zrozumieniem glowa.
— Wiekszosc z nich nie ma nikogo na dworze — nie moga sobie na to pozwolic, albo po prostu boja sie tego. To sa male, niewiele znaczace rody. Te wieksze, chocby nawet chcialy, nie moga tego uniknac; Autarcha musi miec gdzies w poblizu konkubine, ktorej los lezalby calkowicie w jego reku, na wypadek, gdyby zaczeli sie buntowac. Rzecz jasna, nie moze tanczyc kadryla z pieciuset kobietami; w jego bezposrednim otoczeniu jest ich moze dwadziescia, reszta natomiast spedza czas na tancach i plotkach, widujac go z daleka nie czesciej niz raz w miesiacu.
Zapytalem (starajac sie, zeby moj glos brzmial mozliwie obojetnie), czy Autarcha ma w lozu wszystkie te konkubiny.
Mistrz Gurloes przewrocil oczyma i potarl brode swoja wielka dlonia.
— Przez wzglad na przyzwoitosc sa tam tak zwane kobiety — cienie, wywodzace sie z pospolstwa dziewczeta bardzo podobne do kasztelanek. Nie wiem, skad je biora, ale w kazdym razie sa one podstawiane zamiast kasztelanek. Oczywiscie, sa znacznie nizsze od nich. — Zachichotal. — Powiedzialem, ze sa „podstawione”, ale poniewaz chodzi tu raczej o „podkladanie”, wzrost nie gra tak wielkiej roli. Mowi sie jednak, ze czasem wszystko wyglada dokladnie na odwrot i to nie sobowtory wykonuja te prace zamiast swoich pan, ale panie zamiast sobowtorow. Jezeli jednak chodzi o naszego obecnego Autarche, ktorego kazdy czyn, musze podkreslic z cala moca, jest slodszy nizli najslodszy nawet miod, i lepiej, zebys o tym pamietal, to w jego przypadku jest wysoce watpliwe, czy znajduje on przyjemnosc w intymnych spotkaniach z ktorymikolwiek z nich.
Odetchnalem z ulga.
— Nigdy nie slyszalem o tych sprawach. To bardzo interesujace, mistrzu.
Mistrz Gurloes sklonil glowe na znak, ze tak jest w istocie i splotl dlonie na brzuchu.
— Byc moze pewnego dnia bedziesz musial przejac obowiazki kierowania naszym bractwem i wtedy ta wiedza bardzo ci sie przyda. Kiedy bylem w twoim wieku, a moze nieco mlodszy, czesto wyobrazalem sobie, ze pochodze z arystokratycznego rodu. W niektorych przypadkach jest to prawda, nie fantazja.
Nie po raz pierwszy uswiadomilem sobie, ze zarowno mistrz Gurloes, jak i mistrz Palaemon musieli znac pochodzenie zarowno wszystkich uczniow jak i mlodszych czeladnikow, oni bowiem przeciez aprobowali ich przyjecie do bractwa.
— Jak jest w moim przypadku, nie jestem w stanie stwierdzic. Wydaje mi sie, ze mam rysy twarzy rycerza, wzrost zas wiecej niz sredni. Pomimo ciezkiego dziecinstwa. Zapewniam cie bowiem, ze przed czterdziestu laty bylo nam duzo, duzo ciezej.
— Bez watpienia, mistrzu.
Westchnal, wydajac z siebie swiszczacy odglos podobny do tego, jaki wydobywa sie czasem ze skorzanej poduszki, gdy sie na niej usiadzie.
— Z biegiem czasu jednak pojalem, iz Niestworzony dzialal na moja korzysc powolujac mnie do sluzby w naszej konfraterni. Bez watpienia przyczynily sie do tego moje zaslugi w poprzednim zyciu, ktorym dorownuja, mam nadzieje, te obecne.
Mistrz Gurloes zamilkl, wpatrujac sil (jak mi sie wydawalo) w pietrzace sie na jego biurku sterty prawniczych instrukcji i akt klientow. Wreszcie, kiedy mialem juz zapytac, czy chce mi cos jeszcze powiedziec, przemowil.
— Przez te wszystkie lata nie slyszalem jeszcze o tym, zeby ktorys z czlonkow naszego bractwa zostal wydany swoim braciom i poddany torturom. A znalem ich co najmniej kilkuset, jak przypuszczam. Pospieszylem ze znana powszechnie sentencja, ze lepiej jest byc skryta pod kamieniem ropucha niz zgniecionym przez niego motylem.
— My, czlonkowie naszej konfraterni, jestesmy chyba czyms wiecej niz tylko takimi ropuchami. Musze jednak powiedziec, ze chociaz widzialem w naszych lochach juz pewnie pieciuset, jezeli nie wiecej, arystokratow, to nigdy jeszcze nie bylo wsrod nich czlonkini tego waskiego, najblizszego Autarsze kregu konkubin.
— Czyzby nalezala do niego kasztelanka Thecla? To wlasnie sugeruja twoje slowa, mistrzu. Skinal posepnie glowa.
— Nie byloby tak zle, gdyby od razu miala zostac poddana badaniom. Ale to moze nastapic po wielu latach. Albo nigdy.
— Przypuszczasz, mistrzu, ze moze zostac uwolniona?
— Jest tylko pionkiem w rozgrywce miedzy Autarcha a Vodalusem, nawet ja o tym wiem. Jej siostra, kasztelanka Thea, uciekla z Domu Absolutu, zeby stac sie jego kochanka. Przynajmniej przez jakis czas o Thecle beda toczyly sie targi, a poki one trwaja, musimy stworzyc jej dobre warunki. Byle tylko nie
— Rozumiem — powiedzialem. Czulem sie bardzo nieswojo nie wiedzac, co wlasciwie powiedziala Thecla Drotte'owi, ani co on z kolei przekazal mistrzowi Gurloesowi.
— Poprosila o lepsze jedzenie i wydalem juz polecenia, zeby jej to zapewniono. Poprosila rowniez o towarzystwo, a kiedy powiedzielismy jej, ze nie mozemy zgodzic sie na zadne odwiedziny, zaczela nastawac, zeby przynajmniej ktos z nas dotrzymywal jej od czasu do czasu towarzystwa.
Mistrz Gurloes przerwal, by otrzec skrajem szaty blyszczace od potu czolo.
— Rozumiem — skinalem glowa. Bylem pewien, ze wiem, co uslysze za chwile.
— Poniewaz widziala twoja twarz, poprosila wlasnie o ciebie. Obiecalem jej, ze bedziesz z nia zawsze podczas jej posilkow. Nie pytam cie o zgode. Nie tylko dlatego, ze i tak jestes zobowiazany wykonywac moje polecenia, ale takze dlatego, ze jestem przekonany o twojej lojalnosci. Chcialem cie tylko prosic o to, zebys nie zawiodl jej oczekiwan, ale takze zebys nie staral sie zanadto im sprostac.
— Zrobie wszystko, co w mojej mocy — uslyszalem ze zdziwieniem moj spokojny, obojetny glos. Mistrz Gurloes usmiechnal sie, jakbym rozwial wszystkie jego obawy.
— Masz glowe nie od parady, Severianie, chociaz to jeszcze bardzo mloda glowa. Czy byles juz kiedys z kobieta?
Kiedy my, uczniowie, rozmawialismy miedzy soba, bylo w zwyczaju wymyslac na ten temat najprzerozniejsze historie, ale tym razem nie znajdowalem sie wsrod uczniow, wiec pokrecilem glowa.
— Nigdy nie byles u wiedzm? To moze nawet lepiej. Mnie one wlasnie wszystkiego nauczyly, ale nie jestem pewien, czy polecalbym ci ich uslugi. Niewykluczone, ze kasztelanka bedzie chciala miec cie w swoim lozu. Nie rob tego. Jej ciaza mialaby powazne nastepstwa: moglaby odwlec zastosowanie tortur i sciagnac hanbe na nasze bractwo. Rozumiesz?
Skinalem glowa.
— Chlopcy w twoim wieku zaczynaja miec z tym klopoty. Polece komus, zeby zaprowadzil cie tam, gdzie tego typu dolegliwosci sa blyskawicznie leczone.
— Jak sobie zyczysz, mistrzu.
— Co? Nie dziekujesz mi?
— Dziekuje, mistrzu.
Gurloes byl jednym z najciekawszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkalem, poniewaz majac niezwykle zlozona osobowosc staral sie jednoczesnie sprawiac wrazenie prostego czlowieka. Nie prostaka, ale kogos prostego w taki sposob, w jaki moze to sobie wyobrazic ktos, kto takim bynajmniej nie jest. Tak jak dworzanin stara sie byc kims blyskotliwym i interesujacym, jakby wpol drogi miedzy tancerzem a dyplomata, z niewielka domieszka gotowego na wszystko zabojcy, podobnie mistrz Gurloes przybieral postac tepego oprawcy i urzednika zarazem, a to sa wlasnie cechy, ktorych nie moze posiadac zaden prawdziwy kat. Ciagle napiecie musialo dawac o sobie znac. Chociaz kazda czesc Gurloesa byla taka, jaka byc powinna, to czesci te za nic nie chcialy do siebie pasowac. Pil duzo i cierpial od sennych zmor, ale zmory te pojawialy sie wlasnie wtedy, kiedy pil, jakby wino, zamiast zatrzasnac na glucho drzwi do jego umyslu, otwieralo je na osciez, pozostawiajac go chwiejacego sie na nogach i probujacego dostrzec blysk slonca, ktore jeszcze nie wzeszlo, a ktorego promienie odegnalyby precz upiory pozwalajac mu ubrac sie i rozdzielic czeladnikom ich codzienne zadania. Czasem wspinal sie na szczyt wiezy, jeszcze ponad zbrojownie i pozostawal tam dlugo sam, mowiac na glos i w oczekiwaniu na wschod slonca wygladajac przez szyby, podobno twardsze od krzemienia. Byl jedynym — nie wylaczajac mistrza Palaemona — ktory nie bal sie drzemiacych tam energii i niewidzialnych ust, ktore odzywaly sie czasem do ludzi, a czasem do im podobnych ust w innych wiezach i basztach. Kochal muzyke, ale sluchajac jej uderzal rytmicznie dlonia w porecz fotela i tupal noga, szczegolnie glosno wtedy, kiedy byl to ten jej rodzaj, ktory lubil najbardziej, o rytmie zbyt