Ale tego pytania nie mogla zadac Alfredowi.

– Wiec chyba dzisiaj nigdzie nie pojedziesz?

– Nie, ale za to spodziewam sie wizyty. Rozmawialem dzisiaj z tym mlodym, sympatycznym kelnerem, obslugujacym zwykle nasz stolik, ma na imie Victor. Pytalem go, gdzie moge znalezc rozsadnego i jednoczesnie doswiadczonego rybaka, z ktorym porozumialbym sie po angielsku. Polecil mi swego wuja, tak wiec bede mial goscia.

– Swietnie! No i na pewno dowiesz sie, kto jest szczesliwym posiadaczem tej rzadkiej muszli?

– Mam taka nadzieje. Musimy ubiec Tangena i powiadomic o niebezpieczenstwie wlasciciela okazu. Boje sie, ze Tangen nie cofnie sie przed niczym.

Musimy ubiec… Te slowa bardzo podniosly Sare na duchu, czula sie potrzebna.

– Masz racje – powiedziala. – Jedynym jego celem jest teraz zdobycie muszli i zrobi to bez wzgledu na koszty, nawet za cene czyjegos zycia.

– Wlasnie!

Sara zamyslila sie.

– Zbieracze moga uczynic wiele zlego na tym swiecie. Dla nich przedmioty takie jak znaczki, etykiety czy chocby muszle, dla nas czesto niewazne, maja nadzwyczajna wartosc.

– Rzeczywiscie, w tym, co mowisz, jest troche racji. Ale tez tacy zapalency dodaja kolorytu szarej codziennosci.

Sara w dalszym ciagu byla filozoficznie nastrojona.

– Wiesz, duzo myslalam o tym mordercy. Jesli jest takim profesjonalista, to czemu dokonal zbrodni w mieszkaniu wujka, a nie gdzies na uboczu? Przeciez wytropienie go w tej sytuacji nie powinno nastreczac trudnosci. A jeszcze ta broszura z biura podrozy, ktora znalazles na stoliku. Jak to wytlumaczysz?

– Wlasciwie nie wprowadzilem cie we wszystko, wybacz mi. Sprzataczka zostala wlasnie wyslana na czternastodniowy wypoczynek, totez nikt nie spodziewal sie jej wizyty zaraz nastepnego dnia. Ale traf chcial, ze zostawila swoj plaszcz w mieszkaniu wuja i wrocila, by go zabrac. Mezczyzna podszywajacy sie pod twego wuja mial wlasciwie zapewnione dwa tygodnie spokoju i liczyl zapewne, ze to mu wystarczy. Nie spodziewal sie, ze na scenie pojawimy sie my oboje.

W tym momencie przyszedl lekarz z zastrzykiem dla Sary, wiec Alfred wycofal sie dyskretnie na werande. Po chwili powrocil, by zaplacic za wizyte.

– Czy zamawiano pana takze do siodemki?

– Tak, wlasnie stamtad wracam. Lekarz spochmurnial, wiec Alfred dodal:

– No coz, nie kazdy Norweg jest rownie sympatyczny jak moja zona.

Jaki on dobry, pomyslala Sara o Alfredzie. Lekarz spojrzal na nich spod oka i pokiwal glowa.

– Nikt nie lubi, zeby go traktowac jak sluzacego. Sara nie zdolala sie powstrzymac i wykrzyknela:

– Mam nadzieje, ze dal mu pan taki zastrzyk, zeby nie wstal predko!

– Saro, co ty mowisz? – rzekl zaklopotany, ale i lekko rozbawiony Alfred.

– Niestety, prosze pani. Tak bardzo chcial mnie ponizyc i podwazyc moje umiejetnosci, ze staralem sie, by jak najszybciej wrocil do zdrowia. Niech wie, ze nie ma do czynienia z byle kim. Nie oczekuje chyba pani, zebym zaaplikowal mu lekarstwo o przeciwnym dzialaniu?

– Alez nie, tylko zartowalam. To oczywiste, ze musi pan zachowac swoj prestiz.

Tym razem rozesmieli sie wszyscy troje.

– Pani takze szybko stanie na nogi – zapewnil lekarz. – Jesli ma pani ochote, mozecie panstwo nawet pojsc poplywac. Prosze tylko trzymac sie w poblizu… wie pani, co mam na mysli.

– Dziekuje, doktorze – usmiechnela sie na pozegna – - nie Sara.

Kiedy lekarz opuscil pokoj, zwrocila sie do Alfreda:

– Wiesz, nie mialam odwagi mu opowiedziec, z kim mial do czynienia.

– Nie, nie mozemy puscic pary z ust, bo spowodowaloby to wielkie zamieszanie. Na szczescie wiemy, ze nasz podejrzany lezy w lozku i nigdzie sie nie ruszy. No, a ty jak sie teraz czujesz?

– Dziekuje, juz niezle. Proponuje spacer na plaze – zadecydowala Sara.

– Samouleczenie? Dobrze, a wiec sprobujmy. Zanim jednak opuscili pokoj, Sara otrzymala wiadomosc z recepcji, ze ktos na nia czeka.

Spojrzeli na siebie zaskoczeni.

– Ktos czeka na mnie? – wykrztusila zdumiona. – Sadzilam, ze to ty spodziewasz sie…

– No nie wiem, chociaz rzeczywiscie podalem Victorowi twoje nazwisko. Idz, zobacz, kto to, a ja zejde chwile po tobie. Dasz sobie rade?

– Oczywiscie, ciekawa jestem, kto tez o mnie pyta. Powiedz mi, czy moge pojsc tak ubrana?

Obrzucil ja badawczym spojrzeniem. Miala na sobie bawelniana koszulke z krotkim rekawem i krotkie spodenki. Alfredowi wydawalo sie wprawdzie, ze taki stroj zbytnio eksponuje jej nogi, ale w koncu skinal glowa. Sara podazyla wiec korytarzem do recepcji. W polowie drogi zorientowala sie, ze jest bosa, ale bylo juz za pozno. Poczula lekki zawrot glowy i musiala sie oprzec o sciane, by nie stracic rownowagi.

Gdy na dole ujrzala oczekujacego na nia goscia, doznala szoku.

– Erik! – zawolala przerazona. – A co ty tu robisz?

– Ciii, nie tak glosno – zasmial sie Erik Brandt. – Zaskoczylem cie, prawda?

Wielkie nieba! Alfred Elden, dwuosobowy pokoj… Sara czula sie calkowicie bezradna, nie mogla skupic mysli. W koncu udalo jej sie jednak zaprowadzic Erika na taras, gdzie znalezli wolny stolik.

Gdy podeszla do nich mloda kelnerka, Sara zamowila matowym glosem dwie filizanki herbaty.

– O, nie! Odkad tu przyjechalem, pije wylacznie herbate – zaprotestowal Erik. – Dla mnie prosze piwo.

Wydal jej sie niemlody, choc nigdy wczesniej nie odnosila takiego wrazenia. Wygladal na zmeczonego, w ostrym, slonecznym swietle jego twarz byla blada. Sara porownywala go teraz z…

– Opowiadaj szybko, jak sie tu znalazles? – zapytala, by ukryc zmieszanie.

W tej samej chwili uswiadomila sobie, ze z nosa schodzi jej skora, oczy ma zapadniete, zmeczone choroba i niedospaniem, bose nogi i nie uczesane wlosy, rano ledwie raz musniete grzebieniem. Z pewnoscia nie wygladala szczegolnie atrakcyjnie, a przeciez Erik najlepiej czul sie w towarzystwie efektownych, mlodych kobiet.

– Saro, nie moglem sobie darowac, ze wakacje z toba przejda mi kolo nosa. Zamieszkalem w hotelu Mount Lavinia, okolo czterdziestu kilometrow stad.

Bogu dzieki, pomyslala Sara.

– Mam nadzieje, ze przeniesiesz sie do mnie, zamowilem dwuosobowy pokoj.

– Ale ja nie moge, jeszcze mam tu cos do zrobienia.

– Co masz do zrobienia? – zapytal zdumiony i jakby z irytacja w glosie.

Ku swojemu przerazeniu Sara ujrzala wlasnie Alfreda schodzacego spokojnym, zdecydowanym krokiem. Machnela reka w pozornie nic nie znaczacym gescie. Elden zrozumial i zawrocil.

– Co sie stalo? Czemu tak machasz rekoma? – zapytal Erik jeszcze bardziej zdziwiony.

– Nie, patrzylam tylko na swoje paznokcie. Chyba nie calkiem jej uwierzyl, bo odwrocil sie, ale teraz schody byly puste.

– Moze pojdziemy do twojego pokoju, tutaj taki harmider, a chcialbym pobyc z toba sam na sam.

– To niemozliwe… Ja mieszkam z kolezanka.

– A gdzie ona jest teraz? Moze na plazy?

– Niestety, choruje. Ma problemy z zoladkiem.

– Hm. A dlaczego nie chcesz pojechac ze mna do Mount Lavinii?

– Mam jeszcze spotkac sie z kilkoma osobami i pewnie zajmie mi to kilka dni – improwizowala.

– Dlaczego wlasnie ty musisz z nimi rozmawiac?

O Boze, czy on zawsze chce wszystko wiedziec?

– Byc moze dowiem sie czegos o smierci mojego wuja.

– Saro, zlituj sie! Specjalnie dla ciebie przejechalem taki kawal drogi.

Teraz jego spojrzenie nabralo owego szczegolnego wyrazu, ktory zawsze topil jej serce. Erik byl wspanialym czlowiekiem. Ten rys tragizmu wokol ust, zyciowa madrosc odbijajaca sie w oczach, lagodny sposob bycia – wszystko to sprawialo, ze Sara chciala wtulic sie w jego ramiona, odnalezc w nich poczucie bezpieczenstwa.

Tak bylo przedtem, dzisiaj owo pragnienie gdzies sie rozwialo.

Znowu na schodach pojawil sie Alfred, ubrany w jasna koszule, ladnie kontrastujaca z jego ciemna karnacja i

Вы читаете Gdzie Jest Turbinella?
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату