— Mylisz sie — odparlem. — Wcale nie myslalem ani o pojedynku, ani o umieraniu.

Myslales — szepnela mi do ucha Dorcas tak cicho, ze chyba nawet Hildegrin nie mogl tego doslyszec. — Twoja twarz byla pelna piekna i szlachetnosci. Kiedy swiat jest okropny, wtedy mysli wznosza sie wysoko, pelnie wdzieku i wielkosci.

Spojrzalem na nia, zeby sprawdzic, czy przypadkiem ze mnie nie kpi, ale nie dostrzeglem nic, co by moglo o tym swiadczyc.

— Swiat jest w polowie wypelniony zlem, a w polowie dobrem. Mozemy nachylic go do przodu — wtedy do naszych umyslow naplywa wiecej dobra, albo do tylu i wtedy wiecej jest tego. — Ruchem oczu ogarnela cale jezioro. — Ilosc pozostaje caly czas taka sama, tu i owdzie zmieniamy jedynie proporcje.

— Chetnie przechylilbym go do tylu tak bardzo, jak to tylko mozliwe, zeby wylac z niego cale zlo.

— Nie wiadomo, czy nie wylalbys wtedy rowniez dobra. Jestem podobni do ciebie: takze cofnelabym czas, gdybym tylko mogla.

— Ja jednak nie uwazam, zeby piekne, czy nawet dobre mysli rodzily sie pod wplywem zewnetrznych klopotow — powiedzialem.

— Nie mowilam o pieknych myslach, tylko o pelnych wdzieku i wielkosci, choc to chyba tez jest pewien rodzaj piekna. Pozwol, ze ci pokaze. — Wziela moja dlon, wsunela ja pod swoje lachmany i przycisnela do prawej piersi. Czulem pod palcami sutke, twarda niczym swieza czeresnia i delikatny jak aksamit wzgorek, cieply od pulsujacej w jego wnetrzu krwi.

— O czym teraz myslisz? — zapytala — Czy teraz, kiedy swiat stal sie na chwile slodki, twoje mysli nie stracily nieco ze swej glebi?

— Skad wiesz o tym wszystkim?

Twarz Dorcas byla pozbawiona madrosci zawartej w jej sowach. Madrosc ta skoncentrowala sie w dwoch krysztalowych kroplach, ktore pojawily sie w kacikach jej oczu.

Brzeg, na ktorym rosly kwiaty zemsty, nie byl tak podmokly jak ten, ktory opuscilismy. Bylo to dziwne uczucie, po dlugiej wedrowce po unoszacej sie na powierzchni wody trawie i trwajacej jakis czas podrozy woda, postawic znowu stope na ziemi, o ktorej daloby sie co najwyzej powiedziec, ze byla cokolwiek miekka. Wyladowalismy w pewnej odleglosci od roslin, na tyle jednak blisko, zeby przestaly byc niewyrazna, jasna plama, a zamienic sie w poszczegolne okazy o okreslonej barwie, ksztalcie i wielkosci.

— One nie sa stad, prawda? — zapytalem. — Nie sa z naszej Urth.

Nikt mi nie odpowiedzial. Wyszeptalem to chyba zbyt cicho, zeby ktorekolwiek z nich (moze oprocz Dorcas) to uslyszalo.

Mialy w sobie sztywnosc i geometryczna precyzje z cala pewnoscia zrodzone pod jakims innym sloncem.

Kolor ich lisci przypominal barwe grzbietu skarabeusza, ale z dodatkiem odcieni zarazem glebszych i bardziej przejrzystych, sugerujac istnienie w jakiejs niewyobrazalnej dali swiatla, ktore mogloby latwo zniszczyc lub uszlachetnic kazdy swiat.

Kiedy podeszlismy blizej (na przedzie szla Agia, za nia ja, potem Dorcas, a na koncu Hildegrin) zobaczylem, ze kazdy lisc, sztywny i spiczasty, przypominal sztylet o ostrzu, ktorego jakosc zadowolilaby nawet samego mistrza Gurloesa. Wznoszace sie wyzej polotwarte biale kwiaty, ktore widzielismy z drugiej strony jeziora, byly niczym uosobienie czystego piekna — dziewicze fantazje strzezone przez setki nozy. Byly bujne i rozlozyste, zas ich platki zwijaly sie w sposob, ktory moglby robic wrazenie nieladu, gdyby nie to, ze tworzyly skomplikowany wzor przyciagajacy uwage niczym spirala namalowana na obracajacym sie kole.

— Zwyczaj nakazuje, zebys Sam zerwal swoj kwiat — powiedziala Agia — ale pojde z toba, zeby pokazac ci, jak masz to uczynic. Caly problem w tym, zeby chwycic lodyge ponizej dolnych lisci i zlamac ja przy samej ziemi.

Hildegrin chwycil ja za ramie.

— O nie, panienko, nic z tego. Idz sam, mlody panie, bo to przeciez twoja sprawa. Ja zaopiekuje sie kobietami.

Bylem juz kilka krokow z przodu, ale zatrzymalem sie na chwile, kiedy do mnie mowil.

— Badz ostrozny! — zawolala niemal w tej samej chwili Dorcas, wiec moglo sie wydawac, ze to jej ostrzezenie kazalo mi przystanac.

Prawda wygladala jeszcze inaczej. Od chwili, kiedy spotkalismy Hildegrina, bylem pewien, ze juz go kiedys widzialem, chociaz szok rozpoznania, ktory w przypadku ponownego zetkniecia sie z sieur Rachem przyszedl niemal od razu, tutaj kazal na siebie dlugo czekac. Wreszcie sie zjawil, paralizujac mnie swoja zwielokrotniona sila.

Jak juz powiedzialem, nigdy niczego nie zapominam, ale zdarza sie nieraz, ze przywolanie jakiegos faktu, twarzy czy uczucia przychodzi mi z wielkim trudem. Przypuszczam, ze w tym przypadku spowodowane to zostalo tym, iz od chwili, kiedy zobaczylem go pochylajacego sie nade mna na trawiastej sciezce, moglem go caly czas dokladnie obserwowac; podczas gdy poprzednio ledwie go widzialem. Dopiero gdy powiedzial: „Ja zaopiekuje sie kobietami”, moja pamiec skojarzyla sobie wreszcie jego glos.

— Liscie sa zatrute — zawolala Agia. — Owin sobie plaszcz dokola ramienia, ale najlepiej, zebys ich nie dotykal. I uwazaj: zawsze jestes blizej kwiatu zemsty, niz ci sie wydaje.

Skinalem glowa na znak, ze uslyszalem.

Nie wiem, czy tam, skad pochodzi, kwiat zemsty rowniez stanowi smiertelne niebezpieczenstwo. Mozliwe, ze nie, ze tylko przypadek sprawil, iz jest tak wielkim zagrozeniem dla naszego zycia. Niezaleznie jednak od tego, jak jest naprawde; ziemia pomiedzy i pod kwiatami porosnieta byla krotka, nadzwyczaj miekka trawa, zupelnie odmienna od tej, ktora moglem dostrzec dookola. W trawie tej lezalo mnostwo martwych owadow i bielaly kosci ptakow.

Kiedy dzielilo mnie od nich nie wiecej niz kilka krokow, zatrzymalem sie ponownie, tkniety mysla, ktorej nie poswiecilem wczesniej wystarczajacej uwagi. Kwiat, ktory wybiore, bedzie stanowil moja bron podczas pojedynku; ja jednak, nie majac najmniejszego pojecia o tym, w jaki sposob przyjdzie mi go toczyc, nie znalem kryteriow, wedlug ktorych powinienem go wybrac. Moglem zawrocic i zapytac o to Agie, ale czulbym sie glupio wypytujac o takie sprawy kobiete, wiec ostatecznie postanowilem zaufac memu wlasnemu rozsadkowi. Sadzilem zreszta, ze gdyby zerwany przeze mnie kwiat okazal sie zupelnie do niczego, bede mogl przyjsc po nastepny.

Wysokosc kwiatow wahala sie od niecalej piedzi do co najmniej trzech lokci. Starsze rosliny mialy mniej lisci, ale za to byly one wieksze; u mlodych byly wezsze i tak geste, ze zakrywaly zupelnie lodyge, u starszych znacznie szersze, nawet w stosunku do dlugosci i rozmieszczone w pewnych odstepach na miesistej lodydze. Jezeli (co wydawalo sie najbardziej prawdopodobne) Septentrion i ja mielismy uzywac kwiatow jako czegos w rodzaju maczug, to najlepszy bylby egzemplarz mozliwie najwiekszy, o najgrubszych lisciach. Te jednak rosly w glebi i dostac sie do nich mozna bylo jedynie lamiac znaczna ilosc mniejszych, co przy uzyciu sposobu, ktory podsunela mi Agia, bylo raczej niemozliwe, jako ze ich liscie wyrastaly przy samej ziemi.

Wreszcie wybralem jeden, wysokosci okolo dwoch lokci. Uklaklem przy nim i wyciagnalem reke w kierunku lodygi, kiedy nagle jakby ktos usunal mi sprzed oczu gesta zaslone i zobaczylem, ze moja dlon, ktora jeszcze przed chwila wydawala sie znajdowac dobrych kilka piedzi od ostrego grotu najblizszego liscia, teraz niemal juz go dotyka. Cofnalem ja pospiesznie. Kwiat zdawal sie byc poza moim zasiegiem — nie bylem pewien, czy nawet kladac sie jak dlugi na ziemi zdolalbym dosiegnac jego lodygi. Czulem wielka pokuse, zeby uzyc mego miecza, ale wiedzialem, ze okrylbym sie hanba zarowno w oczach Agii, jak i Dorcas, a poza tym i tak musialbym sobie z nim poradzic w czasie walki.

Ponownie, tym razem znacznie ostrozniej, wysunalem naprzod reke, prowadzac ja caly czas po ziemi i odkrylem, ze choc rozplaszczony na trawie, zeby uniknac kontaktu z chwiejacymi sie dookola mnie liscmi, moge bez wiekszych klopotow siegnac do lodygi. Jedno ze smuklych ostrzy, znajdujace sie jakies pol lokcia od mojej twarzy, kolysalo sie w takt mojego oddechu.

W chwili, kiedy lamalem lodyge (nie bylo to wcale latwe zadanie), zrozumialem, dlaczego pod kwiatami rosla tylko krotka trawa. Jeden z lisci zrywanego przeze mnie kwiatu dotknal zbytnio wybujalego zdzbla i w tej samej chwili cala kepa trawy zaczela zolknac i usychac.

Jak powinienem byl przewidziec, zerwany kwiat okazal sie nadzwyczaj klopotliwa zdobycza. Nie sposob bylo wejsc z nim do lodzi nie zabijajac przy tym kogos z nas, wiec zanim ruszylismy w droge powrotna, musialem wdrapac sie na pobliskie zbocze, sciac mlode drzewko i oczyscic je ze wszystkich galazek. Nastepnie przywiazalismy kwiat do jego konca, kiedy wiec pozniej szlismy przez miasto, moglo sie wydawac, ze niose jakis

Вы читаете Cien kata
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату