wlasna smierc, a poza tym coraz trudniej przychodzilo mi myslec powaznie o pojedynku toczonym na kwiaty.

— Niech tak bedzie, skoro chcesz tu spedzic swoje ostatnie popoludnie — odparla. — Ja sama czesto tutaj przychodze. Sa wlasnoscia Autarchy, wiec wstep jest za darmo, zas wizyta moze okazac sie interesujaca, o ile nie jest sie zbyt wybrednym.

Wspinajac sie po rowniez szklanych, bladozielonych schodach zapytalem Agie, czy ta ogromna budowla istniala tylko po to, zeby dostarczac kwiatow i owocow.

Potrzasnela z usmiechem glowa i wskazala na szerokie, zwienczone lukiem wejscie.

— Po obydwu stronach tego korytarza znajduja sie oddzielne komory o zroznicowanych warunkach. Uwazaj jednak, bowiem korytarz jest krotszy od budynku, wiec w miare posuwania sie naprzod komory staja sie coraz szersze. Niektorym sprawia to sporo klopotow.

Weszlismy do srodka i znalezlismy sie w takiej ciszy, jaka musiala panowac u zarania swiata, zanim jeszcze ojcowie ludzkosci nauczyli sie wytwarzac brazowe gongi, budowac skrzypiace wozy i nim zaczeli chlostac grzbiet Gyoll rozpryskujacymi wode wioslami. Powietrze, wilgotne i pachnace, bylo odrobine cieplejsze niz na zewnatrz. Sciany po obydwu stronach mozaikowej podlogi takze wykonano ze szkla, ale tak grubego, ze wzrok z trudem tylko przenikal na druga strone — liscie, kwiaty, a nawet cale drzewa migotaly i falowaly, jakby ogladane przez warstwe wody. Na szerokich drzwiach widnial napis:

OGROD SNU

— Mozecie wybrac, ktore chcecie — odezwal sie podeszly wiekiem czlowiek, podnoszac sie ze stojacego w kacie krzesla. — I ile chcecie.

Agia pokrecila glowa.

— Mamy czas najwyzej na jeden lub dwa.

— Jestescie tu pierwszy raz? Nowo przybylym zwykle najbardziej podoba sie Ogrod Pantomimy.

Mial na sobie nie rzucajaca sie w oczy szate, ktora przypominala mi cos, czego nie moglem w tej chwili przywolac z pamieci. Zapytalem go, czy to jest stroj jakiejs konfraterni.

— W istocie. Jestesmy kuratorami. Czy spotkales juz kiedys ktoregos z naszych braci?

— Dwa razy.

— Pozostalo nas tylko kilku, ale nasze zadanie jest najwazniejsze ze wszystkich: zachowac to, w minelo. Czy widziales Ogrod Starozytnosci?

— Jeszcze nie — odparlem.

— A powinienes! Jesli to twoja pierwsza wizyta to proponuje, zebys rozpoczal wlasnie od niego. Setki wymarlych roslin, w tym nawet takie, ktorych nikt nie widzial juz od dziesiatkow milionow lat.

— To fioletowe pnacze, z ktorego jestescie tacy dumni — wtracila Agia — rosnie na wzgorzu w Dzielnicy a Szewcow.

Kurator potrzasnal ze smutkiem glowa.

— Tak, tak, uciekaja nam nasiona. Wiemy o tym. Wystarczy, ze peknie jedna tafla i powieje wiatr… Zatroskany grymas szybko zniknal z jego pomarszczonej twarzy, jak to sie zwykle dzieje z klopotami prostych ludzi. Usmiechnal sie. — Ma duze szanse sie rozplenic. Jego wszyscy wrogowie sa rownie martwi jak choroby, ktore leczyl wywar z jego liscia.

Za moimi plecami rozlegl sie jakis rumor. Odwrocilem sie szybko i zobaczylem dwoch robotnikow przepychajacych przez jedne drzwi jakis wozek. Zapytalem, co oni robia.

— To Piaskowy Ogrod. Odbudowuja go. Kaktusy, juka i takie rzeczy. Obawiam sie, ze teraz nie ma tam zbyt wiele do ogladania.

Wzialem Agie za reke.

— Chodz, chcialbym sie przyjrzec, jak pracuja — powiedzialem. Usmiechnela sie do kuratora i wzruszyla lekko ramionami, ale poslusznie poszla za mna.

Owszem, byl tam piach, ale nie ogrod. Znalezlismy sie na nieskonczonej, wydawalo sie, rowninie, usianej gesto sporymi karmieniami. Jeszcze wieksze glazy wznosily sie za naszymi plecami stromym urwiskiem, kryjac drzwi, przez ktore weszlismy. Tuz przed nami rosla duza roslina, troche krzak, a troche drzewo, o okrutnych, zakrzywionych kolcach. Domyslilem sie, ze jest to ostatnia pozostalosc oryginalnej flory, jeszcze nie usunieta na czas remontu. Poza tym nie moglismy nic dostrzec, jezeli nie liczyc sladow kol wozka, niknacych miedzy kamieniami.

— To niewiele — stwierdzila Agia. — Czemu nie chcesz, zebym zaprowadzila cie do Ogrodu Rozkoszy?

— Drzwi sa otwarte… Dlaczego wiec czuje, ze nie moge opuscic tego miejsca?

Obrzucila mnie uwaznym spojrzeniem.

— Kazdy, kto tu przychodzi, predzej lub pozniej odnosi takie wrazenie, ale zwykle nie dzieje sie to az tak szybko. Bedzie lepiej, jezeli stad zaraz wyjdziemy. , Powiedziala jeszcze cos, ale tego nie doslyszalem. Wydawalo mi sie, jakby gdzies z bardzo daleka dobiegl huk fal rozbijajacych sie o krawedzie swiata.

— Zaczekaj… — szepnalem, ale Agia wyciagnela mnie na korytarz. Na naszych stopach pozostalo tyle piasku, ile dziecko mogloby zmiescic w jednej dloni.

— Naprawde zostalo nam niewiele czasu — powiedziala Agia. — Pokaze ci Ogrod Rozkoszy, a potem zetniemy kwiat i bedziemy juz musieli isc.

— Przeciez jeszcze jest wczesnie.

— Minelo juz poludnie. Spedzilismy cala wachte w Piaskowym Ogrodzie.

— Teraz wiem, ze mnie oklamujesz.

Przez jej twarz przemknela blyskawica gniewu, ktora jednak natychmiast ustapila miejsca filozoficznej ironii polaczonej z lekka uraza. Bylem od niej silniejszy i chociaz niemal nedzarz — zamozniejszy. Myslala teraz (niemal slyszalem, jak jakis glos szepcze jej to do ucha), ze przyjmujac takie zniewagi dowodzi swojej wyzszosci.

— Klociles sie i klociles, az wreszcie musialam wyciagnac cie sila. Ogrody tak wlasnie wplywaja na ludzi, a w kazdym razie na tych bardziej wrazliwych. Mowi sie, ze Autarcha pragnal, zeby w kazdej z komor caly czas przebywali zywi ludzie, wiec jego arcymag, Ojciec Inire, rzucil na nie specjalne zaklecia. Skoro jednak ta tak bardzo cie zainteresowala, sa spore szanse, ze na inne bedziesz bardziej odporny.

— Czulem sie tak, jakbym tam nalezal — powiedzialem. — Ze mam kogos spotkac… i ze byla tam pewna kobieta, bardzo blisko, ale ukryta przed moim wzrokiem.

Minelismy kolejne drzwi, na ktorych widnial napis:

DZUNGLA

Agia nie odezwala sie ani slowem.

— Powiedzialas, ze inne juz tak na mnie nie wplyna, wiec moze bysmy weszli? — zaproponowalem.

— Jezeli bedziemy tak marnowac czas, to nigdy nie dotrzemy do Ogrodu Rozkoszy.

— Tylko na chwile.

Byla tak zdecydowana zaprowadzic mnie tylko do jednego ogrodu, nie pokazujac pozostalych, ze zaczalem sie obawiac, co tez moze mnie tam czekac.

Ciezkie drzwi prowadzace do Dzungli otworzyly sie, wypuszczajac podmuch goracego, parnego powietrza. Wewnatrz swiatlo bylo zielonkawe i przycmione. Kilka krokow od wejscia zwieszaly sie splatane liany, a wielkie, przegnile na wylot drzewo lezalo zwalone w poprzek sciezki. Do jego pnia byla przybita tabliczka z napisem: Caesalpinia sappan.

— Prawdziwa dzungla, na polnocy, umiera wraz ze stygnacym sloncem — powiedziala Agia. — Pewien czlowiek, ktorego dobrze znam, mowi, ze dzieje sie tak juz od wielu stuleci. Tutaj dzungla wyglada tak, jak wtedy, kiedy slonce bylo jeszcze mlode. Wejdzmy do srodka. Chciales przeciez zobaczyc to miejsce. Zrobilem krok naprzod, a drzwi zamknely sie za nami i zniknely.

20. Zwierciadla Ojca Inire

Tak jak powiedziala Agia, prawdziwe dzungle dogorywaly daleko na polnocy. Nigdy ich nie widzialem, ale

Вы читаете Cien kata
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату