszy raz w zyciu slysze to slowo.

— Tak wlasnie myslalam. Brutalnosc pochodzi od francuskiego brute, co oznacza czlowieka nieokrzesanego, grubianina pozbawionego uczuc. Bestie.

Alvin poczul, ze czerwieni sie ze zlosci.

— Moze i tak. Moze powinienem im pozwolic przemawiac do was tak, jak mieli ochote.

— Nie zwracalam na nich uwagi. Nie przeszkadzali mi. Nie musiales mnie bronic, a juz na pewno nie w taki sposob. Zeby tak sie obnazac i tarzac po ziemi. Caly jestes zalany krwia.

Alvin nie bardzo wiedzial, co odpowiedziec. Ta kobieta byla zarozumiala i niemadra.

— Nie bylem nagi — oswiadczyl i usmiechnal sie. — I to jego krew.

— Jestes z tego dumny?

Owszem, byl. Ale wiedzial, ze straci w jej oczach, jesli sie przyzna. No i co z tego? Co go obchodzi, co ona sobie pomysli. Mimo to milczal.

W tej ciszy uslyszal rzeczne szczury:

— Miejski chlopak mysli, ze z niego twardziel.

— Moze mu pokazac, jak wyglada prawdziwa walka.

— A potem sprawdzimy, jaka naprawde jest ta jego przyjaciolka.

Alvin nie umial przepowiadac przyszlosci, ale nie trzeba bylo zagwi, zeby zgadnac, co sie wydarzy. Buty mial juz na nogach, kon byl zaprzezony, czas sie stad wynosic. Wiedzial, ze teraz celem ataku stanie sie kobieta. Co prawda sadzila, ze nie potrzebuje ochrony. Ale ci ludzie przed chwila widzieli, jak z jej powodu najlepszy z nich zostal pobity i osmieszony. To oznaczalo, ze niedlugo bedzie lezala w kurzu, a caly jej bagaz poplynie z pradem. Jesli nie gorzej.

— Lepiej wsiadajcie — rzucil w jej strone.

— Nie rozumiem, jak smiesz wydawac mi polecenia niczym zwyklej… Co ty wyprawiasz?

Alvin wrzucil na woz jej kuferek i torby. Wydawalo mu sie to tak oczywiste, ze nawet nie probowal odpowiadac.

— Mam wrazenie, ze mnie okradasz!

— Owszem, jezeli nie wsiadziecie.

Rzeczne szczury otoczyly juz woz. Ktorys zlapal konia za uprzaz. Kobieta rozejrzala sie i gniewny wyraz jej twarzy zmienil sie nieco. Zeszla z rampy wprost na koziol. Alvin podal jej reke i pomogl sie usadowic. Pyskaty szczur stal obok, opieral sie o woz i usmiechal groznie.

— Wygrales z jednym, kowalu. Myslisz, ze dasz rade wszystkim?

Alvin przygladal mu sie bez slowa. Skoncentrowal mysli na czlowieku trzymajacym uprzaz. Sprawil, ze nagle zabolala go reka, zamrowila jak ukluta setka igiel. Mezczyzna krzyknal i puscil konia. Pyskaty odwrocil sie w jego strone, a wtedy Alvin kopnal go za uchem. Nie bylo to szczegolne kopniecie, ale i ucho nie bylo szczegolne. Mezczyzna siadl na ziemi i zlapal sie za glowe.

— Wio! — krzyknal Alvin.

Kon szarpnal poslusznie i woz przesunal sie o cal. Potem o drugi. Trudno jest poruszyc nagle wozem pelnym zelazu. Alvin sprawil, ze kola krecily sie gladko i latwo, ale nie mogl zmienic ciezaru ladunku ani sily konia. A zanim ruszyli z miejsca, woz stal sie jeszcze ciezszy — o wszystkie rzeczne szczury, wiszace z bokow, ciagnace i wspinajace sie na gore.

Alvin odwrocil sie i machnal batem. Tylko na pokaz — nikogo nie trafil. Mimo to wszyscy odpadli, jakby istotnie ich uderzyl. Tak naprawde to calkiem nagle woz stal sie sliski, jakby go kto oblal oliwa. W zaden sposob nie mogli sie utrzymac. W efekcie woz ruszyl naprzod, a oni zostali, siedzac na drodze.

Ale to ich nie zniechecilo. Zeby dostac sie do Hatrack River, Alvin musial przeciez zawrocic i jeszcze raz przejechac obok nich. Zastanawial sie wlasnie, co robic, kiedy nagle uslyszal wystrzal z muszkietu, glosny jak huk dziala. Dzwiek zawisl w parnym letnim powietrzu. Kiedy Alvin zawrocil, zobaczyl stojacego na rampie portomistrza i jego zone. Portomistrz trzymal muszkiet, a kobieta ladowala drugi, z ktorego przed chwila wystrzelil.

— Na ogol nie sprawiamy sobie klopotow, chlopcy — oswiadczyl portomistrz. — Ale dzisiaj wyraznie nie umiecie zrozumiec, ze pobili was uczciwie i sprawiedliwie. Dlatego mysle sobie, ze powinniscie usiasc w cieniu, bo jak sie ktory ruszy w strone wozu, to ci, co ich srut nie zabije, stana przed sadem w Hatrack River. A jezeli wam sie wydaje, ze nie zaplacicie drogo za napad na miejscowego chlopaka i nowa nauczycielke, to rzeczywiscie jestescie tacy durni, na jakich wygladacie.

Bylo to calkiem ladne przemowienie i podzialalo lepiej niz wiekszosc mow, jakie Alvin w zyciu slyszal. Rzeczne szczury spokojnie wrocily na miejsca w cieniu. Zaczeli popijac z dzbana i ponurym wzrokiem mierzyli Ala i dame. Portomistrz wrocil do budynku, zanim jeszcze woz skrecil na droge.

— Czy nic nie grozi temu dzielnemu czlowiekowi za to, ze nam pomogl? — spytala dama.

Alvin z satysfakcja spostrzegl, ze stracila nieco arogancji. Chociaz nadal mowila wyraznie i dzwiecznie niczym mlotek uderzajacy w kowadlo.

— Nie — uspokoil ja. — Wszyscy wiedza, ze gdyby portomistrzowi wlos spadl z glowy, winni nigdy juz nie znalezliby pracy na rzece. A gdyby nawet, nie przezyliby pierwszej nocy na brzegu.

— A co z toba?

— Ja nie mam takich gwarancji. Dlatego pewno przez pare tygodni nie pokaze sie w Ujsciu Hatrack. Do tego czasu wszyscy ci chlopcy znajda jakas robote i beda setki mil stad w gore albo w dol rzeki. — Przypomnial sobie, co mowil portomistrz. — Jestescie nowa nauczycielka?

Nie odpowiedziala. W kazdym razie nie wprost.

— Przypuszczam, ze na wschodzie tez bywaja tacy ludzie… Ale nie spotyka sie ich w bialy dzien, jak tutaj.

— Moim zdaniem lepiej ich spotkac w bialy dzien niz ciemna noca — zauwazyl ze smiechem Al.

Nie rozesmiala sie.

— Mial po mnie wyjechac doktor Whithey Physicker. Spodziewal sie, ze moj statek przyplynie pozniej, po poludniu. Ale na pewno juz jedzie.

— To jedyna droga, psze pani.

— Panno — poprawila go. — Nie pani. Ten tytul slusznie przysluguje kobietom zameznym.

— Jak juz mowilem, to jedyna droga. Jesli wyjechal, nie minie ten pan nas. Wie panna.

Tym razem Alvin nie zasmial sie z wlasnego zartu. Ale kiedy zerknal katem oka, mial wrazenie, ze pochwycil cien jej usmiechu. Wiec moze nie jest taka wyniosla, na jaka wyglada, pomyslal. Moze jest prawie ludzka. Moze nawet zgodzi sie udzielac lekcji pewnemu malemu, polczarnemu chlopcu. Moze warta bedzie mojego trudu przy szykowaniu zrodlanej szopy.

Poniewaz kierujac wozem, powinien patrzec przed siebie, nie byloby naturalne, ani tym bardziej grzeczne, gdyby odwrocil sie teraz i gapil na nia, na co mial ochote. Dlatego wyslal swoj przenikacz, swoja iskre, te czesc siebie, ktora „widziala” to, czego zaden mezczyzna czy kobieta nie mogli zwyczajnie zobaczyc wlasnymi oczami. A to dlatego, ze badanie, co ludzie chowaja pod skora — jesli mozna tak to okreslic — stalo sie jego druga natura. Trzeba przy tym pamietac, ze chociaz mogl zajrzec pod ubranie, jednak nie widzial ludzi nagich. Za to poznawal dokladnie ich skore, calkiem jakby zamieszkal w jej porach. Dlatego nie uwazal tego za zadne podgladanie. To tylko inny sposob poznawania i rozumienia ludzi: nie zwracal uwagi na ich ksztalty czy plec, ale wiedzial, czy sie poca, czy im goraco, czy sa zdrowi albo zdenerwowani. Widzial rany i blizny. Mogl znalezc ukryte pieniadze czy listy, ale gdyby chcial je przeczytac, musialby przesledzic plamy atramentu, az zdolalby odtworzyc w myslach obraz kartki. Trwalo to bardzo dlugo. Nie, to zupelnie cos innego niz zwyczajne widzenie.

W kazdym razie wyslal przenikacz, zeby przyjrzec sie tej wynioslej damie, na ktora nie wypadalo mu patrzec. A to, co znalazl, zaskoczylo go… poniewaz kobieta byla chroniona heksami nie gorzej od Mike'a Finka.

Вы читаете Uczen Alvin
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату