– Chce pan, zebym panu pomogl, czy nie?
– No… chce.
– Wiec musze obejrzec tych dwoch umarlakow.
– Dlaczego?
– Nie zgadnie pan, jesli panu powiem.
– Slucham?
– Niewazne. Niech mi pan ich pokaze i koniec.
– Nigdy tego nie robimy.
– Ale to wyjatkowa sytuacja! Szybko!
– Dobrze. Prosze za mna.
Przeszlismy do Sali Snu. Szykowna. Ciemna. Oswietlona swiecami. Staly w niej 3 trumny.
– Dobra, otwieraj pan – powiedzialem do Groversa.
– Czy moglby mi pan wytlumaczyc dlaczego?
– Jeannie Nitro chce ulokowac w trupach swoich kumpli z kosmosu. Dac im powloke, kryjowke. Cos jak skorupa zolwia. Nitro Me to przeciez zwloki, juz postepuje w nich rozklad. Zreszta zostana zakopane w ziemi. Jaki pozytek mieliby z nich?
Chowaja sie w trupach do czasu pogrzebu, a potem przenosza do nastepnych umarlakow.
Me jesli chca sie schowac, dlaczego mieliby to robic w:h? Dlaczego nie w jaskiniach, cysternach czy czyms takim?;o nie w cialach zywych ludzi?
Rusz pan glowa! Zywi ludzie czuliby ich obecnosc. Niech dera te trumny, Grovers! Mysle, ze w srodku sa kosmici! Chyba pan oszalal, Belane! No juz, otwieraj pan!
Grovers otworzyl pierwsza trumne. Calkiem ladna, debowa. Trup, ktory w niej lezal, mial ze 38 lat i szope rudych wlosow.
Byl ubrany w tani garnitur.
Odwrocilem sie i spojrzalem na Groversa. Jeden z nich w nim siedzi. Skad pan wie?
Widzialem, jak sie poruszyl. Co?
Poruszyl sie! Wyciagnalem reke i chwycilem trupa za szyje.
No juz, wynocha! Wynocha! Wiem, ze tu jestes!
Kiedy poruszylem jego glowa, usta otworzyly sie nieco i wypadl z nich kawalek waty.
Odskoczylem.
O, KURWA! CO TO? – Grovers jeknal cicho.
Belane, meczylem sie z godzine, wypychajac mu policzki, wygladal ladnie i zdrowo! A teraz znow sie zapadly! Bede sie meczyc od poczatku!
Przepraszam, nie wiedzialem. Ale zaraz ich dorwiemy! pan otwiera nastepna trumne. Szybko!
Prosze samemu ja otworzyc. To naprawde obrzydliwe. Nie wiem dlaczego sie zgodzilem. Musialem zwariowac, odszedlem do sosnowej trumny i unioslem wieko. Spojrzalem, zamurowalo mnie. Nie wierzylem wlasnym oczom.
– Czy to jakis zart, Grovers? Jesli tak, to bardzo kiepski. Wcale nie zabawny.
Mezczyzna lezacym w trumnie bylem ja. Trumna byla wylozona aksamitem, a ja mialem na ustach woskowy usmiech. Ubrany bylem w wymiety ciemnobrazowy garnitur, a w skrzyzowanych na piersi dloniach trzymalem bialego gozdzika.
Odwrocilem sie do Groversa.
– Co tu jest grane, koles? Skad go wytrzasnales?
– Co? To jest pan Andrew Douglas, zmarl nagle na zawal.
Od kilkudziesieciu lat byl jednym z filarow miejscowej spolecznosci.
– Nie wciskaj mi ciemnoty, Grovers. Ten sztywniak to ja! Ja!
– Nonsens – rzekl Grovers. Podszedl blizej i zajrzal do trumny.
– To pan Douglas.
Zerknalem jeszcze raz. W trumnie lezal stary, siwy facet – mogl miec 70, 80 lat. Wygladal calkiem niezle, bo pokryli mu rozem policzki i pociagneli szminka usta. Skora lsnila mu jak nawoskowana. Nie, to nie bylem ja.
– Jeannie Nitro znow zrobila mnie w konia – powiedzialem.
– Chyba cos sie panu miesza w glowie, panie Belane.
– Zamknij sie pan.
Potrzebowalem sie zastanowic. To wszystko musialo miec jakis sens. Jakos do siebie pasowac.
W drzwiach stanal nie znany mi mezczyzna.
– Przygotowalem zwloki, Hal ~ oznajmil.
– Dziekuje, Billy. Mozesz isc.
Billy French odwrocil sie i wyszedl.
– Chryste, Grovers, on nawet nie umyl rak!
– Co takiego?
– Widzialem na jego rekach krew!
– Nonsens.
– Widzialem krew.
– Panie Belane, chce pan zajrzec do trzeciej trumny? Pewien klient zamowil ja z gory.
Wbilem w nia wzrok.
– I lezy w niej? – zapytalem.
– Nie, wciaz zyje. Trumna jest pusta. Kupil ja na zapas. Jesli ktos kupuje trumne za zycia, dostaje 10% rabatu. Moze mialby pan ochote skorzystac z naszej oferty? Posiadamy naprawde wspanialy asortyment.
– Dzieki, Grovers, ale musze pedzic… Skontaktuje sie z panem.
– Czy to jakis zart, Grovers? Jesli tak, to bardzo kiepski. Wcale nie zabawny.
Mezczyzna lezacym w trumnie bylem ja. Trumna byla wylozona aksamitem, a ja mialem na ustach woskowy usmiech. Ubrany bylem w wymiety ciemnobrazowy garnitur, a w skrzyzowanych na piersi dloniach trzymalem bialego gozdzika.
Odwrocilem sie do Groversa.
– Co tu jest grane, koles? Skad go wytrzasnales?
– Co? To jest pan Andrew Douglas, zmarl nagle na zawal.
Od kilkudziesieciu lat byl jednym z filarow miejscowej spolecznosci.
– Nie wciskaj mi ciemnoty, Grovers. Ten sztywniak to ja! Ja!
– Nonsens – rzekl Grovers. Podszedl blizej i zajrzal do trumny.
– To pan Douglas.
Zerknalem jeszcze raz. W trumnie lezal stary, siwy facet – mogl miec 70, 80 lat. Wygladal calkiem niezle, bo pokryli mu rozem policzki i pociagneli szminka usta. Skora lsnila mu jak nawoskowana. Nie, to nie bylem ja.
– Jeannie Nitro znow zrobila mnie w konia – powiedzialem.
– Chyba cos sie panu miesza w glowie, panie Belane.
– Zamknij sie pan.
Potrzebowalem sie zastanowic. To wszystko musialo miec jakis sens. Jakos do siebie pasowac.
W drzwiach stanal nie znany mi mezczyzna.
– Przygotowalem zwloki, Hal – oznajmil.
– Dziekuje, Billy. Mozesz isc.
Billy French odwrocil sie i wyszedl.
– Chryste, Grovers, on nawet nie umyl rak!
– Co takiego?
– Widzialem na jego rekach krew!
– Nonsens.
– Widzialem krew.
– Panie Belane, chce pan zajrzec do trzeciej trumny? Pewien klient zamowil ja z gory.
Wbilem w nia wzrok.
– I lezy w niej? – zapytalem.
– Nie, wciaz zyje. Trumna jest pusta. Kupil ja na zapas. Jesli ktos kupuje trumne za zycia, dostaje 10%