siwy piolun, gorzki piolun — jak dym, siwy, jak lza, gorzki. Jestem piolun, gorzki piolun na najskrytszych sciezkach wilckich. * * * Z jabloni dzikiej wiatr rwie kwiat, w lzach bursztynowych stoje sosny. Ja szukam ten zgubiony swiat z drewnianym starozytnym sloncem. Minelo wieksze smierci lat, jak bladzem zmarlymi sciezkami I szukam ten zgubiony swiat, gdzie dom zielony pod sosnami. Piesn dziewczyny Gdy nastanie wiosna, jasna wiosna, rano wzejdzie slonce juz nie krwawe, z nieba spadnie mloda biala gwiazda, w chlodnej ziemi cieplym kwiatem zroscie I przez mgly pokaze komus drogu. Gdy nastanie wiosna, jasna wiosna, z ciezkiej bitwy wrocie moj kochany. Znow zaspiewa swoju piesn lagodnu. Znow on bedzie ptakow karmic z dloni, dzikich ptakow і wiewiorek zlotych. Z ciezkiej bitwy wrocie moj kochany. Moja piesn, jak ta samotna gwiazda, jemu chce przez mgly oswietlic drogu… * * * Senna trawa zroscie nasza sciezka, tatarak z mojego sladu stanie. Nasze slonce niby chmura ciezkie, ale komus serca nie poranie. Ty nie pragniesz zemsty i pokuty. Smutnu jesien, jak wiewiorku rudu, z dloni karmisz szczescia wspomnieniami. * * * Nie wierze rozlace. Nam dano spotkanie na skrytej we mglach poziomkowej polanie. Zielony poranek przez drzewa nam swieci. I jestesmy sercem i usmiechem dzieci. Las ma dobre oczy. To zwierze i drzewa. Ten las na sto glosow weselnej nam spiewa. I spiewa strumien, pod sosnami sie chowa. I swieci polana — ze snow — poziomkowa… Zbieranie urodzaju Mojemu dziadekowi Borisowi
Sie opierla o mocnu czereszniu, jak o ojcowske ramiona. A czerwiec podnosi liscie, niby zagiel zielony. Nibo tak dziwne blisko — moglabym dotknac dlonia. Trzyma mi madre drzewo, jak ojcowske ramiona. * * * Czarnieje mi srebro, siwieja mi wlosy. Czas — jak noz pod zebra. Nie powrocisz losu. Niebo duszu ranie. Zycie — garstka ziemi. Moja piesn zostanie, ona smierci nie wie.