groteskowy sztandar.
Agia wyjasnila mi, na czym polega walka przy uzyciu kwiatow zemsty. Czym predzej zerwalem drugi egzemplarz (mimo jej protestow, a przy duzo wiekszym ryzyku, bo bylem juz zbytnio pewny siebie) i natychmiast zaczalem cwiczyc.
Kwiat nie sluzy, jak wczesniej przypuszczalem, jedynie jako nabijana sztyletami maczuga. Jego liscie dadza sie odrywac specjalnym ruchem kciuka i palca wskazujacego, zamieniajac sie wowczas w pozbawione rekojesci, przerazliwie ostre, gotowe do rzutu noze. Walczacy trzyma kwiat w lewej rece, prawa odrywajac kolejne liscie, od najnizszych poczynajac. Agia zwrocila mi uwage, ze kwiat musi caly czas pozostawac poza zasiegiem przeciwnika, bowiem moze on chwycic za odslonieta czesc lodygi i wyrwac go z reki.
Cwiczac ten nowy dla mnie sposob walki przekonalem sie wkrotce, ze moj wlasny kwiat moze okazac sie dla mnie rownie niebezpieczny, jak nalezacy do Septentriona. Kiedy trzymalem go za blisko, ryzykowalem zetkniecie z dlugimi, dolnymi liscmi, zas kiedykolwiek spojrzalem na niego, zeby oderwac jeden ze sztyletow, przykuwal moja uwage pogmatwanym ulozeniem swych platkow, usilujac przyciagnac mnie do siebie obietnica smiertelnych rozkoszy. Wszystko to nie wygladalo zbyt zachecajaco, ale kiedy wreszcie nauczylem sie nie patrzec w polotwarty kielich, zdalem sobie sprawe, ze przeciez moj przeciwnik bedzie narazony na takie same niebezpieczenstwa.
Rzucanie liscmi okazalo sie latwiejsze niz przypuszczalem. Ich powierzchnia byla sliska, podobnie jak wielu roslin, ktore zaobserwowalem w Dzungli, dzieki czemu latwo opuszczaly dlon, byly zas wystarczajaco ciezkie, zeby celnie i daleko leciec. Mozna bylo rzucac je ostrzem naprzod lub nadajac im ruch obrotowy, zeby ciely swymi smiercionosnymi krawedziami wszystko, co znajdzie sie na ich drodze.
Pilno mi bylo, rzecz jasna, zasypac Hildegrina pytaniami dotyczacymi Vodalusa, ale okazja nadarzyla sie dopiero wtedy, kiedy juz przeprawil nas na druga strone spokojnego jeziora. Wowczas Agia tak zajela sie zachecaniem Dorcas, zeby ta poszla w swoja strone, ze zdolalem odciagnac go na bok i szepnac mu do ucha, ze ja takze jestem przyjacielem Vodalusa.
— Chyba pomyliles mnie z kims innym, moj mlody panie. Czy mowisz o tym wyrzutku?
— Nigdy nie zapominam glosu — odparlem. —
Jego twarz momentalnie zamienila sie w pozbawiona wszelkiego wyrazu maske. Wrocil pospiesznie do lodzi i wyplynal na brazowa wode.
Kiedy opuscilismy Ogrody Botaniczne, Dorcas ciagle byla z nami. Agia bardzo sie starala, zeby ja od nas odstreczyc, ja zas przez jakis czas pozwalalem jej na to. Powodowala mna czesciowo obawa, ze w jej obecnosci nie uda mi sie namowic Agii, zeby mi sie oddala, ale bardziej chyba niejasne przeczucie bolu i rozpaczy, jakiego doznalaby widzac, jak umieram. Jeszcze niedawno wylalem przed Agia rozpacz, jaka wywolala u mnie smierc Thecli, teraz zas jej miejsce zajely nowe troski i przekonalem sie, ze rzeczywiscie ja wylalem, jak to sie czyni nieraz z kwasnym winem. Mowiac o bolu udalo mi sie na jakis czas go stlumic — tak potezny jest czar slow redukujacy do przyswajalnych rozmiarow emocje, ktore w przeciwnym razie wpedzilyby nas w szalenstwo i unicestwily.
Niezaleznie od motywow kierujacych postepowaniem moim, Dorcas i Agii, jej wysilki spelzly na niczym. Wreszcie zagrozilem jej, ze ja uderze, jesli natychmiast nie przestanie i zawolalem Dorcas, ktora podazala jakies piecdziesiat krokow za nami.
Od tej pory szlismy razem w milczeniu, przyciagajac wiele ciekawskich spojrzen. Bylem przemoczony do suchej nitki i przestalem sie juz troszczyc, czy moj plaszcz zakrywa czern katowskich szat. Agia, w swojej poszarpanej, obsypanej brokatem sukni musiala wygladac przynajmniej rownie dziwnie, zas Dorcas ciagle byla cala wymazana blotem; ktore wyschlo w cieplym, wiosennym wietrze, wykruszajac sie z jej zlotych wlosow i pozostawiajac pyliste, brazowe smugi na jasnej skorze. Kwiat zemsty trzepotal nad nami niczym choragiew, rozsiewajac zapach murowych perfum. Polotwarty kielich wciaz bielil sie niczym kosc, ale liscie w promieniach slonca wydawaly sie zupelnie czarne.
25. Gospoda Straconych Uczuc
Jak do — tej pory mialem szczescie — a moze nieszczescie? — ze wszystkie miejsca, z ktorymi moje zycie bylo bardziej zwiazane, mialy, z kilkoma zaledwie wyjatkami, niezwykle staly charakter. Gdybym tylko chcial, moglbym jutro wrocic do Cytadeli, na te sama prycze, na ktorej sypialem jako uczen. Gyoll wciaz plynie przez Nessus, Ogrody Botaniczne ciagle blyszcza w sloncu, pelne tajemniczych pomieszczen, w ktorych pojedyncze uczucie zostaje zachowane na wieczne czasy. Kiedy mysle o efemerydach mojego zycia, najczesciej sa to mezczyzni i kobiety, ale rowniez kilka budynkow, a wsrod nich przede wszystkim gospoda usytuowana na skraju Okrutnego Pola.
Szlismy cale popoludnie szerokimi ulicami i waskimi zaulkami, wciaz wsrod domow zbudowanych z kamienia i cegly. Wreszcie dotarlismy do parceli, ktore wlasciwie nimi nie byly, bowiem nie wznosily sie na nich zadne domy. Pamietam, ze ostrzeglem Agie Przed zblizajaca sie burza — czulem, jak powietrze robi sie coraz ciezsze i widzialem czarna smuge ciagnaca sie wzdluz horyzontu.
Agia rozesmiala sie glosno.
— To, co czujesz i widzisz to tylko Mury Miejskie. Hamuja ruch powietrza i to wszystko.
— To czarne pasmo? Alez ono siega polowy nieba!
Agia rozesmiala sie ponownie, lecz Dorcas przycisnela sie do mnie calym cialem.
— Boje sie, Severianie.
Uslyszala to Agia.
— Boisz sie Muru? Nie zrobi ci krzywdy, chyba, zeby sie na ciebie zwalil, ale stoi juz od kilkunastu stuleci. Przynajmniej na tyle wyglada, a moze byc jeszcze starszy — odpowiedziala na moje pytajace spojrzenie. — Kto to moze wiedziec?
— Czy otaczaja cale miasto?
— Na tym polega ich rola. Miastem jest to, co znajduje sie w ich wnetrzu, chociaz slyszalam, ze na polnocy sa tez puste pola, a na poludniu morze ruin, w ktorych nikt nie mieszka. Spojrz tam, miedzy te topole — widzisz gospode?
Zgodnie z prawda odpowiedzialem, ze nie widze.
— Pod samymi drzewami. Obiecales mi poczestunek i tam wlasnie chce go zjesc. Zdazymy jeszcze przed twoim spotkaniem z Septentrionem.
— Nie, nie teraz — odparlem. — Z przyjemnoscia zjem z toba kolacje, ale po pojedynku. Juz teraz wszystko zamowie, jesli sobie zyczysz.
Ciagle nie moglem dojrzec zadnej budowli, ale zobaczylem cos dziwnego: schody pnace sie w gore wokol pnia jednego z drzew.
— Zrob to. Jesli zginiesz, zaprosze Septentriona, a jesli nie przyjmie zaproszenia, to tego zeglarza, ktory ciagle chce sie ze mna umowic. Bedziemy pic za ciebie.
W galeziach drzewa zaplonelo swiatlo i zobaczylem, ze do schodow prowadzi wydeptana sciezka, zas nad nimi wisi malowany szyld, przedstawiajacy szlochajaca kobiete ciagnaca zakrwawiony miecz. Z cienia wyszedl potwornie otyly mezczyzna w fartuchu; czekal na nas, zacierajac swoje ogromne dlonie. Dobiegl mnie stlumiony brzek naczyn.
— Jestem Abban, do waszych uslug — powiedzial tluscioch, kiedy znalezlismy sie przy nim. — Jakie macie zyczenia? — Zauwazylem, ze caly czas nerwowo zerka na moj kwiat.
— Chcielismy zamowic kolacje dla dwoch osob, powiedzmy o… — spojrzalem pytajaco na Agie.
— Na poczatku nastepnej wachty.
— Znakomicie. Ale to za wczesnie, sieur. Przygotowanie zabierze nam wiecej czasu. Chyba, ze zadowolicie sie zimnymi miesami, salatka i butelka wina?
— Chcemy mloda, pieczona kure — odparla ze zniecierpliwieniem w glosie Agia.
— Jak sobie zyczycie. Kaze kucharzowi, zeby zaczal juz wszystko przygotowywac, a po zwycieskim