przed swietami i w wiekszosc weekendow.

Z tego, co zarobila, niewielka czesc przeznaczala na drobne wydatki, reszte zas wplacala na konto oszczednosciowe. Te pieniadze posluza jej do oplacenia czesnego.

W niedziele, dzien po balu maturalnym Amy pracowala od poludnia do osiemnastej. W „Dive' bylo niewiarygodnie duzo klientow. Do czwartej po poludniu byla kompletnie wypompowana. Przed piata dziwila sie, ze jeszcze trzyma sie na nogach. W miare jak zblizal sie koniec jej zmiany, co chwila popatrywala na zegarek, pragnac by wskazowki przesuwaly sie coraz szybciej i szybciej.

Zastanawiala sie, czy ten nietypowy dla niej brak energii mozna wyjasnic ciaza. Prawdopodobnie tak. Czesc jej sil przeniosla sie na dziecko. Nawet w tak wczesnym okresie musiala odczuwac efekty swego stanu, nieprawdaz?

Rozmyslanie o ciazy przygnebilo ja. Pograzona w posepnej zadumie miala wrazenie, ze czas plynie jeszcze wolniej niz dotychczas.

Pare minut przed szosta do „Dive' weszla Liz Duncan.

Wygladala olsniewajaco. Miala na sobie obcisle francuskie dzinsy i fiolkowo niebieski sweter, ktory wygladal, jakby zostal udziergany wprost na jej ciele. Byla efektowna blondynka o wspanialej, przykuwajacej oko figurze. Amy zauwazyla, ze kiedy Liz weszla do lokalu, wszyscy chlopcy natychmiast skierowali na nia wzrok.

Liz byla sama, wlasnie rzucila kolejnego faceta. W jej przypadku nie bylo to niczym dziwnym. Stale zmieniala chlopakow i z zadnym nie chodzila dlugo. Wymieniala ich rownie czesto jak Amy pudelka z chusteczkami higienicznymi. Wczoraj wieczorem Liz byla na balu z kolejnym znajomym „na jedna noc'. Amy miala wrazenie, ze wszyscy chlopcy Liz byli jej znajomymi „na jedna noc', nawet jesli spotykala sie z nimi przez miesiac czy dwa. Liz nigdy nie pragnela trwalego zwiazku.

W przeciwienstwie do innych dziewczat mysl o wymianie obraczek i chodzeniu z jednym, stalym chlopakiem napawala ja odraza. Lubila odmiane, ktora zdawala sie jej sila napedowa.

Byla zla dziewczyna, miala w liceum fatalna reputacje, a niektore z jej wyczynow przeszly wrecz do legendy.

Liz bynajmniej nie przejmowala sie tym, co o niej gadaja. Amy wyjela z automatu dwie schlodzone puszki piwa korzennego, gdy Liz podeszla do kontuaru i odezwala sie:

– Czesc, mala, co slychac?

– Jestem skonana – wyznala Amy.

– Niedlugo konczysz?

– Za piec minut.

– Jestes potem zajeta?

– Nie. Ciesze sie, ze wpadlas. Musze z toba pogadac.

– Brzmi tajemniczo.

– To wazne – dodala Amy.

– Mamy szanse na malinowa cole na koszt firmy?

– Jasne. Tam jest wolny stolik. Zajmij go, a ja przyjde do ciebie, jak tylko skoncze zmiane.

W kilka minut pozniej Amy przyniosla cole do stolika i usiadla naprzeciw Liz.

– Co sie stalo? – spytala Liz.

Amy pomieszala swoja cole slomka.

– Widzisz… potrzebuje…

– Tak?

– Musze… pozyczyc troche pieniedzy.

– Jasne. Jak chcesz, pozycze ci dziesiataka. To cie urzadza?

– Liz… Potrzebuje duzo wiecej. Trzy, cztery setki. Moze nawet piec.

– Mowisz serio?

– Tak.

– Jezu, Amy, znasz mnie. Jezeli chodzi pieniadze, przeciekaja mi przez palce jak woda. Po prostu sie rozplywaja. Starzy daja mi szmal, kiedy ich o to poprosze, ale nim sie obejrze, trzask prask i juz nie mam grosza przy duszy. To chyba cud, ze zostala mi jeszcze ta dziesiatka. Jezeli chcesz, to ja wez. Ale trzy, cztery paczki… zapomnij!

Amy westchnela i pokiwala glowa.

– Obawialam sie, ze to powiesz.

– Posluchaj, pozyczylabym ci, gdybym miala.

– Wiem.

Pomimo swoich wad, a bylo ich dosc sporo, Liz z cala pewnoscia nie nalezala do osob skapych.

– A co z twoimi oszczednosciami? – zwrocila sie do Amy. Amy pokrecila glowa.

– Nie moge tknac pieniedzy z konta bez aprobaty mojej mamy. I mam nadzieje, ze sie o tym nie dowie.

– O czym? Po co ci tyle forsy?

Amy chciala jej powiedziec, ale glos uwiazl jej w gardle. Wahala sie ujawnic swoj straszliwy sekret drugiej osobie, nawet jesli byla nia Liz. Upila lyk coli grajac na czas i zastanawiajac sie, czy powinna podzielic sie klopotami z przyjaciolka.

– Amy?

W „Dive' panowal potworny halas – dzwonienie i brzeczenie elektrycznych bilardow, jazgoczace tony rockowych piosenek plynace z szafy grajacej, gwar glosow, salwy smiechow.

– Amy, co sie stalo?

Amy, czerwona jak burak, odpowiedziala:

– Pewno uznasz, ze to absurdalne, ale widzisz… jestem zbyt… eee… zaklopotana, aby ci powiedziec.

– Faktycznie, to absurd. Mozesz powiedziec mi wszystko. Przeciez jestem twoja najlepsza przyjaciolka, prawda?

– Tak.

Rzeczywiscie Liz Duncan BYLA jej najlepsza przyjaciolka, scislej mowiac, jedyna przyjaciolka. Nie spedzala wiele czasu w towarzystwie innych swoich rowiesniczek. Przyjaznila sie glownie z Liz i jesli zastanowic sie nad tym dluzej, bylo to doprawdy nad wyraz osobliwe. Ona i Liz diametralnie roznily sie od siebie. Amy pilnie sie uczyla i w szkole szlo jej raczej niezle. Liz kompletnie nie zalezalo na ocenach. Amy chciala pojsc do college'u, Liz absolutnie sobie tego nie wyobrazala. Amy byla introwertyczka, cicha, spokojna i czesto niesmiala; Liz cechowala odwaga i hardosc, ktora czesto przeradzala sie w otwarta bezczelnosc. Amy lubila ksiazki, Liz wolala filmy i czasopisma poswiecone plotkom o gwiazdach Hollywoodu. Amy, chociaz nastawiona negatywnie do ogarnietej fanatyzmem religijnym matki, nadal wierzyla w Boga, Liz natomiast twierdzila, ze cala koncepcja Boga i zycia po smierci jest jednym wielkim stekiem bzdur. Amy nie przepadala za alkoholem i trawka i pila lub palila jedynie po to, aby sprawic przyjemnosc Liz, zas Liz twierdzila, ze jesli Bog faktycznie istnieje – po czym zwykle starala sie przekonac Amy, ze tak nie jest – to nalezaloby go czcic jedynie za to, ze stworzyl whisky i marihuane. Mimo wszystko ich przyjazn kwitla. Dzialo sie tak glownie dlatego, ze Amy za wszelka cene starala sie ja utrzymac. Robila to, czego chciala od niej Liz, i mowila to, co jej kolezanka spodziewala sie uslyszec. Nigdy nie krytykowala Liz, zawsze ja rozbawiala, smiala sie z jej zartow i prawie zawsze zgadzala sie z jej opiniami. Amy poswiecala ogromnie wiele czasu i energii, by ich przyjazn przetrwala, ale nigdy nie zadala sobie pytania, dlaczego tak bardzo zalezalo jej, aby byc najlepsza przyjaciolka Liz Duncan.

Zeszlej nocy lezac w lozku Amy zaczela podejrzewac, czy podswiadomie nie pragnela, aby Jeny Galloway zrobil jej dziecko na zlosc matce. To byla zdumiewajaca mysl.

Zastanawiala sie teraz, czy rowniez z tego samego paskudnego powodu tak usilnie starala sie podtrzymac zwiazek z Liz Duncan.

Liz cieszyla sie (i chlubila) najgorsza opinia w calej szkole. Miala niewyparzony jezyk, aroganckie maniery i lubila „te rzeczy'. Przyjazn z nia mogla byc dla Amy jeszcze jednym przejawem buntu wobec tradycyjnych wartosci i postaw moralnych wpajanych jej przez matke.

Tak jak poprzednio, Amy zaniepokoila sie na mysl, ze mogla niszczyc wlasna przyszlosc tylko po to, by dopiec wlasnej matce. Jesli faktycznie tak bylo, jej uraza i niechec musiala byc duzo glebsza i duzo mroczniejsza niz sie jej wydawalo. Jednoczesnie oznaczalo to, ze nie panowala nad wlasnym zyciem, ze kierowala nia slepa nienawisc i niepohamowana, wszechogarniajaca, zjadliwa gorycz. To bylo potworne; nie byla w stanie sie nad tym dluzej zastanawiac – czym predzej odegnala od siebie przerazajace mysli.

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату