o wypadku. Ich twarze pelne byly strachu i zlosci.

Chlopcy zamierzali wlasnie wejsc do domu, gdy dobiegi ich czyjs ochryply glos.

– Gdziescie to byli, chlopcy?

Z ciemnosci wylonila sie niewielka, sztywna sylwetka i po chwili rozpoznali ostra, wysmagana wiatrem twarz Luka Hardina, rzadcy pana Daltona.

– To ranczo jest bardzo duze, mozna sie latwo zgubic – powiedzial.

– Przywyklismy do otwartych przestrzeni i gor, prosze pana – odparl Jupiter. – Nie ma potrzeby martwic sie o nas.

Rzadca podszedl do nich.

– Slyszalem, co was tu sprowadza. Ciekawi was Jeczaca Dolina, he? To nie jest dobre miejsce dla dzieci. Trzymajcie sie od niego z daleka, slyszycie?!

Nim zdazyli zaprotestowac, otworzyly sie drzwi i z domu wybiegla mala, energiczna kobieta, o siwych wlosach i mocno opalonej twarzy.

– Nonsens, Luke! – zawolala gniewnie. – Chlopcy nie sa dziecmi i zdaja sie miec wiecej rozsadku od ciebie.

– Jeczaca Dolina to nie jest dobre miejsce – powtorzyl Hardin uparcie.

– Dorosly mezczyzna, a boi sie jaskini! – wykrzyknela pani Dalton.

– Ja sie nie boje – powiedzial wolno Hardin. – Nie boje sie tez spojrzec prawdzie w oczy. Mieszkam w tej okolicy przez cale zycie. Jeszcze jako chlopiec nasluchalem sie historii o Jeczacej Dolinie. Nigdy w nie nie wierzylem, ale teraz nie jestem juz taki pewny…

– Bzdury! Glupie zabobony, dobrze o tym wiesz!

Slowa byly odwazne, ale w glosie pani Dalton wyczuwalo sie niepokoj.

– Jak pan mysli, co to za jek, kto go wydaje? – Jupiter zwrocil sie do Hardina.

Rzadca spojrzal na niego powaznie.

– Nie wiem, chlopcze. Nikt nie wie. Szukalismy i nie znalezlismy niczego. W kazdym razie niczego, co da sie zobaczyc – oczy Luka rozblysly w ciemnosciach – Indianie zawsze mowili, ze nikt nie moze zobaczyc Starucha.

ROZDZIAL 3. Ucieczka El Diablo

– Luke! – krzyknela pani Dalton.

– Nie mowie, ze wierze w te historie – powiedzial rzadca. – Czlowiek musi widziec rzeczy takimi, jakie sa. Ta jaskinia zaczela znowu jeczec i jak dotad nikomu nie udalo sie wyjasnic dlaczego. Jesli to nie jest Staruch, to co to, wedlug pani, jest?

Z tymi slowami Luke Hardin zszedl z ganku i skierowal sie do chaty. Pani Dalton spogladala za nim ze smutkiem.

– Mysle, ze to zmienilo nas wszystkich – powiedziala. – Luke jest jednym z najodwazniejszych ludzi, jakich znam, i nigdy nie slyszalam, zeby mowil w ten sposob.

– Zastanawiam sie, dlaczego zdecydowal sie powiedziec nam o Staruchu – odezwal sie Jupiter w zamysleniu.

Pani Dalton milczala przez chwile, po czym usmiechnela sie.

– Mysle, ze Luke jest po prostu zmeczony. Wszyscy martwimy sie i pracujemy zbyt ciezko. A teraz, chlopcy, co powiecie na ciastka i mleko?

– Z przyjemnoscia cos zjemy, prosze pani – odpowiedzial Pete za nich wszystkich.

Wkrotce chlopcy zajadali ciastka w przestronnej jadalni starego domu. Kolorowe, indianskie kilimy pokrywaly podloge, umeblowanie skladalo sie z prostych, wiejskich, recznie robionych sprzetow, a jedna sciane pokoju niemal calkowicie zajmowal wielki kamienny kominek. Na scianach wisialy wypchane glowy niedzwiedzi i jeleni.

– Co to jest Staruch, prosze pani? – spytal Jupiter siegajac po nastepne ciastko.

– To stara indianska legenda. Dawno temu, kiedy pierwsi Hiszpanie przybyli do tego kraju, Indianie mowili, ze w stawie, gleboko w jaskini w Diabelskiej Gorze, zyje czarny i lsniacy potwor, ktorego zwali Staruchem.

Pete zmruzyl oczy.

– Ale skoro nikt nie moze widziec Starucha, skad wiedzieli, ze jest czarny i lsniacy?

Pani Dalton rozesmiala sie.

– No wlasnie! Widzisz, cala historia jest oczywiscie bez sensu. Przypuszczam, ze ktos cos kiedys zobaczyl, powiedzial innym, ci cos dodali od siebie i tak powstala legenda.

– Jak na to reagowali Hiszpanie? – spytal Bob.

– To bylo dawno temu i oni sami byli bardzo zabobonni – odparla pani Dalton. – Co prawda utrzymywali, ze nie wierza w istnienie potwora w jaskini, ale w miare mozliwosci starali sie unikac doliny. Tylko najodwazniejsi, jak El Diablo, weszli w glab jaskini.

– Czy moze nam pani opowiedziec cos o El Diablo? – poprosil Jupiter.

W tym momencie do pokoju wszedl pan Dalton w towarzystwie niskiego, szczuplego mezczyzny w okularach o grubych szklach. Chlopcy spotkali go juz wczesniej. Byl to profesor Walsh, gosc panstwa Daltonow.

– A, to wy, chlopcy! Slyszalem, ze byliscie w naszej pelnej tajemnic Jeczacej Dolinie? – spytal.

– Nonsens! – wybuchnal pan Dalton. – Nie dzieje sie tam nic tajemniczego. Zwykle wypadki, jakie moga sie zdarzyc na kazdym ranczo.

– Ma pan oczywiscie racje – przytaknal profesor Walsh. – Obawiam sie jednak, ze panscy pracownicy sa innego zdania. Prosci ludzie uwierza raczej w sily nadprzyrodzone, niz przyznaja sie do wlasnej nieostroznosci.

– Gdybysmy tylko mogli dowiedziec sie, co powoduje ten jek, i pokazac to im – powiedzial pan Dalton. – Po dzisiejszym wypadku strace jeszcze wiecej ludzi. Nie daja sobie nic wytlumaczyc. A przeciez Jupiter zorientowal sie od razu, ze obsuniecie kamieni spowodowaly strzaly w czasie manewrow marynarki wojennej.

– Prosze pana – odezwal sie Jupiter oficjalnym tonem – pragnelibysmy panu pomoc. Mamy pewne doswiadczenie w tego rodzaju sprawach. Byc moze pan Crenshaw wspomnial panu o tym?

– Doswiadczenie? – powtorzyl pan Dalton ze zdziwieniem. Jupiter wyjal z kieszeni dwie karty i podal panu Daltonowi. Pierwsza, wieksza, wygladala nastepujaco:

TRZEJ DETEKTYWI

Badamy wszystko

Pierwszy Detektyw…. Jupiter Jones

Drugi Detektyw… Pete Crenshaw

Dokumentacja i analizy…. Bob Andrews

Pan Dalton zmarszczyl czolo.

– Detektywi? No nie wiem, chlopcy. Obawiam sie, ze szeryfowi nie bedzie sie zbyt podobala wasza interwencja.

Profesor Walsh spojrzal na karte.

– Dlaczego tu sa znaki zapytania, chlopcy? Czyzbyscie watpili w wasze umiejetnosci?

Profesor rozesmial sie z wlasnego dowcipu.

Bob i Pete usmiechneli sie, zostawiajac kwestie do wyjasnienia Jupiterowi. Dorosli zawsze pytali o znaczenie znakow zapytania i Jupe tylko na to czekal.

– Nie, prosze pana – odparl – znaki zapytania to symbol. Oznaczaja pytania bez odpowiedzi, niewyjasnione tajemnice, roznego rodzaju zagadki, ktore my staramy sie rozwiklac. Jak dotad nie natrafilismy na taki tajemniczy przypadek, ktorego nie udaloby sie nam wyjasnic.

Ostatnie zdanie Jupiter wypowiedzial z duma. Pan Dalton tymczasem studiowal juz druga, mniejsza, zielona karte. Kazdy z chlopcow mial taka sama i kazda glosila, co nastepuje:

Вы читаете Tajemnica Jeczacej Jaskini
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату