dokonczyc projekt marsjanski, nawet kosztem kilku lat wygnania? Gdy wyciag na gorze Pavonis ruszy pelna para, Ziemia bedzie musiala pojsc w slady Marsa i w jakis sposob, mniejsza o to jaki, ostatnie przeszkody zostana pokonane.
A kiedy juz zostanie pokonana najwieksza z ziemskich przepasci, zblednie znacznie, po trzech stuleciach blasku, slawa pana Gustava Effla.
28. Pierwsze opuszczenie
Widowisko na niebie mialo rozpoczac sie dopiero za ponad dwadziescia minut, ale wszyscy poza dyzurnym personelem juz teraz wyszli z baraku (gdzie miescilo sie centrum kontrolne), by spojrzec w gore. Nawet Morgan nie zdolal opanowac ciekawosci i tez ruszyl do drzwi.
W poblizu krecil sie nieustannie najnowszy wybranek Marine Duval, krzepki mlodzieniec dobiegajacy lat trzydziestu i dzwigajacy na barkach zwykle w tym fachu narzedzia — dwie kamery skierowane, jak bylo to w zwyczaju, prawa do przodu, lewa do tylu. Nad nimi widniala niewielka kula rozmiarow grapefruita zawierajaca sferyczna antene, sprytne urzadzenie analizujace sytuacje z czestotliwoscia kilku tysiecy razy na sekunde i pilnujace nieustannie, by niezaleznie od ruchliwosci kamerzysty, utrzymywac kontakt z najblizszym satelita telekomunikacyjnym. Na drugim koncu lacza znajdowala sie siedzaca wygodnie w studiu Maxine Duval. Slyszala i widziala wszystko oczami i uszami swego
Morgan zgodzil sie na nieustanne towarzystwo kamerzysty z pewnym wahaniem. Wiedzial, ze chwila jest historyczna, wierzyl Maxine, gdy mowila: „Moj czlowiek nie bedzie zawadzal”. Pamietal tez jednak, ze nowatorski eksperyment moze skonczyc sie niepowodzeniem, szczegolnie w ostatniej fazie, podczas przechodzenia przez stukilometrowa warstwe ziemskiej atmosfery. Z drugiej strony, Maxine mozna bylo zaufac, ze jednakowo obiektywnie potraktuje tak triumf, jak i ewentualna porazke.
Jak wszyscy wielcy dziennikarze, Maxine Duval potrafila nie angazowac sie emocjonalnie w wydarzenia, ktore relacjonowala. Potrafila ukazac po rowni rozmaite punkty widzenia, nie omijajac zadnego stanowiska ni faktu, ktory wedlug niej mogl miec istotne znaczenie. Nie tlumila swoich odczuc, ale tez nie pozwalala, by wplywaly na jakosc pracy. Owszem, podziwiala Morgana, zazdroscila mu jak wielu, ktorzy nie tworzyli dziel rownie namacalnych. Od czasu budowy Mostu Gibraltarskiego byla ciekawa wszystkich nastepnych prac inzyniera, a on jej nie rozczarowywal. Jednak, chociaz zyczyla Morganowi szczescia, tak naprawde niezbyt lubila go jako czlowieka. Uwazala, ze tak jednoznaczne pobudki dzialania i dyktat wygorowanych ambicji czynia go wprawdzie wielka postacia, ale umniejszaja go w skali czysto ludzkich wartosci. Mimowolnie porownywala Morgana z osoba jego zastepcy, Warrena Kingsleya. Byl on czlowiekiem milym, spokojnym („To o wiele lepszy inzynier niz ja” — powiedzial jej kiedys sam Morgan i prawie wcale nie byl to zart). Jednak nikt nigdy nie uslyszy o Warrenie, ktory zawsze pozostanie w cieniu swego wielkiego szefa. Niemniej Warrenowi zdawalo sie to odpowiadac.
To wlasnie Kingsley wyjasnil cierpliwie Maxine szczegoly operacji i to tak, ze pod koniec wykladu dziennikarka stwierdzila ze zdumieniem, ze wszystko rozumie. W pierwszej chwili sprawa wydawala sie calkiem prosta — trzeba tylko opuscic drut z nieruchomo zawieszonego satelity prosto na rownik. Jednak astrodynamika to dziedzina pelna paradoksow. Probujesz zwolnic, a przyspieszasz. Najkrotsza droga wymaga najwiekszego zuzycia paliwa. Celujesz w jedna strone, lecisz w druga… A jeszcze wplyw pola grawitacyjnego. Sytuacja miala komplikowac sie z czasem. Nikt nie probowal dotad sterowac sonda kosmiczna za pomoca drutu o dlugosci czterdziestu tysiecy kilometrow. Niemniej na razie wszystko szlo idealnie, drut dotarl juz do granic atmosfery. Za kilka minut kontroler na Sri Kandzie przejmie sterowanie, by sprowadzic sonde na Ziemie. Nic dziwnego, ze Morgan wygladal na spietego. — Van — powiedziala Maxine cicho, korzystajac z prywatnego polaczenia. — Przestan obgryzac paznokcie. Wygladasz jak dzieciak.
Morgan zdumial sie najpierw, potem odetchnal z ulga.
— Dzieki za ostrzezenie — mruknal. — Nie cierpie tracic w oczach opinii publicznej.
Spojrzal lekkim zezem na wyjety z ust kikut kciuka i zastanowil sie, ile jeszcze potrwa, zanim umilknie chichot zwiazany z faktem, ze setki razy ostrzegajac innych, w koncu sam zdolal zaciac sie paskudnie podczas demonstracji mozliwosci nici. Diabelski wynalazek wymknal sie spod kontroli tworcy! W zasadzie nie bolalo, przyjemnosc jednak zadna. Pozniej zajmie sie tym jeszcze, ale teraz nie ma czasu, by marnowac caly tydzien w module regeneracji organow. Ostatecznie chodzilo tylko o dwa centymetry kciuka.
— Wysokosc dwa piec zero — dobiegl go spokojny, bezosobowy glos z baraku kontrolnego. — Szybkosc sondy jeden jeden szesc zero metrow na sekunde. Napiecie drutu dziewiecdziesiat procent nominalnego. Otwarcie spadochronu za dwie minuty.
Chwila odprezenia dobiegla konca. Zupelnie jak bokser, pomyslala, znow mimowolnie, Maxine Duval obserwujac tajemniczego, ale i groznego przeciwnika.
— Jak z wiatrem? — warknal inzynier.
— Nie do wiary — odezwal sie inny glos, tym razem daleki od beznamietnosci. — Kontrola Monsunow nadala przed chwila ostrzezenie burzowe.
— Nie czas na zarty.
— Ja nie zartuje. Wlasnie to sprawdzam.
— Ale obiecywali, ze nie bedzie niczego powyzej trzydziestu kilometrow na godzine!
— Wlasnie podniesli granice do szescdziesieciu… poprawka, osiemdziesieciu. Cos im nie wyszlo…
— Ja bym powiedziala raczej… — mruknela do siebie Duval. — Wdrap sie na sufit, schowaj w scianie, tylko nie wchodz im teraz w droge. I nie przegap niczego — poinstruowala swoje oczy i uszy, i zostawiajac kamerzyste, by sam uporal sie z tymi nieco jednak sprzecznymi poleceniami, przelaczyla sie na kanal informacyjny. W ciagu trzydziestu sekund ustalila, ktora stacja meteorologiczna jest odpowiedzialna za pogode nad Taproba — ne. To, ze stacja nie przyjmowala polaczen z ogolnej sieci, bylo odkryciem niemilym, ale calkiem zrozumialym.
Nakazala personelowi, by uporal sie jakos z ta przeszkoda i wrocila do obrazu gory. Ze zdumieniem stwierdzila, ze w ciagu paru minut jej nieobecnosci sprawy przybraly jeszcze gorszy obrot.
Niebo pociemnialo, a mikrofony wylapywaly slaby jeszcze ryk nadciagajacej wichury. Maxine Duval wiedziala, ze na morzu takie nagle zmiany pogody sa rzecza zwyczajna i sama nie raz korzystala z niespodziewanych podmuchow wiatru podczas wyscigow regatowych. Ale tym razem burza byla niepozadana. Maxine wspolczula Morganowi, ktorego marzenia i nadzieje mogly rozwiac sie za sprawa jednego nie zaplanowanego podmuchu powietrza.
— Wysokosc dwa zero zero. Szybkosc sondy jeden jeden piec zero metrow na sekunde. Napiecie dziewiecdziesiat piec procent nominalnego.
Zatem napiecie narastalo, i to na wiele sposobow. Na tym etapie nie mozna juz bylo przerwac eksperymentu, pozostalo ciagnac sprawe dalej i miec nadzieje, ze jednak sie uda. Duval zapragnela porozmawiac z Morganem, ale byla swiadoma, ze lepiej bedzie mu teraz nie przeszkadzac.
— Wysokosc jeden dziewiec zero. Szybkosc jeden jeden zero zero. Napiecie sto procent. Otwarcie pierwszego spadochronu. Teraz!
Sonda byla juz skazana, znalazla sie w objeciach ziemskiej atmosfery. Pozostala jeszcze reszta paliwa miala posluzyc do skierowania obiektu prosto w siec rozciagnieta na zboczu gory. Juz teraz silny wiatr gwizdal miedzy kablami podtrzymujacymi cala konstrukcje.
Morgan wybiegl nagle z baraku i spojrzal w niebo, potem odwrocil wzrok wprost do kamery.
— Cokolwiek jeszcze sie stanie, Maxine — powiedzial wolno i z namyslem — mamy juz dziewiecdziesiat piec procent sukcesu. Nie, dziewiecdziesiat dziewiec procent. Pokonalismy trzydziesci szesc tysiecy kilometrow i zostalo nam juz ledwie dwiescie.
Duval nie odpowiedziala. Wiedziala, ze te slowa nie byly przeznaczone dla niej, ale dla osoby zasiadajacej w fotelu na kolkach tuz przed barakiem. Typ pojazdu zdradzal kim byl pasazer. Tylko goscie spoza Ziemi mogli jeszcze potrzebowac podobnego wyposazenia. Medycyna radzila sobie ze wszystkimi rodzajami niedowladow czy okaleczen, ale wobec trwalego przystosowania do nizszej grawitacji byla bezradna.
Ilez to sprzecznych interesow i wplywow krzyzowalo sie teraz na szczycie gory! Po pierwsze, same sily przyrody. W dalszej kolejnosci nalezalo pamietac o banku Narodny Mars, Autonomicznej Republice Polnocnoafrykanskiej, samym Vannevarze Morganie (ktory sam z siebie zadnymi mocami nie byl obdarzony). No i