— Kochalem ja. Ona bardzo wiele czytala (coz mogla robic, kiedy zostawialem ja sama, jak tylko czytac, wyszywac i spac?), a kiedy bylismy razem, smialismy sie czesto z niektorych historii. Ich bohaterom zdarzaly sie bezustannie wlasnie takie rzeczy, w wyniku czego wiecznie byli uwiklani w wielce melodramatyczne sytuacje, do ktorych rozwiazywania nie mieli zadnych kwalifikacji.
Agia rozesmiala sie wraz ze mna i ponownie mnie pocalowala, tym razem znacznie dluzej.
— A co takiego uderzylo cie w Hildegrinie.? — zapytala, kiedy nasze wargi rozlaczyly sie. — Wydawal sie zupelnie zwyczajny.
Wzialem z tacy ciastko, niechcacy dotykajac po drodze listu i wlozylem je do jej ust.
— Jakis czas temu ocalilem zycie czlowiekowi o imieniu Vodalus…
— Vodalus? — Agia odepchnela mnie, wypluwajac kilka okruszek. — Chyba zartujesz?
— Wcale nie. Tak wlasnie nazywal go jego przyjaciel. Bylem wtedy jeszcze chlopcem, ale udalo mi sie na moment powstrzymac opadajacy topor, ktorego uderzenie z pewnoscia by go zabilo. Dal mi za to chrisos.
— Ale co to ma wspolnego z Hildegrinem?
— Kiedy po raz pierwszy zobaczylem Vodalusa, byli z nim mezczyzna i kobieta. W chwili, gdy zaatakowali ich nieprzyjaciele, Vodalus zostal, zeby walczyc, natomiast ten drugi uciekl z kobieta, zeby odprowadzic ja w bezpieczne miejsce. — Uznalem, ze rozsadniej bedzie nie wspominac nic o zwlokach, ani o zabiciu przeze mnie czlowieka z toporem.
— Ja bym zostala. Dzieki temu byloby troje, a nie jeden. Mow dalej.
— Tym towarzyszacym Vodalusowi mezczyzna byl Hildegrin i to wszystko. Gdybysmy to jego najpierw spotkali, wtedy wiedzialbym, a przynajmniej wydawaloby mi sie, ze wiem, dlaczego hipparcha z Gwardii Septentrionskiej chce ze mna walczyc, a takze czemu ktos uznal za stosowne przeslac mi jakas tajemna wiadomosc. Sama widzisz, ze wszystko to sa rzeczy, z ktorych wysmiewalismy sie z kasztelanka Thecla: szpiedzy, intrygi, ukradkowe — schadzki, przesladowani dziedzice. Co sie stalo, Agio?
— Czy budze w tobie odraze? Czy jestem az tak brzydka?
— Jestes piekna, ale sprawiasz wrazenie, jakby mialo ci cos zaszkodzic. Chyba zbyt szybko wypilas to wino.
— Popatrz. — Szybki ruch ciala uwolnil ja prawie z sukni, ktora opadla na podloge, ukladajac sie wokol jej brazowych, zakurzonych stop niczym stos drogocennych kamieni. Widzialem ja juz naga w katedrze Peleryn, ale teraz (moze z powodu wina, ktore wypilem lub tego, ktore ona wypila, moze dlatego, ze swiatlo bylo teraz jasniejsze, a moze dlatego, ze bardziej przycmione, lub moze po prostu dlatego, ze wtedy, przestraszona i zawstydzona, zakrywala piersi i starala sie ukryc swoja kobiecosc) pociagala mnie znacznie bardziej. Kompletnie oszolomiony pozadaniem, nie bedac w stanie o niczym myslec i nic powiedziec, przyciagnalem do siebie jej promieniujace cieplem cialo.
— Zaczekaj, Severianie. Nie jestem ulicznica, cokolwiek o mnie myslisz, ale musisz za to zaplacic.
— Co takiego?
— Musisz mi obiecac, ze nie przeczytasz tego listu. Wyrzuc go do ognia.
Puscilem ja i cofnalem sie o krok.
W jej oczach pojawily sie lzy, rosnace niczym wyplywajace spomiedzy skal strumienie.
— Szkoda, ze nie widzisz, jak na mnie teraz patrzysz, Severianie. Nie, nie wiem, co tam jest napisane. To tylko… Nie slyszales nigdy o kobiecych przeczuciach? O odgadywaniu rzeczy, z ktorymi nigdy nie mialo sie zadnej stycznosci?
Pozadanie, ktore przed chwila odczuwalem, zniknelo niemal bez sladu. Balem sie, czujac jednoczesnie ogarniajacy mnie gniew, choc nie znalem przyczyn zadnego z tych uczuc.
— W Cytadeli jest konfraternia takich kobiet. Sa naszymi siostrami. Ani ich twarze, ani ciala nie sa podobne do twojego.
— Wiem, ze ja do nich nie naleze. Ale wlasnie dlatego musisz mnie posluchac. Nigdy w zyciu nie mialam jeszcze przeczucia o takiej sile. Nie rozumiesz, ze musi to oznaczac cos tak prawdziwego i waznego, ze nie wolno ci tego zlekcewazyc? Spal ten list.
— Ktos probuje mnie ostrzec, a ty nie chcesz, zebym przeczytal to ostrzezenie. Zapytalem cie, czy Septentrion byl twoim kochankiem. Powiedzialas, ze nie, a ja ci uwierzylem.
Otworzyla usta, ale nie dalem jej dojsc do glosu.
— Nadal ci wierze. W twoim glosie nie ma falszu, a mimo to wiem, ze chcesz mnie w jakis sposob zdradzic. Powiedz mi, ze tak nie jest. Powiedz mi, ze chodzi ci wylacznie o moje dobro.
— Severianie…
— Powiedz!
— Severianie, spotkalismy sie zaledwie dzis rano. Nie znam cie i ty tez mnie prawie nie znasz. Czego oczekujesz teraz, a czego bys oczekiwal, gdybys nie opuscil swojej konfraterni? Od czasu do czasu probuje ci pomoc. Tak jest i tym razem.
— Wloz suknie. — Wyjalem list spod tacy. Rzucila sie na mnie, ale bez trudu udalo mi sie zatrzymac ja jedna reka. List zostal napisany wronim piorem. W polmroku moglem odczytac zaledwie kilka slow.
— Moglam cie zajac i niepostrzezenie wrzucic go do ognia. Powinnam byla tak zrobic. Pusc mnie…
— Badz cicho.
— Jeszcze w ubieglym tygodniu mialam noz, piekna mizerykordie o hebanowej rekojesci. Bylismy glodni, wiec Agilus musial oddac ja w zastaw. Gdyby nie to, pchnelabym cie teraz!
— Noz bylby w twojej sukni, a twoja suknia lezy teraz tam, na podlodze. — Pchnalem ja tak, ze zatoczyla sie do tylu (dzialalo jeszcze wino, ktore wypila), prosto na. plocienne krzeslo, a sam przeszedlem z listem w miejsce, gdzie ostatnie promienie zachodzacego slonca przedostawaly sie przez zaslone z lisci.
26. Sennet
Ledwo zdazylem przeczytac te slowa, kiedy Agia zerwala sie z krzesla, wyrwala mi list z dloni i wyrzucila go poza krawedz platformy. Przez moment stala przede mna, spogladajac to na mnie, to na Terminus Est, ktory lezal wyjety z pochwy, na otomanie. Przypuszczam, iz obawiala sie, ze zetne jej glowe i wyrzuce w slad za listem.
— Przeczytales go? — zapytala, kiedy nie wykonalem zadnego ruchu. — Severianie, powiedz, ze nie!
— Przeczytalem, ale go nie rozumiem.
— Wiec nie mysl juz o nim.
— Uspokoj sie choc na chwile. On nawet nie byl do mnie skierowany. Moze do ciebie, ale w takim razie dlaczego polozono go tam, gdzie tylko ja moglem go znalezc? Agia, czy mialas dziecko? Ile masz lat?
— Dwadziescia trzy. To duzo, ale nie, nie urodzilam jeszcze dziecka. Obejrzyj moj brzuch, jesli mi nie wierzysz.
Zaczalem liczyc w pamieci, ale wkrotce przekonalem sie, ze za malo wiem o dojrzewaniu kobiet. — Kiedy mialas pierwsza menstruacje.
— Jak mialam trzynascie lat. Gdybym od razu zaszla w ciaze, dziecko urodziloby sie wtedy, kiedy mialam czternascie. Czy to wlasnie probujesz wyliczyc?
— Tak, A teraz mialoby dziewiec lat. Gdyby bylo zdolne, daloby sobie rade z napisaniem takiego listu. Czy chcesz wiedziec, co tam bylo napisane?
— Nie!
— Ile lat, wedlug ciebie, moze miec Dorcas? Osiemnascie? Dziewietnascie? — Nie powinienes o tym myslec, Severianie. Niezaleznie od tego, co to bylo. — Nie jestem w nastroju do zabawy. Jestes kobieta, mow.
Agia zacisnela swoje pelne wargi.
— Watpie, zeby twoja tajemnicza lachmaniarka miala wiecej jak szesnascie albo osiemnascie. To jeszcze prawie dziecko.
Przypuszczam, iz kazdemu zdarzylo sie zaobserwowac, ze rozmowa o nieobecnych chwilowo osobach