papieru — zakladka jego cennej ksiazki.

Corka nie plakala. Przez chwile stala w bezruchu, wspominajac jaskinie w Palestynie, latarke, slowa: „Widzisz? Te dwie kobiety?”

Lagodnie zamknela mu oczy i pocalowala go w czolo. Na skrawku papieru bylo cos napisane. Uniosla jego zimne, zesztywniale palce, wyjela z nich kartke i przeczytala kilka slow, ktore nagryzmolil swoim nierownym, pajeczym pismem: „Przez dzungle — idzie”.

Co to mialo znaczyc?

Bylo juz zbyt pozno, aby porozumiec sie z tamta kobieta. Zapewne przybedzie wieczorem. Taki szmat drogi…

No coz, da jej ten kawaleczek papieru — moze to cos waznego — i powtorzy to, co ojciec powiedzial o blizniaczkach.

Rozdzial drugi

Krotki, szczesliwy zywot malej Jenks i upiornej bandy

Tu zupe z trupa serwuja na piec. Nie trzeba czekac przed brama niebios po przasna smierc. W tym wlasnie rogu na amen skonczysz z kazdym z nalogow. Menu slicznosci, lecz przede wszystkim z gosci roznosci. Jedna zasada — od stolu wara, Poki cos z ciebie nie chlapnie do gara. — Jezdze bedziesz tu jadl. — Jakbys zgadl. Stan Rice „Teksanska suita” z tomu „Owieczka nie byle jaka” (1975)

Mala Jenks wyciskala ze swojego harleya sto dziesiec na godzine, wiatr mrozil na kosc nagie biale dlonie. Miala czternascie lat zeszlego roku, kiedy jej to zrobili, ukatrupili ja, i teraz zywa czy umarla wazyla czterdziesci dwa kilo maks. Od kiedy tamto sie stalo, nie czesala sie — nie musiala — i wiatr odrzucal do tylu dwa jasne warkoczyki ponad kolnierzem czarnej skorzanej kurtki. Pochylona do przodu, nachmurzona, wydymajaca male usteczka, byla zla i zdradliwie milutka. Wielkie niebieskie oczy byly puste.

Rockowa muzyka Wampira Lestata tak dawala czadu w sluchawkach, ze Mala nie czula niczego poza wibracja wielkiego motocykla pod soba i szalona samotnoscia, ktora nie opuszczala jej przez piec dni, od kiedy wyruszyla z Gun Barrel City. A poza tym dokuczal jej sen, sen nawiedzajacy ja kazdej nocy na chwile przed otwarciem oczu.

We snie widziala rude blizniaczki, te dwie piekne panie, a potem zawsze te same okropnosci. Nie, nie podobaly sie jej ani troche i czula sie tak samotna, ze malo nie dostala od tego swira.

Upiorna Banda nie spotkala sie z nia na poludnie od Dallas, jak bylo umowione. Mala Jenks wymiekala przy cmentarzu dwie noce, az zrozumiala, ze stalo sie cos bardzo, bardzo zlego. Nigdy nie pojechaliby bez niej do Kalifornii. Planowali obejrzec wystep Wampira Lestata, ale mieli mase czasu. Tak, stalo sie cos zlego. Na bank.

Nawet kiedy byla zywa, Mala Jenks czula takie sprawy. A teraz, jako umarlak, czula to dziesiec razy mocniej. Wiedziala, ze Upiorna Banda jest w klopotach po szyje. Ogier i Dawid nigdy by jej nie olali. Ogier powiedzial, ze ja kocha. Czemu mialby ja ukatrupiac, gdyby jej nie kochal? Umarlaby w Detroit, gdyby nie Ogier.

Wykrwawiala sie na smierc; lekarz juz zrobil wszystko git, rozkawalkowal dziecko i tak dalej, ale poharatal ja gdzies w srodku tak, ze juz miala umrzec; wczesniej tak sie nafaszerowala hera, ze zwisalo jej to dokumentnie. Wtedy stalo sie cos smiesznego. Uniosla sie pod sufit i patrzyla na swoje cialo! I to wcale nie za sprawa narkotykow. Miala czuja, ze zaraz wydarzy sie cala masa innych rzeczy.

Bo tam, na dole, wszedl do pokoju Ogier i z tego miejsca, w ktorym byla, pod sufitem, widziala, ze to umarlak. Jasne, ze wtedy nie wiedziala, jak na siebie mowil. Wiedziala tylko, ze on nie zyje. Wygladal zupelnie zwyczajnie. Czarne dzinsy, czarne wlosy, gleboko osadzone czarne oczy; z tylu na skorzanej kurtce napis: „Upiorna Banda”. Usiadl na lozku przy jej ciele i pochylil sie nad nim.

— Ale z ciebie slicznotka! — powiedzial. Cholera, to samo powiedzial alfons, kiedy kazal jej zaplesc wlosy w warkoczyki i zalozyc te plastikowe cudenka, zanim wyszla na ulice.

A potem, WIUUUM! Znow byla w swoim ciele na amen, pelna czegos cieplejszego i fajowszego niz hera, i uslyszala jego slowa:

— Juz nie umrzesz, Mala Jenks, juz nigdy!

Wbila mu zeby w kark, cholera, i o rany, bylo jej jak w niebie! Ale ze nigdy nie umrze? No, bez jaj.

Zanim zmyla sie z Dallas, na dobre machnawszy reka na Upiorna Bande, widziala dom sabatowy na Swiss Avenue spalony na wegiel. Wszystkie szyby wylecialy z okien. To samo w Oklahomie. Co, do diabla, stalo sie z wszystkimi umarlakami z tamtych domow? To byli krwiopijcy z wielkiego miasta, szykowni goscie, ktorzy nazywali siebie wampirami.

Alez sie smiala, kiedy Ogier i Davis powiedzieli jej, ze tamte umarlaki paradowaly w garniturach z kamizelkami, sluchaly muzyki klasycznej i nazywaly siebie wampirami. Mala Jenks malo nie skonala ze smiechu. Davis tez myslal, ze to przejaja, ale Ogier wciaz ich przed nimi ostrzegal. Trzymajcie sie od nich z daleka, mowil.

Ogier, Davis, Tim i Russ zabrali ja w okolice domu sabatowego na Swiss Avenue, tuz przedtem, zanim ich zostawila, wyjezdzajac do Gun Barrel City.

— Zawsze musisz widziec, gdzie to funkcjonuje — poradzil jej Davis. — A potem trzymaj sie od nich z daleka.

W kazdym wielkim miescie, do ktorego wpadali, pokazywali jej domy sabatowe. Ale kiedy pokazali jej pierwszy, w St. Louis, powiedzieli jej cala prawde.

Byla naprawde szczesliwa z Upiorna Banda, od kiedy wyjechali z Detroit, karmiac sie ludzmi, ktorych wywabiali z przydroznych mordowni. Tim i Russ to goscie okay, ale Ogier i Davis byli jej najlepszymi przyjaciolmi, a poza tym szefami Upiornej Bandy.

Od czasu do czasu jechali do jakiejs wiochy, znajdowali jakas porzucona rudere, w ktorej gniezdzilo sie paru meneli, facetow zupelnie jak jej tato, z baseballowkami na glowach i spracowanymi lapami w bliznach. I robili tam sobie uczte z tych facetow. Zawsze mozesz sobie podjesc na koszt takich typow, powiedzial jej Ogier, bo wszystkim zwisa, co sie z takim stanie. Uderzali szybko, raz-dwa! — pili krew w try miga, oprozniali tamtych do ostatniego uderzenia serca. To nie zabawa, tak torturowac ludzi, powiadal Ogier. Trzeba bylo miec dla nich wspolczucie. Robilo sie swoje, potem palilo rudere albo wyciagalo ich na dwor, kopalo dziure po byku i wrzucalo zewlok. A jak maskowanie odpadalo, szlo sie na taki numerek: nacinalo sie palec, spuszczalo swoja trupia krew na ranki, przez ktore wczesniej wyssalo sie ich do sucha, no i prosze! ranki znikaly, jakby ich nigdy nie bylo. SWISKU-BLYSKU! Nikt nigdy nie dalby rady tego wyczaic; wygladalo to na udar albo zawal.

Mala Jenks miala ubaw na okraglo. Radzila sobie z prowadzeniem pelno wymiarowego harleya, taszczac przy tym pod pacha martwe cialo, potrafila przeskoczyc nad maska samochodu, fantastyczna sprawa. I wtedy nie miewala tego cholernego snu, snu, ktory zaczal ja nawiedzac od Gun Barrel City — o tych rudych blizniaczkach i

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату