Patrzyla w tym samym co on kierunku i wprost nie wierzyla wlasnym oczom.

Mezczyzna mial na lewym ramieniu szrame w ksztalcie spirali, biegnaca od lokcia w dol, az do samego nadgarstka. Slad byl tak nietypowy, ze chyba tylko jeden czlowiek mogl go nosic.

– To on! – krzyknal zrozpaczony Alfred. – To ten sam! Dzieciobojca! Tyle czasu go szukalem!

Sara z przerazeniem patrzyla, jak twarz Alfreda wykrzywia sie z nienawisci i z zadzy zemsty, a on sam rzuca sie gwaltownie do przodu.

– Nie, nie rob tego! – zawolala.

Mezczyzna kierowal sie ku plazy, nie zauwazyl ich obecnosci w wodzie. Alfredowi niewiele bylo trzeba czasu, by go dopasc.

Zdesperowana dziewczyna rzucila sie na swego towarzysza, probujac go zatrzymac, ale to bylo tak, jakby chciala wstrzymac przyplyw. Odepchnal ja jak niepotrzebna rzecz.

Alfred stracil nad soba panowanie, ale na szczescie coraz wyzsze fale nie pozwolily mu swobodnie sie poruszac.

Sara po raz drugi starala sie go zatrzymac. Tym razem zlapala pod woda za noge, ale znowu sie wyswobodzil.

Stracil jednak troche czasu, a kiedy Sara ponownie wynurzyla sie na powierzchnie, zobaczyla falszywego Tangena zmierzajacego do hotelu, nieswiadomego niebezpieczenstwa, jakie przed chwila mu zagrazalo.

Teraz Sara przywarla mocniej do Alfreda, obejmujac go ramionami i blagajac, zeby sie uspokoil. Przeciez sciagnie tylko nieszczescie na siebie, a musi myslec o siostrze, dla ktorej jest jedyna bliska osoba. Byc moze krzyknela tez cos o sobie, o tym, ze go potrzebuje, ale nie byla pewna, czy wypowiedziala to na glos.

Na szczescie nikt nie zwrocil uwagi na to, co sie stalo. Pozostali wczasowicze w dalszym ciagu kapali sie, porywani przez kolejne fale, ktorych szum tlumil wszelkie krzyki. – Alfred az pobladl z wscieklosci i usilowal pozbyc sie Sary jak natretnej pijawki, ktora uczepila sie go i uniemozliwiala wszelki ruch. Dziewczyna zorientowala sie' ze zbliza sie do nich duza fala, ale nie ostrzegla przyjaciela. Dobrze zrobi mu zimny prysznic, pomyslala.

Kilka sekund pozniej masa wody uderzyla w nich z cala sila. Sara puscila Alfreda i zostala porwana ku brzegowi.

– Och, Alfred! – krzyknela w poplochu.

Wlasciwie nic groznego by sie nie stalo, ale dziewczyn na byla juz kompletnie pozbawiona sil i stracila grunt.

Po chwili poczula silne dlonie wyciagajace ja na brzeg, gdzie wreszcie oszolomiona, ciezko dyszaca, stapnela na nogi. Zlapala Alfreda za reke tak mocno, ze tym razem nie mogl juz jej uciec.

Alfred najwyrazniej powoli sie uspokajal. Ciagnac Sare za soba, podniosl reczniki i ruszyl w kierunku werandy. Gdy otworzyl drzwi, Sara powlokla sie za nim do pokoju, by wreszcie opasc bez sil w fotelu.

Zaraz potem zabrala mu klucze, zamknela drzwi i wrzucila klucze do swojej torebki.

– Teraz nie zrobisz juz nic nierozsadnego.

Woda ciekla z Alfreda ciurkiem, a jego piers unosila i opadala podczas szybkiego oddechu. W tej chwili wydal sie Sarze bardzo atrakcyjny.

Popatrzyl na nia nieco dluzej, a na koniec westchnal ciezko.

– Dziekuje ci – powiedzial tylko. – Moglem wszystko zepsuc.

Mimo ze Sara padala z nog, przyniosla recznik i otulila nim ramiona Alfreda, mocno je wycierajac.

– Teraz sie poloz, jestes strasznie zmeczony – dodala serdecznie.

– Dobrze, dobrze – mruknal apatycznie. Zabral swoje ubranie i zniknal w lazience.

Sara zdjela czepek kapielowy, szybciutko zrzucila z siebie kostium i wlozyla pierwsza sukienke, jaka nawinela jej sie pod reke. Po chwili Alfred byl juz z powrotem w pokoju.

Nie mial sily, by zmyc slona wode pod prysznicem. Polozyl sie, drzac z zimna i zdenerwowania. Nawet nie probowal ukrywac, jak bardzo jest wyczerpany.

Sara podeszla do niego i ostroznie usiadla na brzegu lozka. Alfred odsunal sie odrobine, by zrobic jej nieco miejsca. Nie okazywal niecheci, wiec polozyla dlon na jego ramieniu i spytala cicho:

– Czy chcesz zostac sam?

Potrzasnal przeczaco glowa, nie unoszac powiek.

– Nie, zostan tu.

Odebrala to jako kolejny sygnal przyjazni i zaufania: juz nie obawial sie okazywania swoich uczuc nawet w trudnych chwilach.

Sara polozyla sie kolo niego, a Alfred jeszcze odrobine sie przesunal.

Dlugo tak lezeli bez slowa, Alfred z przymknietymi powiekami, Sara wpatrujac sie w sufit. Czula nadal nerwowe drzenie jego ciala.

W koncu Alfred odezwal sie glucho:

– Wiesz, Saro, niewiele brakowalo, a chyba bym go zabil. Tam, w wodzie, sam moglem stac sie morderca. Zupelnie stracilem nad soba panowanie.

– Chyba cie rozumiem – odparla miekko. – Ale na szczescie nic takiego sie nie stalo.

– Dzieki tobie. W koncu mnie powstrzymalas.

– Raczej watpie, by byla to moja zasluga. Ale mam nadzieje, ze najgorsze juz minelo, prawda? Bo jesli spotkasz go znowu…

– Nie obawiaj sie. Na pewno nie rzuce sie na niego. Ale teraz juz nie zrezygnuje. Przysiegam ci, ze go dopadne i pokrzyzuje mu plany. Wykorzystam w tym celu wszystkie dopuszczalne srodki.

– Zgadzam sie z toba i w miare swoich sil bede cie wspierac.

– Do konca zycia bedzie siedzial za kratkami! Wczesniej dyskutowali o wyzszosci zapobiegania przestepstwom kryminalnym nad zemsta, ale teraz Sara doskonale rozumiala, o czym mysli Alfred, a sama odczuwala ulge, oczyma wyobrazni widzac Tangena w areszcie.

– Mozna sie bylo spodziewac, ze to on wlasnie zniszczyl twoje rodzenstwo. Nieczesto spotyka sie takich cynicznych mordercow.

– Niestety, bardzo czesto. Nawet sie nie spodziewasz, jak bardzo – odparl juz nieco spokojniejszy. – Ale musze przyznac, ze ten to faktycznie najciezszy kaliber. – Nie otwierajac oczu ciagnal: – Kochana, z ciebie prawie zycie uszlo, tak mnie szarpalas w wodzie. Jeszcze teraz slysze ten nierowny, wymeczony oddech. Bylem, zdaje sie, brutalny wobec ciebie.

– Moge to zrozumiec.

Sara lezala zamyslona, az nagle zaczela sie cichutko smiac. Alfred odwrocil ku niej glowe i spojrzal pytajaco.

– Teraz nie moge powstrzymac sie od smiechu. Moze zauwazyles, jak spieszno mu bylo, zeby wydostac sie z wody? On wcale nie od nas uciekal, przeciez nawet sie nie obejrzal. Dam sobie glowe uciac, ze wciaz ma klopoty z zoladkiem.

Alfred usmiechnal sie wymuszenie.

– Teraz rozumiem, dlaczego chcial nas podtruc. To nie twoje nazwisko go wystraszylo, to nazwisko Elden wzbudzilo w nim podejrzenia. Pamietasz? Wpisalas je na liste. Dobrze wiedzial, ze brat Torii Elden pracowal w policji. Byc moze dopytywal sie o nas w recepcji.

– Rzeczywiscie, alez ja jestem glupia!

– Przeciez nie moglas o tym wiedziec.

W pokoju zapadla cisza. Sara zauwazyla, ze Alfred powoli sie odprezal. Przestal tez drzec. Ona sama byla zbyt wycienczona, by zwracac na cokolwiek uwage, i przez dluzszy czas walczyla z opadajacymi powiekami. Wreszcie dala za wygrana i zamknela oczy.

– Dzisiaj nie widzialam zielonej jaszczurki – wyszeptala w polsnie.

– Nie? Byla tutaj z samego rana.

– A skad wiesz, ze to ona?

– Powiedziala mi, ze nazywa sie Krystian.

– Ach, tak. To dopiero!

– Biedactwo! Wygladasz jak cien.

Przyjazne slowa sprawily, ze Sara przysunela sie odrobine do Alfreda. On uniosl jej glowe i podlozyl pod nia swoje ramie.

Вы читаете Gdzie Jest Turbinella?
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату