nawet slyszac trzeszczenie materaca.
Okolo szostej poddalam sie, zwloklam z lozka i wzielam goracy prysznic. Potem posprzatalam w pokoju – szafa swiecila pustka, wiec trzy razy napelnialam pralke brudnymi rzeczami. Kiedy nioslam na gore kolejny ladunek prania, rozleglo sie pukanie do drzwi. Otworzylam je. W progu stal Elliot.
Mial na sobie dzinsy, podwinieta do lokci koszule w szkocka krate i czapke Red Sox. Z pozoru radosny, pogodny zwykly chlopak. Ale ja nie dalabym sie na to nabrac. Zdenerwowanie potwierdzil silny przyplyw adrenaliny.
– Nora Grey – powiedzial z wyzszoscia. Wsunal glowe do wnetrza, usmiechniety. Poczulam kwasny odor alkoholu. – Ostatnio ciagle sprawiasz mi klopoty.
– Co tu robisz?
Zajrzal mi przez ramie w glab domu.
– A jak myslisz? Chce pogadac. Nie wpuscisz mnie?
– Mama spi. Wolalabym jej nie budzic.
– Jeszcze nie poznalem mamusi. – Od tonu jego glosu podniosly mi sie wloski na karku.
– Czego sobie zyczysz? Usmiech mial rozlazly, drwiacy.
– Nie lubisz mnie, Noro Grey, prawda?
W odpowiedzi skrzyzowalam rece. Lekko zatoczyl sie do tylu, przyciskajac dlon do seret
– Aua… Przyszedlem, bo chce mimo wszystko cie przekonac, ze jestem zwyczajnym gosciem i mozesz mi ufac. Nie zawiedz mnie.
– Posluchaj, Elliot, musze zalatwic kilka rze…
Grzmotnal piescia w mur tak mocno, ze osypal sie popekany tynk.
– Nie skonczylem! – wybelkotal podniecony. Raptem przekrzywil glowe i zasmial sie cicho. Pochylil sie, wsunal zakrwawiona reke miedzy kolana i jeknal. – Dziesiec dolcow, ze jeszcze tego pozalujesz.
Scierpla mi skora. Przypomnialam sobie, jak jeszcze pare dni temu wydawal mi sie przystojny i czarujacy. Ale ze mnie idiotka!
Gdy juz chcialam zamknac przed nim drzwi na klucz, zdjal okulary, ukazujac przekrwione oczy. Odchrzaknal i tym razem juz wyraznie powiedzial:
– Posluchaj, Jules ma w szkole mase stresow. Egzaminy, samorzad uczniowski, podania o stypendia itepe. Nie zachowuje sie normalnie. Powinien sie oderwac od tego na kilka dni. Wybierzmy sie w czworke, Jules. Vee, ty i ja, na kemping. Wyjedziemy jutro do Powder Horn i wrocimy we wtorek po poludniu. Niech sie chlopak troche wyluzuje.
Kazde slowo Elliota brzmialo niewiarygodnie i tak, jakby je sobie przecwiczyl.
– Sorry, mam juz inne plany.
– To odwolaj. Wszystko przygotuje. Zalatwie namioty, prowiant. Zobaczysz, ze jestem super. Rozerwiesz sie jak nigdy.
– Idz juz.
Oparl sie o framuge i przyblizyl do mnie.
– Blad.
Na sekunde wyrwal sie z pijackiego otepienia i cos zlowrogiego, chorego zalsnilo mu w oczach. Bezwiednie cofnelam sie o krok. Bylam prawie pewna, ze ma w sobie zadze zbrodni. I przekonana, ze jest winny smierci Kjirsten.
– Idz, chyba ze mam zadzwonic po taksowke. Szarpnal drzwiami z taka sila, ze odbily sie od sciany.
Chwycil mnie za szlafrok, wywlokl na werande i przyparl do muru.
– Pojedziesz na ten kemping, czy chcesz, czy nie!
– Puszczaj! – zawolalam, wyrywajac mu sie.
– Bo co? Co mi zrobisz? – Przytrzymujac mi ramiona, znow przycisnal mnie do muru, az zaszczekalam zebami.
– Wezwe policje – wycedzilam jakos. Mialam urywany, plytki oddech i wilgotne dlonie.
– Zawolasz ich? Nie uslysza. Puszcze cie dopiero, jak obiecasz mi wspolny kemping!
– Nora?
Oboje odwrocilismy sie w strone sieni, skad dobiegl glos mamy. Przytrzymawszy mnie chwile, Elliot prychnal z niesmakiem i w koncu mnie odepchnal. Schodzac po schodach z werandy, obejrzal sie w pol drogi.
– To nie koniec.
Predko weszlam do domu i zamknelam drzwi na klucz. Piekly mnie oczy. Tlumiac placz, osunelam sie na dywanik i przywarlam plecami do drzwi.
Na szczycie schodow stanela mama, szczelniej owijajac sie podomka.
– Nora? Cos sie stalo? Kto to byl? Zamrugalam powiekami.
– Kolega… ze szkoly – nie moglam opanowac drzenia glosu. – Yyy… yyy… – I tak juz narobilam sobie dosc klopotow randka z Patchem. Wiedzialam, ze mama wybiera sie wieczorem na slub i wesele corki znajomej z pracy, ale gdybym jej powiedziala, ze Elliot mnie napastowal, z pewnoscia zostalaby w domu. A wtedy nie moglabym wybrac sie do Portland i przeprowadzic sledztwa w jego sprawie. Nawet najmniejsza poszlaka wystarczylaby, zeby posadzic go za kratkami. Czulam sie zagrozona. Wprost roznosila go agresja i wolalam nie myslec, do czego by doszlo, gdyby calkiem stracil panowanie nad soba. – Chcial pozyczyc notatki z Hamleta – dokonczylam stanowczo. – Tydzien temu sciagal ode mnie na kartkowce i chyba mu sie to spodobalo.
– Kochanie – mama poglaskala mnie po wciaz wilgotnych po kapieli wlosach – rozumiem, ze sie zdenerwowalas. Jak chcesz, zadzwonie do jego rodzicow.
Pokrecilam glowa.
– To zrobie sniadanie – zaproponowala. – Ubierz sie. Jak zejdziesz, bedzie gotowe.
Gdy otwieralam szafe, zadzwonil telefon.
– Juz wiesz? Jedziemy w czworke na kemping! – wykrzyknela Vee, dziwnie radosna.
– Posluchaj – odparlam z drzeniem w glosie. – Elliot planuje cos strasznego. Chce nas zabrac na kemping tylko po to, zebysmy zostaly z nim same. Nie jedziemy.
– Jak to: nie jedziemy? Zartujesz?! Nareszcie mozemy miec na feriach troche frajdy, a ty sie nie zgadzasz? Wiesz, ze mama w zyciu mnie nie pusci samej. Zrobie, co zechcesz. Serio. Tydzien bede odrabiala za ciebie zadania. Nora, dajze spokoj. Powiedz to jedno slowko. Powiedz. Na litere „T'…
Dlon, w ktorej trzymalam komorke, tak mi sie trzesla, ze musialam ja podeprzec druga.
– Pietnascie minut temu byl u mnie Elliot, pijany. Grozil mi… fizycznie.
Vee nie odzywala sie przez chwile.
– Jak to „fizycznie'?
– Wywlokl mnie na werande i przypieral do muru.
– Ale byl pijany, tak?
– Co z tego? – odwarknelam.
– Chlopak ma problemy. Nieslusznie oskarzyli go o udzial w samobojstwie jakiejs laski, no i musial zmienic szkole. Jesli zrobil ci krzywde, a bynajmniej go nie usprawiedliwiam, to moze… no, wiesz, potrzebuje terapii?
– Jesli zrobil mi krzywde?
– Byl zalany. Moze… moze nie panowal nad soba. Jutro bedzie mial wyrzuty sumienia.
Otworzylam usta i natychmiast je zamknelam. Nie miescilo mi sie w glowie, ze Vee trzyma strone Elliota.
– Musze konczyc – ucielam. – Pozniej pogadamy.
– Skarbie, moge byc z toba tak do konca szczera? Wiem, ze sie przejmujesz tym gosciem w kominiarce. Nie gniewaj sie, ale moim zdaniem probujesz zrzucic to na Elliota tylko dlatego, ze nie chcesz, by to byla sprawka Patcha. Wszystko tak racjonalizujesz, ze mozna dostac bzika.
Zatkalo mnie.
– Racjonalizuje? To nie Patch przyszedl do mnie rano i nie on mna tarmosil.
– Wiesz co? Bez sensu to poruszylam. Zostawmy to, okej?
– Dobrze – odparlam sztywno.
– Yyy… co dzisiaj robisz?
Wystawilam glowe za drzwi, nasluchujac mamy. Z kuchni dochodzily odglosy ubijania jajek. Dalsze wtajemniczanie Vee w moje sprawy nie mialo sensu, ale czulam sie urazona i zla. Chce znac moje plany? Prosze