Takatsukiemu cos wypadalo i nie mogl przyjsc. Wtedy Jumpej jadl kolacje z Sayoko i Sara. Bez Takatsukiego przy stole robilo sie ciszej i zadziwiajaco zwyczajnie. Ktos obcy na pewno pomyslalby, ze sa prawdziwa rodzina. Jumpej metodycznie pisal opowiadania, w wieku trzydziestu pieciu lat wydal czwarty zbior zatytulowany Milczacy ksiezyc. Ksiazka otrzymala nagrode literacka dla pisarzy sredniego pokolenia. Na podstawie tytulowego opowiadania mial powstac film. W przerwach miedzy opowiadaniami wydal kilka zbiorow esejow o muzyce, napisal ksiazke o zasadach tworzenia ogrodow i przetlumaczyl tom opowiadan Johna Updike’a. Wszystko zostalo dobrze przyjete. Posiadal swoj wlasny styl i potrafil zmienic glebokie brzmienie muzyki i delikatne odcienie swiatla w ogrodach w spoisty, przekonujacy tekst. Zdobyl grono wiernych czytelnikow, dzieki czemu jego dochody sie ustabilizowaly. Powoli, lecz niewatpliwie, umacnial swa pozycje pisarza.

Nadal powaznie myslal nad oswiadczeniem sie Sayoko. Zdarzalo sie, ze nie spal z tego powodu przez cala noc. Przez pewien czas nieomal nie mogl sie zabrac do pracy. A jednak nie umial podjac decyzji. Wlasciwie forma ich zwiazku zostala od samego poczatku w calosci uksztaltowana przez kogos innego. Jumpejowi przypadla rola biernego obserwatora. Poznali sie przez Takatsukiego. Wybral ich dwoje z grupy studentow i stworzyl trzyosobowa paczke. Potem wzial sobie Sayoko, ozenil sie, zrobil jej dziecko i rozwiodl sie. A teraz zachecal Jumpeja do ozenienia sie z nia. Oczywiscie Jumpej kochal Sayoko. Co do tego nie mial watpliwosci. Teraz mial idealna okazje do zwiazania sie z nia. Pewnie nie odrzucilaby jego oswiadczyn. Z tego tez zdawal sobie sprawe. Lecz okazja wydawala mu sie zbyt idealna. Zastanawial sie, gdzie jest miejsce na jego decyzje? Wahal sie. Nie dochodzil do zadnego wniosku. I wtedy nadeszlo trzesienie ziemi.

W tym czasie Jumpej byl w Hiszpanii. Zbieral materialy o Barcelonie do artykulu dla magazynu linii lotniczych. Kiedy poznym popoludniem wrocil do pokoju i wlaczyl wiadomosci telewizyjne, zobaczyl zrujnowane ulice i slupy czarnego dymu. Zupelnie jak po bombardowaniu. Prezenter mowil po hiszpansku, wiec na poczatku Jumpej sie nie zorientowal, o ktorym miescie mowa, lecz przypominalo Kobe. Zauwazyl kilka znajomych miejsc. W okolicy Ashiya zostal zniszczony wiadukt autostrady.

– Czy pan nie jest z Kobe? – zapytal towarzyszacy mu fotograf.

– Owszem.

Nie zadzwonil jednak do rodzicow. Antagonizm miedzy nim a rodzicami byl tak gleboki i dlugotrwaly, ze nie widzial mozliwosci poprawy stosunkow. Wsiadl do samolotu, by wrocic do Tokio i do normalnego zycia. Nie wlaczal telewizji, prawie nie otwieral gazety. Kiedy ktos zaczynal mowic o trzesieniu ziemi, milkl. Byly to echa dawno i gleboko pogrzebanej przeszlosci. Nie byl w Kobe ani razu od skonczenia studiow. A mimo to obrazy zniszczenia pojawiajace sie na ekranie powodowaly, ze rany ukryte na dnie serca Jumpeja sie odnawialy. Ta ogromna smiercionosna katastrofa cicho, lecz zasadniczo, zmienila pewne aspekty jego zycia. Nigdy przedtem nie czul sie tak rozpaczliwie odizolowany. Nie mam korzeni, pomyslal. Nie jestem z niczym zwiazany.

Rano, w dniu, kiedy mieli isc do zoo obejrzec misie, zadzwonil Takatsuki. Powiedzial, ze musi zaraz leciec na Okinawe. Udalo mu sie zalatwic wywiad z gubernatorem. „W koncu znalazl dla mnie godzine. Przepraszam, ale musicie isc do zoo beze mnie. Moja nieobecnosc pewnie nie zrobi panom niedzwiedziom wiekszej roznicy”.

Jumpej poszedl wiec do ogrodu zoologicznego w parku Ueno z Sayoko i Sara. Wzial Sare na rece i pokazal jej niedzwiedzie.

– Czy to jest Masakichi? – zapytala Sara, wskazujac najwiekszego czarnobrunatnego.

– Nie, to nie Masakichi. Masakichi jest mniejszy i inteligentniej wyglada. To jest Tonkichi, ten rozrabiaka.

– Tonkichi! – zawolala Sara kilka razy, ale niedzwiedz nie zwrocil na nia uwagi. Sara odwrocila sie do Jumpeja. – Jumpej, opowiedz mi o Tonkichim.

– Co tu zrobic? Prawde mowiac, nie znam zbyt ciekawych historii o Tonkichim. To zwyczajny mis, w odroznieniu od Masakichiego nie umie mowic ani liczyc pieniedzy.

– Ale musi miec przynajmniej jedna zalete?

– Rzeczywiscie. Masz racje. Nawet zupelnie zwyczajny mis ma przynajmniej jedna zalete. Tak, tak, przypomnialem sobie. Tonchiki…

– Tonkichi, nie Tonchiki – Sara bystro wytknela mu pomylke.

– Przepraszam. Tonkichi byl dobry w lapaniu lososi. Chowal sie w cieniu skaly, nagle wyskakiwal zza niej i chwytal lososia. Trzeba byc do tego bardzo szybkim. Nie byl zbyt madry, ale chwytal lososie najlepiej ze wszystkich misiow mieszkajacych w tych gorach. Lowil wiecej, niz mogl zjesc, lecz poniewaz nie potrafil mowic ludzkim jezykiem, nie mogl ich sprzedawac w miasteczku.

– Przeciez to proste – powiedziala Sara. – Mogl sie z Masakichim wymienic na miod. Masakichi mial tyle miodu, ze nie mogl go sam zjesc, prawda?

– Tak. Zgadza sie. Przyszlo mu do glowy to samo co tobie. Zaczeli sie wymieniac lososiami i miodem i dzieki temu lepiej sie poznali. Tonkichi zrozumial, ze Masakichi wcale nie jest pyszalkiem. Tonkichi tez nie byl zwyklym rozrabiaka. I tak sie zaprzyjaznili. Spotykali sie, rozmawiali o roznych rzeczach, dzielili sie wiedza, opowiadali sobie dowcipy. Tonkichi staral sie zlowic jak najwiecej lososi, a Masakichi zebrac jak najwiecej miodu. Niestety, pewnego dnia – mozna powiedziec, ze bylo to nieoczekiwane jak grom z jasnego nieba – z rzeki zniknely lososie.

– Grom z czego?

– Z jasnego nieba. To znaczy: nagle – wyjasnila Sayoko.

– Nagle zniknely lososie – powiedziala Sara ze smutna minka. – Dlaczego?

– Lososie z calego swiata zebraly sie i zdecydowaly, ze nie beda juz plywac w owej rzece, bo mieszka tam mis Tonkichi, ktory swietnie je lowi. Od tego czasu Tonkichi nie mogl zlapac ani jednego lososia. Udawalo mu sie najwyzej schwytac jakas chuda zabe. Lecz nie ma na swiecie nic rownie niesmacznego jak chuda zaba.

– Biedny Tonkichi – powiedziala Sara.

– I wtedy Tonkichi trafil do zoo? – zapytala Sayoko.

– Przedtem duzo sie jeszcze wydarzylo – odparl Jumpej i odchrzaknal. – Ale zasadniczo skonczylo sie wlasnie tak.

– A Masakichi nie pomogl Tonkichiemu w biedzie? – zapytala Sara.

– Probowal mu pomoc. Oczywiscie. Przeciez byli przyjaciolmi. Po to sie ma przyjaciol. Masakichi za darmo dzielil sie z nim miodem. Lecz Tonkichi powiedzial: „Nie moge sie na to zgodzic. W ten sposob wykorzystuje twoje dobre serce”. Na to Masakichi: „Nie rob takich ceregieli. Gdybys byl na moim miejscu, na pewno postepowalbys tak samo, prawda?”.

– Pewnie, ze tak – Sara zdecydowanie skinela glowa.

– Ale taki uklad dlugo nie potrwal – wtracila sie Sayoko.

– Taki uklad dlugo nie potrwal – ciagnal Jumpej.

– Tonkichi powiedzial: „Jestesmy przyjaciolmi. W prawdziwej przyjazni nie powinno byc tak, ze jeden ciagle daje, a drugi ciagle bierze. Zejde w doliny i sprobuje sobie poradzic gdzies indziej. Jesli znow sie kiedys spotkamy, zostaniemy przyjaciolmi”. Uscisneli sobie lapy na pozegnanie. Jednak na dole nieznajacy swiata Tonkichi wpadl w pulapke mysliwego. Stracil wolnosc i zostal wyslany do zoo.

– Biedny Tonkichi.

– Dlaczego musi byc takie zakonczenie? Nie mogli wszyscy zyc dlugo i szczesliwie? – zapytala pozniej Sayoko.

– Na razie zadne inne nie przyszlo mi do glowy – odparl Jumpej.

Tego niedzielnego wieczoru jak zawsze zjedli we trojke kolacje w mieszkaniu Sayoko w Koenji. Sayoko ugotowala makaron i rozmrozila sos pomidorowy, nucac Pstraga, a Jumpej zrobil salatke z fasoli z cebula. Otworzyli czerwone wino i wypili po kieliszku, Sara napila sie soku pomaranczowego. Posprzatali po kolacji, a pozniej Jumpej poczytal Sarze ksiazeczke. Kiedy skonczyl, byla juz pora spac, lecz Sara nie chciala isc do lozka.

– Mamusiu, zrob sztuczke ze zdejmowaniem stanika – poprosila.

Sayoko poczerwieniala.

– Co ty mowisz?! Nie mozna czegos takiego robic przy gosciach.

– Jak to przy gosciach? Przeciez Jumpej to nie gosc.

– O co jej chodzi? – zapytal Jumpej.

– To taka glupia zabawa – odparla Sayoko.

Вы читаете Wszystkie boze dzieci tancza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату