obecnosci. Nie czulas, jak chwieje sie podloga? Wlasnie wtedy tutaj weszli.
— Nalalam ci szklanke wody, zebys mogl polknac chinine.
— Kim oni sa, Isangomo? Wiem, ze to tokoloshe, ale kto to wlasciwie jest?
— Zle duchy, Nauczycielu. Kiedy mezczyzna lub kobieta pomysla albo zrobia cos niedobrego, pojawia sie nastepny tokoloshe. I zostaje. Czlowiek mysli: Nikt nie wie, wszyscy umarli, ale tokoloshe zostaje az do konca swiata. I wtedy wszyscy dowiedza sie, co ten czlowiek zrobil.
— Coz za okropny pomysl — wzdrygnela sie kobieta.
Dlon jej meza byla zacisnieta na zoltej framudze okna.
— Nie rozumiesz, ze one sa jedynie nastepstwami naszych uczynkow? To duchy przyszlosci, a my ksztaltujemy je na nasze podobienstwo.
— Dla mnie to tylko stek poganskich bzdur. Robercie, twoj wzrok jest tak ostry, czy nie moglbys dla odmiany troche posluchac?
— Slucham. Co chcialas powiedziec?
— Nic. Chce tylko, zebys posluchal.
W szalasie zapadla cisza. Ja rowniez sluchalem, bo nawet gdybym chcial, nie moglbym robic nic innego. Na zewnatrz wrzeszczaly malpy i skrzeczaly papugi. Po pewnym czasie zdalem sobie sprawe z docierajacego poprzez odglosy dzungli glebokiego, jednostajnego brzeczenia, jakby gdzies w oddali unosil sie w powietrzu jakis owad wielkosci duzej lodzi.
— Co to jest? — zapytal mezczyzna.
— Samolot pocztowy. Jesli bedziesz mial szczescie, wkrotce uda ci sie go zobaczyc.
Mezczyzna wychylil sie przez okno. Zaciekawilo mnie, czego tak wypatruje, wiec podszedlem do okna znajdujacego sie z jego lewej strony i takze wyjrzalem na zewnatrz. Roslinnosc byla tak gesta, ze wydawalo sie niemozliwe, zeby cokolwiek dostrzec, on jednak patrzyl niemal pionowo w gore, gdzie rzeczywiscie mozna bylo dojrzec skrawek blekitu.
Brzeczenie narastalo i wreszcie pojawil sie najdziwniejszy slizgacz, jaki w zyciu widzialem. Mial skrzydla, jakby zostal zbudowany przez jakas rase ktora nie zdala sobie jeszcze sprawy z tego, ze sa one calkowicie zbedne, jako ze nie moze nimi poruszac jak ptak, i ze w zupelnosci wystarczyloby, gdyby unoszaca go sila oddzialywala bezposrednio na kadlub. Na koncach skrzydel i z przodu kadluba znajdowaly sie jakies zgrubienia — swiatlo zdawalo sie przed nimi zalamywac i dziwnie migotac.
— W ciagu trzech dni moglibysmy dotrzec do ladowiska, Robercie. Kiedy przyleci nastepnym razem, bedziemy na niego czekac.
— Skoro Pan nas tu poslal…
— Tak, Nauczycielu, musimy postepowac zgodnie z zyczeniami Dumnego! Nie ma nikogo takiego jak on! Nauczycielko, pozwol mi dla niego zatanczyc i zaspiewac jego piesn! Moze wtedy tokoloshe odejda.
Nagi mezczyzna zabral kobiecie ksiazke i zaczal w nia rytmicznie uderzac dlonia, jakby gral na bebenku.
Jego stopy zaszuraly na nierownej podlodze, a zawodzacy melodyjnie glos zamienil sie w glos dziecka:
— Ide, Severianie — powiedziala Agia, kierujac sie w strone drzwi. — Mozesz zostac, jesli chcesz tego dalej sluchac, ale bedziesz musial sam zdobyc kwiat zemsty i odnalezc droge na Okrutne Pole. Czy wiesz, co sie stanie, jesli sie tam nie pojawisz?
— Powiedzialas, ze wynajma mordercow.
— A ci z kolei posluza sie wezem zwanym „zoltobrodym”. Nie zaczna od ciebie;, tylko od twojej rodziny, jesli ja masz, i od twoich przyjaciol. Ja bede pierwsza w kolejnosci, bo przeciez widzialo mnie z toba pol miasta.
Spiew trwal dalej, ale spiewak wiedzial; ze odchodzimy, bowiem w jego glosie pojawila sie tryumfalna nuta. Zaczekalem, az Agia znajdzie sie na ziemi; po czym ruszylem w jej slady.
— Myslalam juz ze nigdy stamtad nie odejdziesz — powiedziala. — Naprawde tak bardzo ci sie tutaj podoba? — Na tle chlodnej zieleni nienaturalnie ciemnych lisci metaliczne kolory jej podartej szaty zdawaly sie podkreslac jej rozdraznienie.
— Nie — odparlem. — Ale to interesujace miejsce. Widzialas ten slizgacz?
— Kiedy wygladaliscie przez okna? Nie, nie bylam taka glupia.
— Nigdy jeszcze takiego nie widzialem. Powinienem byl zobaczyc co najwyzej okap dachu, a zobaczylem to, co on spodziewal sie ujrzec. W kazdym razie tak to wygladalo. Jak cos, co nalezy do zupelnie innego miejsca. Niedawno chcialem ci opowiedziec o przyjaciolce mojej przyjaciolki, ktora wpadla w pulapke zwierciadel Ojca Inire. Znalazla sie w zupelnie innym swiecie i nawet kiedy juz wrocila do Thecli — tak wlasnie nazywala sie moja znajoma — nie byla pewna, czy rzeczywiscie trafila do tego samego miejsca. Zastanawiam sie, czy przypadkiem to nie my znalezlismy sie w swiecie tych ludzi, zamiast oni w naszym.
Tymczasem Agia ruszyla juz przed siebie sciezka. Kiedy obejrzala sie przez ramie, igrajace plamki swiatla zdawaly sie malowac jej wlosy na ciemnozloty kolor.
— Ostrzegalam cie, ze niektorzy zwiedzajacy ulegaja w szczegolnie silny sposob wplywowi poszczegolnych ogrodow.
Musialem podbiec kilka krokow, zeby znalezc sie tuz za nia.
— Z czasem ich umysly zaczynaja dostosowywac sie do otoczenia, wplywajac przy okazji rowniez i na nasze. Prawdopodobnie zobaczyles najzwyczajniejszy slizgacz.
— On nas widzial. Ten dzikus tez.
— Z tego, co slyszalam, im wiekszym zmianom musi ulec swiadomosc, tym trwalej zakodowane zostaja pewne wzorce percepcji. Kiedy spotykam tutaj dzikich ludzi lub jakies potwory, przekonuje sie, ze w znacznie wiekszym stopniu niz inni zdaja sobie sprawe z mojej obecnosci.
— A ten czlowiek?
— Severianie, nie ja zbudowalam to miejsce. Wiem tylko tyle, ze gdybysmy teraz zawrocili, najprawdopodobniej nie znalezlibysmy juz tego szalasu. Obiecaj mi, ze kiedy stad wyjdziemy, pozwolisz zaprowadzic sie prosto do Ogrodu Wiecznego Snu. Nie mamy juz czasu na nic wiecej, nawet na Ogrod Rozkoszy. A poza tym, nie nalezysz do osob, ktore moga tutaj wszystko bezpiecznie zwiedzac.
— Czy dlatego, ze chcialem zostac w Piaskowym Ogrodzie?
— Takze i dlatego: Obawiam sie, ze predzej czy pozniej narobisz mi niezlych klopotow.
Minelismy jeden z nie konczacych sie zakretow sciezki i natrafilismy na zwalony, poteznych rozmiarow pien. Niewielki, bialy kwadracik byl z pewnoscia tabliczka z nazwa gatunku i rodzaju. Z lewej strony, wsrod gestwiny lisci dostrzeglem polprzezroczysta, zielona sciane. Agia skierowala sie prosto do drzwi, przelozylem Terminus Est do drugiej reki i otworzylem je dla niej.