emigracja.

– Owszem, kolekcja prezydencka, hm, interesujace – ocenila konska twarz. – A gdyby tak serie, hm, wysokich autorytetow moralnych? Zbigniew Brzezinski czy Tadeusz Mazowiecki, hm, o Janie Pawle II juz nie wspominajac.

– Ja proponuje slawnych politykow – wyskoczyl Maciaruk – stworzyli nowa Polske, nalezy im sie.

– Sprawa ryzykowna, hm, mozna pomieszac dzialaczy Porozumienia Centrum, hm, z tymi od Unii Demokratycznej. Nabywcy beda zdezorientowani.

– To dajmy dwie serie: jedna z bracmi Kaczynskimi, Maziarskim i Najderem, druga z Kuroniem, Geremkiem i Turowiczem. Wolny wybor, kazdy spozytkuje naczynie wedlug wlasnych pogladow politycznych.

– To byloby jakies, hm, rozwiazanie. Rzecz wymaga, hm, glebszej refleksji. Refleksje odlozono na potem, przechodzac do spraw kadrowych. Na dyrektora wytypowany zostal jednomyslnie inzynier Kajdyr, znakomity wynalazca i organizator, represjonowany przez komune. Po czym wezwano Raka i Sliwe.

– Panie Rak – oznajmil stoleczny wyslannik – od tej chwili, hm, przestaje pan pelnic funkcje dyrektora, hm; obowiazki prosze przekazywac, hm, inzynierowi Kajdyrowi.

– Sprawiedliwosci stalo sie zadosc – Maciaruk nie kryl zadowolenia. – Wystarczajaco dlugo tolerowalismy szefa, wyniesionego na stolek przez stan wojenny. Za tepienie solidarnosciowego aktywu chyba nie oczekiwal pan laurki i orkiestry pozegnalnej?

– Bralem nauki u ciebie, Maciaruk. Za co wylecial Bukowski, dobrze wiesz; jesli zapomniales, niech ci w gebe chuchnie. A Kajdyr ciagnal forse za niewykonane wynalazki, sad udowodnil mu wyludzenie znacznych sum.

– Na panski wniosek.

– Oczywiscie, dbalem o kase firmy.

– Pan zas, panie Sliwa…

– Rowniez won. Taczld?

– Kazdego komucha moge osobiscie wywozic w sina dal – zaoferowal sie Bukowski.

– Nie trzeba – powiedzial Maciaruk – ten triumfalny rejs sprzed dziesieciu lat zachowal waznosc. Towarzysz Sliwa opusci nas wlasnonoznie, ze sie tak wyraze. Do emerytury zostalo mu troche czasu, moze u Swiderskiego hodowac pomidory.

– Jeszcze Polska nie zginela, poki my zyjemy – odparl Sliwa.

Wyszedl ciagnac za soba Adama. Rozstanie z Pewnusia sprawilo Rakowi przykrosc, skarzyl sie smetnie:

– Dwadziescia lat tu przepracowalem. Chyba jakies podziekowanie sie nalezy, no nie?

– Zwariowales! Oczekujesz podziekowania od tych nadetych pacanow? Nie lam sie, Adas. Na frasunek dobry trunek, idziemy do Zajazdu Pod Mieczem.

Tlusta Kleopatra ujrzawszy gosci, podprowadzila zaraz do stolika gdzie rezydowal Artysta.

– Witam awangarde bezrobotnych – malarz wyszczerzyl niekompletne uzebienie – zle wiesci rozchodza sie w tym grajdole lotem blyskawicy. Piwko dla panow, ja stawiam.

– Dawno nie mialem zaszczytu – usilowal dygnac wlasciciel – a gdziez spokojniejszy kacik niz u mnie?

– Czlowieku, twoje brzuszysko osiagnelo astronomiczne wymiary – zauwazyl Sliwa. -Zostawiasz na pare miesiecy przyzwoitego grubasa, a po powrocie znajdujesz beczke sadla.

Przy tobie nawet szanowna malzonka wydaje sie szczupla jak ogoreczek.

– Bog dal ale wziac nie zamierza. Kara za grzechy. |

– Nie martw sie, nowa wladza tak pocisnie, ze bedziesz chudl w oczach.

– Mnie? Sprywatyzowalem sie osobiscie jeszcze za komuny.

– W tym sek. Powiedza, ze zagrabiles spoleczne mienie, bo burmistrz Zoras sprzedal ci dzialke po ulgowej cenie. Oglosza przetarg, ktory wygra oczywiscie…

– Szwagier Maciaruka – podpowiedzial Rak.

– Albo ciotka Kajdyra. I stanie sie cud: dzialka zamieni sie z narodowego dobra w swieta wlasnosc prywatna. Na powstalym z twojej krwawicy zajezdzie beda zbijali kokosy nowi wlasciciele Trzydebow. Zapewne zmienia szyld na…

– Gospoda Pod Wezwaniem Swietego Antoniego – chichotal Rak.

– Ich niedoczekanie. Predzej spale bude.

– Desperackich pogrozek nikt z obecnych nie slyszal. Przynies wreszcie piwo, kapitalistyczny krwiopijco.

– Pozwole sobie zauwazyc, panie Sliwa – powiedzial Artysta – ze epitet jest anachroniczny, wyzyskiwaczy stawia sie s za wzor do nasladowania. Prasa upowszechnila nowa kolekcje J wyzwisk, powinnismy mawiac: ty postkomunistyczny gadzie, ty niezweryfikowany elemencie, ty spolko nomenklaturowa, Chociaz… ostatnie okreslenie brzmi dwuznacznie – nalezaloby zawsze zaznaczac, ktora nomenklature ma sie na mysli, dawna czy obecna. Obecna zas przybrala iscie paranoiczne rozmiary, wkrotce nawet babki klozetowe bede sie musialy wykazywac wlasciwa przynaleznoscia. Nie zdziwilbym sie, gdyby senat

Najjasniejszej Rzeczypospolitej zlozony jak wiadomo z samych medrcow i autorytetow moralnych, ustanowil prawo ankietowe.

– Co takiego? – Rak zachlysnal sie piwem.

– Ktokolwiek, ubiegajacy sie o cokolwiek, musi wykazac, ze ani rodzice, ani dziadkowie nie splamili honoru Polaka ateizmem lub przynaleznoscia do partii lewicowej. Bedzie wiadomo, ktore dziecko w przedszkolu ma pozadane pochodzenie spoleczne i zasluguje na kubek kakao, a ktore w czasie posilku winno stac w kacie. Takie prawo ulatwiloby znakomicie prace naszej demokratycznej administracji, ktora obecnie dziala po omacku, niestety. Tylko ofiarnym publicystom, wyzwolonym od zmory cenzury, zawdzieczamy, ze czasem jakis przyczajony komuch zostanie zdemaskowany. Sa czujni i dyspozycyjni, jak zawsze.

– Kij im w oko – podsumowal Sliwa – zawsze beda kadzic jakiejs sile przewodniej.

Intryguje mnie, czy ksiadz Pyrko znow zamowil bohomaz?

– Mam dokonac destrukcji i konstrukcji za koscielny grosz. Najpierw zamalowac w szkole wlasne dzielo a potem w tymze miejscu stworzyc nowe. Krol Boleslaw Smialy, broniacy kraju przed intrygami biskupa Stanislawa, wypacza historie polskiego Kosciola i dlatego musi zniknac. Rozumiecie, panowie, wymowa ideowa tego malunku jest niesluszna, zwodzi dziatwe na manowce, zaprzecza temu, co glosi obraz na scianie Kosciola: ze monarcha vbyl wredny, a Stanislaw swiety. Nakloniono mnie, bym podjal temat aktualny -ksiadz Skorupka pod Warszawa w roku 1920 prowadzi wojsko do ataku przeciw hordom bolszewickim.

– Chca przechrzcic szkole – domyslil sie Rak – otrzyma imie owego Skorupki.

– Rzeczywiscie, jest taki zamiar; ksiadz Pyrko juz agituje rodzicow. Otoz od paru dni przychodze do tej milej spelunki, doje sikacz zwany piwem i rozmyslam. Wylonily sie bowiem pewne trudnosci kompozycyjne. Mecenas zyczy sobie, zeby koniecznie utrwalic postac diabla. Uosobienie zla winno sie rzucac w oczy nawet slepcowi. Nowy kierunek w polskim malarstwie, symbolizm koscielny, nie moze sie obejsc bez szatanow i aniolow, a ja padlem jego ofiara. Jak pogodzic realizm pola bitwy z duchem nieczystym? Moze wy, panowie, znajdziecie rade?

– Musialbym najpierw wiedziec, co scena przedstawia – Sliwa wykazal dobra wole.

– Slusznie. Na pierwszym planie nasi bohaterscy zolnierze, widziani niejako od

Вы читаете Diabelska Ballada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату