To, co wlasnie skonczyliscie czytac, to zakonczenie innej powiesci. Nigdy nie zamierzalem napisac wiecej niz trzech ksiazek w pierwszym cyklu powiesci, ktory stal sie znany jako Dziedzictwo Aldenata. Trylogia bowiem oznacza trzy ksiazki, a nie cztery, piec czy dziewiec. Powod, dla ktorego jest ich cztery, sprowadza sie do dwoch najbardziej przykrych slow we wspolczesnej Ameryce: Jedenasty Wrzesnia.

Rankiem jedenastego wrzesnia mialem napisane dziewiecdziesiat tysiecy slow Tanca z diablem. Wtedy zadzwonil do mnie brat i powiedzial, zebym wlaczyl telewizor. Do terminu oddania calosci ksiazki zostalo mi jeszcze sporo czasu — mialem ja oddac pierwszego pazdziernika — ale od jedenastego wrzesnia nie udalo mi sie napisac juz ani slowa.

Moj wydawca raz i drugi dal mi wiecej czasu, ale juz nie mozna bylo dluzej zwlekac. Skrocilismy wstepne czytanie, pospiesznie zakonczono sklad i poslano calosc do drukarni. Oczywiscie w skroconej wersji. To wszystko moja wina.

Nie staram sie wykrecic od odpowiedzialnosci, mowie wam tylko, co sie stalo i dlaczego. Tak jak Shari, nie zamierzam jednak plakac nad niedokonczona ksiazka. Wobec trzech tysiecy zabitych, tysiecy ludzi bez pracy i nadchodzacej wojny, jedna ksiazka nie dopieta na ostatni guzik to doprawdy drobiazg.

A wiec jesli wezmiecie te dwie powiesci i zlozycie je razem, a potem wyrwiecie czesc pod tytulem „w poprzednim odcinku”, bedziecie mieli calosc ksiazki pod tytulem Taniec z diablem, pomyslanej jako trzecia czesc trylogii.

Prosze bardzo, nie krepujcie sie. Zedrzyjcie tyl okladki z Tanca…, wezcie nozyczki i klej…

A teraz szybka zmiana tematu. Rozni ludzie pytali mnie o wiele rzeczy zwiazanych z tym cyklem, wiec skoro „trylogia” jest juz skonczona, uznalem, ze moge na kilka pytan odpowiedziec.

Pomysl wojny z Posleenami powstal w roku 1985. Przedtem mialem jakas koncepcje ksiazki, ale caly pomysl — zacofany technologicznie wrog, „sprzymierzency” o wielu twarzach i wielka wojna naziemna — przyszedl mi do glowy, kiedy pelnilem sluzbe wojskowa na polwyspie Synaj.

Bylem… rozczarowany roznymi powiesciami traktujacymi o najezdzie obcych. Zgoda, jesli rasa kosmitow potrafiacych przekraczac predkosc swiatla zapragnie zajac Ziemie, prawdopodobnie to sie jej uda. Kiedy ktos zawladnie „studnia grawitacyjna”, juz niewiele bedzie mozna zdzialac.

Dlatego tez jesli ludzkosc miala przetrwac (a ksiazka skonczyc sie ciekawiej niz „a potem wszyscy ludzie zgineli, a zli kosmici zyli dlugo i szczesliwie”), obcy musieli trafic na przeszkody. Ale dlaczego obcy przekraczajacy predkosc swiatla mieliby nie wykorzystywac calego swojego potencjalu?

Przeczytalem kilka powiesci, ktore zajely sie tym problemem, i uznalem je za niezadowalajace. Dlatego wymyslilem Posleenow, starajac sie, aby wiele rzeczy wynikalo z logicznego rozumowania, a nie bylo proba wymuszania logicznych rozwiazan. Tom Clancy twierdzi, ze dwa najwazniejsze pytania przy pisaniu dobrej powiesci to „co bedzie, jesli?” i „co bedzie potem?”.

Poczatkowo zamierzalem podarowac Posleenom na przyklad umiejetnosc niszczenia artylerii, ale logika ich pochodzenia na to nie pozwalala. Tak samo bylo z ich nieslychana wytrzymaloscia. Przeciez kazdy organizm oddychajacy tlenem bedzie mial klopoty z cyjankiem. Tylko przy jakim stezeniu? I przez jak dlugi czas? Czy mozna stworzyc rase, ktora bedzie wyjatkowo odporna na skrajnie dziwaczne warunki srodowiska? I planety, na ktorych wieksza czesc atmosfery stanowi lotna siarka, planety z myslacymi i agresywnymi biosferami? Przypomnijcie sobie wszystkie planety z kosmicznych horrorow, jakie wymyslono, a potem stworzcie rase, ktora nie dosc, ze na nich przezyje, to jeszcze bedzie sie rozwijac. Czy tacy obcy nie beda odporni na bron chemiczna?

W ten sposob, majac do dyspozycji troche logiki i mglisty ciag obrazow, zabralem sie do pisania ksiazki. Nie zrobilem tego z mysla o jej wydaniu (jeszcze trzy miesiace przed wyslaniem Piesni przed bitwa do Baen Books nie myslalem o zostaniu poczytnym autorem), miala to byc ksiazka dla mnie, cos, co ja sam chcialbym przeczytac — rzecz o inwazji obcych, gdzie „dobrzy” (czyli my) musza zetrzec sie na smierc i zycie ze „zlymi” (to Posleeni). Zadnej szarosci, zadnej dwuznacznosci. Zwyciestwo albo smierc. Vive le morte! i jeszcze raz w wylom! Zdobyc ten bunkier albo zginac, probujac!

Bo jesli nie chodzi o zwyciestwo albo smierc, po co tracic czas? (Och, dla Sztuki? Przepraszam, ze sie rozesmieje. Poczytajcie sobie recenzje Dickensa.).

Kiedys w przyszlosci powstana powiesci w odcieniach szarosci, ale niestety, ich napisanie troche potrwa. „Wypalilem” sie przy Posleenach i przez kilka nastepnych lat zamierzam pisac o czyms innym. Mysle, ze nie zrazi to do mnie moich obecnych czytelnikow, i mam zarazem nadzieje, ze te nowe tematy beda bardziej „przystepne” dla tych, ktorzy — badzmy szczerzy — nie przepadaja za opisami stosow zoltych podziurawionych trupow.

Badzcie spokojni, Mike O’Neal, Papa i oczywiscie Cally (jakzebym smial ja zabic) powroca. Tymczasem Mike odbija kolejne planety z rak Posleenow, a Papa i Cally kryja mu plecy. Kopia tylki i nawet nie pytaja, czyje.

I to niezaleznie od tego, czy on o tym wie.

Trzymajcie sie i pamietajcie, ze dobrzy zawsze w koncu wygrywaja.

John Ringo

Commerce, Georgia

6 pazdziernika 2002

PODZIEKOWANIA

Chcialbym podziekowac paru osobom za pomoc przy pisaniu tej powiesci i wszystkich innych ksiazek.

Pragne podziekowac Sandrze Henra — tak, Sandy, zabilem cie, ostatecznie i nieodwolalnie — i Dougowi Millerowi za dobre pomysly, a takze Bobowi Hollingsworthowi, Tony’emu Trimble i Johnowi Mullinsowi za naprawde swietne opowiesci. Pisanie polega na syntezie otaczajacego swiata, dlatego trudno jest dobrze pisac bez korzystania z doswiadczen innych. Wszyscy ci ludzie wzbogacili moje zycie, kazdy z nich w inny, niepowtarzalny sposob.

Jak juz napisalem w dedykacji, dziekuje wszystkim Cmom Barowym. Wydawnictwo Baen ma bardzo aktywne forum internetowe, zwane Barem Baenu. My, jego czlonkowie — gdyz uwazam sie za jednego z nich — nazywamy sie Cmami Barowymi.

Cmy Barowe nie dawaly mi spokoju od chwili wydania mojej pierwszej ksiazki, Piesni przed bitwa. Bylem Cma, zanim jeszcze postanowiono ja wydac, i wszyscy moi kumple zupelnie dobrowolnie zajeli sie jej promocja. To bylo tak, jakbym mial dwa tysiace przedstawicieli handlowych; jestem pewien, ze to wlasnie Cmy Barowe bardziej niz cokolwiek innego przyczynily sie do znaczacego sukcesu, jaki odniosly moje ksiazki.

Chcialbym podziekowac kilku z nich; wymienie ich w zupelnie przypadkowej kolejnosci.

Morgenowi dziekuje za to, ze byl jedna z pierwszych przyjaznych twarzy, Deannowi mimo Balu DaGiN. Genghisowi Kratmanowi, najmlodszemu stazem autorowi wsrod Ciem, za to, ze jest dla mnie jak brat. Katie/Indze za to, ze zawsze mialy ochote pobawic sie w groupies. Wymanowi za to, ze zawsze spieszyl z pomoca. Skimpy’emu (sic!) za to, ze czesto go nie bylo.

Chcialbym rowniez podziekowac ekipie technicznej: Conradowi, Philowi, Dougowi i Kenowi Burnside’owi za to, ze wykrzesali troche logiki z mojego bezmyslnego entuzjazmu.

Dziekuje takze Russowi Islerowi i Dariusowi Garsysowi za to, ze zamienili moje opisy w prawdziwe, oddychajace, zywe przedmioty.

Chcialbym zwlaszcza podziekowac Joemu Buckleyowi i Glennis LeBlanc za to, ze byli moimi pierwszymi czytelnikami w branzy i znosili rozne moje wyglupy.

Och, chcialbym tez jeszcze raz podziekowac mojej zonie Karin za to, ze wytrzymywala ze mna, kiedy gonily mnie terminy.

Oczywiscie zapomnialem o pewnych ludziach, ktorzy mieli duzy wklad w powstanie tej ksiazki; wszystkich, ktorych pominalem, przepraszam za to, ze to zrobilem. Postaram sie wam to wynagrodzic w nastepnych ksiazkach.

Вы читаете Doktryna piekiel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату