– No wiec? – spytala Liz. – Powiesz mi, co sie dzieje? Amy zamrugala.

– No… wiesz… zerwalam z Jerrym.

– Kiedy?

– Wczoraj wieczorem.

– Po tym jak wy szliscie z balu? Dlaczego?

– Bo to glupi, podly gnojek.

– Zawsze byl taki – stwierdzila Liz. – Ale wczesniej cie to nie ruszalo. Czemu tak nagle zmienilas zdanie? I co to ma wspolnego z tym, ze potrzebujesz trzech lub czterech setek?

Amy rozejrzala sie wokolo zaniepokojona, ze ktos moglby podsluchiwac. Siedzialy przy ostatnim stoliku, tak wiec za soba nie miala nikogo. Po drugiej stronie za Liz czterech futbolistow dziarsko silowalo sie na rece. Przy sasiednim stoliku para domoroslych intelektualistow zazarcie dyskutowala na temat nowych filmow – nazywali je „obrazami' i mowili o autorach, jakby od lat pracowali w Hollywood i wiedzieli wszystko na temat sztuki rezyserskiej. Nikt nie podsluchiwal.

Amy spojrzala na Liz.

– Ostatnio rano miewam mdlosci. Liz zrozumiala wszystko w lot.

– O, nie! A okres?- Nie mialam.

– Cholera.

– Teraz juz widzisz, po co mi ten szmal.

– Na aborcje – powiedziala polglosem Liz. – Powiedzialas Jerry'emu?

– Wlasnie dlatego zerwalismy. Powiedzial, ze to nie jego dziecko. Nie pomoze.

– Podly sukinsyn.

– Jestem w kropce.

– Cholera! – rzucila Liz. – Czemu nie poszlas do tego lekarza, ktorego ci polecilam? Czemu nie zalatwilas sobie recepty na pigulki?

– Balam sie pigulek. Tyle sie slyszy historii o raku i zakrzepach…

– Kiedy tylko skoncze dwadziescia jeden lat – stwierdzila Liz – poddam sie zabiegowi. Ale poki co, pigulki sa niezbedne. Co jest gorsze – ryzyko zakrzepu krwi czy zajscie w ciaze?

– Masz racje – powiedziala ze smutkiem Amy. – Nie wiem, dlaczego cie nie posluchalam.

MOZE DLATEGO, ZE CHCIALAS ZROBIC SOBIE BRZUCH, TYLE ZE NIE ZDAWALAS SOBIE Z TEGO SPRAWY. Liz nachylila sie w jej strone.

– Jezu, mala. Tak mi przykro. Cholernie mi przykro. Czuje sie chora. Powaznie. To okropne, jak glupio wpadlas. Jezu, co za szambo.

– Jestem w kropce – powtorzyla Amy.

– Powiem ci, co masz zrobic – zaczela Liz. – Pojdziesz do domu i opowiesz o wszystkim swoim starym.

– Nie. Nie moglabym. To byloby okropne.

– Przyjemne na pewno nie bedzie. Spodziewaj sie krzykow, wrzaskow i wyzywania od najgorszych. Zrzucana ciebie cholernie ciezkie brzemie winy.

Nie ma co, czeka cie nie lada przeprawa. Ale nie boj sie., przeciez cie nie pobija, ani tym bardziej nie zabija.

– Moja matka moglaby.

– Nie wyglupiaj sie. Ta stara larwa bedzie zrzedzic, jeczec, wrzeszczec o tym, co jest dla ciebie najwazniejsze. A najwazniejsze jest, abys trafila dopieprzonej kliniki i jak najszybciej dala z siebie wyskrobac tego cholernego bekarta.

Amy skrzywila sie slyszac slowa przyjaciolki.

– Jedyne, co musisz zrobic – dodala Liz – to zacisnac zeby i przetrzymac spokojnie cala burze, az starzy zaplaca za skrobanke.

– Zapominasz, ze moi rodzice sa katolikami. Uwazaja, ze aborcja to grzech.

– Moga uwazac, ze to grzech, ale nie zmusza mlodej dziewczyny, aby zrujnowala sobie z tego powodu cale zycie. Jest cala masa wierzacych kobiet, ktore decyduja sie na skrobanke.

– Na pewno masz racje – powiedziala Amy. – Ale moja matka to dewotka. Nie pojdzie na to.

– Naprawde sadzisz, ze bedzie chciala zyc z pietnem wstydu, wychowujac nieslubnego wnuczka?

– Aby mnie zranic… a przede wszystkim, aby dac mi nauczke… tak.

– Jestes pewna?

– Jak najbardziej.

Przez chwile siedzialy w posepnym milczeniu.

Z szafy grajacej plynal glos Donny Summer, spiewajacej o cenie, jaka trzeba zaplacic za milosc.

Nagle Liz pstryknela palcami.

– Mam!

– Co?

– Nawet katolicy godza sie na aborcje, kiedy zagrozone jest zycie matki, zgadza sie?

– Nie wszyscy. Jedynie ci najbardziej liberalni.

– A twoja stara do nich nie nalezy.

– Raczej nie.

– Ale ojciec jest lepszy, no nie? W kazdym razie jezeli chodzi o sprawy religijne?

– Nie jest takim fanatykiem jak mama. Moglby mi pozwolic na dokonanie zabiegu, gdyby rzeczywiscie uwazal, ze dziecko moze zagrozic memu zdrowiu

– W porzadku. A wiec spraw, aby myslal, ze ono niszczy twoje zdrowie PSYCHICZNE. Kapujesz? Zagroz mu samobojstwem. Powiedz, ze sie zabijesz, jesli nie pozwola ci na usuniecie dziecka. Zachowuj sie, jakbys byla na wpol szalona. Histeryzuj. Wariuj. Krzycz, placz, a potem ni z tego ni z owego ryknij smiechem, potem znowu placz, stlucz pare rzeczy… Jezeli to wszystko go nie przekona, mozesz sprobowac sie ciac… oczywiscie tylko na niby, niezbyt groznie, ale na tyle gleboko, zeby polala sie krew. Nie beda pewni, czy zrobilas to przypadkiem, czy celowo i uznaja, ze dalsza zwloka moze byc ryzykowna. Amy powoli pokrecila glowa.

– To sie nie uda.

– Dlaczego?

– Nie potrafie grac.

– Zaloze sie, ze uda ci sie ich oszukac.

– Takie udawanie… Bede sie glupio czula.

– A wolisz urodzic?

– Musi byc inny sposob.

– Jaki?

– Nie wiem.

– Spojrz prawdzie w oczy, mala. To twoja najlepsza szansa.

– Nie wiem.

– Ale ja wiem.

Amy upila lyk coli. Wreszcie po namysle stwierdzila:

– Moze masz racje. Moze powinnam sprobowac numeru z samobojstwem.

– Uda sie. Bez pudla. Zobaczysz. Kiedy im powiesz?

– No coz… uznalam, ze najlepiej bedzie, jesli zaserwuje im te nowine po otrzymaniu swiadectwa maturalnego, naturalnie jesli do tego czasu nie udami sie jakos wybrnac z tej kabaly.

– To cale dwa tygodnie! Posluchaj, mala, im szybciej, tym lepiej!

– Dwa tygodnie nikogo nie zbawia. Moze przez ten czas uda mi sie jakos zdobyc pieniadze.

– Nie licz na to.

– Moze jednak…

– Nie ludz sie – rzucila ostro Liz. – Poza tym masz tylko siedemnascie lat. Prawdopodobnie nawet gdybys miala szmal na zabieg, nie pozwoliliby ci usunac dziecka bez zgody twoich rodzicow. Zaloze sie, ze musisz miec co najmniej osiemnascie, aby moc decydowac o sobie w jakiejkolwiek sprawie.

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату