Czula sie swietnie. Chociaz na razie tkwila w Coal Country, miala przed soba wspaniala, bajeczna przyszlosc. Zdawala sobie sprawe, ze jest atrakcyjna, a przy tym nieglupia. Z takimi atutami zdola w rekordowym czasie uwic sobie gniazdko w wielkim miescie. Zajmie jej to nie wiecej niz pol roku.

W tej chwili byla maszynistka, ale to tylko na razie.

Kolejny naganiacz, tym razem przy kole fortuny, uslyszal gwizd pierwszego i tez powital ja w ten sposob. Zaraz potem dolaczyl do niego trzeci.

Miala wrazenie, ze jest niesmiertelna.

Przed nia z glowy wielkiego klauna, tkwiacej na Tunelu Strachu, dobyl sie ochryply smiech.

Tunel Strachu stal tuz obok Gabinetu Osobliwosci, na wschodnim skraju lunaparku. Chrissy przypuszczala, ze bezposrednio za nimi powinny znajdowac sie toalety. Skrecila obok wielkiej budowli, mijajac po prawej salon dziwolagow, i ruszyla w glab waskiej alejki, oddalajac sie od tlumu, swiatel i muzyki.

W powietrzu nie unosila sie juz won smazonych potraw. Czuc bylo zapach wilgotnych trocin, smaru i benzyny z wielkich, buczacych generatorow.

Wewnatrz Tunelu Strachu pobrzekiwaly lancuchy, wilkolaki zawodzily jekliwie, duchy smialy sie, wampiry zgrzytaly zebami, wagoniki z turkotem sunely po kretym torze, a upiorna muzyka to cichla, to przybierala na sile. Jakas dziewczyna krzyknela. Zaraz potem to samo zrobila druga. Potem trzy lub cztery naraz.

Zachowuja sie jak male dzieci, pomyslala z pogarda Chrissy. Chociaz to az wzruszajace, jak niemal na sile pragna odrobiny przerazenia i z gorliwoscia przyjmuja zamkniete wewnatrz czterech scian iluzje, aby choc na moment oderwac sie od nudnej, szarej egzystencji na zadupiu znanym jako Coal Country, Pensylwania.

Godzine lub dwie temu, jadac przez tunel z Bobem Drew, ona rowniez wrzeszczala na cale gardlo. Teraz, gdy przypomniala sobie wlasna histerie, czula sie odrobine zawstydzona.

Przestepujac liny i kable i ostroznie zmierzajac w strone drugiego konca tunelu uswiadomila sobie, ze za kilka lat, kiedy juz bedzie miala za soba inne, glebsze doswiadczenia, gdy dorosnie i przywyknie do bardziej zlozonych emocji, lunapark nie bedzie juz dla niej egzotyczna i wspaniala atrakcja, ale czyms tandetnym i zgola dziecinnym.

Dotarla juz prawie do wylotu dlugiego, waskiego przejscia.

Bylo tu ciemniej niz sie spodziewala.

Potknela sie o gruby kabel elektryczny.

– Cholera! – syknela.

Zachowala rownowage i zmruzywszy oczy spojrzala w dol.

Swiatla bylo akurat tyle, by po jej obu stronach utworzyly sie nieprzeniknione, fioletowo czarne cienie.

Zapragnela zawrocic, ale naprawde bardzo chcialo jej sie siusiu, a nie miala watpliwosci, ze toaleta jest juz niedaleko.

W koncu dotarla do konca alejki i skrecila za rog, w ciemnosc za Tunelem Strachu, szukajac jasno oswietlonego WC.

Malo brakowalo, a zderzylaby sie z tym mezczyzna.

Stal przy tylnej scianie Tunelu Strachu, ukryty wsrod najglebszych cieni.

Chrissy, zaskoczona, krzyknela.

Nie widziala jego twarzy, ale zauwazyla, ze jest potezny. Bardzo potezny. Olbrzymi.

W ulamek sekundy po tym, jak zauwazyla jego obecnosc, jeszcze zanim zszokowana otworzyla usta ze zdumienia, uswiadomila sobie, ze to na nia czekal. Zaczela krzyczec.

Uderzyl ja w bok glowy z taka sila, ze cudem chyba nie zlamal jej przy tym karku. Krzyk uwiazl jej w gardle. Upadla na kolana, po czym oszolomiona przewrocila sie na bok, na ziemie. Byla kompletnie otepiala; nie mogla sie ruszyc, ale rozpaczliwie walczyla o zachowanie przytomnosci.

Jej umysl byl jedyna jasna plama; po obu stronach rozciagaly sie mroczne, bezdenne glebiny.

Prawie nie zdawala sobie sprawy, ze tamten wzial ja na rece i zaczal niesc.

Nie potrafila mu sie oprzec – byla zupelnie bezsilna.

Drzwi skrzypnely glosno.

Zmusila sie do otwarcia oczu, aby sie przekonac, ze z mroku nocy trafila do jeszcze ciemniejszego miejsca.

Serce bilo jej tak mocno, jakby chcialo wydusic powietrze z obu pluc za kazdym razem, kiedy usilowala wziac glebszy oddech.

Olbrzym upuscil ja bezceremonialnie na twarda drewniana podloge.

WSTAN! UCIEKAJ! – ponaglila sie w mysli.

Nie mogla sie ruszyc. Czula sie jak sparalizowana.

Skrzypnely zawiasy, gdy ponownie zamykal drzwi.

TO NIE MOZE SIE DZIAC NAPRAWDE! – pomyslala.

Zgrzytnela zasuwka, a mezczyzna chrzaknal, jakby z zadowoleniem. Byla zamknieta sam na sam z tym czlowiekiem.

Otepiala, oszolomiona, slaba jak dziecko, ale na szczescie bez obaw o u-trate przytomnosci, usilowala sie zorientowac, gdzie sie znalazla. W pomieszczeniu bylo ciemno choc oko wykol. Drewniana podloga byla szorstka, a deski wibrowaly; slychac bylo stlumione odglosy pracujacych maszyn.

Ktos krzyknal. Potem dolaczyl do niego nastepny. Powietrze przeszyl szalenczy smiech. Muzyka przybrala na sile. Wibracje desek rozmyly sie w gluchym TUK TUK TUK stalowych kol na metalowych szynach.

Znajdowala sie w Tunelu Strachu. Prawdopodobnie w jakims pomieszczeniu sluzbowym. Za torami, po ktorych jezdzily wagoniki.

Chrissy prawie nie byla w stanie uniesc dloni do naznaczonej siniakiem skroni. Spodziewala sie, ze jej skora i wlosy beda mokre i lepkie od krwi, ale okazaly sie suche. Cialo bylo spuchniete, ale skora nie zostala uszkodzona.

Obcy uklakl na podlodze obok niej.

Slyszala go, czula, ale nie widziala; mimo to nawet tu, wsrod tych ciemnosci, zdawala sobie sprawe z jego poteznej postury – to byl istny czlowiek gora.

Zgwalci mnie, pomyslala. Boze, nie. Prosze. Och, prosze, nie pozwol mu tego zrobic.

Obcy dziwnie dyszal. Weszyl jak zwierze. Jak pies usilujacy zwietrzyc jej won.

– Nie – powiedziala.

Ponownie chrzaknal.

Bob bedzie mnie szukal – powiedziala sobie z nadzieja i narastajaca panika. Bob tu przyjdzie, zjawi sie tu i uratuje mnie, dobry, stary Bob. Prosze, Boze, prosze.

Panika narastala w niej w zastraszajacym tempie, a w miare jak uswiadamiala sobie ogrom zagrozenia, jej umysl odzyskiwal dawna bystrosc.

Obcy dotknal jej biodra.

Usilowala sie cofnac.

Przytrzymal ja.

Zaczela pojekiwac i dygotac. Chwilowy paraliz minal, odretwienie konczyn rowniez. Nagle od stop do glow zalala ja fala bolu – skutek ciosu w glowe sprzed paru minut.

Obcy przesunal dlon w gore jej brzucha, do piersi i szarpnieciem rozerwal bluzke.

Chrissy krzyknela.

Spoliczkowal ja, az szczeknely zeby.

Stwierdzila, ze skoro znajduje sie w Tunelu Strachu, wolanie o pomoc jest bezcelowe. Nawet gdyby ludzie zdolali ja uslyszec poprzez muzyke, przez nagrane na tasmie zawodzenia i jeki upiorow, uznaliby, ze to jeszcze jedna poszukiwaczka wrazen, ktora zaskoczyl wylaniajacy sie z ciemnosci pirat albo wyskakujacy z trumny wampir.

Mezczyzna zerwal jej biustonosz.

Fizycznie nie mogla sie z nim mierzyc, ale odzyskala juz dosc sil, by moc choc przez chwile mu sie oprzec; przeciez nie mogla lezec zupelnie bezczynnie, czekajac az ja zgwalci.

Chwycila go za rece, aby je od siebie odsunac, ale z przerazeniem stwierdzila, ze nie byly to ludzkie dlonie. W kazdym razie niezupelnie. Byly po prostu… inne.

O BOZE.

Nagle w ciemnosci dostrzegla dwa zielone owale.

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату