przywilej, ktory z ledwoscia moze wynagrodzic narzucone im niepojete ograniczenia, majstrowie nie cofna sie przed niczym w jego obronie. Gdyby ktokolwiek chcial ich powstrzymac, powinien od razu przygotowac sie na najgorsze. Na szalona eskalacje strat, na zniszczenia, jakie trudno sobie zawczasu wyobrazic. Jest im bowiem wszystko jedno, czy cokolwiek zostanie tu ocalone, a jedyne, czego sie beda twardo trzymac, to zasada stawiania na swoim. Ten zas, kogo obchodzi cos wiecej niz zysk i strata, musi sie ugiac przed ich niezlomna obojetnoscia, poniewaz w obojetnosci tkwi sila, a w przywiazaniu jest tylko slabosc. Jesli to moja historyjka, pozostaje mi negocjowac, godzic sie na ponizajace kompromisy, ustepowac i nie tracic nadziei.

Z pewnego punktu widzenia nie ma zmyslonych opowiesci. Kazda na koniec, chocby wbrew wszelkim pozorom, okazuje sie prawdziwa i nieunikniona. Kazda jest sprawa zycia i smierci. Ten, kto przemieszkuje na jej niewidocznym zapleczu, musi przyjac caly zamkniety w niej bol, bezpanski i wspolny, ktory przelewa sie to tu, to tam – bo naczynia, ktorymi plynie, sa polaczone. Byc moze kazda z postaci przeklina miejsce, jakie jej przypadlo w udziale, pewna, ze ja oszukano. Zdarzenia sa sledzone podejrzliwie, jak watpliwe numerki wyskakujace z maszyny do losowania. Ale im glebsza rozpacz i zwatpienie, tym mocniejsza wiara, ze jakas potezna i bezstronna instancja na koncu wszystko rozsadzi, zwazy krzywdy, wynagrodzi cierpienia. A jesli to z jakichs powodow niemozliwe? Nawet jawna niesprawiedliwosc i zlosliwa nonszalancje przyjeliby ufniej niz bezradne milczenie. Jesli to moja historyjka, wybacza mi wszystkie winy, tylko bezradnosc okaze sie naprawde niewybaczalna, bo tylko ona obraza kazda z postaci, wywraca jej poczucie sensu i rani, raz na zawsze odbierajac nadzieje. Kiedy rzecz zbliza sie do zakonczenia, nie ma juz komu dzwigac ciezaru wszystkich niepowodzen i upokorzen, ktoremu nie dali rady nawet najbardziej nieszczesliwi. Jesli ta historyjka nalezy do mnie, juz tylko zaciskam powieki, zeby nic nie widziec. Czyz nie jestem w niej postacia najostatniejsza z ostatnich, ta, ktora w koncu musi wziac na siebie caly bol?

Ku koncowi tej opowiesci nad opustoszalym placem niesie sie spiew gwardzistow. Spiew usypia niepokoj, mgla zaciaga mysli. Sprowadza sen na jawie na chor, tak samo jak na parter i na balkony. Poki gwardzisci spiewaja, sni sie im odwaga i braterstwo, nieskalane brudem prywatnych kalkulacji. Piesni nie maja wlasnej sily, czerpia ja z ciszy. Moga rozbrzmiewac tak donosnie dzieki temu, ze inne odglosy swiata nagle umilkly. Wartownik strzegacy wejscia do schronu sennie rozgrzebuje snieg ktoras z lasek skonfiskowanych uchodzcom. Powiedzmy, ze wyfasowal te biala. Ale to juz bez znaczenia, nie bedzie wiecej okazji, by uzyc jej dla wymuszenia posluchu. W jakiejs chwili musi zadziwic go cisza, ktora ciezko zalegla tam, gdzie przedtem slychac bylo stlumiony szum glosow. Dyskretnie otwiera uszczelnione drzwi, zaglada do piwnicy, ktorej z rozkazu dowodztwa przyszlo mu pilnowac. Jest pusto, zupelnie pusto we wszystkich katach, nie ma tam nikogo. Tylko powietrze stoi ciezkie od oddechow i naftaliny. Wartownik nie wierzy wlasnym oczom. Wola kolegow i przelozonych, wola policjanta, biegnie do samego generala. Uwiezieni znikneli bez sladu, nawet dzieci z sierocinca, nawet sluzaca od notariusza, podczas gdy klodka pozostala nienaruszona. General w otoczeniu swojego sztabu uwaznie obejrzal klodke jako niepojete kuriozum. Kazdemu z osobna przemknela przez glowe mysl, ze sni, inaczej nie umieliby sobie wyjasnic tego, co widzieli na wlasne oczy. Ale zdrowy rozum nie mogl sie buntowac przeciwko oczywistosci.

Niczego nie da sie odwolac: co sie juz stalo, to sie nie odstanie. Przykry niepokoj ogarnia wszystkich zainteresowanych, jakby nagle poczuli czyjs wzrok na swoich plecach, kiedy juz byli pewni, ze nic nikomu do tego, co wlasnie mieli uczynic. Naraz zaczynaja sie obawiac czegos nieokreslonego, choc juz przywykli, ze to ich sie obawiano. Wiadomo przeciez, ze tylko martwi niczego nie oceniaja, pokornie godza sie na wszystko. Teraz trzeba wiec liczyc sie z tym, ze posuniecie, ktore zabitych wcale by juz nie razilo, zostanie potepione przez ocalonych. Nie nalezy sie po nich spodziewac, ze latwo wybacza to wszystko: umyslnie zatkana wentylacje, naszykowane zawczasu worki z wapnem i lopaty. Ich oburzenie, jak mozna sadzic, wydostalo sie razem z nimi na swobode, gdzie obierze kierunek nieprzewidywalny, i kazdy z porzadkowych zastanawia sie, ku jakim jeszcze bedzie ciazylo rozstrzygnieciom.

Na zyczenie generala przesluchano mieszkancow kamienic w zwiazku ze sprawa znikniecia uchodzcow. Lecz i tu dochodzenie utknelo w miejscu, nikt niczego nie zauwazyl, a przeciez, powtarzal general, za nim policjant i gwardzisci, niemozliwe, zeby az tylu swiadkow przeoczylo odchodzacy tlum. Ktos zatem klamal, general musial nieuchronnie dojsc do takiego wniosku, i ktos, byc moze, winien byl zdrady. A jesli zdrada pozostalaby bezkarna, jesli winny uniknalby zdemaskowania, i moze jeszcze salutowalby przed generalem jakby nigdy nic, trzaskajac obcasami? Materia tej sprawy, kwestia niepojetego znikniecia tylu ludzi naraz, przerastala jednak umysly wszystkich, ktorzy ja probowali zglebic. Jesli to moja historyjka, pozwole, by zmeczeni daremnym dociekaniem, porzucili te kwestie, jako zagadke, ktora dla nich nie moze miec rozwiazania.

Swiadectwo przelotnej obecnosci uchodzcow pozostalo juz tylko na zdjeciach, ktore zrobil fotograf. Oto dziewczynka patrzy prosto w obiektyw; zza poduszki, ktora trzyma w objeciach, widac tylko oczy. Oto kolejka po wode wije sie z pustymi sloikami przy zamknietym hydrancie, oto sieroty w latanych ubraniach, oblizujac usta, siegaja do kosza z bulkami. W tle tlum, zawsze ten sam, dzwigajacy walizki i uginajacy sie pod ich ciezarem, odpoczywajacy na walizkach, nie pozwalajacy sie latwo od swoich walizek odpedzic. Gdyby teraz spytac tych ludzi o zdanie, uznaliby z pewnoscia, ze lepiej bylo nie brac ze soba zadnego bagazu. Ale kto to mogl wiedziec zawczasu, dodawaliby, wzruszajac ramionami. Zdjecia zrobione na placu, gdzie ludzie ci znalezli sie wbrew swej woli i gdzie ich uczucia zostaly podeptane, nie moglyby sie im spodobac. Zyczyliby sobie z pewnoscia, zeby fotograf zniszczyl je razem z kliszami. Gdyby sie dowiedzieli, ze zamierza, przeciwnie, sprzedac je za okragla sume jakims obrotnym agencjom fotograficznym, byliby oburzeni. Na dowod, ze te zdjecia przedstawiaja obrazy pozbawione kontekstu, nic niewarte i falszywe, mogliby pokazac liczne wyjete z portfeli prywatne fotografie, na ktorych, trudno nie przyznac, wyszli bez porownania lepiej. I dopiero tamte, wczesniejsze zdjecia, gdzie widac ich jeszcze w pelni urody, zdrowia i pomyslnosci, bylyby wlasciwa po nich pamiatka. Oczy patrzace w przyszlosc bez sladu przerazenia, ubrania prosto spod igly, jeszcze nie zszargane przez los. Oto co powinno pozostac ich wizytowka w tej historyjce, gdy sami juz ja opuscili. Ale zdania uchodzcow od poczatku nie wzieto pod uwage w zadnej kwestii, wiec tym mniej liczono sie z nim teraz, kiedy ich juz nie bylo.

Niestety, jesli ktos sie spodziewal, ze po ich zniknieciu mroz zelzeje albo ze gwardzisci na powrot przemienia sie w uczniow, dalsze wypadki sprawily mu zawod. To opaski na rekawach gimnazjalnych szyneli stworzyly gwardzistow, a przeciez latwiej sie je zaklada, niz zdejmuje. Teraz watki miejscowe, ktore w opinii miejscowych obserwatorow powinny byc najwazniejsze, zostaly nagle urwane w przypadkowym momencie, jakby same w sobie nie mialy zadnego znaczenia. Notariusz zdolal zwlec sie rano z lozka, ale nawet nie dotarl do swojej kancelarii. Policjant rozpoczal obchod, ale go nie zakonczyl. Sluzaca ugotowala obiad, ale rodzina nie zebrala sie przy stole. Po odrzuceniu szczatkow obcej historii, ktora wtargnela w historyjke miejscowa, ta ostatnia powinna by gladko potoczyc sie dalej. Przyjemnie byloby wierzyc, ze nic sie nie stalo. Albo ze to, co sie stalo, bylo przelotnym i niewaznym zakloceniem biegu spraw pierwszoplanowych, takich jak zycie rodzinne, praca i potajemne namietnosci. Lecz upragniony powrot do punktu wyjscia nie jest juz mozliwy, odkad historyjka o notariuszu stracila swoja pierwotna spoistosc. Po usunieciu zatoru, ktory zatrzymal jej bieg, sama nic juz nie znaczy. Rozprzezenie daje sie odczuc coraz bardziej. Notariusz usypia w fotelu, a jego pragnienia poddaja sie silom bezwladu, jak ci zolnierze znuzeni beznadziejna walka, pod biala flaga kapitulacji opuszczajacy wreszcie fortece. Policjant, uczyniwszy wszystko, co od rana do wieczora bylo w jego mocy, zapada w drzemke na kuchennym taborecie, podczas gdy woda stygnie w miednicy, w ktorej moczy swoje odciski. Spiew dawno umilkl, ale ciagle brzmi w uszach. Lokatorzy nawet nie zauwaza, kiedy odplyna w sen, z ktorego wynurzyli sie rano. Ciala osobno, ubrania osobno, porzadnie odwieszone na wieszaki, tutaj juz niepotrzebne. Zapanuje nieporuszony spokoj, jak we wnetrzu szklanej kuli, gdzie po dramatycznej wolcie wszystko wraca na swoje miejsce.

Tymczasem jednak general nie moze zaznac spokoju. To, co nakazal zamknac, powinno pozostawac pod kluczem, koniec, kropka. General nie lubi niespodzianek, zwlaszcza takich, ktore wymagaja dodatkowych wyjasnien, bo jako stary zolnierz dobrze wie, ze dodatkowe wyjasnienia nigdy nie trzymaja sie kupy i sluza wylacznie do mydlenia oczu. Pozostalo mu obwinianie wartownikow. Nieobecnosc tlumu nie jest niczym innym niz szczegolna forma obecnosci, a to, co uleglo zmianie, w istocie jest drugorzedne. Skoro tutaj juz nie ma uchodzcow, przebywaja oni gdzie indziej, to oczywiste. Lecz jesli tak, to gdzie sa teraz ci wszyscy ludzie? Gdzie kobieta w bialym futrze, gdzie para nowozencow w slubnych strojach obsypanych konfetti? Tego nie wie. I nie wie, gdzie jest uczennica z warkoczykami razem z babcia staruszka, ktora przez caly czas chciala tylko usiasc wygodnie, nic wiecej; albo gdzie niewidomy mezczyzna ze skrzypcami w futerale. A przede wszystkim, gdzie ta rodzina, ktora w zamieszaniu utracila nowo narodzone niemowle. Gdyby general chcial ode mnie odpowiedzi na dreczace go pytanie, dostalby ja moze, ale i tak by w nia nie uwierzyl. Zamykam usta, generalowi ani slowa. Czy na pewno? A pod przymusem? A gdyby padl stanowczy rozkaz, poparty argumentem nie do odrzucenia, zimna lufa, ktora poczuje na karku? Owszem, byloby to dla mnie prawdziwe zaskoczenie. Lecz wtedy takze nie. Za

Вы читаете Skaza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату