wspolzawodnictwem, staje sie wylacznie naszym popisem.

— Dzisiejszego wieczoru bardzo niewiele. To przez ten snieg. Ja przyjechalam saniami z Gracia. Skinalem glowa. Wiedzialem wystarczajaco duzo, zeby domyslec sie, ze przyszla na piechote z jakiegos domostwa przy jednej z pobliskich, nedznych uliczek, chroniac wlosy pod narzuconym na nie szalem i czujac przez podeszwy starych butow ukaszenia mrozu. Mimo to jej slowa wydaly mi sie znacznie wazniejsze niz rzeczywistosc — ujrzalem nagle spocone rumaki pedzace przez snieg znacznie szybciej od jakiejkolwiek maszyny i ciemne na tle czerwonych, pluszowych siedzen sylwetki pieknych, mlodych kobiet, przyozdobionych klejnotami i otulonych w drogocenne futra.

— Dlaczego nie idziesz?

Doszla juz do szczytu schodow, niknac mi niemal z oczu. Ktos cos do niej powiedzial, mowiac „moja najdrozsza siostro”, a kiedy wspialem sie o kilka stopni wyzej, zobaczylem kobiete bardzo podobna do tej o twarzy w ksztalcie serca i w nasunietym na czolo kapturze, ktora byla tamtej nocy z Vodalusem. Ona jednak nie zwrocila na mnie uwagi i kiedy tylko zrobilem jej miejsce, zbiegla szybko na dol.

— Widziales, co moglbys miec, gdybys zazadal pokazania jeszcze jednej z nas. — Usmiech, taki sam jak ten, ktory zdazylem juz dobrze poznac, igral w kaciku zmyslowych ust.

— I tak wybralbym ciebie.

— To naprawde zabawne. Chodz, chodz ze mna, nie bedziesz przeciez stal bez konca w korytarzu. Zachowales kamienna twarz, ale oczy o malo nie wyszly ci z orbit. Jest piekna, nieprawdaz? Przypominajaca Thecle kobieta otworzyla drzwi i znalezlismy sie w malej sypialni, w ktorej stalo olbrzymich rozmiarow lozko. Z sufitu na srebrnym lancuchu zwieszala sie kadzielnica, zas w rogu stal swiecznik o rozowych kloszach. Oprocz tego w pokoju znajdowala sie jeszcze niewielka toaletka z lustrem i waska szafa, totez tylko z wielkim trudem mogly tam jeszcze zmiescic sie dwie osoby.

— Czy chcialbys sam mnie rozebrac?

Skinalem glowa i postapilem krok w jej strone.

— W takim razie musze cie ostrzec, zebys uwazal na moja suknie. — Odwrocila sie do mnie plecami. Rozpina sie z tylu. Zacznij od samej gory, od zapinki na karku. Jezeli zbyt sie podniecisz i cos podrzesz, kaza ci za to zaplacic, wiec zebys nie mowil, ze nikt cie o tym nie uprzedzal.

Moje palce odnalazly mala haftke i rozpiely ja. — Sadzilem; kasztelanko, ze masz wiele sukien.

— Oczywiscie, ze mam. Ale nie myslisz chyba, ze chcialabym wrocic do Domu Absolutu w podartym stroju?

— Z pewnoscia masz tutaj jeszcze inne.

— Tak, ale niewiele. Kiedy mnie nie ma, zawsze ktos ich uzywa.

Material, ktory w komnacie z falszywymi kolumnami wydawal mi sie taki piekny i bogaty, w dotyku okazal sie tandetny i cienki.

— Zadnych atlasow, jak sie domyslam — powiedzialem, rozpinajac kolejna haftke. — Zadnych jedwabi ani perel.

— Oczywiscie.

Cofnalem sie o krok, opierajac sie niemal plecami odrzwi. Nie bylo w niej nic z Thecli. Zludzenie polegalo na nieznacznym podobienstwie gestow i stroju. Znajdowalem sie w malym, chlodnym pokoju spogladajac na kark i nagie ramiona jakiejs biednej dziewczyny, ktorej rodzice przyjma pewnie z radoscia czesc taniego srebra Roche'a, udajac, ze nie wiedza, gdzie i w jaki sposob spedzila noc ich corka.

— Nie jestes kasztelanka Thecla — powiedzialem. — Co ja tutaj robie?

Ton mojego glosu zawieral chyba wiecej, niz mowily slowa. Odwrocila sie do mnie i cienki material zsunal sie z jej piersi — . Przez twarz dziewczyny przemknal grymas strachu; musiala juz kiedys znalezc sie w podobnej sytuacji i zapewne skonczylo sie to dla niej niezbyt przyjemnie.

— Jestem Thecla — odparla — jezeli chcesz, zebym nia byla. Unioslem dlon.

— Sa tu ludzie, ktorzy maja za zadanie mnie chronic — dodala pospiesznie. — Wystarczy, ze krzykne. Uderzysz mnie raz, ale nie zdazysz zrobic tego po raz drugi.

— Nieprawda.

— Wlasnie, ze prawda. Jest ich trzech.

— Nie ma nikogo. Cale pietro jest puste i zimne; myslisz, ze nie zauwazylem, jak tu jest cicho? Roche zostal ze swoja dziewczyna na dole i pewnie dostal lepszy pokoj, bo to on placil. Kobieta, ktora spotkalismy na schodach wlasnie wychodzila i chciala jeszcze tylko zamienic z toba kilka slow. — Chwycilem ja za biodra i unioslem w gore. — Krzycz. Nikt nie przyjdzie. — Nie odezwala sie. Posadzilem ja na lozku i sam usiadlem obok niej.

— Jestes zly, bo nie jestem Thecla. A moglam nia byc dla ciebie. Jeszcze moge. — Zdjela mi z ramion plaszcz i rzucila go na podloge. — Jestes bardzo silny.

— Wcale nie. — Wiedzialem doskonale, ze niektorzy z chlopcow, ktorzy tak sie mnie bali, byli znacznie silniejsi ode mnie.

— Bardzo silny. Czy nie dosc silny, zeby chociaz na chwile zapanowac nad rzeczywistoscia?

— O czym mowisz?

— Slabi ludzie wierza w to, co im zostanie narzucone, a mocni w to, w co chca uwierzyc, sprawiajac, ze staje sie to rzeczywistoscia. Kim jest Autarcha jak nie czlowiekiem, ktory wierzy w to, ze jest Autarcha i zmusza innych, zeby w to wierzyli?

— Nie jestes kasztelanka Thecla — powtorzylem.

— Nie rozumiesz, ze ona tez nia nie jest? Ta, ktorej zapewne nigdy nie spotkales… Nie, widze, ze sie myle. Czy byles kiedys w Domu Absolutu?

Jej male, cieple dlonie sciskaly moja prawa reke. Pokrecilem glowa.

— Czasem klienci mowia, ze tam byli. Zawsze sprawia mi przyjemnosc sluchanie ich opowiesci.

— A byli tam? Naprawde?

Wzruszyla ramionami.

— Chcialam tylko powiedziec, ze kasztelanka Thecla nie jest ta kasztelanka Thecla, o ktorej myslisz i marzysz i ktora jest jedyna, ktora cie obchodzi. Ja takze nia nie jestem. Czy w takim razie istnieje miedzy nami jakas roznica?

— Chyba zadna. Mimo to wszyscy pragniemy dostrzec to, co jest naprawde realne — powiedzialem zdejmujac ubranie. — Dlaczego? Byc moze dlatego, ze wszystkich nas przyciaga idea boskosci. Tylko to jest realne, tak twierdza swieci mezowie.

Ucalowala moje usta, wiedzac juz, ze zwyciezyla.

— Czy jestes gotowy, zeby to odkryc? Pamietaj, ze musisz byc otoczony laska, bo inaczej zostaniesz oddany katom. Chyba bys tego nie chcial, prawda?

— Nie — odparlem i wzialem ja w ramiona.

10. Ostatni rok

Zamysl mistrza Gurloesa polegal chyba na tym, zebym mozliwie czesto przebywal w Lazurowym Palacu, aby nie uzaleznic sie zbytnio od Thecli. W rzeczywistosci pozwalalem Roche'owi zachowac przeznaczone dla mnie pieniadze i nigdy juz tam nie poszedlem. Bol, jakiego doswiadczylem, byl zbyt przyjemny, a przyjemnosc zbyt bolesna i balem sie, ze po jakims czasie odbije sie to na stanie mojego umyslu.

Poza tym, kiedy opuszczalismy juz tamto miejsce, siwowlosy mezczyzna (zauwazywszy moje spojrzenie) wyjal spomiedzy fald swej szaty cos, co poczatkowo wzialem za jakis obrazek, a co okazalo sie mala, zlota buteleczka w ksztalcie fallusa. Usmiechnal sie, a poniewaz w usmiechu tym nie bylo nic oprocz przyjazni, bardzo sie przerazilem.

Minelo kilka dni, zanim zdolalem oczyscic moje mysli o prawdziwej Thecli z wrazen i wspomnien odnoszacych sie do falszywej, ktora wprowadzila mnie w arkana anakreonckich igraszek mezczyzn i kobiet. Byc moze dalo to efekt odwrotny do tego, jaki zamierzyl mistrz Gurloes, ale nie przypuszczam. Wydaje mi sie, ze nigdy nie bylem dalszy od pokochania tej nieszczesliwej kobiety niz wowczas, gdy mialem jeszcze swiezo w pamieci chwile, kiedy byla moja. Dostrzegajac coraz wyrazniej, ze bylo to nieprawda, czulem sie w obowiazku jakos temu zadoscuczynic, bedac jednoczesnie (chociaz wowczas nie zdawalem sobie jeszcze z tego sprawy) coraz bardziej

Вы читаете Cien kata
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату