wielu czeladnikow prosilo, izby pozwolic ci umrzec bez bolu.
Nie wiem, dlaczego, ale nagle zapragnalem koniecznie wiedziec, ilu mialem przyjaciol.
— Wiecej niz dwoch i wiecej niz trzech. Dokladna liczba nie ma znaczenia. Czyzbys nie uwazal, ze zaslugujesz na najbardziej bolesna smierc?
— Na maszynie z blyskawicami — powiedzialem, majac nadzieje, ze poniewaz prosze o to jako o laske, to wlasnie bedzie mi oszczedzone.
— Tak, to by bylo w sam raz. Jednakze…
Zamilkl. Mijala chwila za chwila. Pierwsza miedzianogrzbieta mucha rodzacego sie lata krazyla z brzeczeniem wokol swietlika. Chcialem ja rozgniesc, schwytac i wypuscic, krzyknac na mistrza Palaemona, zeby wreszcie cos powiedzial, wreszcie wstac i uciec z pokoju, ale nie bylem w stanie zrobic zadnej z tych rzeczy. Siedzialem tylko na starym, drewnianym krzesle przy jego stole i czulem, ze wlasciwie juz jestem trupem, a mimo tego jeszcze musze umrzec.
— Otoz my po prostu nie mozemy cie zabic. Nielatwo mi bylo przekonac o tym Gurloesa, ale tak jest naprawde. Jezeli zgladzimy cie bez wyroku, okazemy sie nie lepsi od ciebie. Ty nas oszukales, ale w ten sposob my oszukalibysmy prawo. Co wiecej, narazilibysmy na niebezpieczenstwo sama konfraternie, bowiem Inkwizytor nazwalby to po prostu morderstwem.
Przerwal ponownie i tym razem to wykorzystalem.
— Ale za to, co uczynilem…
— Taki wyrok bylby sluszny. Racja. Mimo to, wedlug prawa nie wolno nam odbierac zycia z naszej wlasnej inicjatywy. Ci, ktorym to wolno, strzega tego prawa zazdrosnie. Gdybysmy sie do nich zwrocili, wyrok bylby pewny, ale reputacja naszego bractwa zostalaby bezpowrotnie zszargana, a znaczna czesc pokladanego w nim zaufania na zawsze stracona. Czy bylbys zadowolony, Severianie, widzac naszych klientow strzezonych przez zolnierzy?
Znowu pojawila sie przede mna wizja, ktora mialem wowczas, kiedy niemal utonalem w nurtach Gyoll: Podobnie jak wtedy, tak i teraz miala ona dla mnie posepny, ale wyraAny urok.
— Wolalbym odebrac sobie zycie — odparlem. — Moglbym wyplynac na srodek rzeki i tam utonac, z dala od jakiejkolwiek pomocy.
Przez zniszczona twarz mistrza Palaemona przemknal cien gorzkiego usmiechu.
— Dobrze, ze tylko ja slysze te propozycje. Mistrz Gurloes bylby az nadto rad, mogac zwrocic ci uwage, ze minie jeszcze co najmniej miesiac, zanim ktokolwiek uwierzy w to, ze dobrowolnie wszedles do wody.
— Mowie powaznie. Pragne bezbolesnej smierci, ale jednak smierci, a nie przedluzenia zycia.
— Nawet gdyby to byl srodek lata, nie moglibysmy przystac na twa propozycje. Inkwizytor moglby mimo wszystko domyslec sie, ze to my spowodowalismy twoja smierc. Na szczescie dla ciebie znaleAlismy bezpieczniejsze rozwiazanie: Czy wiadomo ci cokolwiek o kondycji naszej profesji na prowincji? Potrzasnalem glowa…
— Jest bardzo marna. Jedynie w Nessus, a scislej tylko tu, w Cytadeli, znajduje sie kaplica naszej konfraterni. Pomniejsze miejscowosci maja jedynie oprawce, ktory odbiera zycie i zadaje takie tortury, jakie uznaja za stosowne miejscowe wladze. Czlowiek ten jest powszechnie znienawidzony i budzi paniczny lek. Czy rozumiesz?
— Ta funkcja jest dla mnie zbyt zaszczytna — odparlem zgodnie z tym, co myslalem. W tej chwili nienawidzilem siebie zaocznie bardziej niz konfraternie. Od tamtej chwili wielokrotnie przypominalem sobie te slowa i chociaz byly moje wlasne, to w wielu klopotach stanowily dla mnie niemota pocieche.
— Jednym z takich miast jest Thrag, Miasto Bezokiennych Pokoi — mowil dalej mistrz Palaemon. — Tamtejszy archont o imieniu Abdiesus napisal list do Domu Absolutu. Jeden z marszalkow przekazal ow list kasztelanowi, ten zas mnie. Thrag pilnie potrzebuje kogos wykonujacego funkcje, ktore ci opisalem. W przeszlosci skazaniec mogl uratowac zycie pod warunkiem, ze obejmie ten urzad, ale poniewaz teraz cala okolica przezarta jest bezprawiem, boja sie tak uczynic.
— Rozumiem — skinalem glowa.
— Do tej pory dwukrotnie zdarzalo sie, ze czlonkowie bractwa byli zsylani do odleglych miast, chociaz kroniki milcza o tym, jakie popelnili wykroczenia. Mimo to te zapiski stwarzaja precedens i otwieraja nam droge wyjscia z labiryntu. Udasz sie do Thraxu, Severianie. Sporzadzilem list, w ktorym przedstawiam cie Archontowi i jego urzednikom jako obeznanego w wysokim stopniu ze wszelkimi tajnikami naszego powolania. Biorac pod uwage miejsce, w ktorym sie znajdziesz, nie jest to wcale przesada.
Pochylilem glowe, pogodziwszy sie juz z mysla o tym, co mam zrobic. Kiedy jednak siedzialem tak z niewzruszona twarza — przyklad czeladnika, ktorego jedynym pragnieniem jest sluchac i byc poslusznym poczulem palacy wstyd. Nie byl tak dokuczliwy jak ten spowodowany mysla o hanbie, na jaka narazilem nasze bractwo, ale za to swiezszy i bardziej przykry, bo nie zdazylem sie jeszcze przyzwyczaic do jego obecnosci. Wywolany byl moim pragnieniem natychmiastowego wyruszenia w droge — moje stopy tesknily za dotykiem trawy, oczy za nowymi widokami, a pluca za swiezym, czystym powietrzem odleglych bezludnych miejsc.
Zapytalem mistrza Palaemona, gdzie mam sie udac w poszukiwaniu tego miasta.
— W dol Gyoll, blisko morza. — Przerwal nagle, jak sie to czesto zdarza starym ludziom. — Nie, nie. O czym ja mysle? W gore Gyoll, oczywiscie. — I w tym samym momencie setki mil maszerujacych niestrudzenie fal, piasek i krzyki ptakow rozplynely sie w nicosci. Mistrz Palaemon wyjal z szafy mape, rozwinal ja, po czym nachylil sie tak nisko, ze soczewki, przez ktore patrzyl niemal dotykaly jej powierzchni.
— Tutaj — powiedzial, wskazujac mi mala kropke na brzegu cienkiej kreski rzeki, w poblizu lezacych w dolnej czesci jej biegu katarakt. — Jesli ma sie pieniadze, mozna odbyc te podroz lodzia, ale ciebie czeka piesza wedrowka.
— Rozumiem — odparlem. Chociaz pamietalem o spoczywajacej w bezpiecznym ukryciu cienkiej sztuce zlota, ktora otrzymalem od Vodalusa, wiedzialem; ze nie wolno mi tego wykorzystac. Wola konfraterni bylo oddalic mnie tylko z taka iloscia pieniedzy, jaka mogl posiadac mlody czeladnik i zarowno przez wzglad na roztropnosc jak i poczucie honoru powinienem przy tym pozostac.
Jednoczesnie zdawalem sobie jednak sprawe z tego, ze nie bylo to w porzadku. Jest wielce prawdopodobne, ze gdybym nie zobaczyl wowczas kobiety o twarzy w ksztalcie serca i nie otrzymal tej monety, nie zanioslbym poAniej noza Thecli, przekreslajac tym samym swoja przyszlosc w bractwie. W pewnym sensie zawdzieczalem tej monecie zycie.
Dobrze wiec — pozostawie za soba cala moja dotychczasowa przeszlosc.
— Severianie! — dobiegl mnie podniesiony glos mistrza Palaemona. — Nie sluchasz, co do ciebie mowie. Podczas lekcji nigdy ci sie to nie zdarzalo.
— Przepraszam. Myslalem o wielu roznych rzeczach.
— Nie watpie. — Po raz pierwszy naprawde sie usmiechnal i przez chwile wygladal jak ten mistrz Palaemon, ktorego zapamietalem z mojego dziecinstwa. — Dawalem ci dobra wskazowke dotyczaca czekajacej cie podrozy. Teraz bedziesz musial dac sobie rade bez niej, ale pewnie i tak bys o niej szybko zapomnial. Co wiesz o drogach?
— Tyle, ze nie nalezy z nich korzystac. Nic wiecej.
— Zamknal je autarcha Maruthas. Mialem wtedy twoje lata. Wszelkie podroze sprzyjaja rozkoszom, on zas chcial, zeby wszystkie towary przybywaly do miasta i opuszczaly je droga wodna, gdzie latwo jest je oclic. Prawo to pozostalo w mocy do dzis i jak slyszalem, na wszystkich drogach w piecdziesiat mil usytuowane sa silne posterunki. Same drogi jednak istnieja, chociaz sa w zlym stanie i podobno pod oslona nocy niektorzy z nich korzystaja.
— Rozumiem. — Zamkniete czy nie, na pewno moga znacznie ulatwic mi wedrowke.
— Watpie, czy rzeczywiscie rozumiesz. Chce cie ostrzec. Sa strzezone przez konne patrole majace rozkaz zabijac kazdego, kogo napotkaja, a poniewaz wolno im lupic tych, ktorych pozbawia zycia, nie sa zbytnio sklonni sluchac jakichkolwiek wyjasnien.
— Rozumiem — powtorzylem tym razem z wiekszym przekonaniem, a w duchu zastanowilem sie, skad tez ma tak dokladne wiadomosci na temat podrozowania.
— To dobrze. Dzien zbliza sie juz do polowy. Jezeli chcesz, mozesz przespac tu jeszcze te noc i wyruszyc rano.
— Musialbym spac w celi?
Skinal glowa. Chociaz wiedzialem, ze wlasciwie nie jest w stanie dostrzec mojej twarzy, czulem sie tak,