nie smiejac isc prosto, przysuwal sie bokiem.
Jak strzelec, gdy w ruchomej galezistej szopie
Usiadlszy na dwoch kolach podjezdza na dropie,
Albo na siewki idac, przy koniu sie kryje,
Strzelbe zlozy na siodle lub pod konska szyje,
Niby to brone wloczy, niby jedzie miedza,
A coraz sie przybliza, kedy ptaki siedza:
Tak skradal sie Tadeusz.
Sedzia czaty zmieszal
I przeciawszy mu droge, do zrodla pospieszal.
Z wiatrem igraly biale poly szarafana
I wielka chustka w pasie koncem uwiazana;
Slomiany, podwiazany kapelusz od ruchu
Naglego chwial sie z wiatrem jako lisc lopuchu,
Spadajac to na barki, to znowu na oczy;
W reku ogromna laska: tak pan Sedzia kroczy.
Schyliwszy sie i rece obmywszy w strumieniu,
Usiadl przed Telimena na wielkim kamieniu
I wsparlszy sie oburacz na galke sloniowa
Trzciny ogromnej, z taka ozwal sie przemowa:
'Widzi Ascka, od czasu jak tu u nas gosci
Tadeuszek, niemalo mam niespokojnosci;
Jestem bezdzietny, stary; ten dobry chlopczyna
Wszak to moja na swiecie pociecha jedyna,
Przyszly dziedzic fortunki mojej. Z laski nieba
Zostawie mu kes niezly szlacheckiego chleba;
Juz mu tez czas obmyslec los, postanowienie;
Ale zwazaj no Ascka moje utrapienie!
Wiesz, ze pan Jacek, brat moj, Tadeusza ociec,
Dziwny czlowiek, zamiarow jego trudno dociec:
Nie chce wracac do kraju, Bog wie gdzie sie kryje,
Nawet nie chce synowi oznajmic, ze zyje,
A ciagle nim zarzadza. Naprzod w legijony
Chcial go posylac; bylem okropnie zmartwiony.
Potem zgodzil sie przecie, by w domu pozostal
I zeby sie ozenil. Juzbyc zony dostal;
Partyje upatrzylem; nikt z obywateli
Nie wyrowna z imienia ani z parenteli
Podkomorzemu; jego starsza corka Anna
Jest na wydaniu, piekna i posazna panna.
Chcialem zagaic'.
Na to Telimena zbladla,
Zlozyla ksiazke, wstala nieco i usiadla.
'Jak mame kocham - rzekla - czy to, Panie Bracie,
Jest w tym sens jaki? Czy wy Boga w sercu macie?
To myslisz Tadeusza zostac dobrodziejem,
Jesli mlodego chlopca zrobisz grykosiejem!
Swiat mu zawiazesz! Wierz mi, klac was kiedys bedzie!
Zakopac taki talent w lasach i na grzedzie!
Wierz mi, ile poznalam, pojetne to dziecie,
Warto, zeby na wielkim przetarlo sie swiecie;
Dobrze Brat zrobi, gdy go do stolicy wysle;
Na przyklad do Warszawy? lub wie Brat, co mysle,
Zeby do Peterburka? Ja pewnie tej zimy
Pojade tam dla sprawy; razem ulozymy,
Co zrobic z Tadeuszem; znam tam wiele osob,
Mam wplywy: to najlepszy kreacyi sposob.
Za ma pomoca znajdzie wstep w najpierwsze domy,
A kiedy bedzie waznym osobom znajomy,
Dostanie urzad, order; wtenczas niech porzuci
Sluzbe, jezeli zechce, niech do domu wroci,
Majac juz i znaczenie, i znajomosc swiata.
I coz Brat mysli o tem?'
'Juzci, w mlode lata -
Rzekl Sedzia - niezle chlopcu troche sie przewietrzyc,
Obejrzec sie na swiecie, miedzy ludzmi przetrzec.
Ja za mlodu niemalo swiata objechalem:
Bylem w Piotrkowie, w Dubnie, to za trybunalem
Jadac jako palestrant, to wlasne swe sprawy
Forytujac, jezdzilem nawet do Warszawy.
Czlek niemalo skorzystal! Chcialbym i synowca
Wyslac pomiedzy ludzie, prosto jak wedrowca,
Jak czeladnika, ktory terminuje lata,
Azeby nabyl troche znajomosci swiata.
Nie dla rang ni orderow! Prosze unizenie,
Ranga moskiewska, order, coz to za znaczenie?
Ktoryz to z dawnych panow, ba, nawet dzisiejszych,
Miedzy szlachta w powiecie nieco zamozniejszych,
Dba o podobne fraszki? Przeciez sa w estymie
U ludzi, bo szanujem w nich rod, dobre imie
Albo urzad, lecz ziemski, przyznany wyborem
Obywatelskim, nie zas czyims tam faworem'.
Telimena przerwala: 'Jesli Brat tak mysli,
Tem lepiej, wiec go jako wojazera wyslij'.
'Widzi Siostra - rzekl Sedzia, skrobiac smutnie glowe -
Chcialbym bardzo, coz, kiedy mam trudnosci nowe!
Pan Jacek nie wypuszcza z opieki swej syna
I przyslal mi tu wlasnie na kark bernardyna
Robaka, ktory przybyl z tamtej strony Wisly;
Przyjaciel brata, wszystkie wie jego zamysly;
A wiec o Tadeusza juz wyrzekli losie
I chca, by sie ozenil, aby pojal Zosie,
Wychowanke Wac Pani; oboje dostana,
Oprocz fortunki mojej, z laski Jacka wiano
W kapitalach; wiesz Ascka, ze ma kapitaly,
I z laski jego mam tez fundusz prawie caly,
Ma wiec prawo rozrzadzac. - Ascka pomysl o tem,
Zeby sie to zrobilo z najmniejszym klopotem.
Trzeba ich z soba poznac. Prawda, bardzo mlodzi,
Szczegolnie Zosia mala, lecz to nic nie szkodzi;
Czas by juz Zoske wreszcie wydobyc z zamkniecia,
Bo wszakci to juz pono wyrasta z dzieciecia'.
Telimena, zdziwiona i prawie wylekla,
Podnosila sie coraz, na szalu uklekla;
Zrazu sluchala pilnie, potem dloni ruchem
Przeczyla, reka zwawo wstrzasajac nad uchem,
Odpedzajac jak owad nieprzyjemne slowa
Na powrot w usta mowcy.
'A! a! to rzecz nowa!
Czy to Tadeuszowi szkodzi, czy nie szkodzi -
Rzekla z gniewem - sadz o tem sam Wac Pan Dobrodziej!
Mnie nic do Tadeusza; sami o nim radzcie,
Zrobcie go ekonomem lub w karczmie posadzcie,
Niech szynkuje lub z lasu niech zwierzyne znosi;
Z nim sobie, co zechcecie, zrobcie; lecz do Zosi?
Co Wac Panstwu do Zosi? Ja jej reka rzadze,
Ja sama! Ze pan Jacek dawal byl pieniadze
Na wychowanie Zosi i ze jej wyznaczyl
Mala pensyjke roczna, wiecej przyrzec raczyl,
Toc jej jeszcze nie kupil. Zreszta Panstwo wiecie,
I dotad jeszcze o tem wiadomo na swiecie,
Ze hojnosc Panstwa dla nas nie jest bez powodu...
Winni cos Soplicowie dla Horeszkow rodu'.
(Tej czesci mowy Sedzia sluchal z niepojetem
Pomieszaniem, zaloscia i widocznym wstretem;
Jakby lekal sie reszty mowy, glowe sklonil
I reka potakujac, mocno sie zaplonil).
Telimena konczyla: 'Bylam jej piastunka,
Jestem krewna, jedyna Zosi opiekunka.
Nikt oprocz mnie nie bedzie myslil o jej szczesciu'.
'A jesli ona szczescie znajdzie w tym zamesciu? -
Rzekl Sedzia wzrok podnoszac. - Jesli Tadeuszka
Podoba?' - 'Czy podoba? To na wierzbie gruszka;
Podoba, nie podoba, a to mi rzecz wazna!
Zosia nie bedzie, prawda, partyja posazna;
Ale tez nie jest z lada wsi, lada szlachcianka,
Idzie z Jasnie Wielmoznych, jest Wojewodzianka,
Rodzi sie z Horeszkowny; malzonka dostanie!
Staralismy sie tyle o jej wychowanie!
Chybaby tu zdziczala'.
Sedzia pilnie sluchal,
Patrzac w oczy; zdalo sie, ze sie udobruchal,
Bo rzekl dosyc wesolo: 'No, to i coz robic!
Bog widzi, szczerze chcialem interesu dobic;
Tylko bez gniewu; jesli Ascka sie nie zgodzi,
Ascka ma prawo; smutno - gniewac sie nie godzi;
Radzilem, bo brat kazal; nikt tu nie przymusza;
Gdy Ascka rekuzuje pana Tadeusza,
Odpisuje Jackowi, ze nie z mojej winy
Nie dojda Tadeusza z Zosia zareczyny.
Teraz sam bede radzic; pono z Podkomorzym
Zagaimy swatostwo i reszte ulozym'.
Przez ten czas Telimena ostygla z zapalu:
'Ja nic nie rekuzuje, Braciszku, pomalu!
Sam mowiles, ze jeszcze za wczesnie,