w proporcji do jego finansowych dochodów! Całkiem już zgłupieliście z tymi sukcesami... Ludziom jest potrzebne dobro!

– Słowo 'dobro' ma też i konsumencką wykładnię – niewzruszenie sprzeciwił się Barcew. – I co mnie obchodzą ludzie? Ja sam jestem 'ludź'! I ja – akurat – potrzebuję forsy.

– Miłość jest ludziom potrzebna, cierpliwość, w końcu! – zadźwięczał głos Lenki.

– Milcz, durna! – wrzasnął Paramonow. – napytasz sobie biedy!

– Co, miłości ci się zachciało? – rozweselił się Barcew. – Chodź do drugiego pokoju, to ci taka miłość urządzę! A za mąż już dla ciebie za późno. Lepiej wtedy poproś sobie o męża! W upominkowym opakowaniu! W celofanie i z kokardką! To loteria z samymi wygrywającymi losami!

– Loteria? – wyszeptał jakby do siebie Arbuz. – Nie, nie pasuje. Można całe życie po rublu wygrywać. Kariera jest pewniejsza. Tak! polityka! Trzeba zająć się polityką! Do Sejmu! Zostać ministrem! Prezydentem!

– Żeby, wasza dostojność, przez całe życie drugim na karku siedzieć? – wycedził Paramonow. – I bez ciebie tam, na górze, durni i darmozjadów zliczyć nie można!

– Boże, o czym wy...?! Do polityki doszli! Człowiek żyje tylko dzięki miłości! Miłość jest ludziom niezbędna! Bóg z Wami! Niech Was cholera jasna! – drżącym od łez głosem krzyknęła Lenka.

– Życzenie przyjęto...- zabrzmiał wysoki, łamiący się głos...

...i nagle jakby ktoś dał po oczach – to Siemieniszkina wróciła z kuchni i włączyła światło.

– Dlaczego Lenka płacze? Ach wy, chłopy, zawsze nachlejecie się i zaczynacie! Lena, L-e-ena, no, nie trzeba, nie zwracaj na nich uwagi... – objęła przyjaciółkę.

Wszyscy milczeli jak ogłuszeni. Lenka przestała płakać i cicho wycierała chusteczką nos. W kącie, zawinięty w muślinową zasłonkę, wysokim i nienaturalnym głosem chichotał Siemieniszkin. A może czkał....

Siemieniszkina zamknęła szeroko otwarty lufcik, wyplątała męża z zasłony i poprowadziła wszystkich do kuchni na herbatę. Barcew zatrzymał się, żeby chlapnąć sobie koniaku.

Przy herbacie milczeli wszyscy, dopóki głosu nie zabrała Marina Arbuz:

– A o młodości i urodzie nie przypomnieliście sobie.

– Lenka, ty wybacz, ja na Ciebie nie potrzebnie podniosłem głos – wydudnił Paramonow.

– Taaak... – wchodząc, rzekł Barcew.

– Coście tam krzyczeli, a? – Siemieniszkina popatrzyła na męża.

– E, nic specjalnego. Takie tam, bzdury... – zmarszczył się Siemieniszkin i dodał : – Dobra, połóż gości.

... obudził się, bo coś mu nad głową hałasowało. Rzucił spojrzenie na świecące się cyferki radio-budzika. 'Po siódmej', – stwierdził obojętnie Siemieniszkin. Diabli by wzięli takich sąsiadów, zaczynających przemeblowanie o takiej porze. Nie mogą poczekać? Suszyło go, ale wstawać mu się nie chciało, i pozostał w łóżku.

Nagle usiadł.

Za oknem błysnęło. Znowu usłyszał grzmot. W szyby uderzyła ciężka kropla, za nią druga, a potem jakby ktoś w nie wiadrem wody chlusnął, błysnęło i grzmotnęło nad jego głową, a na podwórku rozwrzeszczała się sygnalizacja alarmowa czyjegoś samochodu...

Następował ranek nowego – według wszystkich kalendarzy – roku...

Środek na bezsenność

Bezsenność – to dziecię myśli, siostra neurastenii. Kiedy nerwy ćmią, jak chory ząb, kiedy chcesz tylko zapomnieć; zapomnieć, zapomnieć – o niespełnialności marzeń – bezsenność napada, jak zbój, i nie ma większego bólu niż ten. Fizyczny ból wynagradza niesione przez siebie cierpienia, koncentrując samoświadomość w węzeł, całkowicie wyłączając rozum – skupiając całą uwagę na odczuwanych wrażeniach, a zatem – odcinając umysł od możliwości myślenia.

Cicha, chroniczna bezsenność przychodzi nocą, kiedy niczym nie możesz sam siebie okłamać. Podczas dnia schronisz się od nieszczęścia pogrążając się bez reszty krzątaninie wokół codziennych spraw, nie dajesz sobie czasu, aby oprzytomnieć – i w ten sposób rozplątujesz swoją niteczkę niepokoju, jedwab wyciągany z kłębka-kokonu chorej duszy, rozdzielasz siebie na kawałeczki – i na jakiś czas, zapominasz o sobie. Wieczorem – pogrążasz się w hipnotyczny trans- oszustwo telewizji; ale i tam – nie ma spokoju: strasznie; strasznie – i znowu krążą myśli – ale – w końcu! – można nie myśleć: muzyka, muzyka – dopóki spiker nie pożegna nas życzeniami spokojnej nocy. I wtedy ta noc podkrada się do ciebie. Najpierw – wydaje się nam – że udało się oszukać ją nudą ciągnącego się-nieskończenie-nudnej-powieści, która czytasz do chwili sklejenia się powiek, do dźwięczącej pustki w głowie, dopóki nie odkryjesz, że właściwie nie czytasz – ledwie trzymasz książkę i masz już zamknięte oczy – i wtedy delikatnie, pieszczotliwie – żeby nie rozwiać senności, nie wystraszyć jej – wyłączasz światło i pogrążasz się ? zapomnianą i pożądaną drzemkę – żeby za kilka minut – sen rozpadł się! – zadrżawszy, nagle odczuwamy naszą trzeźwą jaźń na samym dnie okrągłej czaszy nocnej ciemności. Przerażone serce bije jak oszalałe w klatce piersiowej, i właśnie wtedy pojawiają się cichcem, niechciane, myśli – wampiry, ukryte za samo-okłamywaniem się, – wpijają się w mózg plątaniną czarnych pijawek.

Przestajesz okłamywać siebie i otwierasz oczy. Patrzysz w ciemność, przelewającą się przez brzeg nocy, czując swój oddech, który ciepłym owalem przebija się przez chłód nieoświetlonego powietrza. Podskakujesz na każdy dźwięk, przerywający się przez cieniutką oponę milczenia: skrzypienie tramwaju, piosenkę pijaka, leniwy sygnał-krzyk wystraszonego alarmu samochodowego – denerwują ciebie, zmuszają twoje serce do nerwowego, rozpaczliwego trzepotu – i cieszą – ponieważ na jakiś to ułamek sekundy unieruchamiają tłoczące się w głowę myśli.

A myśli tłoczą się, ściskają twoje serce, odżywają gorączkowym dreszczem po nagle spoconej skórze, i zatykają nam dech, wstrzymując go mocno ściśniętym kułakiem gdzieś tam pomiędzy przeponą i wibrującymi z wysiłku żebrami. I tylko z rzadka nachodzą nas, krótkotrwałe zapaści w niebyt, w drzemkę: niczym szczęk bezpiecznika,

Вы читаете Opowiadania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×