szarzy, wycinajac po drodze wszystkich ocalalych obcych. Wielu z nich bylo tak zaskoczonych, ze nie zobaczyli nawet ludzkich czolgow ani piechoty, dopoki nie wsiadla im na karki.
Natarcie zepchnelo niedobitki hordy do saka na poludnie od miasta Green’s Creek. Bylo tam za malo miejsca, zeby rozwinac szyk i zmasowac ostrzal, a prowadzaca tutaj waska, kreta droga byla tak zapchana oolt’os i kessentaiami, ze Posleeni z trudem uzupelniali na biezaco straty. Jesli jeszcze dodac do tego ostrzal artyleryjski gdzies w glebi przeleczy, Posleeni chociaz raz mogli uzyc terminu „opaly”, by opisac wlasna sytuacje.
Jedynym jej jasnym punktem bylo to, ze chociaz horda nie mogla posuwac sie naprzod, ludzie tez nie mogli. Posleeni nie mieli miejsca do wykonywania manewrow, ale ludzie tak samo go nie mieli. To byla bitwa na wyniszczenie.
Aatrenadar oczywiscie moze nie zobaczyc ostatecznego zwyciestwa, ale Sciezka jest sciezka bolu i smierci, i rownie dobrze moze umrzec tutaj, jak i gdzie indziej. Oby tylko zdolal zatopic kly w jeszcze jednym czlowieku.
— Naprzod! — wrzasnal. Oolt’os walczyli jak dzikie zwierzeta, ale mlodsi kessentaiowie potrzebowali zachety. — Naprzod, za horde! Naprzod, za Sciezke! Krew i lupy czekaja!
Ruszyl swoim tenarem do przodu i nagle zamarl, kiedy rozblysla gigantyczna zarowka. Po chwili znow cos poteznie blysnelo, a potem jeszcze raz. Przez moment widzial swoj wlasny cien na plecach poprzedzajacych go oolt’os, a potem zrobilo sie ciemno, jakby slonce zgaslo. Jednak wzrok Aatrenadara szybko dostosowal sie do zmian oswietlenia i Posleen zobaczyl mase metalu, ktora pojawila sie na szczycie odleglego wzgorza niczym ruchoma gora.
— Trzeci pocisk poszedl, sir — powiedzial Pruitt. — Nie jestem zadowolony z tego, ze musimy odpalac te dranstwa prawie pionowo, a nie mamy porzadnych danych o wiatrach w gorze.
— Zwieje go na te strone Gap? — spytal Mitchell.
— Nie, sir, jesli w ogole, to spadnie troche za daleko.
— W takim razie moze byc — powiedzial pulkownik, stukajac w klawiature mapy. — Dobra, Pruitt, laduj pociskami z antymateria. Major Chan, za chwile wasza kolej. Reeves, kurs na wektor, ktory wprowadzilem. — Rozejrzal sie po kabinie i pokrecil glowa. — Czadu.
Potwor byl wielki jak oolt Po’sol, a cos tak wielkiego nie powinno moc pelznac po ziemi. Wychynal zza wzgorza, przechylony tak, ze przy swojej wysokosci powinien przewrocic sie na bok. Ale on sie nie przewrocil, lecz toczyl sie przed siebie, a ogien wszystkich oolt’os i kessentaiow odbijal sie w gradzie iskier od jego przedniego pancerza. Ladunki plazmy oraly rysunek na jego przodzie, hiperszybkie rakiety uderzaly w niego jak swietliki w szybe, a on parl naprzod.
A potem zniknal za sciana wody.
— O cholera — powiedzial pulkownik Mitchell, patrzac na monitor, ktory nagle sczernial. SheVa szarpnela do przodu, wskazujac, ze zjezdzaja w doline Sutton Branch, co powinno troche zmniejszyc morderczy ostrzal. Ale utrata wszystkich przekazow wizualnych w samym srodku bitwy… to niezbyt fortunne wydarzenie. — Co sie stalo, do cholery?
— Pulkowniku? — odezwala sie w sluchawkach Chan. — Mamy tu… fontanne wody. Wszedzie sie leje! Gowno widzimy, za przeproszeniem.
— Wizja: brak, radar: brak, lidar: brak — wyliczal Pruitt. — Co sie stalo, niech to szlag?
— Cholercia — powiedzial Kilzer. — Niech no zajrze do notatek…
— Panie Kilzer! — krzyknal pulkownik. — To pana robota?!
— No tak — odparl cywil. — To eksperymentalny system obrony przed plazma. Zamontowalismy zbiornik na dwiescie metrow szesciennych wody i…
— No to zanim pan zajrzy do notatek, niech pan bedzie tak uprzejmy i to wylaczy! Wjezdzamy na tyly walczacej dywizji! Przejechanie na przyklad ich kwatery glownej byloby duzym bledem!
— Kwatera glowna jest za nami, pod Dillsboro, szefie — zauwazyl Pruitt. — Ale dobrze byloby widziec, gdzie mamy strzelac.
— Dobrze, dobrze — mruknal cywil, wciskajac przelacznik. — Przeciez nikt nie zginal…
— Zatrzymaj, Reeves — rozkazal Mitchell, zaskoczony tym, jak daleko zajechali. Mineli juz strumien i dotarli do polowy zbocza nastepnego wzgorza. Pulkownik spojrzal na swoj monitor i zobaczyl, ze kosciol, ktory stal na szczycie, wlasnie zniknal pod gasienica, a biegnace tamtedy przewody wysokiego napiecia zwisaja z przedniego pancerza Bun-Buna.
— Gojira! — krzyknal Reeves, kiedy zaczeli zjezdzac ze wzgorza.
— Maj… chcialem powiedziec pulkowniku — zauwazyl Pruitt — chyba jestesmy w zasiegu Posleenow.
Jego slowa potwierdzil gluchy brzek kolejnej hiperszybkiej rakiety zderzajacej sie z przednim pancerzem Bun-Buna.
— Majorze Chan, czy ma pani zasieg?
— Tak, sir — odparla dowodca MetalStormow. — Nie widzimy za wiele celow, ale jestesmy w ich zasiegu.
— Ogien na droge — rozkazal Mitchell. — Wyglada na to, ze wlasnie po niej biegna. Po pierwszej salwie rozproszyc ogien na boki, nad pozycjami dywizji.
— Tak jest, sir — powiedziala Chan. — Kiedy tylko bedzie pan gotow.
Mitchell otworzyl usta i podniosl palec, ale Kilzer powstrzymal go uniesiona dlonia.
— Pulkowniku, to nie jest absolutnie niezbedne, ale szczerze polecam — powiedzial, wciskajac przycisk. W interkomie rozlegl sie lomot werbli, a potem skowyt dud.
Mitchell przez chwile sluchal muzyki, a potem wyszczerzyl zeby, kiedy uslyszal pierwsze slowa.
— O tak — powiedzial i zaczal machac do rytmu uniesionym palcem. — Co to jest?
—
— Racja. Moze byc. Majorze Chan!
10