— Slonce… — powiedziala cichutko.
— No, jestesmy juz przy lajbie — oznajmil Hildegrin. — Musimy uwazac przy zajmowaniu miejsc. I zadnych spacerow, i tak juz bedzie siedziala gleboko w wodzie. Jedna z pan poprosze na dziob, a druga i mlodego pana na rufe.
— Chetnie bym powioslowal — powiedzialem.
— Robiles to juz tutaj? Chyba nie. Lepiej usiadz na rufie, jak ci powiedzialem. Nie ma wielkiej roznicy, czy pracuje sie jednym wioslem, czy dwoma, a ja robilem to juz nawet wtedy, kiedy bylo w niej pol tuzina ludzi.
Lodz przypominala swego wlasciciela: byla duza, niezgrabna i sprawiala wrazenie bardzo ciezkiej. Zarowno rufa, jak i dziob byly prostokatne, a sam kadlub nieco tylko glebszy w srodkowej czesci niz w pozostalych. Hildegrin wsiadl pierwszy i stanawszy okrakiem na lawce podepchnal wioslem blizej brzegu.
— Siadaj z przodu — powiedziala Agia, biorac Dorcas za ramie. Dziewczyna byla gotowa posluchac, ale Hildegrin ja powstrzymal.
— Jezeli nie masz nic przeciwko temu, panienko, to wole, zebys to ty siedziala na dziobie. Wszyscy widzimy, ze cos z nia jest nie w porzadku, a wole miec ja na oku, gdyby przy takim obciazeniu zachcialo jej sie jakichs szalenstw.
— Nie jestem szalona — odezwala sie ku naszemu zdumieniu Dorcas. — Tylko… Czuje sie tak, jakbym dopiero co sie obudzila.
Mimo to Hildegrin posadzil ja ze mna na rufie.
— A teraz — powiedzial, kiedy odbilismy od brzegu — czeka was cos, czego tak latwo nie zapomnicie, jezeli doswiadczacie tego po — raz pierwszy. Przeprawa przez Ptasie Jezioro w samym srodku Ogrodu Wiecznego Snu. — Zanurzajace sie rytmicznie wiosla wydawaly gluchy, melancholijny odglos.
Zapytalem, dlaczego wlasnie Ptasie Jezioro.
— Moze dlatego, ze tak wiele ich tu ginie, a moze po prostu z powodu ich wielkiej ilosci. Tak wiele zlego mowi sie o smierci; szczegolnie ci, ktorzy musza umrzec, opisuja ja jako wstretna staruche z workiem, albo cos w tym rodzaju. Ale ona jest wielka przyjaciolka ptakow. Wszedzie tam, gdzie sa martwi ludzie i panuje spokoj, znajdziecie mnostwo ptakow. Juz sie o tym przekonalem.
Skinalem glowa, przypomniawszy sobie drozdy spiewajace w naszej nekropolii.
— Jezeli teraz spojrzycie nad moim ramieniem, bedziecie mieli piekny widok na drugi brzeg i zobaczycie rzeczy, ktorych nie dostrzeglibyscie ze sciezki, tyle tam trzcin i wysokiej trawy. Zauwazycie, jezeli akurat nie ma mgly, ze nieco dalej teren wyraznie sie wznosi, koncza sie moczary, a zaczynaja drzewa. Widzicie? Ponownie skinalem glowa, a siedzaca obok mnie Dorcas uczynila to samo.
— To dlatego, ze ta cala inscenizacja ma wygladac jak krater wygaslego wulkanu. Albo jak usta niezywego czlowieka, jak mowia niektorzy, ale to nieprawda. Gdyby tak bylo, wprawiliby jeszcze zeby. Pamietacie jednak, ze wchodzi sie tutaj przez podziemny tunel.
Po raz kolejny potwierdzilismy ruchem glowy jego slowa. Agia siedziala nie dalej niz dwa kroki od nas, ale prawie nie bylo jej widac za szerokimi ramionami i obszernym plaszczem Hildegrina.
— Z tej strony — wskazal nam kierunek ruchem swej kwadratowej brody — powinniscie dostrzec czarna plame. Jest mniej wiecej w polowie drogi miedzy bagnami a horyzontem. Niektorzy mysla, ze tamtedy wlasnie przyszli, ale wylot tunelu znajduje sie w przeciwnym kierunku, duzo nizej, a poza tym jest znacznie mniejszy. To, co widzicie, to Grota Cumaeany — kobiety, ktora zna przeszlosc, przyszlosc i wie wszystko o wszystkim. Czasem mowia, ze cale to miejsce zostalo zbudowane specjalnie dla niej, ale ja w to nie wierze.
— Jak to mozliwe? — zapytala cicho Dorcas. Hildegrin albo udal, albo rzeczywiscie opacznie zrozumial jej Pytanie:
— Rzekomo Autarcha chce ja miec tutaj, zeby moc porozmawiac z nia w kazdej chwili, bez potrzeby odbywania podrozy na drugi koniec swiata. Ja o niczym nie wiem, ale czasem widze, jak tam ktos idzie i nieraz blyszczy nie tylko pancerzem, ale i drogimi kamieniami. Nie mam pojecia, kto to moze byc, a poniewaz nie zalezy mi na tym, zeby poznac moja przyszlosc, swoja przeszlosc zas znam chyba troche lepiej od niej, nigdy nie zblizam sie do groty. Ludzie czasem tam przychodza, chcac dowiedziec sie, kiedy wyjda za maz, albo czy beda mieli szczescie w .interesach, ale zauwazylem, ze bardzo rzadko wracaja.
Dotarlismy juz prawie do srodka jeziora. Ogrod Wiecznego Snu wznosil sie dookola nas niczym wielka misa, w poblizu krawedzi porosnieta sosnami, a nizej zaroslami i trawa. Bylo mi ciagle bardzo zimno, najbardziej chyba z powodu nieruchomego siedzenia w lodzi, podczas gdy ktos inny wioslowal. Zaczynalem sie martwic, jaki wplyw na ostrze Terminus Est moze miec woda, jezeli mozliwie szybko nie bede mial okazji go wytrzec i naoliwic, ale mimo to caly czas pozostawalem pod urokiem tego miejsca. (Z cala pewnoscia musial tutaj dzialac jakis czar czy nawet zaklecie. Zdawalo mi sie, ze slysze je w plusku wody, wypowiadane w jezyku, ktorego nie znalem, ale ktory doskonale rozumialem). Mysle, ze podobnie bylo ze wszystkimi, nawet z Hildegrinem i Agia. Przez pewien czas plynelismy w milczeniu. Daleko od nas zobaczylem nurkujace gesi, zywe i sprawiajace wrazenie bardzo zadowolonych, w pewnej chwili, niczym zjawa ze snu, z brazowej wody spojrzala na mnie twarz manata, przypominajaca do zludzenia ludzka.
24. Kwiat nieistnienia
Dorcas wylowila z wody hiacynt i wpiela go sobie we wlosy. Jezeli nie liczyc bialawej plamy majaczacej w pewnej odleglosci na brzegu, byl to pierwszy kwiat, jaki zobaczylem w Ogrodzie Wiecznego Snu. Rozgladalem sie w poszukiwaniu nastepnych, ale zadnego nie znalazlem.
Czy mozliwe, zeby hiacynt zmaterializowal sie tylko dlatego, ze siegnela po niego dlon Dorcas? W jasnym swietle dnia wiem doskonale, ze takie rzeczy nie sa mozliwe, ale pisze te slowa noca, wtedy zas, kiedy siedzialem w lodzi majac ow kwiat nie dalej niz lokiec od siebie, przypomnialem sobie uwage Hildegrina, ktora sugerowala (chociaz wypowiadajac ja z pewnoscia nie zdawal sobie z tego sprawy), ze grota prorokini, a tym samym caly Ogrod, moga znajdowac sie na drugim koncu swiata. Tam, jak uczyl nas dawno temu mistrz Malrubius, wszystko bylo odwrocone: cieplo na poludniu, zimno na polnocy; swiatlo w nocy, ciemnosc za dnia, a snieg latem. Chlod, ktory odczuwalem, bylby w takim razie jak najbardziej na miejscu, jako ze wkrotce mialo nadejsc lato, a wraz z nim podrozujacy na skrzydlach wiatru deszcz ze sniegiem, podobnie polmrok, ktory mialem przed oczami i niebieskawy odcien hiacyntu, bowiem zapadala powoli noc.
Prastworca z cala pewnoscia utrzymuje wszystkie rzeczy w nalezytym porzadku, a teologowie mawiaja, ze swiatlo jest jego cieniem, ale czy nie moze byc tak, ze w mroku ow porzadek nieco sie zatraca i kwiaty wyskakuja z nicosci prosto w palce dziewczyny, podobnie jak na wiosne czynia to pod wplywem promieni slonca? Mozliwe, ze gdy noc zamyka nam oczy, na swiecie zapanowuje wiekszy bezlad, niz gotowi bysmy byli uwierzyc. A moze to wlasnie ten nielad odbieramy jako ciemnosc, bezladne rozproszenie fal energii (przypominajacych morze), czy tez jej pol (przypominajacych farme), ktore naszym omamionym oczom zmuszanym przez swiatlo do akceptowania porzadku, ktorego one same nie sa w stanie ani stworzyc, ani zrozumiec — wydaja sie byc rzeczywistym swiatem?
Z wody zaczynaly unosic sie opary mgly, przypominajac mi najpierw wirujace zdzbla slomy w przewiewnej katedrze Peleryn, a potem pare buchajaca z wazy z zupa, ktora brat Kucharz wnosil do refektarza w zimowe popoludnie. Te wazy pochodzily podobno z Wiedzminca, ale ja nigdy nie widzialem zadnej wiedzmy, chociaz ich wieza wznosila sie niecaly lancuch od naszej. Przypomnialem sobie, ze plyniemy przez krater wulkanu. Moze byla to waza Cumaeany? Mistrz Malrubius uczyl nas, ze wewnetrzne ognie Urth dawno juz wygasly; nastapilo to prawdopodobnie wczesniej, nim czlowiek zaczal czymkolwiek odrozniac sie od bestii i nim zeszpecil jej oblicze swoimi miastami. O wiedzmach krazyly jednak plotki, ze potrafia wskrzeszac zmarlych. Czemu wiec Cumaeana nie mialaby wskrzesic dawno juz wygaslych plomieni i uzyc ich do podgrzania swego naczynia? Zanurzylem palce w wodzie. Byla zimna jak snieg.
Hildegrin nachylil sie ku mnie, biorac zamach, a potem odsunal, wykonujac pociagniecia wioslem.
— Idziesz na spotkanie ze smiercia — powiedzial. — O tym wlasnie myslisz, widze to na twojej twarzy. Pojdziesz na Okrutne Pole, a on cie zabije, ktokolwiek to jest.
— Czy to prawda? — zapytala Dorcas, chwytajac mnie za reke.
Kiedy nie odpowiedzialem, Hildegrin skinal za mnie glowa.
— Pamietaj, ze wcale nie musisz. Sa tacy, ktorzy nie przestrzegaja regul, a mimo to zyja.