mial wrazenie, ze to, co robi, jest rownoczesnie piekne i straszne.

Ile? Ile musi odmienic, zeby odszukiwacze nie poznali chlopca? Na pewno wystarczy te kilka przerobek. Alvin mogl sie tylko domyslac, a wiec uwierzyl w swoje domysly i juz.

Oczywiscie, to byl dopiero poczatek. Teraz zaczal zmieniac wszystkie inne podpisy tak, zeby pasowaly do nowych: kazdy zywy fragment ciala Arthura, jeden po drugim, jak najszybciej. Dziesiatki, setki… Odnajdywal kolejne podpisy i przemienial je zgodnie z nowym wzorcem.

Cale setki, potem nastepne, a nadal nie przemienil wiecej niz skrawek skory na piersi Arthura. Jak zdazy przeksztalcic cale cialo chlopca, pracujac tak wolno?

— To boli — szepnal Arthur Stuart.

Alvin odsunal sie od niego.

— Nie robie nic, co mogloby cie zabolec — zapewnil.

Arthur popatrzyl na swoja piers.

— O, tutaj…

Dotknal palcem okolicy, nad ktora pracowal Alvin.

Alvin przyjrzal sie jej w swietle ksiezyca. Rzeczywiscie, skora byla nabrzmiala, spuchnieta, pociemniala. Spojrzal jeszcze raz, ale nie oczami. Zobaczyl, ze reszta ciala Arthura atakuje zmieniony fragment, zabija go szybko po kawalku.

Oczywiscie. Czego sie spodziewal? Po tym podpisie cialo rozpoznawalo wlasne czesci. Dlatego istnial w kazdej drobince. Jesli znikal, cialo poznawalo, ze to jakas choroba i zabijalo obca materie. Przemiana Arthura szla i tak powoli, a teraz okazalo sie, ze wszystko na nic — im wiecej Alvin przeksztalci, tym bardziej bedzie cierpial Arthur Stuart, tym mocniej jego cialo bedzie probowalo zniszczyc samo siebie, az chlopiec umrze albo odrzuci nowa czesc.

Calkiem jak w tej opowiesci Bajarza o budowaniu muru tak wielkiego, ze jeszcze czlowiek nie doszedl z robota do polowy, a juz najstarsze czesci rozsypywaly sie w pyl. Jak mozna wzniesc taki mur, jesli rozpada sie szybciej, niz sie go buduje?

— Nie moge — szepnal Alvin. — Probuje dokonac czegos niemozliwego.

— Jezeli nie potrafisz, to mam nadzieje, ze umiesz latac — oswiadczyl Po Doggly. — Bo tylko w ten sposob zdolasz przerzucic malego do Kanady, zanim dopadna was odszukiwacze.

— Nie moge — powtorzyl Alvin.

— Jestes zmeczony — pocieszyl go Horacy. — Bedziemy cicho, zebys mogl sie zastanowic.

— To na nic.

— Moja mama umiala latac — zauwazyl Arthur Stuart.

Alvin westchnal niecierpliwie, po raz kolejny slyszac te sama bajke.

— Ale to prawda — wtracil Horacy. — Peggy mi mowila. Ta czarna dziewczyna robila jakies cuda z popiolem, piorami kruka i takimi rzeczami, a potem doleciala az tutaj. To ja zabilo. Z poczatku nie moglem uwierzyc, ze maly to zapamietal. Nigdy tego nie powtarzalismy w nadziei, ze w koncu zapomni. Ale musze ci powiedziec, Alvinie, ze to bylby wstyd, gdyby ta dziewczyna umarla, zebys ty siedem lat pozniej zrezygnowal w tym samym miejscu na brzegu.

Alvin przymknal oczy.

— Zamknijcie sie i dajcie mi pomyslec.

— Proponowalem ci to.

— No to sam sie zamknij — ucial Po Doggly.

Alvin prawie ich nie slyszal. Znowu spogladal do wnetrza ciala Arthura, do wnetrza zmienionej skory. Sam w sobie nowy podpis nie byl zly. Tylko tam, gdzie nowa skora stykala sie ze stara, ta nowa chorowala i ginela. Wszystko byloby dobrze, gdyby udalo sie przemienic calego Arthura naraz, zamiast po kawalku.

Tak jak ta nic, ktora powstala od razu: Alvin pomyslal o niej, wyobrazil sobie, gdzie sie zaczyna, a gdzie konczy… i ona sie stala. Wszystkie jej atomy jednoczesnie wskoczyly na miejsca. Tak jak Horacy Guester i Po Doggly dopasowali sie od razu: kazdy wykonywal swoje zadania, ale uwzglednial wszystko, co robil ten drugi.

Tyle ze nic byla czysta i prosta. Tutaj jest trudniej; mowil o tym pannie Larner: to jak zmienic wode w wino, a nie zelazo w zloto.

Nie, trzeba spojrzec inaczej. Co zrobilem, zeby stworzyc te nic? Nauczylem wszystkie atomy, czym maja byc i gdzie sie znalezc, poniewaz wszystkie sa zywe i moga mnie posluchac. Tyle ze w ciele Arthura Stuarta nie mam do czynienia z atomami. Mam tu zywe czastki. Moze to wlasnie podpis je ozywia, moze potrafilbym je nauczyc, czym powinny sie stac… Zamiast przeksztalcac kazda ich czesc, po jednej, moge po prostu powiedziec: „Badzcie takie!” A one to zrobia.

Natychmiast w myslach przemowil do podpisow w skorze Arthura, na calej jego piersi, wszystkich naraz. Pokazal im wzorzec, ktory sobie wyobrazil: wzorzec tak zlozony, ze sam go nie rozumial. Wiedzial tylko, ze jest ten sam, co w podpisach na skrawku skory, ktory zmienial po kawalku. I kiedy tylko im go pokazal, kiedy nakazal: „Badzcie takie! Oto jest wzor!” — zmienily sie. Wszystkie sie zmienily, cala skora piersi Arthura Stuarta, jednoczesnie.

Arthur jeknal, a potem krzyknal glosno z bolu.

— Zaufaj mi — powiedzial Alvin. — Teraz cie przemienie i bol minie. Ale zrobie to pod woda, zeby cala stara skora splynela. Zatkaj nos! Wstrzymaj oddech!

Arthur Stuart dyszal ciezko z bolu, ale zrobil to, co mu nakazano. Palcami prawej dloni zlapal sie za nos, nabral tchu i zamknal usta. Alvin lewa reka chwycil go za przegub, prawa wsunal pod plecy i zanurzyl chlopca pod wode. W tym momencie wyrysowal w myslach cale cialo Arthura, zobaczyl wszystkie podpisy — nie pojedynczo, ale wszystkie rownoczesnie. Pokazal im nowy wzorzec i tym razem pomyslal slowa z taka moca, ze usta same je wymowily:

— Oto jest wzor! Badzcie takie!

Niczego nie wyczul dotykiem. Zwyklymi zmyslami nie moglby odkryc zmian w ciele Arthura. Mimo to widzial przemiane: wszedzie, w mgnieniu oka, zmienil kazdy z podpisow w ciele chlopca, we wszystkich organach, w miesniach, we krwi, w mozgu, nawet we wlosach — w kazdej czesci polaczonej z cialem. A co nie bylo polaczone, co nie uleglo przemianie, to zmyla i uniosla woda.

Alvin zanurzyl sie, zeby zmyc z siebie resztki skory i wlosow Arthura. Potem wyprostowal sie i wyniosl go na powierzchnie. Chlopiec otrzasnal sie z wody — zalsnily krople niby deszcz perel w swietle ksiezyca. Stanal dyszac ciezko i dygoczac z zimna.

— Powiedz, ze juz ustalo bolenie.

— Przestalo bolec. — Arthur poprawil Alvina tak, jak to zawsze robila panna Larner. — Czuje sie swietnie. Tylko zmarzlem.

Alvin podniosl go na rekach i wrocil na brzeg.

— Owincie go w moja koszule i zabierajmy sie stad.

Tak uczynili. Zaden z nich nie zauwazyl, ze kiedy Arthur nasladowal panne Larner, nie mowil jej glosem.

Peggy tez nie zauwazyla, przynajmniej nie od razu. Zbyt byla zajeta obserwacja plomienia serca Arthura Stuarta. Jak sie zmienil, kiedy Alvin dokonal transformacji? Zmiana byla tak subtelna, ze nawet Peggy nie umialaby wskazac, czego Alvin dokonal. A jednak od chwili, gdy Arthur wynurzyl sie z wody, nie pozostala ani jedna z jego dawnych sciezek przyszlosci — ani jedna nie prowadzila na poludnie, do zycia w niewoli. Wszystkie nowe szlaki wiodly ku zadziwiajacym mozliwosciom.

Przez caly czas, kiedy Horacy, Po i Alvin przewozili Arthura przez Hio i prowadzili lasem do kuzni, Peggy badala jego plomien serca, sprawdzala sciezki, ktore przedtem nie istnialy. Na ziemi pojawil sie nowy Stworca; dotknal Arthura Stuarta i nagle wszystko sie zmienilo. Co wiecej, prawie wszystkie przyszlosci chlopca byly nierozerwalnie zwiazane z Alvinem. Peggy dostrzegla szanse niezwyklych wypraw: na jednej ze sciezek podroz do Europy, gdzie Arthur bedzie stal obok Alvina, kiedy zlozy im poklon Napoleon, nowy wladca Swietego Cesarstwa Rzymskiego; na innej rejs na przedziwna wyspe daleko na poludniu, gdzie Czerwoni cale zycie spedzaja na dryfujacych matach splecionych z wodorostow; na jeszcze innej tryumfalny marsz ku zachodnim krainom i Czerwoni witajacy Alvina jako wielkiego czlowieka jednoczacego wszystkie rasy, w bezgranicznym zaufaniu otwierajacy przed nim swa ostatnia kryjowke. I zawsze Alvinowi towarzyszy Arthur Stuart, mieszaniec — ale teraz sam obdarzony czescia mocy Stworcy.

Вы читаете Uczen Alvin
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату