podoba to, co ty zrobilas ze soba!
— Coz… — skrzywila sie Shari. — Wole troche mocniejszy makijaz, nie mam juz twojej idealnej cery. Ale zrobilam, co moglam. Znalazlam kilka rzeczy w kosmetyczce pod umywalka… — Przerwala, widzac wyraz twarzy Cally. — Co sie stalo?
— To… — Cally potrzasnela glowa, wyraznie majac problemy z mowieniem. — To mojej mamy. Przyslali to… z Heinlein Station, z jej kwatery. To… wszystko, co pozostalo z jej osobistych rzeczy, reszta zostala zniszczona razem ze statkiem.
— Och, Cally. Tak mi przykro — powiedziala Shari, podnoszac rece do twarzy.
— Nic sie nie stalo, naprawde. Mozesz tego uzywac. To tylko… smieci…
— To nie sa smieci. — Shari podeszla do dziewczynki. — Wszystko w porzadku? Przepraszam, ze ich uzylam.
— Naprawde nic sie nie stalo — powtorzyla Cally z zacieta twarza. — Dobrze, ze to zrobilas, naprawde. Ja tylko… chcialabym, zeby mama… — Szarpnela kosmyk wlosow. — Przez ostatnie kilka lat zginely cztery miliardy ludzi! Nie bede sie mazac dlatego, ze moja matka byla jedna z nich! Nie bede.
Shari usiadla obok dziewczynki i delikatnie ja objela.
— Mozesz oplakiwac matke tak, jak chcesz, Cally. Ale nie… nie wymazuj jej z pamieci. Nie… nie usuwaj jej ze swojego zycia. — Wytarla nastolatce oczy i przez chwile ja kolysala.
— Chodz, zmyjemy to z ciebie, a potem wezmiemy zestaw twojej mamy i zobaczymy, co sie da zrobic. Mysle, ze to bedzie dobry poczatek.
Papa O’Neal podniosl wzrok, kiedy zza rogu wyszli Mosovich i Mueller.
— Nie za wczesnie, zeby dawac sobie w szyje? — zazartowal Mosovich.
Papa O’Neal podniosl butelke domowego piwa i spojrzal przez szklo na zolnierzy.
— Wychowuje nieletnia w dolinie pelnej niewyzytych zoldakow. Nigdy nie jest za wczesnie, zeby zaczac pic.
— No, ciezko im bedzie dostac sie tutaj — przyznal Mueller. — Przeszlismy sie po okolicy, sprawdzilismy umocnienia. Widywalem bazy ogniowe z gorszymi polami ostrzalu.
Za dwoma zolnierzami pojawila sie Elgars. Podeszla do grilla i spojrzala na swinie powoli piekaca sie w ogniu podsycanym polanami hikory.
— To swinia, prawda? — spytala, pociagajac nosem. — Jak te, ktore trzyma pan w klatkach.
— W zagrodach — poprawil ja Papa O’Neal. — Tak.
— A my mamy to jesc? Swinie sa… bardzo brudne.
— Umylem ja, zanim rzucilem na grilla — odparl O’Neal. — Moze pani nie jesc, jesli nie chce. Ale ja osobiscie zamierzam, za przeproszeniem, obezrec sie jak swinia.
Elgars oderwala kawalek na wpol upieczonego miesa. Podrzucala je przez chwile, dmuchajac, zeby wystyglo, a potem wrzucila do ust. Przez chwile zula mieso.
— Dobre — powiedziala.
— Dzieki — prychnal O’Neal. — Staram sie. Poczekajcie tylko, az skora zacznie pekac.
— Bedzie gotowa dopiero wieczorem, prawda? — spytal Mueller.
— Prawda — odparl Papa O’Neal, wylewajac troche piwa na ogien, zeby go przygasic. Hikora zasyczala i zadymila. — Bedzie dobre tuz przed zmrokiem. Ale nie musze tu caly czas siedziec; Cally moze pilnowac, zeby za bardzo sie. nie spieklo. Myslalem, zeby zabrac was wszystkich na wzgorze. Mam tam troche ukrytych zapasow jedzenia, znam tez kilka szlakow prowadzacych przez przelecz, takich, ktore kiedys moga wam sie przydac.
— Dla mnie bomba — powiedzial Mosovich. — Zechce nam pani towarzyszyc, pani kapitan?
Elgars spojrzala na strome zbocze wzgorza.
— Mysle, ze z przyjemnoscia. Chcialam przejsc sie po okolicy, ale nie wiedzialam, czy wolno. Poza tym slyszalam cos o mechanicznych srodkach obrony.
— Nie moge zostawiac ich uzbrojonych — zauwazyl O’Neal. — Za wiele tutaj duzych zwierzat. Mamy czujniki, bo czasami przypaletuja sie dzicy Posleeni, ale automatyke wlaczamy tylko na wypadek ataku.
— Wiecie co? — powiedzial Mueller. — Czuje sie jak skonczony duren. Lazimy tu sobie beztrosko, a przeciez w tych lasach sa dzicy. Juz raz na nich wpadlismy. A bez broni jestesmy chodzacym prowiantem.
— On nie ma broni — powiedziala Elgars, wskazujac O’Neala — a jakos tu mieszka.
— O, wy malej wiary — rzekl O’Neal, siegnal za siebie i wyciagnal mala armate.
— Desert eagle? — spytal Mueller, wyciagajac reke.
— Zaladowany — powiedzial Papa O’Neal, odwracajac pistolet i podajac go kolba naprzod. — Desert eagle z komora przystosowana do kalibru .50.
— Fajny. — Sierzant wyjal magazynek i wyluskal z niego jeden naboj, gruby jak jego kciuk. — Jezu! Spory!
— W lusce miesci sie caly naboj .45 — zasmial sie O’Neal. — Wypadl mi raz przy przeladowywaniu. A pocisk to nowy winchester black bhino .50. Kladzie Posleena jednym strzalem, wszystko jedno, gdzie sie trafi. A jest ich tam siedem. Mialem juz dosc targania ze soba wszedzie karabinu.
Elgars wziela bron, zwazyla ja ostroznie w rekach, a potem ustawila sie w pozycji do strzalu, chwytajac pistolet dwiema rekami.
— Cos pieknego, ale kolba jest dla mnie za duza.
— To jedno — przyznal O’Neal. Po lal mieso sosem, a potem przeladowal pistolet i schowal go do kabury. — Do tego kopie jak cholera. Ale na Boga, mozna nim rzadzic!
Dopil piwo, wyplukal butelke, pod kranem i ustawil ja do gory nogami na suszarce, stojacej tu najwyrazniej w tym wlasnie celu. Potem beknal i spojrzal na slonce.
— Jesli ruszymy teraz, zdazymy dojsc do jaskin i wrocic przed obiadem. W ten sposob cale popoludnie bedziemy mieli na picie piwa, opowiadanie zmyslonych historii i zachowywanie sie tak, jakbysmy byli starymi pierdzielami.
— Dla mnie bomba — powtorzyl z szerokim usmiechem Mosovich.
— W takim razie jazda po sprzet — zarzadzil O’Neal. — Na te wzgorza nie chodzi sie tylko z pistoletem. Nawet takim duzym.
Wendy usmiechnela sie, kiedy Shari i Cally weszly do kuchni.
— Widze, ze zastosowalas sie do mojej rady — powiedziala. — Ladna robota.
— Eee… — zajaknela sie Cally.
— Musialysmy troche poprawic — przyznala Shari.
— Dziadek powiedzial, ze mialam oczy jak szop — poskarzyla sie Cally.
— Bo mialas — powiedziala Shari. — Wendy moze ci pozniej pokazac, jak dobrze zrobic oczy szopa. Widzialam, jak robi z siebie Britney Spears, i musze powiedziec, ze podobienstwo bylo uderzajace.
Wendy pokazala jej jezyk, ale powstrzymala sie od komentarza.
— Poki co — ciagnela Shari — ogranicz sie do minimum. Uwierz mi, naprawde nie potrzeba ci wiecej. Makijaz robi sie po to, zeby wygladac tak, jak ty wygladasz bez niczego. Poza tym nie nalezy nakladac na siebie tyle barw wojennych, bo tak robia mlode damy, ktore sprzedaja swoje cialo. Wiec jesli bedziesz szla z takim makijazem przez centrum Franklin, nie zdziw sie, jesli ktorys z zolnierzy odniesie bledne wrazenie.
— Mam po prostu dosc bycia chlopakiem — powiedziala Cally. — To znaczy dopoki nie zaczely mi rosnac piersi, a chlopaki nie zaczeli lazic za mna z wywieszonymi jezykami, dziadek traktowal mnie jak chlopaka. A teraz chce mnie zamknac w wiezy, az urosnie mi taki dlugi warkocz, ze bede mogla po nim zejsc!
Shari usmiechnela sie i pokrecila glowa.
— Jest ojcem. No, dziadkiem, ale to na jedno wychodzi. Chce dla ciebie jak najlepiej. Moze miec racje, moze jej nie miec, ale chce dobrze. Kazdy rodzic tak sie zachowuje — dokonczyla z westchnieniem.
— Poza tym jest facetem — dodala Wendy. — Sam byl kiedys takim wlasnie chlopakiem z wywieszonym jezykiem i wie, co oni sobie mysla i czego chca. A dziewiecdziesiat dziewiec procent z nich chce sie bzykac.