rabatu. Moze mialby pan ochote skorzystac z naszej oferty? Posiadamy naprawde wspanialy asortyment.

– Dzieki, Grovers, ale musze pedzic… Skontaktuje sie z panem.

Obrocilem sie na piecie i ruszylem do drzwi. Wyszedlem do hallu, a nastepnie na swieze powietrze. Swieze, przyjemne powietrze. Kazdy palant, ktory za zycia kupuje sobie trumne, trzepie konia 6 razy w tygodniu.

Wsiadlem do garbusa, zapalilem silnik i wlaczylem sie w ruch. Jakiemus gosciowi w furgonetce wydawalo sie, ze zajechalem mu droge. Puknal sie w czolo. Ja rowniez.

Zaczelo padac. Podkrecilem do gory szybe po prawej – po lewej brakowalo korbki – i wlaczylem radio.

25

Wjechalem winda na 5 pietro. Psychiatra nazywal sie Seymour Dundee. Otworzylem drzwi i wszedlem do poczekalni pelnej czubkow. Jeden gosc czytal gazete, trzymajac ja do gory nogami. Reszta facetow i facetek siedziala bez ruchu. Wygladali tak, jakby nawet nie oddychali. W poczekalni panowal ciezki, ponury nastroj. Podalem recepcjonistce swoje nazwisko, po czym usiadlem. Facet obok mial jeden but czarny, drugi brazowy.

– Hej, koles! – zagadal.

– No?

– Rozmienilbys mi centa?

– Nie, nie moge – odparlem.

– A jutro mi rozmienisz?

– Jutro? Moze.

– Ale jutro mozemy sie nie spotkac – powiedzial smetnie.

Mam nadzieje! – pomyslalem.

Czekalismy i czekalismy. Wszyscy. Czy ten lapiduch nie wie, ze od czekania ludziom odbija szajba? Ludzie czekaja przez cale zycie. Czekaja na lepsze czasy, czekaja na smierc. Czekaja w kolejce, zeby kupic papier toaletowy. Czekaja w kolejce po pieniadze. A jak nie maja szmalu, to czekaja w jeszcze dluzszych kolejkach po zasilek. Czlowiek czeka, zeby polozyc sie spac, i czeka, zeby sie obudzic. Czeka, zeby sie ozenic, i czeka, zeby sie rozwiesc. Czeka na deszcz, czeka, az przestanie padac. Czeka na posilek, a kiedy go zje, czeka na nastepny. Czeka w poczekalni u psychiatry razem z banda pomylencow i sam nie wie, czy jest jednym z nich.

Czekalem tak dlugo, ze wreszcie zapadlem w drzemke. Obudzila mnie recepcjonistka.

– Panie Belane, panie Belane, teraz pana kolej! – powiedziala potrzasajac mnie za ramie.

Byla stara i brzydka, jeszcze brzydsza niz ja. Podskoczylem na widok jej twarzy tuz przy swojej. Tak musi wygladac smierc, pomyslalem, wlasnie tak jak to stare pudlo.

– Slysze, laluniu, slysze.

– To prosze za mna – polecila.

Wyszlismy z poczekalni na niewielki korytarz. Recepcjonistka otworzyla drzwi. Zobaczylem siedzacego przy biurku goscia w ciemnozielonej koszuli i luznym, rozpietym pomaranczowym swetrze. Na nosie mial ciemne okulary, palil papierosa w cygarniczce i wygladal na niezmiernie zadowolonego z siebie.

– Prosze usiasc. – Wskazal mi krzeslo.

Recepcjonistka zamknela drzwi i oddalila sie.

Dundee zaczal cos mazac piorem po papierze.

– Biore 160 za godzine – oznajmil, nie podnoszac wzroku.

– Pieprze pana – powiedzialem.

Spojrzal na mnie.

– Ha! To mi sie podoba! – Znow cos maznal. – Wiec dlaczego pan do mnie przyszedl?

– Nie wiem, od czego zaczac.

– To niech pan zacznie odliczac od 10.

– Pieprz pan swoja mamuske!

– Ha! A pan mial stosunki ze swoja? – spytal.

– Jakie stosunki? Przyjazne? Duchowe? Wyrazaj sie pan jasniej.

– Dobrze pan wie, co mam na mysli.

– Nie, nie wiem.

Zrobil kolko, stykajac kciuk z palcem wskazujacym lewej reki, po czym zaczal wsuwac w nie palec serdeczny prawej.

– O takie – rzekl. – Takie.

– Jasne – powiedzialem. – Zrobila kiedys takie kolko jak pan, a ja wsunalem w nie palec.

– Przyszedl pan tu po to, zeby ze mnie zartowac? – spytal Dundee. – Nie lubie, jak ktos robi sobie ze mnie jaja!

Pochylilem sie w jego strone i oswiadczylem:

– Masz szczescie, koles, ze tylko robie sobie z ciebie jaja!

– Tak? Doprawdy? – spytal, odchylajac sie w fotelu.

– Taa. Nie wkurwiaj mnie, koles, bo moze sie to zle skonczyc.

– Spokojnie, panie Belane, spokojnie. Po co wlasciwie pan przyszedl?

Walnalem piescia w sam srodek biurka.

– POTRZEBUJE FACHOWEJ POMOCY, DO KURWY NEDZY!

– Oczywiscie, panie Belane, oczywiscie. Ale dlaczego zglosil sie pan akurat do mnie?

– Znalazlem pana nazwisko w ksiazce telefonicznej.

– W ksiazce telefonicznej? Ja nie figuruje w ksiazce telefonicznej.

– A wlasnie ze tak. Seymour Dundee, psychiatra, Gmach Garnera, pokoj 604.

– To jest pokoj 605. Nazywam sie Samuel Dillon i jestem prawnikiem. Pan Dundee przyjmuje obok. Najwyrazniej pomylil pan drzwi.

Wstalem i usmiechnalem sie.

– Nie probuj robic ze mnie balona, Dundee! Chcesz sie mnie pozbyc, co? Jesli myslisz, ze dam sie nabrac, to masz kurze gowno zamiast mozdzku!

Przyszedlem sie dowiedziec, czy Celine, Czerwony Wrobel, Pani Smierc, kosmici, Al i Cindy Upek istnieja naprawde, czy sa tylko wytworem mojej chorej wyobrazni. No bo to wszystko nie trzymalo sie kupy. Czyzbym dostal bzika? A jesli tak, co dalej ze mna bedzie?

Facet, ktory twierdzil, ze sie nazywa Samuel Dillon, nacisnal przycisk na biurku i po chwili zjawila sie recepcjonistka. Nadal wygladala paskudniej ode mnie. Nic sie nie zmienilo.

– Molly, zaprowadz tego pana do gabinetu doktora Dundee, dobrze? – poprosil moj rozmowca.

Wyszedlem za recepcjonistka na korytarz, do poczekalni, a potem do hallu. Kobieta otworzyla drzwi numer 604.

– Moze tu ci zreperuja rozumek, hyziu – mruknela.

Wszedlem do kolejnej zatloczonej poczekalni. Pierwsze, co zobaczylem, to tego goscia w jednym czarnym i jednym brazowym bucie, tego, ktory chcial, zebym mu rozmienil centa. Tez mnie zobaczyl.

– Hej! – zawolal.

Podszedlem.

– Panu rowniez sie to przytrafilo, no nie? – spytal.

– Co?

– He, he… Pomylil drzwi… pomylil drzwi…

Obrocilem sie na piecie, opuscilem poczekalnie i wsiadlem do windy. Najpierw czekalem, az zjedzie na parter. Potem czekalem, az sie otworza drzwi. Potem wyszedlem do hallu, nastepnie na ulice i odnalazlem swoj woz. Wsiadlem. Zapalilem silnik. Zaczekalem, az sie rozgrzeje. Dojechalem do skrzyzowania. Swiatlo bylo czerwone. Czekalem. Wcisnalem zapalniczke i czekalem, az sie nagrzeje. Swiatlo zmienilo sie, zapalniczka wyskoczyla. Ruszylem i zapalilem papierosa. Czulem, ze powinienem udac sie do biura. Cos mi mowilo, ze ktos moze na mnie czekac.

Вы читаете Szmira
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×